„Pianie kogutów, płacz psów”
Wojciech Tochman
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2019
Kto interesował się trochę Kambodżą za czasów Pol Pota, potraktuje tę książkę jak podsumowanie wszystkiego, co dotychczas czytał i oglądał. Swego rodzaju kropkę nad i. Opisy historycznych wydarzeń znajdzie w książce Zbigniewa Domarańczyka „Kampucza, godzina zero”, reportażach Tiziana Terzaniego czy licznych dokumentach (m.in. głośnym filmie „Brakujące zdjęcie” Rithy Panha).
Wojciech Tochman postanowił natomiast stworzyć obraz dzisiejszej Kambodży i jej mieszkańców żyjących w cieniu ludobójstwa. Podstawą tego obrazu jest człowiek, w którym umarły uczucia. Jak pisze Tochman: „Obcy nie jest tu do dotykania. (...) Między małżonkami raczej nie za blisko. Także między rodzicami i dziećmi. (...) Za uczucia strzelano tutaj kiedyś w głowy”. Gdy zaś uczuć nie ma, króluje obojętność. Czytamy więc o losach ludzi psychicznie chorych, których rodziny przetrzymują w klatkach, przykutych szeklą do pręta, nagich i załatwiających się pod siebie. Bywa, że tych opisów zdaje się być aż nadto.
Autor towarzyszył lekarzom z Transcultural Psychosocial Organization, którzy jeżdżą w głąb kraju, by leczyć psychicznie chorych więzionych przez własne rodziny. Tochman pokazuje współczesną Kambodżę jako kraj, w którym nie ma już katów, lecz jednak są wszędzie dookoła. „Kaci żyją między ocalałymi. Albo w ocalałych” – pisze. Operując precyzyjnym, czasami suchym językiem, oszczędnym stylem opowiadania, przeprowadza czytelnika przez traumatyczne wspomnienia bohaterów, każąc wręcz dotknąć ich cierpienia.
Przeszłość obecna w teraźniejszości jest przyczyną zaburzenia, które występuje jedynie w Kambodży i nazywa się „baksbat” – zespół złamanej odwagi. To ból, którego nie da się uleczyć, jest przenoszony z pokolenia na pokolenie. To strach, który nie odszedł po traumie. W książce Tochmana nadzieja przegrywa z tym strachem i bólem.
(RG, 05.07.2019)