Wydanie: PRESS 03/2007
Paragrafem w tabloidy
Walka między tabloidami a gwiazdami się zaostrza. Coraz trudniej nakłonić nasze celebrities do ugody. Tylko w ostatnich miesiącach sąd przyznał im łącznie 200 tys. zł odszkodowań. „Joasiu, co się stało?” – taki tytuł ukazał się na pierwszej stronie „Faktu” w czerwcu 2004 roku. W tekście i podpisach pod zdjęciami pokazującymi powrót Joanny Brodzik z nocnego klubu i upadek pod domem nie padło słowo „alkohol”, ale wydźwięk był jednoznaczny – aktorka była pijana. W czerwcu ub.r. sąd uznał, że dziennik naruszył jej dobra osobiste. Musiał ją przeprosić na pierwszej stronie i zapłacić 35 tys. zł na cele charytatywne. Redakcja zastosowała się do wyroku, ale przy okazji zagrała na nosie i sądowi, i aktorce: tekst przeprosin wkomponowała w artykuły na temat wymyślonego przez siebie Pierwszego Narodowego Dnia Przeprosin. Wyrok nie skłonił jednak tabloidu do odstąpienia od takich tematów. Przykłady z ostatniego miesiąca: artykuł „Piłeś? Nie jedź!” z 22 lutego ilustrują zdjęcia prowadzącego „Taniec z gwiazdami” Huberta Urbańskiego wracającego metrem do domu po „dniu wypełnionym wyczerpującą pracą, a zakończonym elegancką, ale męczącą imprezą”, tekst z 27 lutego traktuje o problemach alkoholowych Bohdana Łazuki. 75 tys. zł zadośćuczynienia zapłacił Edycie Górniak „Super Express” za cykl artykułów na temat jej pobytu w szpitalu po urodzeniu syna. Wyrok zapadł we wrześniu ub.r. w warszawskim Sądzie Apelacyjnym. Gazeta musiała także przeprosić artystkę. – Zgodnie z orzeczeniem sądu opublikowaliśmy przeprosiny na pół drugiej strony – mówi Tomasz Lachowicz, redaktor naczelny „SE”. Przy okazji redakcja zaprezentowała się jako wzór praworządności, zestawiając ogłoszenie z artykułem przypominającym, że Lech Kaczyński mimo postanowienia sądu nie przeprosił Mieczysława Wachowskiego za nazwanie go przestępcą. Również 75 tys. zł mogą kosztować „Fakt” półnagie zdjęcia Anny Muchy zrobione na egipskiej plaży. Taką karę orzekł sąd pod koniec stycznia br. Tabloid ma przeprosić aktorkę i nie wolno mu publikować materiałów na temat jej życia prywatnego. Na początku marca br. „Fakt” przegrał kolejną sprawę – przeprosiny Kayah i 50 tys. zł odszkodowania za artykuły z ub.r. sugerujące, że piosenkarka jest w ciąży, i opisujące jej relacje z partnerami. Straty łatwo odrobić – Nie wierzę, że te wyroki zablokują działania tabloidów. Może będą ostrożniejsze, częściej będą się radzić prawników, ale to ich nie zatrzyma – prognozuje dr Zbigniew Bajka z Ośrodka Badań Prasoznawczych Uniwersytetu Jagiellońskiego. – 75 tysięcy da się przeżyć – wtóruje mu medioznawca prof. Wiesław Godzic. Jest przekonany, że tabloidy nie zmienią polityki redakcyjnej. Zwłaszcza „Fakt”, za którym stoi bogaty koncern. – „Super Express” ma mniejsze zasoby. Obserwuję, że redakcja realizuje ostatnio strategię: „jesteśmy tabloidem, ale na pół gwizdka” – wskazuje Godzic. Rzeczywiście, „Faktowi” straty dość łatwo odrobić. Aby odzyskać 75 tys. zł, wystarczy sprzedać jedną całostronicową reklamę (kosztuje od 78,9 do 141 tys. zł netto, w zależności od dnia wydania i wybranej strony). W „Super Expressie” strona reklamy jest niewiele tańsza – od 64,8 do 98,4 tys. zł netto. W sumie w ub.r. tabloidy wypłaciły gwiazdom 110 tys. zł. W tym samym czasie wpływy z reklam w „Fakcie” wyniosły 186,9 mln zł, a w „Super Expressie”– 84,9 mln (Expert Monitor, dane cennikowe netto, bez autopromocji). „SE” szkoli dziennikarzy Tomasz Lachowicz przyznaje, że wysokie odszkodowania wpływają na pracę jego gazety. – To jest nauczka. Gdybyśmy co miesiąc mieli wypłacać kilkadziesiąt tysięcy, poszlibyśmy z torbami. Po wyrokach zastanawiamy się bardzo nad tym, co piszemy, staramy się przewidzieć, jaka przykrość może nas spotkać – mówi naczelny „SE”. Podkreśla, że redakcja nie rezygnuje z ryzykownych tematów. – Tak dobieramy tekst lub zdjęcia, aby były do obrony w sądzie. Łagodzimy sformułowania, zastanawiamy się, jakich argumentów użyć na swoją obronę. Tak było z artykułem o nowym związku córki prezydenta Lecha Kaczyńskiego („SE” z 9 lutego br.). Uważaliśmy, by nie wmieszać w to dziecka, unikaliśmy elementów oceny. Publikacja nie wywołała reakcji ze strony rodziny ani Pałacu Prezydenckiego – zapewnia. „Super Express” uczy dziennikarzy, jak unikać błędów. Co kilka miesięcy pracujący dlań prawnicy prezentują szefom działów case study – głównie z ich własnego podwórka. – Opisaliśmy kiedyś przypadek komendanta straży miejskiej w Krakowie (już byłego), który przebywając kilka miesięcy na zwolnieniu i pobierając zasiłek chorobowy, dorabiał jako wykładowca w jednej ze szkół dla pracowników ochrony – opowiada Lachowicz. – Tekst był w pełni udokumentowany. Co do meritum nie było sporu. Przegraliśmy proces, bo w tytule na pierwszej stronie użyliśmy sformułowania: „komendant wyłudził zasiłek”. I o to „wyłudzenie” poszło. Sąd uznał, że wyłudzenie jest czynnością świadomą, a komendant przekonał sąd, że czynił to nieświadomie. Tytuł wewnątrz numeru „Na lewym zasiłku” kontrowersji prawnych nie budził. Inny przykład to podpis pod zdjęciem, który uczynił z bohaterskiego AK-owca, uczestnika powstania warszawskiego, żołnierza Wehrmachtu. – Subedytor robiący podpis pod zdjęcie nie zadał sobie trudu, by przeczytać jego opis, a że elementy munduru były podobne do niemieckich, napisał jak napisał. Procesu nie było. Przeprosiliśmy starszego pana na łamach i wstydzimy się do dziś – przyznaje Lachowicz. Dodaje, że dzięki szkoleniom redakcja wyeliminowała sporo błędów: budzących wątpliwość sformułowań w nad- i podtytułach oraz w podpisach pod zdjęciami. „Fakt” stylu nie zmieni Wojciech Rzążewski, szef działu foto „Faktu”, twierdzi, że przegrane procesy nie spowodowały zmiany w jego pracy. Dziennik nadal chętnie publikuje zdjęcia pokazujące życie prywatne gwiazd. Nawet wbrew zakazom sądu. Mimo wyroku z 27 października 2004 roku zabraniającego publikowania materiałów związanych z Edytą Górniak, Dariuszem Krupą i ich dzieckiem, nie zrezygnował z pisania o nich. Zastosował tylko wybieg: w kilku artykułach z początku grudnia 2004 roku zamiast nazwiska artystki wpisano, symulujące ingerencję cenzury, informacje o orzeczeniu sądu: „post. Sądu Okr. w W-wie na podst. art. 730 w zw. z art. 755 par. 1 kpc”. A już po wstrzymaniu przez sąd wykonania tego postanowienia, w lutym ub.r. w „Fakcie” znalazły się zdjęcia Górniak opalającej się topless w Egipcie. Rzążewski nie chce zdradzić, kto je zrobił – paparazzi czy czytelnik – ani czy publikacja była uzgodniona z piosenkarką. Proces Górniak z „Faktem” dobiega końca; piosenkarka domaga się 350 tys. zł zadośćuczynienia. Wymową tekstu na swój temat była zaskoczona Olga Lipińska. W „Fakcie” z 10–11 lutego br. zdjęcia reżyserki i Jolanty Kwaśniewskiej wychodzących z kina po premierze „Rysia” okraszono wielkim nadtytułem: „Skandal”. Napisano m.in., że Lipińską odwiózł do domu ochraniający byłą prezydentową oficer BOR-u, a także zdanie: „Plotka głosi, że w latach 80. donosiła na swych kolegów aktorów i chciała zabierać im kartki!”. 2 lutego br. ten sam dziennik ogłosił: „Maria Wałęsa i Edyta Herbuś małpują wielki świat”, argumentując, że bohaterki „Tańca z gwiazdami” zapatrzone w Paris Hilton i Britney Spears „naśladują amerykańskie gwiazdy na swój zaściankowy sposób”, a jednym z nich ma być obnażanie się przed fotoreporterami. Tekst ilustruje zdjęcie Herbuś skadrowane w taki sposób, że widać jej bieliznę. Naczelny „Faktu” Grzegorz Jankowski nie chciał rozmawiać na temat artykułów pokazujących prywatne życie gwiazd. Ze stanowiska wydawcy, przekazanego przez Michała Fijoła, rzecznika zarządu Axel Springer Polska, wynika, że dziennik nie zmieni stylu. „Znani aktorzy i gwiazdy popkultury muszą się liczyć ze wzmożonym zainteresowaniem społecznym wywołanym swą popularnością. Powinni liczyć się także z możliwością ograniczenia sfery ich prywatności, z uwagi na istniejące prawo do krytyki i informacji, które realizuje wolna prasa w demokratycznym państwie” – czytamy w oświadczeniu. Za gwiazdami idą politycy Mariusz Ziomecki, naczelny „Przekroju” (wcześniej „Super Expressu”), zwraca uwagę na to, że wysokie odszkodowania za naruszenie dóbr osobistych to nie tylko problem tabloidów. – Nie ma osobnych uregulowań dla gwiazd i polityków albo biznesu. Te same mechanizmy, sposób myślenia i orzekania mogą za chwilę dotknąć poważną prasę. Po ostatnich wyrokach trzy razy bym się zastanowił, zanim zacząłbym pisać o SKOK-ach. Po publikacji tekstu na ich temat w październiku ubiegłego roku dostaliśmy 80-stronicowe żądanie sprostowania. Jak mogą być groźni, pokazuje pozew przeciwko „Polityce”, w którym domagają się pięciu milionów złotych – wskazuje Ziomecki. Z politykami boryka się też „Super Express”. W październiku ub.r. warszawski Sąd Okręgowy nakazał mu przeprosić byłego premiera Jerzego Buzka za sugestię, że przyjął pieniądze od sądzonego za oszustwa Józefa Jędrucha, szefa spółki Konsorcjum Finansowo-Inwestycyjne Colloseum. Gazeta ma wpłacić 100 tys. zł na cel społeczny. – Odwołujemy się od tego wyroku. Jesteśmy pewni swoich racji – mówi Tomasz Lachowicz. Nie kryje, że przy publikacjach poświęconych politykom jest skłonny do większego ryzyka niż w artykułach na temat gwiazd. – W przypadku polityków nie mam zahamowań. Możemy nawet dojść do ściany, bo mam poczucie, że walczę o interes społeczny – tłumaczy. – Dopóki sądy orzekały symboliczne odszkodowania, koledzy lekceważyli moje ostrzeżenia, że w Polsce nie ma prawa chroniącego media, że wolność słowa stoi na ruchomych piaskach – mówi Ziomecki. Nieklarowne przepisy – Jeśli się zestawi przepisy prawa prasowego z artykułem 81 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (patrz ramka na str. 63), okazuje się, że dziennikarze i fotoreporterzy mają mały margines swobody w pokazywaniu wizerunku osób, którymi interesuje się społeczeństwo. Na dodatek te przepisy są na tyle ogólnie sformułowane, że jeden prawnik tę samą sytuację może uznać za zgodną z prawem, a inny nie – mówi specjalizująca się w prawie autorskim profesor Ewa Nowińska, autorka przygotowywanej właśnie do druku książki „Wolność wypowiedzi prasowej”. Prawnicy „Faktu” w sądowych bataliach powołują się na Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności i sformułowaną w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu zasadę tzw. testu uzasadnionego oczekiwania. Mówi ona, że w okolicznościach, gdy osoba powszechnie znana wystawia się na widok publiczny, prawo społeczeństwa do informacji przeważa nad prawem do prywatności. Zdaniem profesor Nowińskiej żadne nakłady na prawników ani powoływanie się na inne orzeczenia nie zagwarantują wydawcom zwycięstwa w starciu z gwiazdą dowodzącą, że naruszono jej prawa osobiste. – Sąd zawsze mówi w swoim imieniu. Jeden powie: „Wedle mnie ta osoba była prywatnie”, a inny stwierdzi: „Ta osoba wyznacza standard zachowań dla swoich fanów”. Jest to możliwe, bo przepisy nie są klarowne. A powinny być, bo mogą zadecydować nawet o upadku tytułu – uważa Ewa Nowińska. Według niej najlepszym rozwiązaniem byłaby nowelizacja prawa prasowego lub autorskiego precyzująca, w jakich sytuacjach nie jest dozwolone publikowanie wizerunku osób powszechnie znanych – tak by każdy prawnik mógł jasno stwierdzić, że to jest strefa dozwolona lub zakazana. Urszula Podraza
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter