Wydanie: PRESS 04/2009

Wchodzi piąta władza

Ósma rano. W redakcji Trojmiasto.pl zaczyna się ruch. Dziesięcioro dziennikarzy, szefowie działów, naczelny. Kubek gorącej kawy i do roboty. Wszyscy nerwowo przeglądają, co ma konkurencja, co dziś może być newsem. Potem kolegium, dzielenie pracy. 27-letni Michał Brancewicz pracuje tu od lipca ub.r. Skończył politologię na Uniwersytecie Gdańskim. Dziennikarstwa trochę liznął w „Gazecie Gdańskiej”, bezpłatnym tygodniku wydawanym przez Extra Media. W trójmiejskim portalu zajmuje się sprawami społecznymi i komunikacją. – Jest takie tempo pracy, że nie można się nudzić. W tekstach analitycznych mierzymy się z gazetami, w gorących newsach konkurujemy raczej ze stacjami radiowymi – mówi. W dni powszednie zbiera informacje do godz. 15–16, a raz w miesiącu ma dyżur weekendowy – w piątek, sobotę i niedzielę czuwa przy telefonie, czyta e-maile.
Michał Kaczorowski, redaktor naczelny portalu, chwali zespół: – Są dynamiczni, żądni sukcesu, mają obycie dziennikarskie – wylicza. Młodzi ludzie sami się garną do pracy w portalu. Naczelny chętniej wybiera tych, którzy mają już doświadczenie dziennikarskie. Tak m.in. zatrudnił Brancewicza.
Wojciech Wirwicki, wydawca wSzczecinie.pl, opowiada, że tworząc portal blisko cztery lata temu, wzorował się właśnie na kolegach z Trójmiasta. Miał trochę własnych doświadczeń, bo jeszcze jako gimnazjalista robił portal społecznościowy Nastolatek.pl. W portalu wSzczecinie.pl ma kilkudziesięciu współpracowników, z których 10 stale pisze informacje, i to na nich opiera się działalność redakcji. – Każdy ma własny sposób pisania. Ta różnorodność jest wartością – twierdzi. Kolegium redakcyjnego nie zwołuje, bo nie ma takiej potrzeby. Za pomocą e-maili kontaktuje się z szefami działów Wiadomości, Kultura i Rozrywka, a oni ze współpracownikami.
Członkowie liczącej 11 osób redakcji LodzCity.pl spotykają się, ale tylko dwa razy w tygodniu. – W poniedziałek planujemy zadania na tydzień, a w piątek się z nich rozliczamy. To wystarcza – twierdzi Maciej Mączyński, właściciel portalu. Te zadania to gromadzenie lokalnych newsów, raczej dotyczących kultury i rozrywki niż polityki. Po tygodniu porównują, czy inne media wyłapały coś ciekawszego. Jednak kar za opustki nie ma.
Garść przykładów z 27 lutego br. pokazuje, że internauci bez pardonu obchodzą się z informacjami na lokalnych portalach. Ale jest to też znak, że je czytają. Trojmiasto.pl: „Kolizja z udziałem 4 aut na obwodnicy Gdańska powoduje duże utrudnienia w ruchu”. Gda30: „Trójmiasto.pl jak zwykle niedoinformowane. Wypadek wydarzył się przed zjazdem na Szadółki”.
TuTej.pl: „Dziewięć zastępów straży pożarnej walczyło z groźnie wyglądającym pożarem klatki schodowej w kamienicy przy ul. Chwaliszewo”. Lala: „Jaki pożar? Mieszkam w tej kamienicy i palił się jedynie pojemnik na śmieci. Co wy za bzdury wypisujecie?”.
Podhale24.pl: „W Nowym Targu ponadmetrowe sople zwisają z dachu frontowej ściany Ratusza”. Porazka i zenada: „Jakże trzeba być zawistnym i zakompleksionym, żeby zdecydować się na publikację takiego artykułu”.

Newsy własne i cudze
Portale lokalne koncentrują się na rozrywce, kulturze, sporcie, wskazówkach, gdzie spędzić wolny czas. Rzadko zamieszczają krwawe historie, nie mają aspiracji do dziennikarstwa śledczego, choć zdarza im się wykryć aferę, którą podchwytują po nich inne lokalne media.
Mają też kłopoty nieobce innym mediom. Zamieszczają sprostowania, poprawiają notki na stronie, gdy internauci wytkną im błędy. Podhale24.pl ma nawet proces karny o zniesławienie, który wytoczył mu były prokurator rejonowy w Zakopanem, po tym jak stracił posadę. Poczuł się urażony, że portal przedrukował z biuletynu prawicowej organizacji krytyczny tekst o nim.
– Czytelnicy szukają u nas nie tylko sensacji. Często ważniejsze dla nich są informacje o dziurach w drogach lub braku wody w kranach – jest przekonany Waldemar Kaiser, redaktor naczelny poznańskiego portalu TuTej.pl. Podobnie uważa Waldemar Brzyski, redaktor naczelny działającego od blisko trzech lat Zamosconline.pl.
Lokalne newsy są też w cenie na działającym od dwóch lat portalu Podhale24.pl. – Dziesięć lat pracowałem na to, by poznać ludzi w regionie, stworzyć sieć kontaktów – mówi Robert Miśkowiec, kiedyś dziennikarz tygodnika „Nasze Strony”, „Gazety Krakowskiej”, „Faktu”, a dziś redaktor naczelny i właściciel portalu. Czasem telefon odbiera grubo po północy. – W tej pracy jestem pod parą 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. W sklepie, kinie, gdy jadę autem do sklepu lub siedzę na imieninach u cioci. To jest wliczone w zawód dziennikarza internetowego – nie kryje. Właśnie na imieninach u cioci odebrał telefon o tym, że policja przejęła narkotyki w Rabce. – Od razu puściłem newsa w sieć – opowiada Miśkowiec. Stara się też bywać na najważniejszych imprezach w regionie, sesjach rady miasta, konferencjach, zawodach sportowych.
W pracy redakcyjnej pomaga mu Sabina Palka, dziennikarka od 18 lat, m.in. z doświadczeniem w radiowych stacjach polonijnych, jednocześnie spikerka w zakopiańskim Radiu Alex i nowotarskiej telewizji kablowej.
Świetnym źródłem wiedzy o tym, co się dzieje w mieście, są internauci. W TuTej.pl przez pewien czas funkcjonował tzw. czerwony e-mail, na który można było wysłać ważne informacje. Za ich wykorzystanie redakcja płaciła nawet 500 zł, jeśli news był rzeczywiście gorący. Czerwony e-mail czeka na ponowne podłączenie. – Planujemy też zwiększenie puli nagród – zapowiada Kaiser.
Inne portale korzystają z newsów czytelników, ale im za to nie płacą. – Traktujemy to jako przykład dziennikarstwa obywatelskiego – mówi Maciej Mączyński z LodzCity.pl.
Dla internautów dodatkową wartością są też filmy dodawane do lokalnych newsów. Dziennikarze Trojmiasto.pl przeszli specjalny kurs operatorski. Kamera czeka – gdy coś się dzieje, ruszają, żeby to nakręcić. W LodzCity.pl ilustrowanie informacji to już norma. – Są kamery, aparaty cyfrowe, idzie nowe, a my jesteśmy wszechstronni – mówi z dumą Maciej Mączyński.

 

Szybka konkurencja
Szefowie lokalnych portali informacyjnych zgodnie twierdzą, że strony internetowe gazet, stacji radiowych i telewizyjnych nie są dla nich konkurencją.
– My raczej wypełniamy informacyjną lukę – mówi Wojciech Wirwicki z wSzczecinie.pl. A Robert Miśkowiec z Podhale24.pl precyzuje: – Gazeta dostarczy wiadomości następnego dnia, a my od razu. Za gazetę trzeba zapłacić, a my jesteśmy dostępni za darmo. Nam jest łatwiej. Jeśli kilka razy w ciągu dnia zadzwonię na policję, to w końcu wydobędę gorącego newsa. Dziennikarze z gazet dzwonią po południu, wieczorem, bo im się tak nie spieszy – dodaje Miśkowiec. To on podał w portalu hitową wiadomość, że regionalny artysta Jan Fudala pobił wicestarostę nowotarskiego – incydent szeroko opisywały potem inne regionalne media. Z kolei portal wSzczecinie.pl pierwszy miał informację o grupie pacyfistów, którzy z transparentami zablokowali przejście podziemne w proteście przeciwko polityce prezydenta miasta. A Zamosconline.pl podał nieznane innym dziennikarzom nowe fakty w sprawie pomnika strażników więzienia zabitych w 1946 roku przez organizację Wolność i Niezawisłość. – To po nas temat podejmowały kolejne tygodniki – mówi Brzyski.
– Polecam moim dziennikarzom zaglądanie kilka razy dziennie na stronę Trojmiasto.pl, bo bardzo szybko informują na przykład o wypadkach drogowych. Nasza strona internetowa jest w powijakach, więc rzeczywiście są lepsi. Jednak my też działamy szybko. Kiedy coś się dzieje, przerywamy program, podajemy newsa na antenie, i to pełniejszego, prosimy też słuchaczy o dodatkowe informacje na temat gorących wydarzeń – opowiada Adam Hlebowicz, dyrektor Radia Plus w Gdańsku.
Jerzy Jurecki, wydawca „Tygodnika Podhalańskiego”, obserwuje, że lokalny portal Podhale24.pl coraz szybciej reaguje na ważne wydarzenia w regionie. – To nasza konkurencja, boksujemy się z nimi, bo trochę psują nam krwi. Zwłaszcza że robią przegląd prasy lokalnej, powołując się na nas, ale palą nam tematy, które anonsujemy na naszej stronie internetowej i które trzymamy do wydania papierowego – opowiada Jurecki.
Brzyski z Zamosconline.pl przyznaje, że przywiązanie internautów do portalu jest trudne. – Walka toczy się nie z dnia na dzień jak w dziennikach, lecz z każdym kliknięciem myszką – mówi. Walczą więc newsami i angażowaniem czytelników we współtworzenie portalu.

 

Inwestycja w zyski
Przyciągnięcie internautów, a co za tym idzie – reklamodawców, to dla szefów portali lokalnych sprawa kluczowa.
Podhale24.pl zaczęło zarabiać na reklamach dopiero po roku działalności. Ogłaszają się lokalne banki, sieci handlowe, dilerzy samochodowi. – Ale jak zaczynaliśmy, to wysłaliśmy chłopaka, by przeszedł się ulica po ulicy po Nowym Targu i pytał każdego – od stomatologa do kioskarza – czy chce u nas reklamę – opowiada Miśkowiec. Z czasem klienci sami zaczęli się zgłaszać. Przekonuje ich niewygórowana cena – najdroższa miesięczna kampania kosztuje 2 tys. zł – popularność strony w sieci oraz to, że reklamuje się także konkurencja. – A przede wszystkim lokalność – reklamodawcy pochodzą ze Szczawnicy, Nowego Targu, Zakopanego – mówi Miśkowiec.
W Trojmiasto.pl ogłaszają się deweloperzy, firmy z branży budowlanej, restauracje, szkoły. Tygodniowy baner na głównej stronie kosztuje 1,8 tys. zł, ale już zwykły anons – 250 zł rocznie (z tej oferty korzysta ok. 1 tys. lokalnych firm). Stałe zyski pozwalają zatrudniać w portalu blisko 40 osób.
TuTej.pl zarabia na reklamach graficznych, linkach i artykułach sponsorowanych. – Nasz wydawca, Neoinvest Group sp. z o.o., stworzył Zachodni Dom Mediowy, więc sami pozyskujemy klientów. Zwłaszcza że oferujemy powierzchnię nie tylko w sieci, ale też w mediach tradycyjnych i na billboardach – informuje Waldemar Kaiser.
Portal wSzczecinie.pl wciąż jest na dorobku. – Na razie inwestuję we współpracowników – mówi Wirwicki. – Płacę od 5 do 10 zł za informację. Za większy tekst nawet 40 zł. Są też nagrody rzeczowe, bo gdy mam umowy barterowe z firmami, to daję chłopakom na przykład bilety do kina, a dziewczynom kosmetyki – dodaje. Z kolei Podhale24.pl za tekst płaci od 20 do 100 zł. – Negocjuję stawki w zależności od wagi informacji i od tego, czy jest do niej zdjęcie – mówi Robert Miśkowiec. Waldemar Brzyski z Zamościa daje współpracownikom zarobić po kilkaset złotych miesięcznie, bo etaty mają gdzie indziej. Dziennikarze, którzy mają w portalach etaty, na zarobki nie narzekają – nieoficjalnie mówią, że na rękę dostają 3–4 tys. zł.
Dr Paweł Płaneta z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego obserwuje, że lokalne portale informacyjne wyrastają jak grzyby po deszczu i jest przekonany, że będą zyskiwać na znaczeniu. – Są w stanie pomieścić na swoich stronach treści rozrywkowe, porady, zdjęcia, nagrania audio i wideo, są interaktywne, umieją koncentrować wokół siebie środowiska lokalne – wymienia ich zalety. – Określa się je mianem piątej władzy, która dzięki dziennikarstwu obywatelskiemu ma kontrolować czwartą władzę, czyli korporacyjne duże media. Przy widocznej tendencji, że ludzie zaczynają traktować Internet jako podstawowe źródło informacji, mogą zastąpić prasę lokalną – prognozuje dr Płaneta.

Artur Drożdżak
 „Polska Gazeta Krakowska”

 

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.