Mistrz świata w kategorii wywiad. Pieter the better
(screen Youtube.com/ Skijumping)
Ani sukcesy, ani porażki nie wpływają na wizerunek Piotra Żyły. Zdobył złoto na mistrzostwach świata w skokach narciarskich i pozostał mistrzem świata w kategorii wywiad.
Sensacja! Żyła ma wykształcenie! – w takim tonie media informowały w styczniu 2021 roku o licencjacie Piotra Żyły. Nic to, że trwał jeszcze sezon Pucharu Świata, w którym zawodnik WSS Wisła spisywał się świetnie, zdobywając punkty dla siebie i drużyny, i który miał zwieńczyć tytułem mistrza świata w skokach narciarskich wywalczonym w Oberstdorfie. Ale to nie były media sportowe. Dla ich redaktorów smaczne było to, że etatowy żartowniś polskich skoków ukończył studia licencjackie, i to, że zajęło mu to sporo czasu. „Dziennikarze »Super Expressu« donieśli, że Piotr Żyła skończył Wyższą Szkołę Edukacji w Sporcie. Do tej samej uczęszczał Robert Lewandowski. Jest jednak coś, co może zaskoczyć nawet jego najwierniejszych fanów. Chodzi o wykształcenie Piotra Żyły, który – jak się okazuje – obronił tytuł licencjacki po dziewięciu latach studiowania. Idąc standardowym tempem, taki etap edukacji osiąga się po trzech latach” – pisała Joanna Stawczyk w NaTemat.pl 29 stycznia 2021 roku.
Tytuł pracy też podano: „Pewność siebie na przykładzie reprezentantów Polski kadry narodowej »A« w skokach narciarskich”.
MÓZG NIE MA KONTAKTU Z CIAŁEM
Pewności siebie Piotrowi Żyle trudno odmówić, choć niekoniecznie podczas występów na skoczni. Zresztą sam o tym mówi. „Myślę, że forma jest, tylko bezobjawowa” – żartował na początku sezonu 2020/2021. Pytany o słabe prędkości najazdowe wyjaśniał, że to wina letnich nart. Falowanie nart w fazie lotu tłumaczył nową techniką. „Ptaki też machają. Próbuję robić to samo. Testuję i zobaczymy. Jak to opanuję, to łojej!”. „Mam czasem taki problem, że mój mózg nie ma kontaktu z moim ciałem. Dzisiaj chyba tak się stało, po takiej głębszej analizie” – mówił innym razem.
Jakub Korus już w 2013 roku w „Newsweek Polska” nazwał Żyłę królem polskich skoków w kategorii wywiad. I obficie cytował bon moty skoczka, z których wiele dziś jest memami. „Ruszyłem z belki, garbik, fajeczka, no i poleciało!” – stwierdził Żyła po jednym z konkursów Turnieju Czterech Skoczni, a podsumowując cykl, już w Wiśle, wyznawał: „Cały czas spałem. Pomogło mi chyba to, że niespecjalnie wiedziałem, co się działo. Nawet nie wiem, kiedy na skok wychodziłem”. A gdy w Vikersund udało mu się polecieć na 232,5 m, opowiadał: „Wyleciałem z tego progu i myślę sobie: eh, chyba nic z tego nie będzie. A tu nagle jakby ktoś mnie za dupę złapał, nartki przyszły, no i już przyjemnie się leciało”. „Piotr Żyła, świadomie czy nieświadomie, kpi sobie też z telewizyjnych konwenansów. Kiedyś podczas wywiadu, w którym wspominał o swoim niewyspaniu, wprost powiedział, że postąpił źle, nie wypijając sobie piwa na sen” – opisywał Korus przed laty.
Filmiki z najzabawniejszymi wypowiedziami Żyły wciąż są chętnie oglądane na YouTubie, powstają coraz to nowe kompilacje złożone z fragmentów jego telewizyjnych wywiadów. Podczas odtwarzania słychać charakterystyczne dla skoczka „heheszki” i chrapliwy śmiech. W maju hitem sieci było nagranie z Instagrama Żyły, w którym starał się zaśpiewać utwór „Don’t Stop Me Now” Queen – rozpowszechniano je z tytułem „Tego się nie odusłyszy”.
CO KOGO ŚMIESZY
Ale nie wszystkie żarty Żyły śmieszą. I nie wszystkich. Mirosław Żukowski z „Rzeczpospolitej” ostro odniósł się do jednej ze spontanicznych wypowiedzi Żyły podczas zawodów Letniego Grand Prix w Wiśle w 2014 roku. „Żyła na pytanie dziennikarza TVP, dlaczego nie leci na zagraniczne konkursy, odpowiedział, że to daleko i może lepiej zostać w domu, bo mogą nas zestrzelić. A potem po swojemu zarechotał” – relacjonował Żukowski. I spuentował: „Żyła cofa nas do czasu, gdy sportowiec jako osoba i sport jako dziedzina kojarzyły się z prymitywem”. Dziś podtrzymuje tamtą opinię. – Piotr Żyła wtedy był dla mnie niefrasobliwym wesołkiem, niedbającym o swój sportowy rozwój, popisującym się przed kamerami, wciągającym postrzeganie sportowców w starą koleinę, z której i oni, i my, dziennikarze, zdążyliśmy się wydobyć – mówi Żukowski. Pamięta, że inni dziennikarze próbowali bronić skoczka, że „taki już jest”, że „trzeba się z tym pogodzić”. – Nie chciałem się z tym pogodzić, bo idole sportowi mają ogromny wpływ na ludzi. Ale dziś z satysfakcją obserwuję, że Piotr Żyła stonował swoją ekspresję, trochę się wyciszył – być może dojrzał do tego sam, a może pod wpływem mądrych doradców. Jest teraz wybitnym sportowcem, który raczej nie przekracza granic niefrasobliwości, choć jego żarty wciąż bywają nieco koszarowe – kwituje Żukowski.
TO NIE OSTATNIA PORASZKA
Wtedy Żyła wybitny nie był. Na igrzyskach w Soczi, gdy na normalnej skoczni triumfował Kamil Stoch, Żyła nie skakał w ogóle, choć to właśnie on był twarzą akcji promocyjnej Orange i Samsunga. Tak zdecydował ówczesny trener polskich skoczków Łukasz Kruczek. Zaraz po decyzji trenera na swoim fanpage’u na Facebooku napisał: „Hmmm i co tu teraz robić: –/??? iść do domu?? nie, za daleko: –/ wypić piwo?? nie, tu nawet nie ma piwa: –/ trzasnąć sobie w łep?? nie, świat nie kończy sie na skokach:–/ siedze tu gdzieś na szczycie wioski i doszłem do wniosku, że to nie pierwsza i pewnie nie ostatnia poraszka w moim życiu: –/ ale jedno jest pewne!!! still fight!!!” (pisownia oryginalna)” – relacjonował „Presserwis” i Press.pl w notce „Żyła nie skakał, ale marketingowo nie stracił”. „Zdaniem specjalistów wizerunek i wartość reklamowa Żyły nie ucierpią właśnie dlatego, że skoczek jest postrzegany bardziej jako osobowość medialna niż jako sportowiec”.
Wśród specjalistów był wtedy Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska. Dziś przychyla się do tamtych opinii, choć odnosi się już do zupełnie innej sytuacji sportowej i życiowej skoczka. – Potencjał marketingowy Piotra Żyły jest po pierwsze relatywnie spory, a po drugie – obecnie niewykorzystany na adekwatną skalę. Bezsprzecznie jest już zawodnikiem uznanym, co potwierdza tytuł mistrza świata w skokach zdobyty tej zimy w Oberstdorfie, a na dodatek ma ogromną rzeszę obserwujących w social mediach. Tylko na Facebooku śledzi go 1,1 miliona osób! Wysokie zasięgi i duża reaktywność to walory nie do przecenienia. Niezależnie od powodów, dla których fani go obserwują, jest to grupa bardzo duża i realnie zainteresowana aktywnościami zawodnika – stwierdza Kita. Jego zdaniem na Piotra Żyłę należy patrzeć nie jak na problem, lecz jak na wyzwanie, którego polski rynek marketingowy obecnie nie podejmuje na szerszą skalę. – A przecież warto. Przemawiają za nim sukcesy sportowe oraz liczby i zasięgi w mediach społecznościowych. To niewykorzystanie marketingowe można tłumaczyć obawą przed ryzykiem. Żyła jest nieprzewidywalny zarówno w kwestii formy sportowej, jak i w swoich wystąpieniach publicznych – podsumowuje Kita.
Ta niestabilność odezwała się cztery lata po Soczi. Dariusz Wołowski, dziennikarz Sport.interia.pl, który relacjonował skoki jeszcze w czasach triumfów Adama Małysza, choć wtedy dla „GW”, opowiada, że przez lata Żyła był uważany za wyjątkowo dobrze przygotowanego do skoków. – Ma niesamowitą moc w nogach. Ale pozycję dojazdową do progu wypracował tak dziwaczną, że nie osiągał sukcesów. Słynne garbik i fajeczka to był jego komfort i dopiero trener Stefan Horngacher, którego Żyła podziwiał i poważał, przekonał go do zmian. A właściwie postawił ultimatum: „Albo jeździsz, jak ja chcę, albo nie jeździsz wcale”. To dzięki Horngacherowi Żyła odpalił. Po trzydziestce, kiedy wielu zawodników myśli o zakończeniu kariery lub ją kończy, Żyła stał się zawodnikiem światowej klasy – podkreśla Wołowski. Jednocześnie zauważa, że mając talent i predyspozycje do wygrywania, Żyła potrafi zaprzepaścić wszystko. Tak jak na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu w 2018 roku. – Tuż przedtem był bodaj drugi w Pucharze Świata i w ciągu pięciu dni stał się kompletnym analfabetą – w Korei skakał tak źle, że Horngacher w ogóle go nie wystawiał, wolał wziąć Macieja Kota, który nie był w optymalnej formie, ale i tak w lepszej niż Żyła – wspomina Wołowski.
PIERZEMY BRUDY DO CZYSTA
Przyczyny gorszej sportowej formy skoczka mogły być jednak pozasportowe. Plotkarskie media donosiły wtedy o burzliwym rozwodzie Justyny i Piotra Żyłów po 12 latach małżeństwa. Wyszło na jaw, że temperament i predylekcję do mediów mają oboje.
Rodzinne brudy publicznie zaczęła prać Justyna. „Ten Wasz wspaniały Piotr Żyła zostawił mnie, dzieci, bo nie potrafi żyć w rodzinie (połowa winy po mojej stronie, kiedy wyrzuciłam go z domu, jak mnie uprzejmie poinformował, że ma kochankę), nie mam zamiaru już kłamać” – napisała w lutym 2018 roku na Instagramie. Internetowa batalia przetaczała się przez tabloidy tygodniami. „Gwoździem do trumny była sesja zdjęciowa Justyny dla »Playboya«. Choć na okładce kusiła nagim, seksownym ciałem, w wywiadzie wyjawiła, że ona i Piotr są na dobrej drodze do tego, by poukładać swoje życie od nowa” – donosił w czerwcu Jastrzabpost.pl.
Po tej sesji Piotr Żyła złożył pozew rozwodowy. W lipcu w programie „Uwaga!” TVN mówił m.in.: „Informacja o kochance nie wiem nawet, skąd się wzięła. Nie było tak, że wyprowadziłem się i zostawiłem rodzinę, mieliśmy z Justyną problemy od dłuższego czasu, kłóciliśmy się o wszystko. Justyna kilka razy mnie spakowała, w końcu zabrałem swoje rzeczy i poszedłem w swoją stronę, ale nawet kiedy już nie mieszkałam z nią, ciągle przyjeżdżałem do dzieci, spędzałem z nimi każdą wolną chwilę. Justyna poinformowała mnie, że ma innego partnera. Ona teraz chce znowu wrócić do mnie, a ja już nie chcę. Podjąłem decyzję o rozwodzie”. Reakcja Justyny była ostra: „Zastraszałeś, szantażowałeś, przyznałeś się, iż urodziło Ci się dziecko… że Nasze dzieci traktowane są przez Ciebie jak zabawki w wyznaczone dni (...), że pomału z naszego domu wynosisz wszystko. W dzień ojca, jak Karolinka biegała za Tobą z prezentem, to ty z Twoją mamą uciekaliście z twoimi pucharami”.
Rozwód uzyskali w listopadzie 2018 roku. „Po rozstaniu ze skoczkiem, Justyna Żyła zaczęła aktywnie udzielać się w mediach społecznościowych (...) Nie wygląda na przybitą. Najpierw dostała swój program w telewizji o osobliwym tytule... »Justyna Żyła. Pierzemy brudy do czysta!«, a już niedługo pojawi się w kolejnej edycji »Tańca z Gwiazdami«” – pisał w lipcu 2019 roku Fakt.pl. A jednak Justyna co jakiś czas przypuszczała ataki na eksmęża lub na jego partnerkę Marcelinę Ziętek. Aż latem ub.r. Piotr zaapelował: „I tak na przyszłość Justynko, załatwiajmy swoje sprawy między sobą, ewentualnie na policji, po co w to mieszać pół Polski? Rozumiem pandemia, nudzi ci się, ale ja mam co robić, naprawdę”.
– Piotrek nie był wtedy sobą – unikał rozmów z dziennikarzami, nie dowcipkował. Przyjął skrajną postawę: kaptur na głowę i sto procent milczenia – wspomina Jakub Kot, były skoczek narciarski, dziś trener i ekspert ds. skoków w Eurosporcie. – W sporcie, aby się realizować, trzeba mieć głowę wolną od zmartwień pozasportowych. Piotrek przerzucił się ze skrajności w skrajność: przybity, zamknięty w sobie, z nosem na kwintę, bez sukcesów sportowych – stwierdza Jakub Kot.
Te wreszcie nadeszły, i to spektakularne. Do wcześniejszych sukcesów (np. w sezonie 2016/2017 był drugim zawodnikiem Turnieju Czterech Skoczni, i trzecim w Letnim Grand Prix 2018, wywalczył też brązowy medal mistrzostw świata w Lahti w 2017 roku) dołożył kolejne: 24 marca 2019 roku w Planicy ustanowił swój życiowy rekord – 248 m w długości skoku, a w lutym br. został mistrzem świata w Oberstdorfie. Za ten triumf Wojciech Fortuna, pierwszy polski mistrz olimpijski w skokach narciarskich z Sapporo z 1972 roku, ocenił Żyłę na szóstkę w rankingu Sport.pl podsumowującym ostatni zimowy sezon.
80 PROC. ZNA ŻYŁĘ
– Gitara, śpiew, żarty, śmiech – to jest autentyczny Piotr Żyła, i dobrze, że pozasportowe zgryzoty go już nie dręczą, poukładał sobie wszystko i wrócił do własnej natury – cieszy się Jakub Kot. – On nie robi z siebie pajaca, naprawdę jest pogodnym człowiekiem. Wiem od brata Macieja, który dzielił z nim pokój podczas zawodów, że Piotrek nie zmienia się, gdy znika z zasięgu kamer. Ma pogodną osobowość i niejednokrotnie rozładowuje napięcia w ekipie, które w naturalny sposób pojawiają się w sezonie startowym. Przede wszystkim Piotrek to jednak sportowiec, i to znakomity – mistrzem świata nie zostaje się za uśmiech! Gdy zmaga się ze sztangą na siłowni, daje z siebie wszystko, pracuje na pełnych obrotach – po treningu będzie czas na śmiech, zabawę. Jest tak popularny w mediach społecznościowych właśnie dlatego, że jest autentyczny, dlatego fani kupują literówki czy błędy ortograficzne w jego wpisach, zwłaszcza teraz, gdy naprawdę potrzebujemy uśmiechu, żartu – uważa Kot.
– Te irracjonalne zachowania i wygłupy, te żarty często przaśne, to jego sposób na walkę z presją oczekiwań, radzenia sobie ze stresem – uważa Dariusz Wołowski z Interii. – Przecież skoki w naszym kraju stały się wręcz sportem narodowym, a oczekiwania kibiców rosną z każdym sukcesem.
Tomasz Alberski, założyciel i prezes Grupy Komunikacja Plus, ujmuje to piarowsko i marketingowo: – Wizerunek medialny sportowców kształtowany jest przede wszystkim poprzez sukcesy odnoszone w uprawianej dyscyplinie. W przypadku Piotra Żyły mamy do czynienia nie tylko ze spektakularnymi zwycięstwami, które same w sobie mają potencjał tworzenia ogromnych zasięgów medialnych, ale również z charakterystycznym, standupowym sposobem wysławiania się, który sprawił, że jego wypowiedzi stawały się wiralami. Te dwa czynniki mają kluczowy wpływ na plasowanie się skoczka w czołowych miejscach rankingów znajomości polskich sportowców. Według dostępnych badań jego rozpoznawalność przekracza 80 procent w grupie Polaków w wieku 16–59 lat. Piotr Żyła postrzegany jest jako postać naturalna, lubiana, wywołująca uśmiech i pozytywne emocje. Jednak jego wypowiedzi mogą być nie zawsze zrozumiałe dla szerokiego grona odbiorców. Z punktu widzenia reklamodawców profil tego sportowca jest szczególnie atrakcyjny dla marek, które w strategię wpisały działania mające na celu zaskoczenie konsumentów lub też są na tyle odważne, by budować swój wizerunek, balansując na granicy kontrowersji. Profil wizerunkowy skoczka świetnie sprawdzi się na przykład w kampanii branży piwowarskiej czy bukmacherskiej. Najsłabszym punktem Piotra Żyły jako marki jest to, że tego rodzaju image nie będzie odpowiedni dla każdego reklamodawcy lub sponsora – ocenia Alberski.
KOLOROWY PTAK
Katarzyna Życińska, CEO 38Group, także podkreśla niestandardowe cechy Piotra Żyły. – Skoki narciarskie to od lat, obok piłki nożnej, najpopularniejsza dyscyplina sportowa w Polsce. I choć to Kamil Stoch jest jej najbardziej rozpoznawalnym przedstawicielem, to w rankingu sympatii kibiców wygrywa Piotr Żyła jako sportowiec o wyjątkowym stylu – nie tylko na skoczni, ale przede wszystkim w zachowaniu. Jego marka osobista zbudowana jest na autentyczności, rubaszności czy wręcz prostolinijności – zupełnie obok archetypu wielkiego sportowca, którym bez wątpienia jest. Mało jest tak kolorowych i wyrazistych osobowości publicznych jak Piotr Żyła. „Pieter” może być uosobieniem powiedzenia, że warto być przede wszystkim sobą. Jego styl wypowiedzi, dystans do siebie i poczucie humoru sprawiają, że jest lubiany i rozpoznawalny, także poza granicami kraju. Po prostu kibice go kochają – i to niezależnie od wyników sportowych. Czasami wręcz ważniejsze jest nie to, jak Piotr Żyła skoczył, tylko co powiedział – stwierdza Życińska.
A Dariusz Wołowski z Interii przytacza dowcip: „Kiedyś mąż wołał żonę przed telewizor: »Chodź, bo Małysz będzie skakał!«. Teraz woła: »Chodź, bo Żyła będzie gadał!«”.
No i gada, ale też skacze, tyle że na igelicie słabiej. Letnie Grand Prix wystartowało w połowie lipca w Wiśle, a polscy skoczkowie spisali się jak nigdy – zostali liderami klasyfikacji generalnej, choć Stoch nie skakał z powodu kontuzji, a Żyle poszło słabo – w pierwszym konkursie był 12., w drugim – 24.
Katarzyna Życińska: – Zawodowa kariera sportowa nie trwa wiecznie. W tym przypadku marka osobista zbudowana na autentyczności jest doskonałym kapitałem dla dalszego pozasportowego rozwoju Piotra Żyły. Oczywiście ważne jest umiejętne pomnażanie tego kapitału i ulokowanie go w sferach, które nie będą stały w sprzeczności z dotychczasowym wizerunkiem.
Dorota Boruszkowska