Wydanie: PRESS 01/2003
Polityczne podchody
W "Kurierze Polskim", gdzie zaczynała Pani pracę pod koniec lat 60., pisała Pani reportaże społeczne. Do momentu powstania "Solidarności" polityka Pani nie pociągała?
W "Kurierze" robiłam wszystko. Pracowałam na depeszach, w zecerni, stałam przy linotypach. Pracowałam w dziale miejskim i w dziale reportażu. Ale to był inny reportaż, a właściwie jego namiastka. Zjeździłam wtedy całą Polskę, poznałam większość miast i zakładów pracy.
Jednak zawsze interesowałam się polityką, tylko że przed rokiem 80. pisanie o polityce krajowej było niemożliwe - zajmowali się tym wyznaczeni dziennikarze. W redakcji "Kuriera" była specjalna ekipa do spraw politycznych. Również w "Życiu Warszawy", w którym potem pracowałam, wyznaczeni koledzy chodzili na odprawy do Komitetu Centralnego. Teksty pseudopolityczne zaczęłam pisać rzeczywiście dopiero w czasach "Solidarności", w 1980 roku.
Nie przeszkadzała Pani legitymacja partyjna PZPR?
Oddałam ją 13 grudnia 1981 roku.
Przedtem do czegoś się przydała?
Nie. "Kurier Polski" był pismem Stronnictwa Demokratycznego, więc wszyscy zapisywali się automatycznie do SD. Pomyślałam, że skoro pracuję w piśmie SD i mam się zorganizować, to nie w partii, która daje awanse w tej gazecie (oczywiście, nie myślałam o żadnym awansie). PZPR nie była specjalnie dobrze widziana w "Kurierze". Ale w organizacji partyjnej byli wartościowi, fajni ludzie. Dziś nie umiem wyjaśnić, dlaczego się zapisałam do partii. Sama tego nie rozumiem.
Nigdy nie wypominano Pani, że była reżimową dziennikarką?
Bardziej wypominano mi, że po weryfikacji wróciłam do pracy w "Kurierze". Myślę, że wielu kolegów mi to pamięta.
Byłam przewodniczącą Komisji Zakładowej "Solidarności". W stanie wojennym zostałam zawieszona na trzy miesiące.
Renata Gluza
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter