PiS atakuje dziennikarzy Onetu za ujawnianie rozmów Mateusza Morawieckiego
Dziennikarze Onetu zapewniają, że nagrania z udziałem Mateusza Morawieckiego zdobyli legalnie (screen: Youtube.com/Prawo i Sprawiedliwość)
Portal Onet.pl dotarł do akt ze śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej. Politycy PiS, którzy wcześniej podkreślali wagę publikowania podsłuchanych rozmów przeciwników politycznych, teraz atakują za to dziennikarzy Onetu.
1 października Onet opublikował artykuł "Afera taśmowa. Kelnerzy obciążają Morawieckiego" autorstwa Andrzeja Gajcego, Andrzeja Stankiewicza, Mateusza Baczyńskiego i Janusza Schwertnera. Był to pierwszy z zapowiadanej serii tekstów, które mają powstać na podstawie analizy ponad 40 tomów jawnych akt, do których dotarli dziennikarze portalu.
Dziennikarze Onetu analizowali akta sprawy w dniach 25 września – 1 października 2018 roku. - Złożyliśmy wniosek do Sądu Najwyższego o wgląd do akt. Następnie poszliśmy do czytelni i po każdym przeanalizowanym tomie składaliśmy wniosek o kopie na konkretne strony, w tym na kopię opublikowanego przez nas nagrania z udziałem Mateusza Morawieckiego. Wszystko robiliśmy legalnie – tak Andrzej Stankiewicz wyjaśnia, jak dziennikarze dotarli do materiałów. Zaznacza, że w tym samym czasie akta przeglądał również dziennikarz tygodnika "Polityka".
W poniedziałek Onet opublikował artykuł, w którym zacytowano zeznania kelnerów nagrywających polityków wiosną 2013 roku w restauracji Sowa i Przyjaciele. Wynika z nich, że Mateusz Morawiecki, ówczesny prezes Banku Zachodniego WBK, a obecnie premier rozmawiał z "jakimś mężczyzną", że będą kupować nieruchomości na podstawione osoby, czyli tzw. słupy. Nagranie z tej rozmowy miało trafić do przedsiębiorcy Marka Falenty, skazanego na dwa i pół roku więzienia za udział w tzw. aferze podsłuchowej. - Jeżeli jest podejrzenie, że istnieje tajne, kompromitujące premiera Morawieckiego nagranie, to moim obowiązkiem jest o tym poinformować – mówi Andrzej Stankiewicz. Dziennikarz podkreśla, że analizując akta sprawy, nie szukali niczego konkretnego, lecz natrafili na ten wątek. - Nie mam powodów, aby twierdzić, że zeznania kelnerów są niewiarygodne. Jak dotąd ich zeznania były zbieżne z tym, co już usłyszeliśmy na publikowanych wcześniej taśmach, a przecież zeznawali, zanim zostały one ujawnione – mówi Stankiewicz.
Dzień później, 2 października, Onet opublikował rozmowę Morawieckiego z ówczesnym prezesem banku PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, prezesem PGE Krzysztofem Kilianem i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską. Zaznaczono, że to "jedyna zarejestrowana rozmowa Mateusza Morawieckiego, która znajduje się w aktach śledztwa w sprawie afery taśmowej". W tej rozmowie nie pojawia się jednak wątek kupowania nieruchomości. Poruszono w niej natomiast sprawę SKOK-ów i ich powiązań z finansowaniem serwisu wPolityce.pl i Telewizji Republika.
Fragmenty stenogramu z tej rozmowy zostały już ujawnione dwa lata temu przez Radio Zet i tygodnik "Newsweek Polska". "My jednak mamy nie tylko pełny stenogram z tego spotkania, ale dysponujemy także nagraniem audio" - tak dziennikarze Onetu tłumaczą w tekście przy opublikowanym nagraniu, dlaczego zajęli się ponowne tą sprawą.
W poniedziałek wieczorem rzeczniczka PiS Beata Mazurek napisała na Twitterze: "Niemiecki Onet kolejny raz insynuuje. Atak na Polski Rząd taśmami i zeznaniami, które są dostępne od 4 lat. Wszystkie taśmy od razu ujawnić, panie Węglarczyk (dyrektor programowy Onetu - przyp. red.). Mafie VAT, mafie paliwowe, mafie tytoniowe, mafie alkoholowe pozbawione miliardów dochodów szukają sojuszników".
Andrzej Stankiewicz zwraca uwagę, że jak dotąd politycy PiS nie odnieśli się merytorycznie do tekstów Onetu, a tylko atakują portal twierdzeniami, że jego dziennikarze zabrali się za temat sprzed czterech lat.
W poprzednich latach, gdy tygodnik "Wprost" i inne media, w tym "Tygodnik do Rzeczy", publikowały podsłuchane rozmowy polityków PO, niektórzy dziennikarze stawiali zarzut, że nie powinno się tego robić, bo może to być pomaganie tym, którzy chcą zaszkodzić Polsce. - Zawsze uważałem, że taśmy powinno się ujawniać – mówi Andrzej Stankiewicz. - Tajnych akt nie znamy, ale z analizy akt jawnych wiemy o kolejnych nagraniach i kto może na nich być – i o tym napiszemy w najbliższym czasie – zapowiada.
(IKO, 03.10.2018)