"Gazeta Wyborcza" wzięła udział w międzynarodowym śledztwie dziennikarskim

W dziennikarskim śledztwie brał udział kilkuosobowy zespół "Gazety Wyborczej" (fot. Piotr Molecki/East News)
"Gazeta Wyborcza" (Agora) opublikowała w poniedziałek wyniki międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa "FinCENFiles". W 16-miesięcznym projekcie wzięło udział 110 redakcji z 88 krajów (w tym z Polski zespół z "Wyborczej"), które przeanalizowały ponad 2,6 tys. tajnych dokumentów.
Dokumenty biura śledczego Departamentu Skarbu USA (Financial Crime Enforcement Network, FinCEN) dotyczą lat 2000-2017, w których agenci odnotowali ponad 2 bln dol. podejrzanych transakcji. Jak opisała "Wyborcza", co najmniej kilkaset milionów dolarów mogło zostać wypranych przez rosyjskich i ukraińskich oligarchów za pośrednictwem kont w ING Banku Śląskim należących do "podejrzanych spółek".
W śledztwie zaangażowanych było 400 dziennikarzy z 88 krajów. "To jak dotychczas największy międzynarodowy projekt śledczy dziennikarzy na świecie" - podkreśla "Wyborcza". Jej zespół koordynowany przez Michała Kokota badał polskie wątki sprawy.
Jak mówi "Presserwisowi" Kokot, zespół składał się z kilku dziennikarzy, choć trudno określić konkretną liczbę, bo zmieniała się na różnych etapach śledztwa. Mimo że o sprawie wiedziało kilkaset osób z całego świata, utrzymano ją w tajemnicy do samego końca. - W naszym interesie leżało, żeby utrzymać tajemnicę, inaczej wszystko wzięłoby w łeb. Banki czy osoby, które były stronami, mogłyby umówić się na jakąś wersję wydarzeń. Kiedy były w tym samym czasie konfrontowane, trudniej było cokolwiek ukryć. Choć i tak w większości odmawiały komentarza albo groziły pozwami – mówi Kokot. Jak dodaje, śledztwo na kilka miesięcy zatrzymała pandemia.
(JSX, 22.09.2020)
