Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Marzec 16, 2022

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Polscy fotoreporterzy w Ukrainie bez wsparcia redakcji. Wybierane są zdjęcia agencyjne

Przejście polsko-ukraińskie w Medyce w obiektywie Jakuba Kamińskiego (fot. Jakub Kaminski/East News)

Większość polskich fotoreporterów nie pracuje dla polskich mediów. Te wolą korzystać z ofert agencji fotograficznych. - Wszyscy pracujemy dla zagranicznych redakcji - mówi Adam Lach. Ale nie wszyscy w branży uważają to za problem.

Relacje polskich reporterów z polskimi mediami opisał 12 marca na Facebooku Adam Lach (Napo Images), zwycięzca Grand Press Photo 2021.

Zdjęcia głównie agencyjne

Na swoim profilu Lach opublikował post, w którym zwrócił uwagę na fakt, że niemal wszyscy polscy fotoreporterzy przebywający w Ukrainie pracują dla zagranicznych mediów albo pojechali tam na własny koszt. Wśród nielicznych, którzy mogą liczyć na wsparcie polskich mediów, Lach wymienił tylko dwóch: Jędrzeja Nowickiego, który po dojechaniu na Ukrainę nawiązał współpracę z "Gazetą Wyborczą", i Macieja Stanika, który, również będąc już na miejscu, dostał wsparcie dwóch wydawnictw, z którymi współpracuje.

Tymczasem większość redakcji przyznaje, że wolą korzystać z zasobów agencji fotograficznych, bo daje im to dostęp do większego wyboru prac. W rozmowie z "Presserwisem" Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, potwierdza, że portal korzysta tylko z agencji prasowych.

Czytaj też: Uchodźcom też przysługuje prawo do ochrony wizerunku – przypominają dziennikarzom prawnicy

Jerzy Baczyński, redaktor naczelny "Polityki", informuje, że w przypadku zdjęć z terenów objętych wojną w jego tygodniku jest podobnie. - Przeglądamy dziesiątki, setki zdjęć z agencji fotograficznych, ale wykorzystujemy zaledwie kilka w druku - wyjaśnia, i dodaje, że redakcja chętnie wybiera zdjęcia ikoniczne, takie, które od razu przemawiają do czytelnika, i takie, które ten może już kojarzyć.

"Wydawcy i naczelni działają często krótkowzrocznie"

Wojciech Mucha, redaktor naczelny należącego do Polska Press "Dziennika Polskiego", mówi, że w jego redakcji za zdjęcia z terenów objętych wojną odpowiadał dziennikarz Marcin Mamoń, który był korespondentem dziennika w Ukrainie. - Korzystaliśmy również ze zdjęć Konrada Falęckiego z "Gazety Polskiej", i posiłkujemy się zdjęciami agencyjnymi - wymienia Mucha. Podkreśla, że w przypadku tych ostatnich redakcja stara się, aby nie pojawiały się w innych mediach.

Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", informuje "Presserwis": - Przede wszystkim korzystamy z agencji prasowych, ale w wypadku wojny w Ukrainie publikowaliśmy też zdjęcia autorstwa Jerzego Haszczyńskiego, gdy ten przebywał w Kijowie.

Czytaj też: "Polityka", OKO.press i "Gazeta Wyborcza" proszą czytelników o wsparcie rosyjskiej Meduzy

W rozmowie z "Presserwisem" Adam Lach podkreśla, że nie chce komentować sytuacji jako medioznawca, którym nie jest, lecz jako pracownik mediów patrzący na sytuację branży fotoreporterskiej. Jego zdaniem w polskich mediach słychać często argumenty o potrzebie tworzenie szybkich i prostych treści, bo te lepiej się sprzedają. - Wydawcy i redaktorzy naczelni działają często krótkowzrocznie i wolą opublikować zdjęcia agencyjne, zamiast wysłać fotografa - stwierdza.

Standaryzacja mediów

Do tego zarzutu odnosi się Beata Łyżwa-Sokół, szefowa działu foto w "Gazecie Wyborczej" i Agencji Wyborcza.pl. Wyjaśnia, że "Gazeta Wyborcza" ma 20 oddziałów, w których pracują fotografowie dokumentujący wydarzenia po stronie polskiej od początku wojny. - Wielu z tych, którzy pracują na terenach w pobliżu granicy, zostało oddelegowanych do pracy na przejściach granicznych - mówi Łyżwa-Sokół. Jak informuje, w ubiegłym tygodniu Kuba Włodek z oddziału krakowskiego razem z dziennikarzem Michałem Olszewskim wyruszyli do Lwowa i tam spędzili kilka dni.

Podkreśla, że agencja "Wyborczej" ma też wielu fotoreporterów, z którymi współpraca opiera się na luźniejszych zasadach. - Są to osoby, które nie działają w trybie dyżurowym - wyjaśnia. Jedną z nich jest wspomniany przez Adama Lacha Jędrzej Nowicki. - Zadzwonił do mnie i przegadaliśmy w redakcji, że chcemy, aby pracował dla "Gazety" i dla OKO.Press - opowiada Beata Łyżwa-Sokół. Dodaje, że fotoreporter był już przygotowany do wyjazdu, a redakcja "Gazety Wyborczej" zapewnia mu pełne wsparcie finansowe. - Ale ponieważ Jędrzej jest freelancerem, ma wolną rękę i przez ostatni weekend pracuje już dla innego tytułu.

Według Adama Lacha decyzje o rezygnacji z indywidualnych dla redakcji zdjęć doprowadzają do standaryzacji mediów. - Wszyscy mają na końcu te same treści - stwierdza fotoreporter. Zauważa jednocześnie, że na rynku nadal są redakcje, które próbują przywrócić znaczenie fotoreportażu prasowego. - Czytelnicy szukają ambitnych treści, zarówno znaczeniowych, jak i formalnych - stwierdza.

Czytaj też: Nie żyją operator Fox News i ukraińska dziennikarka. Zginęli w ostrzale samochodu

Jeden z fotoreporterów pracujących na granicy mówi nam anonimowo: - Od zawsze było tak, że wiele osób wolało jeździć za własne pieniądze i potem sprzedawać swoje prace, bez ograniczenia się do jednego tytułu.

(KAP, 16.03.2022)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.