Temat: na weekend

Dział:

Dodano: Marzec 08, 2019

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Zdrajca gorszy od wroga

Podziały wśród prawicowych dziennikarzy są większe, niżby się lewicowym śniło. Przypominamy tekst, który ukazał się w magazynie "Press" (01-02/2019).

Radio Zet może wpaść w ręce Fratrii i braci Karnowskich – spekulują media.

„Szkoda by było. Przyzwoite radio z tradycjami zamieni się w partyjną rozgłośnię agitacyjno-propagandową”.

Prokuratura podległa ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze próbuje ścigać operatora TVN, jednego z autorów słynnego reportażu o neonazistach.

„Doprawdy trudno tego bronić”.

Wybucha afera KNF, a „Wiadomości” TVP 1 starają się ukryć informację o korupcyjnej propozycji złożonej Leszkowi Czarneckiemu, przedstawiając go jako winnego.

„Ale ludzie, czy wy nie macie naprawdę poczucia własnej śmieszności? Jaki wy zawód wykonujecie?”.

Powyższe komentarze nie pochodzą z liberalnych mediów – ich autorami są dziennikarze kojarzeni z prawicą: Piotr Zychowicz, Marcin Makowski, Piotr Zaremba. Podział po prawej stronie sceny medialnej na dziennikarzy krytycznych i bezkrytycznych wobec władzy staje się bowiem coraz bardziej widoczny.

Press

„Ja się naprawdę nigdy nie czułem częścią tego środowiska. Jedyne środowisko, którego częścią się kiedykolwiek czułem, to redakcja pierwszego »Życia«” - Robert Mazurek (screen Youtube.com/Fakty RMF FM)

PLUĆ NA TVP I BRAĆ OD NIEJ PIENIĄDZE

Niektórym się to wyda dziwne, ale Robert Mazurek – postrzegany jako bliższy obozowi zwolenników PiS, były felietonista „Sieci” – protestuje, gdy ktoś próbuje go zapisać do prawicowych dziennikarzy. – Ja się naprawdę nigdy nie czułem częścią tego środowiska. Jedyne środowisko, którego częścią się kiedykolwiek czułem, to redakcja pierwszego „Życia” – podkreśla Mazurek.

Próbował działać jak wolny elektron, na zasadzie: odpowiadam tylko za swoje teksty, a nie za to, co robią inni. Nie przewidywał, że np. w przejętych przez PiS mediach publicznych nie jego talent felietonisty i warsztat dziennikarski będą najważniejsze. W lecie 2018 roku dostał propozycję pisania felietonów do redagowanego przez Dominika Zdorta serwisu internetowego Telewizji Polskiej: Tygodnik.tvp.pl. – To miały być felietony na lekkie tematy, o podróżach lub winie, żadna polityka – opowiada Mazurek.

Nie zdążył tam nic opublikować, bo od kolegów z TVP, którzy go zaprosili do współpracy, dowiedział się: „Najwyższe władze TVP uznały, że nie możemy z tobą współpracować, ponieważ krytykowałeś telewizję publiczną na łamach »Sieci« i wylansowaliście tam nazwę TV Paździerz”.

Mazurka spróbował publicznie pogrążyć redakcyjny kolega z „Sieci” Krzysztof Feusette, prowadzący w TVP Info program „W tyle wizji”. Feusette, komentując niedoszłą fuchę Mazurka, rzucił więc na Twitterze pytanie: „Czy da się jednocześnie pluć na TVP i brać od niej pieniądze?”.

„Feusette pluje, na kogo trzeba, więc może spokojnie brać kasę” – odpowiedział na to były kolega redakcyjny Mazurka z „Sieci”, ale też były współprowadzący „W tyle wizji” Łukasz Warzecha (dziś publicysta „Tygodnika do Rzeczy”).

Press

„Niektórzy weszli w krąg władzy oraz pieniędzy i się dostosowują do reguł, które tam rządzą” - Łukasz Warzecha (screen YouTube.com/Polskie Radio)

SPRZEDAŁ SIĘ ZA ZUPĘ

Łukasz Warzecha też miał łatkę pisowskiego autora, więc w TVP przejętej przez PiS dostał możliwość współprowadzenia programu „W tyle wizji”. Tylko do czasu. Nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Będąc gościem programu „Minęła dwudziesta” w TVP Info, pozwolił sobie na uwagę, że rząd okłamał Polaków, obiecując podniesienie kwoty wolnej od podatku. A w tekście „2027” w „Do Rzeczy” przewidywał czarny obraz Polski po rządach PiS. W jego wizji media prywatne zostały przejęte przez spółki zależne od dużych spółek skarbu państwa. „Te ostatnie, aby kupić m.in. TVN 24, musiały mocno się zadłużyć. W przypadku spółek energetycznych spowodowało to brak pieniędzy na modernizację infrastruktury krytycznej i coraz częstsze blackouty. Jednak – jak stwierdził Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem »W Sieci« – »wolne i niezależne od zagranicznych wpływów media wymagają pewnych wyrzeczeń. (...)«” – kpił Warzecha.

Po takich tekstach i wypowiedziach od razu wyleciał z grona współprowadzących „W tyle wizji”.

Warzecha myślał jednak swoje, więc w swoich tekstach czy na Twitterze nie ukrywał, że nie wszystko mu się podoba w rządach PiS. Ludzie z TVP zabrali się za niego na początku listopada 2018 roku, gdy dla portalu Wirtualna Polska napisał tekst o tym, że powtarzające się ataki polityków PiS na Niemcy są absurdalne i szkodliwe dla naszego kraju. Pracownicy TVP zarzucili mu sprzedajność, bo peany na cześć Niemiec miał według nich pisać z wdzięczności za to, że był tam na wyjeździe studyjnym opłaconym z budżetu niemieckiego. „Wy się śmiejecie, a Niemcy nauczyli się jednej rzeczy. Podanie Warzesze zupy czyni cuda” – zachęcał do hejtu na Warzechę Samuel Pereira, szef Tvp.info.

Serwis Tvp.info opublikował też tekst podpisany „jmk”, sugerujący, że Warzecha broni Niemiec z wdzięczności za opłacony wyjazd. „Wielu internautów oceniło tekst Łukasza Warzechy jako proniemiecki. Zwłaszcza że artykuł został opublikowany wkrótce po podróży Warzechy do Niemiec sponsorowanej przez władze tego kraju” – sugerował autor.

Akcja się udała – w mediach społecznościowych na Warzechę wylała się fala nienawistnych wpisów. Zareagował też serwis Wpolityce.pl (tak jak „Sieci” należy do Fratrii), który opublikował tekst na ten temat – cytowano tam wpisy z anonimowych kont.

– Na tej twardej prawicy Warzechę uważali za swojego do wyborów w 2015 roku, gdy PiS przejął władzę. Potem zaczęli mieć mu za złe, że nie we wszystkim zgadza się z nową władzą. A Warzecha pozostał wierny swoim poglądom. On jest na przykład liberalny w sprawach gospodarczych i tego nie ukrywa – komentuje Andrzej Stankiewicz, publicysta Onetu.

Press

„Wielu dziennikarzy uważających się za prawicowych zamieniło się w agitatorów politycznych, maszerujących w równym szyku” - Piotr Zychowicz (screen Youtube.com/ wSensie.tv)

ŚWIADOMY ATAK NA NASZĄ TOŻSAMOŚĆ NARODOWĄ

Po ataku ludzi z TVP na Łukasza Warzechę w obronę wziął go Piotr Zychowicz, zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika do Rzeczy” i naczelny miesięcznika „Historia do Rzeczy”. „Napaść żywcem wyjęta z najgorszej propagandy PRL. I jeszcze ten komunistyczny antyniemiecki sos... Ohyda. Kolejny dowód na to, że telewizja państwowa powinna zostać przez następny rząd zlikwidowana. To groteskowy relikt komuny” – napisał Zychowicz na Twitterze.

Zychowiczowi dostawało się natomiast już wcześniej od Michała Karnowskiego, członka zarządu Fratrii. Gdy wydał książkę „Obłęd ’44”, w której dowodził, że decyzja o wybuchu powstania warszawskiego w 1944 roku była szaleństwem, Karnowski we Wpolityce.pl tezy „Obłędu ’44” nazwał „zychowszczyzną”. I zarzucił Zychowiczowi szkodzenie Polsce i Polakom: „Warto zwrócić uwagę na kontekst, w jakim ta zychowszczyzna eksploduje. To moment, w którym – co potwierdzają najtęższe polskie umysły – nasza tożsamość narodowa jest świadomie atakowana. Medialna maszyneria jak może wpaja Polakom poczucie niższości, gorszości, słabości”.

– Jestem konserwatystą i nawiązuję do konserwatywnej myśli Stańczyków, według której wywoływanie kolejnych nieprzemyślanych powstań nie było dobrą drogą do niepodległości. Powstania były bowiem z góry skazane na klęskę i przynosiły sprawie polskiej więcej szkód niż pożytku. Obóz insurekcyjny nie jest w stanie tego pojąć. Dla jego przedstawicieli każdy, kto krytykuje powstania, jest zdrajcą – tak Piotr Zychowicz reaguje na oskarżenia, że za jego tezami są jakieś ukryte cele. – Wielu dziennikarzy uważających się za prawicowych zamieniło się w agitatorów politycznych, maszerujących w równym szyku – dodaje.

– Po prawej stronie pojawili się publicyści, którzy przejęli metodę działania „Gazety Wyborczej”. Gdy ktoś się nie zgadza z „Wyborczą”, dostaje łatkę na przykład antysemity i machają na niego ręką, że z takim kimś nie da się rozmawiać. Publicyści, o których mówię, nie nazywają oczywiście nikogo antysemitą, ale stwierdzają na przykład, że jest koniunkturalistą albo chce się podlizać staremu układowi i to zamyka rozmowę – uważa Łukasz Warzecha.

Press

„Warto zwrócić uwagę na kontekst, w jakim ta zychowszczyzna eksploduje. (...) Medialna maszyneria jak może wpaja Polakom poczucie niższości, gorszości, słabości” - Michał Karnowski (screen Youtube.com/Telewizja wPolsce)

W KRĘGU WŁADZY I PIENIĘDZY

Michał Karnowski apeluje jednak o zwieranie szyków. Z jego tekstu „A może prawica (zwłaszcza medialna) nie zasługuje na szansę, którą dostała?” z listopada 2018 roku w serwisie Wpolityce.pl wynika, że ci dziennikarze i publicyści, którzy nie wspierają rządu i popierających bezwarunkowo go mediów, nie zasługują na dobre zmiany oferowane przez PiS.

Piotr Zychowicz przyznaje: na niego nie mogą liczyć. – Ja przez 13 lat pracowałem w „Rzeczpospolitej”, gdzie zwracano uwagę na obiektywizm dziennikarski. Tamta redakcja mnie ukształtowała i uważam, że dziennikarz powinien być obiektywny, a nie stronniczy – mówi Zychowicz.

Jak wygląda w praktyce prawidłowy marsz w rytm partyjnych werbli, pokazuje w „Sieciach” i Wpolityce.pl m.in. Wojciech Biedroń.

Gdy Wojciech Czuchnowski i Iwona Szpala wysłali pytania rzecznikowi koordynatora służb specjalnych Stanisławowi Żarynowi (były autor Wpolityce.pl), bo przygotowywali tekst do „GW” o związkach koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego i jego zastępcy Macieja Wąsika z Jakubem R., jednym z głównych bohaterów tzw. afery reprywatyzacyjnej – zamiast odpowiedzi następnego dnia przeczytali tekst Biedronia w serwisie Wpolityce.pl. Dawał tam już odpór artykułowi, który jeszcze nie powstał. Biedroń chwalił się na Twitterze: „Ujawniamy kulisy operacji wymierzonej w kierownictwo służb”. Do autorów „GW”, którzy mieli brać udział w tej „operacji”, nawet nie zadzwonił, by zapytać ich o zdanie.

W jeszcze bardziej kuriozalnym tekście, w listopadzie 2018 roku w „Sieciach”, Wojciech Biedroń twierdził, że słynny reportaż „Superwizjera” TVN 24 o neonazistach był mistyfikacją, za którą uczestnicy dostali pieniądze od dziennikarzy. W tekście nie było na to ani dowodów, ani też śladu prób skontaktowania się z samymi autorami reportażu. – Tak wygląda u nich dziennikarstwo śledcze – ironizuje Wojciech Czuchnowski z „GW”.

Andrzej Stankiewicz z Onetu radzi swoim młodszym kolegom z redakcji, żeby nie wdawali się w pyskówki na Twitterze z najbardziej skrajnymi przedstawicielami prawicowych mediów. – Dla nich standardy dziennikarskie nie są żadnym argumentem, bo nie o to im chodzi. Oni działają cynicznie, bo wiedzą, że w czasie gdy PiS jest u władzy, dzięki popieraniu tej partii mogą liczyć na pieniądze ze spółek skarbu państwa. Chcą się przez ten czas maksymalnie wzmocnić – analizuje Stankiewicz.

– Niektórzy weszli w krąg władzy oraz pieniędzy i się dostosowują do reguł, które tam rządzą – mówi o swoich byłych kolegach wśród prawicowych dziennikarzy Łukasz Warzecha. Wskazuje, że nie tylko to motywuje niektórych na prawicy do posłuszeństwa wobec partii rządzącej.

– Są też tacy, którzy uznali, że walczą ze złem, więc trzeba walczyć na śmierć i życie. Jeszcze inni dostali w tyłek za poprzedniej władzy, a ta ich dostrzegła i doceniła. To dopinguje – tłumaczy Warzecha.

Press

„Postawa Pawła Lisickiego, który jako szef »Rz« zarządził, że w Smoleńsku zamachu nie było, jest tu logiczna. Podobnie jak jego życzliwość dla rywali zawalidrogi w budowie »realistycznej« prawicy – Jarosława Kaczyńskiego” - Piotr Lisiewicz (screen Youtube.com/Radio Poznań)

Ci, którzy pracowali z Michałem i Jackiem Karnowskimi (drugi jest naczelnym „Sieci”), przyznają im jedno: – Nigdy nie ingerowali w teksty, nawet gdy nie były one zgodne z linią redakcyjną – zapewnia Robert Mazurek. – Pisałem, że naczelni „Sieci” widowiskowo pożegnali się z rozumem i nawet to przeszło – dodaje. Dlaczego więc odszedł, skoro tam było tak dobrze? – Zmęczenie materiału – daje do zrozumienia Mazurek, że jemu i Igorowi Zalewskiemu, z którym prowadził rubrykę w „Sieciach”, trudno już było wytrzymać prorządową propagandę w mediach Karnowskich.

Łukasz Warzecha też nie wspomina, żeby u Karnowskich obowiązywała cenzura. – Ja poczułem się stamtąd wypychany. Przestawali zamawiać u mnie teksty do tygodnika, a te, które pisałem do Wpolityce.pl, szybko spadały na dół strony. Przestałem pasować do linii – wspomina Warzecha.

Publicysta dobrze znający realia redakcji „Sieci” i Wpolityce.pl zdradza, że tam w środku kipi. – Nie wszystkim podoba się propagandowa linia redakcyjna, bronienie PiS, gdy tylko ma problemy, i atakowanie przeciwników politycznych bez względu na to, czy zasłużyli, czy nie. Tylko nie mają za bardzo dokąd odejść – mówi nasz rozmówca, prosząc o zachowanie anonimowości.

– Dla tych, którzy związali się z Karnowskimi, bo myśleli, że tam jednak będzie dziennikarstwo, ta praca okazała się pułapką. Ciężko im będzie pozbyć się łatki propagandystów i znaleźć pracę w innym miejscu – uważa Andrzej Stankiewicz z Onetu.

Press

„Ale ludzie, czy wy nie macie naprawdę poczucia własnej śmieszności? Jaki wy zawód wykonujecie?” - Piotr Zaremba o „Wiadomościach” TVP (screen Youtube.com/NC Kultury)

ZGODA NA BEZKARNOŚĆ SPRAWCÓW SMOLEŃSKA

Część prawicowych dziennikarzy od dawna już siedzi w przedpokoju do salonu i przebiera nogami, żeby ich wpuszczono. Robili to już wtedy, gdy PiS nie było przy władzy. Przynajmniej tak wynika z tekstu Piotra Lisiewicza w „Nowym Państwie” opublikowanym jeszcze w 2012 roku: „Salon. Przedpokój. Ulica”. Lisiewicz przekonywał, że prawdziwą prawicą jest środowisko „Gazety Polskiej”, a reszta to jacyś ulegli ludzie, którzy chcą się otwierać na dialog z innymi.

„Do rozgrywki przeciwko nam użyto schematu: zamknięci kontra otwarci. Według niego my tkwimy we własnym kręgu przekonanych. A nasi krytycy to zwolennicy otwierania się, poszerzania przez nas wpływów, w imię wspólnej, rzekomo, sprawy. Ten ton przebija z artykułów Dariusza Karłowicza, Piotra Skwiecińskiego, Roberta Mazurka, Łukasza Warzechy, Pawła Lisickiego i innych” – pisał Lisiewicz.

– Słyszałem, że jestem w jakimś przedpokoju. Gdyby mi bardzo zależało, żeby się dostać do mainstreamowych mediów, pewnie bym sobie poradził znacznie wcześniej – stwierdza Robert Mazurek, który od września 2016 roku prowadzi „Poranną rozmowę w RMF FM”.

Press

„A Jacek Kurski znalazł sobie fatalnych popleczników, którzy chcą konfliktu z całym środowiskiem prawicy” - Tomasz Sakiewicz (screen Youtube.com/Telewizja Republika)

Otwierać się na innych i dyskutować nie wolno, bo to zdrada ideałów narodowych i oczywiście samego prezesa PiS. „W ich plan polityczny wpisana jest więc zgoda na bezkarność sprawców Smoleńska, nawet jeśli nie wszyscy z nich zdają sobie z tego sprawę. Postawa Pawła Lisickiego, który jako szef »Rz« zarządził, że w Smoleńsku zamachu nie było, jest tu logiczna. Podobnie jak jego życzliwość dla rywali zawalidrogi w budowie »realistycznej« prawicy – Jarosława Kaczyńskiego” – ostrzegał Piotr Lisiewicz.

Andrzej Stankiewicz zwraca uwagę na głębokie podziały między poszczególnymi mediami prawicowymi. – Najostrzej o wpływy, pieniądze i czytelników walczą między sobą „Gazeta Polska” i „Sieci” – wskazuje. – Środowisko „Gazety Polskiej” uważa Karnowskich za farbowanych lisów, którzy przechrzcili się na prawicę dopiero niedawno. Karnowscy dystansują się od teorii o zamachu w Smoleńsku, którą „Gazeta Polska” mocno lansuje. „Gazeta Polska” nie za bardzo lubi Tadeusza Rydzyka, który gości w mediach Karnowskich. „Gazeta Polska” najchętniej odwołałaby Jacka Kurskiego z funkcji prezesa TVP, Karnowscy go bronią – wylicza Stankiewicz, podkreślając, że celem tej walki są głównie pieniądze z reklam, o których decydują politycy PiS.

TEST DLA PRAWICY

Dominika Wielowieyska prowadząca w poniedziałki „Poranek radia Tok FM” do części publicystycznej audycji zaprasza prawicowych dziennikarzy i publicystów. Goszczą u niej m.in. Piotr Zaremba, Piotr Semka, Agnieszka Romaszewska-Guzy, kiedyś też Łukasz Warzecha.

– Oni uprawiają swój zawód od wielu lat. A na przykład Samuel Pereira różni się od nich tym, że wypłynął na hejcie internetowym – stwierdza Andrzej Stankiewicz.

Press

„Wy się śmiejecie, a Niemcy nauczyli się jednej rzeczy. Podanie Warzesze zupy czyni cuda” - Samuel Pereira (Youtube.com/Telewizja Republika)

Dlaczego Wielowieyska nie zaprasza Samuela Pereiry, braci Karnowskich, Wojciecha Biedronia czy ludzi z „Wiadomości” TVP 1? – Kiedyś się zastanawialiśmy, czy zapraszać ludzi z TVP. Jednak to, co tam oglądamy, jest przekroczeniem wszelkich granic. Nie zapraszamy tych, którzy przekroczyli granice niezależności od jakiejkolwiek partii. Bo czym innym jest zrozumienie dla idei głoszonych przez PiS, a czym innym wykonywanie zadań działacza partyjnego – odpowiada Wielowieyska.

– TVP to jest rzeczywiście tragedia. To, co robią zatrudnieni tam funkcjonariusze rządowego aparatu agitacyjno-propagandowego, nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem. Jeden z nich napisał kiedyś na Twitterze, że jest dziennikarzem „patrzącym na ręce opozycji”. Trudno wymyślić większe kuriozum. Obowiązkiem dziennikarza jest patrzenie na ręce władzy – mówi Piotr Zychowicz z „Do Rzeczy”. Po czym dodaje: – Jednak upartyjnienie to nie tylko przypadłość sympatyków PiS-u. Pamiętamy przecież okładkę „Polityki” przed wyborami ze słynnym już hasłem „Tusku, musisz”. Wielu dziennikarzy nie ukrywa swojego poparcia dla Platformy Obywatelskiej.

Łukasz Warzecha uważa, że rządy PiS są dla dziennikarzy sprzyjających tej formacji testem na krytyczne myślenie. – Dla wielu ten test wypada marnie – ocenia.

Press

„Czy da się jednocześnie pluć na TVP i brać od niej pieniądze?”~ Krzysztof Feusette o Robercie Mazurku (screen Youtube.com/Telewizja wPolsce)

– Kilku prawicowych dziennikarzy, którzy nie popierają bezwarunkowo PiS, znam, bo pracowaliśmy razem w „Życiu”. Potrafią się krytycznie odnieść do formacji politycznej, z którą sympatyzują, bo to są dziennikarze i publicyści, a nie funkcjonariusze partyjni – stwierdza Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”.

Te słowa dziennikarza „GW” dla autorów lubiących się określać jako niezłomni i niepokorni mogą być argumentem, by swoich niedawnych kolegów odsądzać od czci i wiary równie mocno, jak i Czuchnowskiego. A może nawet bardziej, bo zdrajców na wojnie traktuje się gorzej niż wrogów.

Mariusz Kowalczyk

Pozostałe tematy weekendowe

TVP może zostać bez danych Nielsena, ale rynek także
„Strzały w Kopenhadze”
Dziennikarze obywatelscy 2.0
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.