Wydanie: PRESS 05/2009
Na ucho
Uśmiechnij się – mówi ucho. Twarz Agustina Egurroli rozpromienia się na ekranach kilku milionów telewizorów. „Nie garb się” – upomina ucho. I Egurrola prostuje plecy. Przewodniczącego jury „You Can Dance – Po prostu tańcz” poucza w ten sposób siedząca w wozie transmisyjnym Ewa Leja. Jest producentką – i uchem.
Ucho czuwa
– Rozmowa z uchem to krótkie, żołnierskie słowa – mówi Kamil Durczok, prowadzący i szef „Faktów” w TVN-ie. Jakie – można się było przekonać, oglądając nagranie sprzed „Faktów”, które w lutym wyciekło do Internetu. Prowadzący w niewybrednych słowach mówił, co sądzi o brudnym stole. Ale i ucho umie być ostre. – Jeśli Kamil jest rozkojarzony, potrafię na niego warknąć. Inaczej głupio by wyszedł na wizji – mówi Artur Rurarz, realizator wizji „Faktów” TVN-u, słynny „Rurek” z głośnego już internetowego nagrania.
Ucho jest wykorzystywane w audycjach informacyjnych, publicystycznych, koncertach i galach. Słuchają go prowadzący programy rozrywkowe i prezenterzy. – Przez ucho jesteśmy reżyserowani. Ono czuwa nad tempem programu – mówi Agustin Egurrola z „You Can Dance”. – Ucho podaje, ile mamy czasu, przypomina o następnych punktach scenariusza, daje znać, że wchodzi materiał filmowy albo że poza sceną stało się coś, co może mieć wpływ na występ – wyjaśnia. Jemu ucho daje poczucie bezpieczeństwa – jest ktoś, kto czuwa i pomoże.
W programie na żywo najważniejszym zadaniem ucha jest pilnowanie czasu. Ucho odlicza – i show startuje; ucho ostrzega: „minuta… schodzisz” – i prowadzący żegna widzów. – Zarówno jurorom, jak i prowadzącemu trzeba powiedzieć „stop”, bo inaczej przewalą czas – mówi Ewa Leja. A wtedy blok reklamowy wejdzie z opóźnieniem, co może oznaczać kłopoty.
Podczas show ucho pilnuje, by wszystko wyglądało jak należy – żeby wyprostowani prowadzący z właściwego miejsca sceny uśmiechali się do właściwych kamer, a jury zajmowało się uczestnikami programu, a nie sobą.
Jest również trzecim okiem prowadzącego. Gdy uczestnik show „Jak oni śpiewają” wchodzi do pokoju gwiazd zza pleców prowadzącego, ten nie musi się oglądać – ucho uprzedza: „wchodzi”.
W programie, którego uczestnicy rywalizują, a wyniki liczone są na bieżąco, ucho pierwsze je zna i przekazuje prowadzącym. – W „You Can Dance” głosowanie trwa do ostatniej chwili, więc zazwyczaj nie ma kiedy włożyć wyników do koperty, którą Agustin otwiera na zakończenie – opowiada Ewa Leja. Juror wyjmuje więc z koperty czystą kartkę, a wyniki podaje mu ucho. Żeby podnieść napięcie, ucho odwleka kulminacyjny moment i każe Egurroli mówić – np. o tym, co mu się w tym odcinku podobało. – Muszę uważać, żeby Agustin nie podał wyników, zanim nie otworzy koperty – opowiada Ewa Leja. Mówi więc prowadzącemu: „czytaj! czytaj…” – i to jest chwila na zapoznanie się z „wynikami” na czystej kartce, a naprawdę – na wysłuchanie podającego je ucha. Publiczność poznaje werdykt, gdy ucho powie: „teraz!”.
Teraz szyj
Uchem może być reżyser programu, producent, realizator, wydawca albo asystent reżysera lub realizatora wizji. To zajęcie dodatkowe i taka osoba dostaje wtedy więcej pieniędzy za pracę przy programie. O tym, kto będzie uchem, decyduje reżyser.
– Najlepiej gdy uchem jest osoba od początku współtworząca program, a nie przychodząca tylko raz w tygodniu. Wtedy nie musi czekać na wskazówki reżysera, sama wie, co powinna robić – uważa Szymon Łosiewicz. Był uchem zarówno wtedy, kiedy asystował reżyserowi („Jak oni śpiewają”), jak i gdy sam reżyserował (m.in. „Piotr Bałtroczyk na żywo”). – W chwili startu programu reżyser traci wpływ na pewne jego elementy. Tylko przez ucho może jeszcze coś zrobić. Gdy sam nim jest, szybciej reaguje na nieprzewidziane zdarzenia – mówi Łosiewicz.
„You Can Dance” ma dwa ucha. Ewa Leja kontaktuje się przede wszystkim z jury – a ściślej z przewodniczącym. Z prowadzącą program Kingą Rusin łączy się asystentka realizatora wizji, która podaje uwagi techniczne: czas, do której kamery mówić, gdzie stanąć itp. – Oprócz tego ja jestem dla Kingi uchem merytorycznym, podpowiadającym, jeśli coś nieprzewidzianego dzieje się w programie – mówi Ewa Leja. Do rozmów Rusin z uczestnikami się nie wtrąca, ale czasami podrzuca coś, co się może przydać w rozmowie – np. że w trzecim rzędzie wypatrzono matkę uczestnika, że kamery wyłapały ukradkową łzę lub pocałunek.
– Ucho to duża podpora i jedyna łączność z wozem. Jednak w kryzysowej sytuacji i tak trzeba sobie radzić samemu – mówi Krzysztof Ibisz, prowadzący „Jak oni śpiewają”.
Bywa bowiem, że prowadzący słyszy tylko: „dwie minuty, szyj”. A to znaczy, że jest sam na antenie – bo np. materiał filmowy nie wypalił albo łącze zawiodło – i musi coś wymyślić, by widzowie nie czuli luki. – To ich ulubione momenty – żartuje Szymon Łosiewicz, który był uchem w czterech edycjach „Jak oni śpiewają”. – Chociaż ja staram się wtedy coś prowadzącemu podpowiedzieć, na przykład by spytał o coś lub przypomniał coś widzom – dodaje.
Przedmiot pożądania
W programach informacyjnych i publicystycznych funkcję ucha pełnią siedzący w reżyserce wydawca i realizator wizji. Pierwszy dba o treść programu, drugi – o formę.
W „Wiadomościach” TVP 1 komunikacja jest zazwyczaj jednostronna. Ucho mówi, prowadzący słucha. – W trakcie materiałów filmowych mój mikrofon jest zamknięty. Zresztą i tak nie byłoby czasu na rozmowy – opowiada Jarosław Kulczycki, prowadzący „Wiadomości” i „Temat dnia” w Jedynce oraz „Forum” w TVP Info. – Jeśli już muszę coś przekazać wydawcy, daję znak i włączają mój mikrofon, tak żeby go było słychać w reżyserce – dodaje.
Częściej z wydawcą w trakcie „Faktów” rozmawia Kamil Durczok. – Czasami na gorąco zmieniam kolejność materiałów – mówi. Natomiast od realizatora wizji Durczok słyszy uwagi typu „popraw krawat” i komunikaty o czasie.
Goszczący w programach publicystycznych politycy widzą, że dziennikarz korzysta z pomocy ucha – i zazdroszczą. – Ucho to dla nich przedmiot pożądania. Myślą, że kryje się za nim sztab ludzi układających złote myśli i cięte riposty – mówi Kamil Durczok, który oprócz „Faktów” prowadzi rozmowy w „Faktach po Faktach” w TVN 24.
– W rzeczywistości czasu starcza najwyżej na sprawdzenie czegoś w Internecie lub depeszach i podrzucenie prowadzącemu jakiegoś hasła albo faktu – wyjaśnia Rafał Porzeziński, wydawca i ucho programu publicystycznego „Forum”, najpierw w TVP 1, teraz w TVP Info. Na przykład gdy poseł krytykuje nową ustawę, ucho sprawdza, czy przypadkiem za nią nie głosował. Jeśli tak, przekazuje to prowadzącemu, a ten może to sprytnie wykorzystać w dyskusji.
– W „Forum” korzystam głównie z informacji, ile mam jeszcze czasu – mówi Jarosław Kulczycki. – Niekiedy przydają się też uwagi typu: „następny wątek”, bo pomagają utrzymać tempo programu – dodaje.
Hamlet odpada
Tylko złe ucho gada bez przerwy. Zasadniczo im lepiej idzie program, tym mniej ucho mówi. Dobrze przygotowanemu prowadzącemu wystarczy ucho techniczne, czyli informacje typu: kiedy wchodzi na antenę, do której kamery ma mówić i kiedy skończyć.
Ucho musi mówić krótko. Jeśli nie da się czegoś powiedzieć w czterech słowach, prowadzący i tak najprawdopodobniej nie zdąży tego wykorzystać, bo przecież wszystko dzieje się w trakcie programu. Ucho powinno też mówić konstruktywnie. Nie: „ale g…”, tylko jak z niego wybrnąć. I musi być opanowane – tak jak pewna asystentka realizatora wizji, która słodkim głosem przeprowadziła gubiącego się na planie prowadzącego przez pół sceny do właściwej kamery, po czym rozłączyła się i dopiero wtedy, już innym tonem, krzyknęła „k…!”.
Ucho nie może mieć drażniącego głosu. A w prowadzącym ma budzić zaufanie. – Kiedyś, na początku pracy, nie przyznałem się do pomyłki. Gdy na scenę wszedł inny uczestnik, niż zapowiedziałem, mówiłem, że pokręcił ktoś inny. Prowadzący nie ma czasu na wahania. Musi mi wierzyć. Teraz pewnie też bym się nie przyznał – mówi Szymon Łosiewicz.
Dzięki temu zaufaniu w finale show Krzysztof Ibisz, nie znając wyników głosowania, zawieszał głos, tak jak sugerowało ucho: „widzowie nie wysłali dziś wielu SMS-ów… ale to wystarczyło, byś przeszedł!”. Nie ufał jednak ślepo. – Raz podrzuciłem mu słowa „zatańczyłeś dziś świetnie”. Krzysiek bez mrugnięcia okiem powiedział „zaśpiewałeś” – opowiada Łosiewicz.
Kiedy prowadzący mówi do widzów, ucho zazwyczaj milczy. Odzywa się, krótko i treściwie, przede wszystkim w czasie materiałów filmowych. Chyba że wyczuje wahanie w głosie prowadzącego. Kiedy ten mówi np.: „potwierdził to poseł…” – trzeba szybko podrzucić nazwisko. Artur Rurarz, realizator wizji: – W serwisach TVN 24, jeśli prowadzący się gubi i nie wie, co powiedzieć, trzeba interweniować. „Fakty” są lepiej przygotowane, więc wtrącanie się tylko by przeszkadzało.
– Zdarza się, że wydawca musi mi coś przekazać, kiedy mówię – przyznaje Jarosław Kulczycki, prowadzący „Wiadomości” TVP 1. Powinien to być jednak krótki i zwięzły komunikat podający rozwiązanie problemu. Na przykład: „nie ma czwórki, idzie piątka” – czyli że materiał filmowy, który miał być emitowany jako czwarty, spada, a trzeba zapowiedzieć następny. – Dobry wydawca załatwi to w półtorej sekundy. Najgorzej gdy zacznie hamletyzować. Na przykład gdy czytam białą, a wydawca mówi: „nie ma czwórki i coś jest nie tak z szóstką. Nie wiem, co robić. Może damy siódemkę…” – podaje przykład Kulczycki.
Także w programach rozrywkowych ucho podrzuca kwestie, gdy widzi, że prowadzący np. zapomniał, skąd pochodzi uczestnik albo co studiuje jego sympatia. Ucho nie jest jednak suflerem – rzuca temat, podsuwa wątek, byle program nie stracił tempa.
Ucho dba też o nastrój w programie. – Kindze mówimy, że wygląda jak milion dolarów. A jak Agustin na lajfach ma smutną minę, czasem opowiadam mu dowcipy – opowiada Ewa Leja. Oczywiście nie robi tego wtedy, kiedy pora na oceny jury.
Szymon Łosiewicz rozgrzewa prowadzących niecenzuralnymi powiedzonkami. Inne są dla kobiet, inne dla mężczyzn. – To specyficzny zastrzyk dobrego humoru przed wyjściem na scenę – śmieje się Krzysztof Ibisz. Jednak nie zdradza szczegółów.
Co mi tu gadasz
– Potrafię jednocześnie mówić i słuchać ucha. To kwestia treningu – zapewnia Krzysztof Ibisz. Ale symultaniczne mówienie i słuchanie to sztuka niełatwa i nie dla każdego. – Kiedy widzimy, że prowadzący mówi bez przekonania i ma pusty wzrok, można przypuszczać, że najprawdopodobniej właśnie odezwało się jego ucho i on jest nastawiony na słuchanie go – zdradza Jarosław Kulczycki. Na jednym z festiwali prowadzący nie wytrzymał, burknął: „co mi tu gadasz”, i wyrwał słuchawkę z ucha.
– Basia Rogalska, mój pierwszy wydawca przy „Forum”, była strasznie gadatliwa. Ja się przez to denerwowałam, kłóciłyśmy się, no i w końcu nie wytrzymała – opowiada Joanna Lichocka, która prowadziła ten program w TVP 1 i TVP Info. – Rafał Porzeziński mówi mniej, ale i tak nie zawsze zwracam na niego uwagę, bo skupiam się na gościach w studiu – dodaje Lichocka.
Według Jarosława Kulczyckiego umiejętność pracy z uchem to kwestia naturalnych predyspozycji – choć oczywiście praktyka pomaga. On sam jednoczesnego słuchania, mówienia i myślenia nauczył się, będąc przez pięć lat tłumaczem symultanicznym z angielskiego.
– Najlepszym sposobem oswojenia się z uchem jest… praca z nim – uważa Maciej Kurzajewski, komentator sportowy TVP i prowadzący show „Kocham Cię, Polsko” w Dwójce. – Na początku jest oszołomienie. Z czasem mija, ale pozostaje naturalny odruch, żeby kiedy ucho mówi, zrobić pauzę albo ściszyć głos. To trzeba zwalczyć. Potem z programu na program jest coraz lepiej – opowiada Kurzajewski.
Z czasem nawet ci, którzy nie chcą ucha – bo uwiera, bo rozprasza, bo gada – przekonują się do tego sposobu pracy. Tak jak Zygmunt Chajzer. Teleturniej „Idź na całość” w Polsacie prowadził bez ucha. Program był wprawdzie nagrywany, ale Chajzer i tak musiał zapamiętywać graczy i kolejność rozgrywki – a po ich zejściu natychmiast wszystko zapomnieć i zapamiętać kolejnych uczestników. Jedyną pomocą była osoba, która zza linii kamer pantomimicznie wskazywała kolejne punkty programu. – No i trzeba było przerywać ujęcia, bo stawałem tam, gdzie nie było światła – dodaje Zygmunt Chajzer. Teraz prowadzi w Polsacie „Moment prawdy” – z uchem, którym jest reżyser programu.
– Okazało się, że ucho jest ważne i przydatne – przyznaje Chajzer. Podpowiada mu np., jaki temat poruszyć w rozmowie z uczestnikiem i jego rodziną, który wątek rozwinąć.
Na miarę
Ucho to człowiek, ale też sprzęt. Przezroczyste plastikowe ucho-słuchawkę dla prowadzącego odlewa się w kształcie jego własnego ucha, a ściślej – kanału słuchowego. Wtedy jej nie widać i dobrze siedzi. Trzeba o to zadbać samemu. „Przydziałowe” słuchawki dostarczane przez producentów programu są gumowe i chociaż można wybrać rozmiar, to i tak wypadają. No i używa ich wiele osób.
Bywa, że łączność z uchem zawodzi. Wtedy wiadomość dla prowadzącego przekazuje się komuś w zasięgu jego wzroku – najczęściej operatorowi kamery. A ten wymachuje rękami, żeby zasłuchanemu w swoją puentę prezenterowi powiedzieć: „kończ!”.
Człowiek-ucho w trakcie programu siedzi w wozie, jeśli jest to show lub koncert, albo w reżyserce, jak w przypadku serwisów informacyjnych i audycji publicystycznych. – W wozie jest konsoleta, a na niej zlecenia-przyciski do słuchawek osób, z którymi ucho ma łączność – opisuje Szymon Łosiewicz. Działa to jak mała centrala telefoniczna. Ucho może rozmawiać z prowadzącymi, operatorami, grafikiem, który wypuszcza pojawiające się na ekranie belki, realizatorami (wizji, światła i dźwięku), kierownikiem planu. Niektórzy z nich siedzą z uchem w wozie, ale i tak komunikują się przez słuchawkę.
W wozie oprócz monitorów z obrazem ze wszystkich kamer ucho śledzi też zegary. Główny pokazuje czas zsynchronizowany z czasem anteny. Na innych jest np. czas, który upłynął od startu programu i czas wsteczny – czyli ile zostało do końca. Czasy wszystkich punktów scenariusza podane są w szpiglu, z którym ucho się nie rozstaje.
Dla publiczności w studiu i widzów przed telewizorami ucho nie istnieje. – Żona pytała mnie kiedyś, czy ja właściwie coś robię, tak sobie siedząc w wozie – opowiada Szymon Łosiewicz. – Więc zadzwoniłem do niej tuż przed programem i zostawiłem włączony telefon. Dość szybko się rozłączyła. Miała dosyć.
Elżbieta Rutkowska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter