Wydanie: PRESS 02/2006
Babcia czary-mary
Z mało komu znanej żony prezydenta Warszawy Maria Kaczyńska stała się mało komu nieznaną żoną prezydenta Polski. – Jej deklaracje, że ma doświadczenie w pełnieniu funkcji reprezentacyjnych, bo uczestniczyła w zastępstwie męża, prezydenta Warszawy, w imprezach kulturalnych, nijak się mają do rzeczywistości, z którą przyjdzie jej się teraz zmierzyć – uważa Piotr Czarnowski, prezes agencji First Public Relations. Lech Kaczyński nigdy nie pełnił funkcji, które wymagałyby aktywnej roli małżonki. – Nie było takiej potrzeby, gdy był prezesem Najwyższej Izby Kontroli, ministrem sprawiedliwości, nawet prezydentem stolicy. Kaczyńska musi zdać sobie sprawę, że rola pierwszej damy to przekroczenie granicy. Od tego momentu staje się osobą publiczną przez 24 godziny na dobę – dodaje dr Dariusz Skrzypiński, specjalista ds. marketingu politycznego i public relations, konsultant Centrum Profesjonalnej Polityki. Bez stylu I choć nie ma jeszcze żadnych badań opinii publicznej na temat wizerunku Marii Kaczyńskiej, to pewnego rodzaju sondażem są wypowiedzi na forach internetowych. A te są bezlitosne. Gorąca dyskusja na temat pierwszej damy rozgorzała na forum portalu Onet.pl. „Oglądając publiczne wystąpienia Lecha Kaczyńskiego, w których uczestniczy jego małżonka, odnoszę wrażenie, że jej się wydaje, że to ona jest prezydentem. Choćby podczas zaprzysiężenia, zawsze musi coś mu szeptać na ucho, wypychać do mównicy bądź mikrofonu. Wprowadza zamęt. Jej zachowanie jest nietaktowne. Po rozmowie ze znajomymi okazało się, że wcale nie ja pierwsza na to wpadłam, tylko wielu ludzi tak uważa” – napisała Sylwia. „Nie należy jej ganić. Myślicie, że wytresowana Jolka była lepsza?” – napisał Mee. „Do bani z taką naturalnością. To po prostu brak obycia, siermiężność i prostactwo. Ot, taka kura domowa wyniesiona przez zbieg okoliczności na piedestał. Ciekawe, jak się będzie zachowywała podczas oficjalnych podróży zagranicznych?” – pyta internauta Fukuyama. – Po takich wypowiedziach widać, jak różnie odbierana jest Kaczyńska. To dowodzi, że nie ma jeszcze swojego stylu – mówi Adam Łaszyn, prezes agencji AlertMedia Communications. – Własny styl buduje się poprzez konsekwencję w działaniu i nierobienie tego, co jest sprzeczne z osobowością – uważa Magdalena Nurkiewicz, dyrektor zarządzająca w agencji public relations Ciszewski PR. – Jeżeli Kaczyńska będzie źle się czuła, uczestnicząc w zjeździe koronowanych głów, to nie powinna tego robić. Taką samą zasadę powinna przyjąć na forum krajowym: jeśli nie chce być aktywna, to lepiej stać przy mężu i „grać na niego”. Na razie więc Kaczyńska uśmiecha się i próbuje dbać o wizerunek męża. Zapytana, jakie uczucia jej towarzyszyły, gdy podczas wizyty na warszawskiej Pradze 4 listopada 2002 roku Lech Kaczyński powiedział do jednego z mężczyzn: „Spieprzaj, dziadu!”, mówiła: „(…) Załamałam się: Co on zrobił z tym szalikiem, dlaczego tak fatalnie go założył?”. – Jej naiwność w wypowiedziach to na pewno duże zagrożenie. W tym przypadku starała się odwrócić sytuację. Wyszło nieprofesjonalnie – mówi Sławomir Pawlak, konsultant ds. public relations i marketingu politycznego. Kaczyńska zawsze starała się być jak najbliżej męża. „Każdy mąż, jak ma dobrą żonę, to lepiej funkcjonuje” – powiedziała w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”. Zagubiony mąż Jej życie można podzielić na dwa etapy: przed poznaniem Lecha Kaczyńskiego i po nim. Skończyła kierunek transport morski na Uniwersytecie Gdańskim. Zaczęła pracować w Instytucie Morskim. Chciała podróżować. Udało jej się wyruszyć w dwa rejsy naukowo-badawcze do Anglii i Francji. Na tym skończyły się podróże. Przyszłego męża poznała w 1976 roku, dzięki przyjaciółce. Lech Kaczyński najpierw studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, a w 1971 roku przeniósł się do Sopotu i tam podjął pracę naukową. – Szukał mieszkania. Wydawał się trochę zagubiony – opowiada w wywiadach Kaczyńska. Przez dwa lata byli narzeczeństwem. Potem wzięli ślub. W 1980 roku urodziła się córka Marta. Maria Kaczyńska przez trzy lata była na urlopie macierzyńskim. Nie wróciła już do pracy. Dorabiała tłumaczeniami i korepetycjami. Pomagała mężowi w pracy, podczas działalności opozycyjnej Lecha Kaczyńskiego dbała, żeby wszystko w domu było zapięte na ostatni guzik. Nic się nie zmieniło. Nadal stara się o wszystkim pamiętać. Gdy Lech Kaczyński w czasie wieczoru wyborczego dziękował współpracownikom za zwycięską kampanię, jego żona stała za nim i podpowiadała, komu jeszcze powinien podziękować. „Podpowiadałam, bo nie chciałam, żeby kogoś pominął. Byłoby mu przykro. Wie, że robiłam to z nadtroskliwości” – mówiła w wywiadzie dla „Vivy!”. Dba, żeby mąż przed wyjściem na spotkanie założył obrączkę, nie zapomniał zegarka. Zamawia u krawca garnitury. Pilnuje tego, co ma mówić podczas spotkań publicznych i w obecności dziennikarzy: „Leszek, życzenia państwu złóż” – przypominała prezydentowi, gdy wychodzili z Sejmu po wygłoszeniu orędzia. „Faktycznie. Życzę państwu wesołych świąt” – powiedział prezydent w kierunku dziennikarzy, relacjonowała „Rzeczpospolita”. – Chciała dobrze, ale byłoby bardziej profesjonalnie, gdyby przypominała prezydentowi o takich sprawach nie na oczach dziennikarzy – mówi Artur Adamowicz, dyrektor zarządzający w agencji public relations Aurora Communication. Podczas oficjalnej wizyty w Watykanie prezydent złożył kwiaty na grobie Jana Pawła II. Nawet w tak wyjątkowym miejscu Maria Kaczyńska próbowała zaznaczyć swoją obecność, poprawiając ułożoną przez męża wiązankę. – To wygląda jak dbanie matki o syna. Lepiej byłoby dla jej wizerunku, gdyby zatroszczyła się o swój autorytet. A wtedy można by to przekuć na wizerunek męża – uważa Sławomir Pawlak. Podczas wywiadów dotyka jego ramienia. Mówi: „Lechu, popatrz. Lechu, czy nie sądzisz?”. Zalety w takim zachowaniu dostrzega Dariusz Skrzypiński: – To jest bardzo miła rzecz, taki kontakt fizyczny. Mamy wrażenie, że para prezydencka jest ze sobą bardzo blisko. Nie zgadza się z nim Artur Adamowicz: – Zabroniłbym tego. Trzeba ustalić, na kogo gramy. Ona musi wspierać męża i zdobywać poparcie tych, którzy na niego nie głosowali. Według Adamowicza Lech Kaczyński pozycjonuje się jako człowiek silny, ale to wrażenie jest osłabiane przez pomagającą mu żonę. Kaczyński stara się bronić przed nadopiekuńczością żony. Podczas programu Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego „Teraz my” w TVN-ie, na pytanie dziennikarza: „Czy przyzwyczaili się państwo, że już wkrótce będą pierwszą parą Rzeczypospolitej?”, Maria Kaczyńska odpowiada: „Już jesteśmy”. Mąż wtrąca się: „Nie, nie, nie…”. Maria Kaczyńska stara się ratować sytuację: „Ja lubię jemu dokuczać, dlatego powiedziałam coś innego”. Na szczęście do pierwszej publicznej kłótni pary prezydenckiej nie doszło. – Posadziłbym ją przed telewizorem i pokazał błędy, które popełnia. Bycie osobą publiczną to między innymi sztuka dopasowania się do oczekiwań odbiorców. Jeżeli spontaniczność jest źle odbierana, to powinna być bardziej wystudiowana. Szczególnie na początku, gdy jej autorytet jest niewielki – uważa Artur Adamowicz. Kaczyńska deklaruje, że nie doradza mężowi w sprawach politycznych, choć w programie Moniki Olejnik „Prosto w oczy”, w którym razem z Małgorzatą Tusk wystąpiła tuż przed głosowaniem, powiedziała, że polityką się interesuje: „Jeżeli czegoś nie bardzo rozumiem albo z czymś się nie zgadzam, to pytam albo dyskutuję”. – Doradzałbym jej jak najmniej ingerować w sprawy polityczne. Dwóch braci Kaczyńskich w polityce wystarczy – podkreśla Sławomir Pawlak. Szybko i niewyraźnie Specjaliści od kreowania wizerunku zwracają uwagę na mocny dysonans w odbiorze Kaczyńskiej prezentowanej w mediach elektronicznych i w magazynach. Podczas wywiadów telewizyjnych można odnieść wrażenie, że prezydentowa ma problemy z układem oddechowym. Wystudiowane pozy, wystylizowane zdjęcia kłócą się z przekazem telewizyjnym, podczas którego widać, że płynne wypowiadanie się i powściągliwość w gestach to nie są mocne strony Marii Kaczyńskiej. – Mówi szybko, niewyraźnie. Gubi końcówki wyrazów – ocenia Magdalena Nurkiewicz. Być może dlatego znacznie częściej Maria Kaczyńska pojawia się w prasie. Z Kaczyńską jako pierwszą damą udało się porozmawiać najpierw „Vivie!”. „Twój Styl” musiał poszukać innego pomysłu na materiał. Na okładce pojawiła się prezydentowa z córką Martą. Kaczyńska przyznaje, że nie zamierza naśladować Jolanty Kwaśniewskiej. – Wywiad dla „Twojego Stylu” jest jednak próbą jechania koleinami wyznaczonymi przez Kwaśniewską – uważa Adam Łaszyn. Może to okazać się złą strategią. – Nie ma prezencji Kwaśniewskiej, która pomimo tego, że była bardzo często obecna w pismach kobiecych, to nie nużyła swoją obecnością – ocenia Artur Adamowicz. Wywiady ukazują Kaczyńską jako osobę bez jasno sprecyzowanych poglądów. – To jest dramat ludzi, którzy nagle stają się kimś ważnym i muszą wypowiadać się ciekawie – mówi Małgorzata Zaborowska, prezes agencji public relations UnitedPR. I lepiej się do niektórych rzeczy nie przyznawać. „Niełatwe są oficjalne kontakty” – zwierza się Kaczyńska w „Twoim Stylu”. – Odebrałem to jako obawę przed spotkaniami międzynarodowymi. A to jest jej podstawowa rola za granicą – mówi Adam Łaszyn. Ubiera się tak, żeby mąż nie miał zastrzeżeń. „Styl pierwszej damy? Nie ma tu nic wielkiego do wymyślania” – mówiła dziennikarzom „Twojego Stylu”. „Na pewno nie włożę mini ani dużego kapelusza, bo mąż nie lubi. I mnie też wydaje się to pretensjonalne”. – Kobieta pewna siebie, ekspansywna powiedziałaby raczej: – Nie włożę mini i dużego kapelusza, bo wydaje mi się to pretensjonalne, a poza tym mąż tego nie lubi – mówi Łaszyn. Lepiej też unikać braku konsekwencji w opowiadaniu dwóm pismom tej samej historii. A tak się stało, gdy opowiadała o kulisach powstania plakatu wyborczego. „To był mój i córki pomysł. Leszek się wahał, nie miał ochoty wnuczki pokazywać. Zdjęcie zrobił sąsiad, fotografik, akurat przyjechała Marta z Ewą, mąż był w dobrym humorze, poszliśmy, dobrze wyszło. Zobaczyli je sztabowcy i koniecznie chcieli z niego zrobić billboard” – mówiła Kaczyńska w wywiadzie dla „Twojego Stylu”. We wcześniejszym wywiadzie dla „Vivy!” mówiła na temat billboardu: „(...) Nie byłam zachwycona tym pomysłem, ale chciałam zmienić obraz męża (…)”. Specjaliści radzą także staranne dobieranie pism. – Bardziej korzystnie byłoby, gdyby przedstawiała swoją osobę podczas sesji jako skromną, nie dynastyczną. Tak żeby nie kojarzyć się z wyższymi sferami. W „Twoim Stylu” mogłyby to być zdjęcia, jak pracuje przy biurku, a w „Tinie”, jak gotuje albo spaceruje z mężem – podpowiada Małgorzata Zaborowska. Ale na razie najlepiej, żeby rzadko udzielała się w mediach. – Jeśli raz na rok ukaże się wywiad ekstra w wydaniu świątecznym, to i waga tego, co w nim powie, będzie większa – doradza Adam Łaszyn. Piotr Lignar, prezes agencji Lignar Public Relations, także zaleca umiar: – Lepiej zabłysnąć z lekkim opóźnieniem, niż na siłę próbować. Niech ludzie patrzą na miłą, uśmiechniętą kobietę towarzyszącą mężowi. Potem można zrobić krok dalej: fundacja, działalność charytatywna, czyli stary numer żon prezydentów. Pod presją – Właściwie nie wiadomo, co powinna robić i jak zachowywać się w Polsce pierwsza dama – zauważa Artur Adamowicz. Dariusz Skrzypiński przypomina, że Danuta Wałęsowa nie lubiła przebywać w Warszawie. Wolała Gdańsk i dom pełen dzieci. Jej wizerunek pasował do wizerunku męża – wizjonera. Jolanta Kwaśniewska z kolei brylowała na salonach. Gdy jej mężowi źle się wiodło, Kwaśniewska ocieplała jego wizerunek. Stawiała na partnerstwo. Jej kreacje były omawiane przez Polki. Czterokrotnie zajmowała czołowe miejsca w sondażu Pentora: Człowiek Roku. Co zamierza Kaczyńska? „Jest dużo możliwości” – mówiła w wywiadzie dla „Twojego Stylu”. – To taki poziom ogólności, że nic nie wiadomo – mówi Agata Tyszkiewicz, dyrektor generalna agencji Rowland Communication. Jeśli można porównać Kaczyńską z inną pierwszą damą, to z Barbarą Bush. Gdy Bush została pierwszą damą, zadeklarowała, że nigdy nie zmieni swojego wizerunku, żeby przypodobać się mediom. – Dostrzegam w Kaczyńskiej naturalność i pewność siebie. Ona nic nie musi udowadniać. Wie, kim jest: żoną, matką. Nie będzie udawać, że jest kimś innym – ocenia Gerald Abramczyk, doradca i trener w zakresie komunikacji. Jego zdaniem Kaczyńska dorośnie do tego, żeby być pierwszą damą: – Ta Maria, która jest dziś, nie będzie tą samą Marią jutro. Ludzie komentują jej zachowanie, tak jakby była już wiele lat pierwszą damą. Pamiętajmy, że oceniamy ją pod presją wizerunku Jolanty Kwaśniewskiej. Bez szydełkowania A Kaczyńska, jeśli mówi o swojej poprzedniczce, to przeważnie w kontekście niechęci do założenia własnej fundacji. Twierdzi, że to niesie ze sobą zagrożenia. Woli skupić się na pomaganiu innym poprzez poparcie dla ciekawych inicjatyw. – Sprawia to wrażenie, że zamierza wspierać wyłącznie fundacje, które nie nadszarpną jej wizerunku. Lepszym kryterium byłby wybór ze względu na te, które mogą najlepiej pomóc. Trzeba chcieć ponosić odpowiedzialność za zagrożenia. Przecież coś w życiu robiła, pracowała zawodowo, tłumaczyła. Słuchała, co robi mąż. Była w pobliżu. Z tego wszystkiego mogłaby wykreować wizerunek osoby mającej do zaoferowania znacznie więcej niż bycie żoną, matką i babcią – mówi Piotr Czarnowski. Pomysł, żeby założyć własną fundację, może okazać się pomocny w kreacji wizerunku. Taka działalność to usługa towarzysząca, wspierająca męża. – Musi stworzyć coś swojego, działać według planu. Dodałoby to jej pewności siebie – uważa Małgorzata Zaborowska. – Mogłaby wspierać kobiety – proponuje Sławomir Pawlak. Zgadza się z tym Agata Tyszkiewicz, i przestrzega: – Nie może tylko siedzieć w Pałacu i szydełkować. Maria Kaczyńska charakteryzuje siebie jako osobę z twardym charakterem. „Jestem spod znaku Lwa, który kojarzony jest z dość silną osobowością” – mówiła w wywiadzie dla „Vivy!”. Pracownicy urzędu stołecznego wspominają, że Maria Kaczyńska często przesiadywała w gabinecie z mężem. Wychodziła do poczekalni, jeśli ktoś chciał dłużej porozmawiać z prezydentem. – Prowadziła jego kalendarz. Tylko przez panią Marylkę można było szybko załatwić sprawę u prezydenta – mówi jeden z pracowników urzędu stołecznego, i dodaje: – Znajomi, którzy przenieśli się do pracy w Pałacu Namiestnikowskim, mówią, że Kaczyńska stara się rządzić i tam. Nazywaliśmy ją szarą myszką. Szara myszka, ale pierwsze skrzypce gra. Grzegorz Warchoł
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter