Falenta bez kontaktu z dziennikarzami
Marek Falenta przebywa obecnie w areszcie na warszawskim Służewcu (screen: Youtube.com/TelewizjaRepublika)
Dyrektor aresztu śledczego na warszawskim Służewcu bez podania przyczyny nie pozwolił skazanemu za aferę podsłuchową biznesmenowi Markowi Falencie na widzenie z dziennikarzami. Zdaniem prawników miał do tego prawo, ale tylko w uzasadnionym przypadku.
O sprawie informowała „Gazeta Wyborcza”. Według dziennika Falenta zgodził się na widzenie z dziennikarzami. Zgody nie wyraził jednak szef aresztu, w którym przebywa biznesmen. Areszt powołuje się na rozporządzenie ministra sprawiedliwości, w którym wymienione są osoby mogące wejść do zakładu karnego, np. prawnicy, pracownicy sądu, prokuratorzy, policjanci itp. Pozostali muszą mieć zgodę dyrektora zakładu karnego. Jak poinformowała „GW” ppor. Anna Penkin, rzeczniczka aresztu na Służewcu, dyrektor danej jednostki ma dowolność w podjęciu decyzji.
Z tą interpretacją nie zgadza się specjalizujący się w prawach człowieka mecenas Paweł Osik. „Każdy osadzony ma prawo do dwóch widzeń na miesiąc. Nie ma tu żadnych ograniczeń. (…) To osoba pozbawiona wolności decyduje, kto może się z nią widzieć” - wyjaśnia, cytowany przez „GW”, i dodaje, że władze więzienia muszą swoją decyzję uzasadnić, a więzień może taką decyzję zaskarżyć do sądu penitencjarnego.
Jak wynika z ustaleń „Presserwisu”, dziennikarze, którym odmówiono widzenia z Falentą, nie poznali powodów tej decyzji. Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka podkreśla, że dyrektor zakładu karnego może, ale nie musi wyrazić zgody na widzenie skazanego z osobą niebędącą członkiem rodziny lub inną osobą bliską. - Jednak z drugiej strony, jak wyjaśnił mec. Osik, skazany ma prawo do określonej liczby widzeń. Te dwie normy oznaczają razem, że dyrektor w ramach limitu nie może odmawiać widzeń bez powodu. Takim powodem mogą być np. względy bezpieczeństwa w zakładzie karnym - mówi Kładoczny. Dodaje, że Falenta może odwołać się od decyzji dyrektora do sądu penitencjarnego. Jak informuje „GW”, biznesmen tak właśnie zdecydował.
Marek Falenta został skazany na 2,5 roku więzienia za zlecenie podsłuchów polityków i urzędników w latach 2013-2014. 1 lutego br. miał stawić się w zakładzie karnym do odbycia kary, ale tego nie zrobił i ukrywał się przez kilka tygodni. W kwietniu został zatrzymany w Hiszpanii. W czerwcu został sprowadzony do Polski i trafił do aresztu śledczego na Służewcu, gdzie przebywa w celi przejściowej.
(PAZ, 21.06.2019)