Temat: internet

Dział: WARSZTAT

Dodano: Styczeń 21, 2022

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Warsztat dziennikarski. Dwa sprzeczne cele bulletu, czyli rzecz o skrótach artykułów w Onecie

Bullety funkcjonują w niektórych anglosaskich mediach, m.in. w agencji Bloomberg i w amerykańskim Business Insiderze (screen: Onet.pl)

Skróty artykułów w Onecie zaczynające się od czarnych dużych kropek (w naszym slangu są to bullety) muszą spełnić dwa sprzeczne ze sobą cele: dać czytelnikowi podstawowe informacje o tym, co znajdzie w tekście, i jednocześnie do przeczytania całego tekstu zachęcić.

• Dobrze skonstruowane bullety (z ang. kula, pocisk) są jak menu degustacyjne: pozwalają poznać smak serwowanych dań, ale przecież nie gwarantują tego, że się najemy.

• Wprowadziliśmy skróty tekstów, bo chcemy budować długofalowe zaangażowanie wśród naszych czytelników. Dostają oni na początku artykułu solidny pakiet informacji, po czym podejmują decyzję, czy chcą kontynuować lekturę.

• Nie mamy ograniczonej liczby bulletów ani limitu liczby znaków.

• Bullety funkcjonują w niektórych anglosaskich mediach, m.in. w agencji Bloomberg i w amerykańskim Business Insiderze. W Onecie wprowadził je Bartosz Węglarczyk.

Czytaj też: Mediapanel: Onet.pl został liderem zestawienia stron głównych, Wp.pl na drugim miejscu

Pierwszy cel bulletu jest określony spełnieniem podstawowej potrzeby naszych użytkowników – bycia na bieżąco. A bycie na bieżąco nasz czytelnik definiuje w bardzo prosty sposób: chce wiedzieć i rozumieć, o czym rozmawiają ludzie dookoła niego (w szkole, w pracy, na uczelni, przy rodzinnym stole, na spotkaniu ze znajomymi). Trzeba przy tym pamiętać, że Onet jest medium masowym, w najpełniejszym i neutralnym tego słowa znaczeniu. Trafiamy do ludzi w każdej grupie wiekowej, z dużych miast, miasteczek i wsi. Do kobiet i mężczyzn, do zwolenników każdej partii. Słowem: do 20 mln Polaków. Nasz przekaz musi być jednocześnie niesamowicie różnorodny i tak klarowny, jak to tylko możliwe.

Po przeczytaniu bulletów, które są jeszcze poprzedzone leadem, czytelnik powinien już z grubsza orientować się, co znajdzie w tekście. Mało tego, ma dostać na tyle pełny obraz danego artykułu, żeby móc o nim z kimś porozmawiać. Dobrze skonstruowane bullety są jak menu degustacyjne: pozwalają poznać smak serwowanych dań, ale przecież nie muszą gwarantować tego, że się najemy.

Drugi cel to zachęcenie czytelnika do dalszej lektury. Stojący w kontrze do tego pierwszego, bo po co czytać tekst, którego streszczenie właśnie się poznało. Ale my patrzymy na to inaczej. W pierwszej kolejności zależy nam na zaspokojeniu podstawowej potrzeby czytelnika, a nie naszej własnej. To, żeby czytelnik zatrzymał się na danym artykule jak najdłużej, jest naszą potrzebą, którą traktujemy wtórnie wobec potrzeby czytelnika, jaką jest bycie poinformowanym.

Co nam z tego, że ktoś przyciągnięty atrakcyjnym tytułem kliknie w dany materiał, ale dostanie treść nieodpowiadającą rozbudzonym przez ów tytuł oczekiwaniom, a na dodatek materiał będzie niezrozumiały i „nie wiadomo o czym”? Taki czytelnik nie wróci do nas chętnie następnym razem, ma wiele miejsc, do których może pójść klikać, bo konkurencja między portalami jest duża.

W internecie patrzymy na to z jeszcze jednej strony. Kiedy czytelnik bierze do ręki gazetę i otwiera ją na jakimś artykule, od razu dostaje o tym artykule bardzo dużo informacji. Widzi tytuł, lead, śródtytuły, zdjęcia i podpisy pod nimi oraz spostrzega objętość materiału. Ma szansę ogarnąć to rzutem oka i podjąć decyzję, co z tym dalej zrobi, przeczyta czy pójdzie dalej.

Czytaj też: Jacek Kurski pozywa Onet i przypadkowo publikuje swój numer telefonu

Użytkownik internetu nie dostaje tych wszystkich informacji po jednym kliknięciu. Najpierw widzi tytuł, lead, nazwisko autora, godzinę publikacji, na Onecie jeszcze orientacyjny czas lektury (choć nie jest to standardowa informacja), a także reklamę. Dopiero po wykonaniu akcji, czyli przesunięciu ekranu, może albo trafić od razu na ścianę tekstu, albo... no właśnie, na bullety. Nie widać, czy w tekście jest więcej fotografii, nie widać śródtytułów, nie da się jednym ruchem gałki ocznej przeskoczyć na koniec i podejrzeć puenty.

***

To tylko fragment tekstu. Pochodzi on z najnowszego numeru Press. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy „Press”: Wolność Poczobuta bez ceny, Durczoka obraz prawdziwy, Trzódka się zgadza

Press

Piotr Kozanecki, Onet

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.