Wydanie: PRESS 12/2005
W reklamie zatrudnię
Poszukiwania nowego szefa działu obsługi klienta Katarzyna Łakińska, prezes agencji reklamowej V&P, zaczęła wiosną tego roku. Szukała przez firmę doradztwa personalnego, przez znajomych, pytając ludzi z branży. Nie chciała podkupić kogoś z innej firmy. – Uważam, że to nieetyczne i tak długo, jak będzie to możliwe, będę starała się tego unikać – zaznacza. Rozmawiała z około dziesięcioma kandydatami. We wrześniu już-już wydawało się, że kogoś znalazła, ale ostatecznie ta osoba wycofała się. Teraz rozmawia z kandydatem, który, jeśli wszystko dobrze pójdzie, zacznie pracę od stycznia. Tę osobę polecili jej znajomi. Headhunterzy nie narzekają jednak na brak pracy. Marta Wiechowska, project manager w Naj International, mówi, że liczba zleceń z agencji reklamowych i domów mediowych w porównaniu z rokiem 2004 wzrosła o 20–30 procent. – To sporo, biorąc pod uwagę, że branża reklamowa jest dość wąskim rynkiem pracy. Katarzyna Borowczyk, starsza konsultantka w firmie doradztwa personalnego Bigram, dodaje: – Zdarzają się telefony od szefów agencji, którzy właśnie wygrali jakiś przetarg i proszą o znalezienie kogoś do pracy w ciągu dwóch tygodni. Tymczasem na to, by znaleźć dobrego account managera, potrzebujemy przynajmniej miesiąca – tłumaczy Borowczyk. Płytki rynek Jeszcze w ubiegłym roku większość szefów agencji reklamowych i domów mediowych nie myślała nawet o przyznaniu pracownikom podwyżek, a co dopiero o zwiększaniu zatrudnienia. Kryzys zmuszał ich do zaciskania pasa. To już się zmieniło – pieniędzy w reklamie, co prawda powoli, ale przybywa. Specjaliści z domu mediowego Starlink w listopadzie opublikowali raport o rynku reklamy. Szacują, że w pierwszych trzech kwartałach tego roku rynek reklamowy był wart 3 mld 468 mln zł netto (po uwzględnieniu rabatów). W porównaniu z 2004 rokiem oznacza to wzrost o 12,9 proc. Analitycy Starlinka szacują, że wartość rynku reklamowego w całym 2005 roku powinna przekroczyć 5 mld zł, a wzrost w skali roku wyniesie 12,4 proc. – Widzimy, że nasi klienci są skłonni wydawać coraz więcej – mówi Marek Janicki, prezes Grupy McCann Erickson Polska. – Nie jest to dużo więcej, w porównaniu z 2004 rokiem średnio o jakieś dziesięć procent. Ale bierzemy udział w większej liczbie przetargów. Więcej pracy oznacza, że firmy potrzebują więcej ludzi. I to najlepiej z doświadczeniem. A takich nie ma wielu. – Ten rynek pracy jest bardzo mały – uważa Jarosław Roszkowski, dyrektor mediów w Starlinku. – Dobrzy specjaliści to może kilkaset osób. Rynek pracy w reklamie jest płytki, bo w Polsce brakuje szkół, które przygotowywałyby ludzi do pracy w tej branży. – Choć akademie sztuk pięknych kształcą designerów, zatrudniając ich w agencji, trzeba poświęcić jeszcze pół roku na ich naukę – mówi Przemysław Bogdanowicz, dyrektor kreatywny agencji BBDO Warszawa. – Ściąganie ludzi z innych agencji jest dla nas ostatecznością – mówi Adrian Kawecki, dyrektor zarządzający domu mediowego MindShare Polska. – Bardziej opłaca się przyjąć młodych ludzi, świeżo po studiach, i przyuczyć do pracy. Rok temu przyjęliśmy sześć takich osób, z czego zostały cztery. Marek Gargała z Publicisu mówi, że stażystów zatrudnia od trzech lat. Szacuje, że przez ten czas przez jego firmę przewinęło się około trzydziestu osób, z których dochował się dwóch dobrych accountów. Największym problemem dla wielu szefów agencji i domów mediowych jest znalezienie dobrego menedżera. – Na rynku brakuje liderów, osób, które oprócz odtwórczej pracy znają się na prowadzeniu biznesu i chcą mieć wpływ na przyszłość firmy – mówi Katarzyna Łakińska z V&P. Zdaniem ludzi pracujących w reklamie skończyły się czasy, kiedy do pracy trafiali ludzie z ulicy. Radosław Kowalik-Miklaszewski, marketing & business development director agencji TBWA\Warszawa, uważa, że obecnie już sami klienci oczekują, że będą pracować z osobami doświadczonymi. – Przez piętnaście lat ludzie sporo się nauczyli. Klienci są coraz lepiej wyedukowani i oczekują specjalistycznej wiedzy po drugiej stronie – mówi. Wszyscy zgadzają się z tym, że trudno znaleźć ludzi do pracy w reklamie, także dlatego, że jest ona po prostu ciężka. – Na przykład praca accounta w dziale obsługi klienta w agencji różni się od pracy w takim samym dziale innej firmy. Tam pracownik zajmuje się bieżącą obsługą klientów, załatwieniem reklamacji, wystawianiem faktur. W agencji, poza tym, musi potrafić sprzedać produkt klientowi, być jego doradcą marketingowym, koordynować pracę innych pracowników, pilnować, by dział kreacji dotrzymał terminów realizacji. Nie każdy to potrafi i lubi – tłumaczy Filip Wołowski, który w branży pracuje od 1993 roku, a do lata tego roku był dyrektorem zarządzającym OgilvyOne. Obecnie pracuje po stronie klienta, jako zastępca dyrektora marketingu OTC w biurze handlowym Polpharmy. Minęło rozpasanie To właśnie nowi pracownicy do działu obsługi klienta są pożądani przez agencje – najczęściej szuka się osób na stanowiska account managera i account executive. Większa liczba zleceń sprawia, że agencje chcą powiększać działy kreacji. Wraz z rosnącymi wydatkami na reklamę w Internecie wiele agencji rozbudowuje działy projektów interaktywnych. Z kolei w domach mediowych brakuje media plannerów buyerów, a także osób do pozyskiwania nowych klientów. Headhunterzy przyznają, że najtrudniej znaleźć pracowników z doświadczeniem. – To są ludzie, którzy zazwyczaj już gdzieś pracują, nie szukają nowego zatrudnienia i trudno ich zmotywować. Jeśli menedżer zarabia na tyle dobrze, że pieniądze te pozwalają mu żyć na określonym poziomie, to propozycja pracy z pensją większą o dwadzieścia procent nie jest dla niego wystarczającym bodźcem. Trzeba umieć sprzedać mu walory nowej posady. Mobilizująca może być na przykład dobra marka agencji, która ma wielu międzynarodowych klientów i nagród – mówi Marta Wiechowska z Naj International. Jej zdaniem podwyżka może być zachętą w przypadku ludzi z domów mediowych. – Ścieżka kariery jest tu krótsza, mniej jest nowych wyzwań, a więc i możliwości rozwoju mniejsze. Dlatego dla pracowników tych firm większe pieniądze są najczęstszym powodem zmiany pracy – mówi. Bo do tej pory wielu pracowników myślało raczej o tym, jak przeczekać ciężkie czasy, a nie o zmianie firmy czy o wyższej pensji. Marek Gargała zaznacza, że przez ostatnie dwa lata żaden z jego pracowników nie rozmawiał z nim o podwyżce wynagrodzenia. Zmieniło się to w tym roku. – Kryzys się skończył, koniunktura się poprawia i to daje ludziom odwagę – mówi. Ale szefowie nie są skłonni płacić więcej. – Nie jest tak, jak w 1997 roku, kiedy wszyscy czuli przypływ pieniędzy w reklamie, a co za tym szło, rosły pensje – uważa Gargała. – To się zmieniło. Dziś, kiedy pierwszy w historii polskiej gospodarki i rynku reklamy kryzys mamy już za sobą, wszyscy są ostrożniejsi. Wiedzą, że dobre lata nie trwają wiecznie. Marek Janicki z Grupy McCann Erickson Polska jest podobnego zdania. – Wynagrodzenia się raczej ustabilizowały. Takiego rozpasania jak w latach 90. ubiegłego wieku już nie będzie. Zdarzało się wtedy, że nasi konkurenci, zatrudniając ludzi na stanowiska accounta czy media plannera, płacili dwukrotnie więcej niż my. Teraz już się z tym nie spotykam. Paweł Kastory, prezes Stowarzyszenia Agencji Reklamowych i prezes grupy reklamowej Corporate Profiles DDB, uważa wręcz, że takie sytuacje utrudniały prowadzenie firmy w czasie kryzysu, który rozpoczął się pod koniec lat 90. – Pensje, a co za tym idzie koszty prowadzenia firmy, były przez niektórych szefów słabo kontrolowane. Później musieli szukać oszczędności, zmniejszając zatrudnienie. Szefowie agencji zwracają uwagę na to, że aby podnieść pensje, musieliby podwyższyć prowizje. A reklamodawcy wcale nie chcą płacić więcej. – Klienci przyzwyczaili się, że w kryzysie wiele agencji, by utrzymać lub zdobyć klienta, obniżało prowizje, i nadal oczekują wiele i za niską cenę – wyjaśnia Michał Lehmann, dyrektor zarządzający Tequila Polska. Coraz więcej szefów przykłada więc wagę do motywowania swoich pracowników. – Szukają ludzi, którzy chcą wziąć odpowiedzialność za rozwój agencji – mówi Michał Lehmann. – W umowach o pracę ich zarobki uzależniają od realizacji konkretnych zadań. Na przykład osobom odpowiedzialnym za obsługę klientów płaci się dodatkowo, jeśli taki pracownik poza jednym zleceniem od reklamodawcy przekona go do powierzenia agencji kolejnego projektu albo obsługi jego pozostałych marek. Magdalena Łukasiuk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter