Kolejne zmiany w biurze reklamy WP  |  Chief growth officer w Media&Leads  |  Rynkowy udział Canal+ Extra 1 z Ligą Mistrzów  |  "Malanowski. Nowe rozdanie" w przyszłym roku  |  "Serwis klimatyczny" na antenach Polskiego Radia  |  Tele 5 planuje produkcję  |  Kampania Antyradia  |  Nowy magazyn w dziennikach Polska Press  |  Prasa branżowa wydawana jest głównie w druku i głównie dla mężczyzn  |  Mediaboard  |  Biddable director w Zenith  |  Szefowa marketingu w Atos  |  F25 produkuje film  |  YouTube po decyzji sądu może używać znaku Shorts  |  Sky zapłaci setki milionów funtów za błędne obliczenia reklamowe  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś aż 45 newsów ze świata mediów i reklamy  |  Od początku listopada w kioskach także nowy numer magazynu "Press"  |  Kliknij tutaj, by zobaczyć zapowiedź nowego numeru. Katarzyna Kasia, kłopoty w rodzinie Solorza, a także TV PiS Bis, Witold Bereś oraz odejścia szefów RMF FM – polecamy!  | 

Kolejne zmiany w biurze reklamy WP  |  Chief growth officer w Media&Leads  |  Rynkowy udział Canal+ Extra 1 z Ligą Mistrzów  |  "Malanowski. Nowe rozdanie" w przyszłym roku  |  "Serwis klimatyczny" na antenach Polskiego Radia  |  Tele 5 planuje produkcję  |  Kampania Antyradia  |  Nowy magazyn w dziennikach Polska Press  |  Prasa branżowa wydawana jest głównie w druku i głównie dla mężczyzn  |  Mediaboard  |  Biddable director w Zenith  |  Szefowa marketingu w Atos  |  F25 produkuje film  |  YouTube po decyzji sądu może używać znaku Shorts  |  Sky zapłaci setki milionów funtów za błędne obliczenia reklamowe  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś aż 45 newsów ze świata mediów i reklamy  |  Od początku listopada w kioskach także nowy numer magazynu "Press"  |  Kliknij tutaj, by zobaczyć zapowiedź nowego numeru. Katarzyna Kasia, kłopoty w rodzinie Solorza, a także TV PiS Bis, Witold Bereś oraz odejścia szefów RMF FM – polecamy!  | 

Kolejne zmiany w biurze reklamy WP  |  Chief growth officer w Media&Leads  |  Rynkowy udział Canal+ Extra 1 z Ligą Mistrzów  |  "Malanowski. Nowe rozdanie" w przyszłym roku  |  "Serwis klimatyczny" na antenach Polskiego Radia  |  Tele 5 planuje produkcję  |  Kampania Antyradia  |  Nowy magazyn w dziennikach Polska Press  |  Prasa branżowa wydawana jest głównie w druku i głównie dla mężczyzn  |  Mediaboard  |  Biddable director w Zenith  |  Szefowa marketingu w Atos  |  F25 produkuje film  |  YouTube po decyzji sądu może używać znaku Shorts  |  Sky zapłaci setki milionów funtów za błędne obliczenia reklamowe  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś aż 45 newsów ze świata mediów i reklamy  |  Od początku listopada w kioskach także nowy numer magazynu "Press"  |  Kliknij tutaj, by zobaczyć zapowiedź nowego numeru. Katarzyna Kasia, kłopoty w rodzinie Solorza, a także TV PiS Bis, Witold Bereś oraz odejścia szefów RMF FM – polecamy!  | 

Wydanie: PRESS 04/2008

Eter z dreszczykiem

Żeby założyć nadające bez zezwoleń pirackie radio, potrzebna jest żyłka majsterkowicza-elektryka i hazardzisty. Żyłka majsterkowicza – by samemu tanim kosztem zbudować nadajnik, a hazardzisty – by nie wpaść podczas kontroli Urzędu Komunikacji Elektronicznej, za nadawanie bowiem bez zezwolenia grozi do dwóch lat więzienia. Dlatego zwolennicy wolnego radia, jak sami siebie nazywają, często zmieniają częstotliwości, nazwy, nadają nieregularnie. O najbliższej emisji i fali, na której zostanie nadany program, informują stałych słuchaczy, wysyłając SMS-y. W Polsce rocznie UKE namierza kilku piratów, którzy ryzykują po to, by ich radia słuchało kilkadziesiąt lub najwyżej kilkaset przypadkowych osób w promieniu maksymalnie kilkunastu kilometrów od nadajnika. I to przeważnie wbrew swojej woli. Bezproblemowo Od strony technicznej założenie pirackiej rozgłośni w USA lub w Polsce niczym się nie różni. – W gruncie rzeczy nie jest to trudne – mówi Eryk, który jeszcze kilka lat temu prowadził pirackie radio, autor strony internetowej Nadajniki FM. – Najtrudniej było zdobyć nadajnik. Wszystko rozbijało się o koszty, więc postanowiłem zrobić go sam. Kupowałem części lub wymontowywałem je z różnych gratów – opowiada. W ten sposób powstało kilka urządzeń, z których Eryk nie był jednak zadowolony, bo albo miały marny zasięg, albo się odstrajały. – Potrzeba do tego trochę wiedzy elektronicznej, gdyż nie zawsze wszystko idzie gładko. Budując własny nadajnik, trzeba się wyjątkowo starać, by nie zakłócał wszystkiego w okolicy. Jeśli więc ktoś nie czuje się na siłach, lepiej kupić gotowe urządzenie – dodaje. Kilkuwatowy nadajnik przy dobrych warunkach może dać zasięg do kilkunastu kilometrów. Najsłabsze nadajniki stacji komercyjnych mają moc 100 W i zasięg kilkudziesięciu kilometrów. – Sprzęt o dobrych parametrach najlepiej kupić za granicą. Jednak najbardziej cieszy wykonanie nadajnika samodzielnie– uważa Eryk. Bezkarnie? Radość z nadawania z własnoręcznie wykonanego nadajnika mąci świadomość, że zgodnie z prawem telekomunikacyjnym używanie urządzeń radiowych wymaga pozwolenia radiowego wydawanego przez UKE, a do rozpowszechniania programu konieczne jest uzyskanie koncesji od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Kary to grzywna, ograniczenie albo pozbawienie wolności do dwóch lat. Jak zatem traktować instrukcje internetowe, które objaśniają krok po kroku konstruowanie pirackiego radia? – Takie działanie może zostać uznane za namawianie do popełnienia przestępstwa – ostrzega mec. Marta Miszczuk z Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów Nowakowski i Wspólnicy. – Żeby tak się stało, muszą być spełnione dwie przesłanki jednocześnie: zachowanie musi być publiczne oraz musi ono polegać na nawoływaniu do popełnienia przestępstwa – tłumaczy. Co do pierwszej przesłanki nie ma najmniejszych wątpliwości, bo strony internetowe są dostępne publicznie. Problem budzi kwestia nawoływania, gdyż wszelkie instruktaże zamieszczane w Internecie są w świetle polskiego prawa uznawane jedynie za opis, a nie namawianie lub podżeganie do popełnienia przestępstwa ani nawet pochwalanie go. Tym bardziej że większość tego typu instrukcji opatrzona jest klauzulą, iż autor nie ponosi odpowiedzialności za wykorzystanie podanych treści, a strona ma charakter wyłącznie informacyjny. – Instruktaże nie kwalifikują się jako namawianie do popełnienia przestępstwa – konkluduje mec. Miszczuk. – Jednak każdy sędzia zada pytanie, w jakim celu, jeśli nie dla namowy, takie instruktaże są umieszczane w sieci – dodaje. Nieważne bowiem jest, czy popełnienie przestępstwa rzeczywiście nastąpi. Istotna jest intencja autora instruktażu. Eryk swoje dzieło określa jednoznacznie: – To taki, można powiedzieć, krótki przewodnik. Niezauważalnie Właściciele pirackich rozgłośni są w sytuacji myszy igrającej z kotem, czyli UKE. – Nie ma metody, która w stu procentach uchroni przed namierzeniem – przyznaje Eryk. UKE w delegaturach w Polsce nie tylko szuka piratów przez całą dobę, ale też np. sprawdza, czy koncesjonowane stacje nadają z mocą ustaloną w zezwoleniach. W takiej sytuacji jedno z przykazań radiowca pirata dostępne w Internecie mówi: „Jak cię złapią, mów, że nie wiedziałeś, do czego to urządzenie służy”. – Popularne jest budowanie linii transmisyjnych mikrofalowych, ewentualnie ciągnięcie metrów przewodów i w razie wpadki zerwanie ich – mówi Eryk. To powinno sprawić, że podczas ewentualnego namierzenia technicy z UKE dotrą tylko do nadajnika, a nie do samego studia i pirata. Nawet użycie radiolinii nie uchroni pirata przed ujawnieniem. – Taką radiolinią piraci wysyłają sygnał z miejsca, w którym powstaje program, do samego nadajnika, a ten rozpowszechnia go dalej. Tymczasem my jesteśmy w stanie namierzyć tylko nadajnik – mówi Jacek Strzałkowski, rzecznik UKE. Jednak w styczniu ub.r., po prawie półrocznym śledztwie, policja złapała w Nowym Sączu dwóch dwudziestokilkulatków, i to w momencie konserwacji nadajnika zawieszonego na drzewie. Nielegalna rozgłośnia nadawała audycje z przerwami od czerwca 2006 roku w niedzielne wieczory między godziną 21 a 23 na UKF-ie w Nowym Sączu i pobliskich miejscowościach: Nawojowej, Chełmcu i Dąbrowie. Ustalenie miejsca, z którego nadawany był program, nie było łatwe, ponieważ jednym z piratów był specjalista w dziedzinie elektroniki. Użył wielu pośrednich stacji przekaźnikowych, połączonych radioliniami na bardzo wysokiej i używanej tylko przez profesjonalistów częstotliwości. Eryk uważa, że jedyny sposób na niezwracanie na siebie uwagi UKE to prowadzenie kulturalnych audycji i dużo szczęścia. – A co najważniejsze, niezakłócanie innych legalnie nadających stacji – podkreśla. – W wypadku urządzeń o złej jakości i dużej mocy, które generują wiele częstotliwości szkodliwych (tzw. nadawanie harmoniczne, niesłyszalne dla ludzkiego ucha – przyp. red.), może dojść do zakłóceń działalności służb radiokomunikacyjnych, takich jak radio-taxi – ostrzega Jacek Strzałkowski z UKE. W skrajnych wypadkach może zostać zakłócona praca systemów bezpieczeństwa (morskiego, lotniczego, obsługi lotniska, kolejowego), a nawet urządzeń szpitalnych. Jedno urządzenie nadawcze stacji nieoficjalnej może zablokować dziesiątki urządzeń licencjonowanych. Najgroźniejsze są sytuacje, kiedy emisja sygnału radiowego może zagrozić życiu. – W 2002 roku grupa ludzi założyła w rejonie Katowic nielegalną sieć w paśmie częstotliwości użytkowanych przez służby lotniskowe. Ludzie ci celowo wykorzystali te częstotliwości, stwarzając zagrożenie i zakłócenia w pracy służb i urządzeń nawigacji lotniczej, sprowadzających samoloty do lądowiska. To szczególny wypadek, gdy ludzie o dużej wiedzy radiowej świadomie działali niezgodnie z prawem – wspomina Jacek Strzałkowski. Do namierzenia pirackich stacji UKE wykorzystuje Ruchome Stacje Pomiarowe i stałe punkty kontroli emisji w delegaturach wojewódzkich, a ponadto wszelkie informacje od legalnych użytkowników eteru oraz te z Internetu. Tradycyjnie W latach 90. zagłębiem pirackich stacji był m.in. Słupsk. To tam nadawały Radio M&M, Radio BzThat, Radio Decker FM, Radio Relax FM i Radio Cobra FM. Wszystkie zostały zamknięte, najczęściej przez samych założycieli. Teraz zagłębiami wolnego radia są Kraków i Bielsko-Biała. Tam działało lub działa z przerwami kilkanaście stacji, m.in. Rave FM i Sweet FM. – W Bielsku pirackie stacje nadawały już w latach 70. Można powiedzieć, że to tradycja przechodząca z ojca na syna – wspomina Piotr, były piracki nadawca. Jacek Strzałkowski z UKE mówi, że na południu kraju radiowym piratom sprzyja natura – w górzystym i pagórkowatym terenie sygnał radiowy rozchodzi się inaczej niż na nizinach – odbija się od wzniesień, przez co trudniej namierzyć, skąd jest nadawany. Zwolennicy radia pirackiego zapewniają, że UKE nie jest w stanie namierzyć piratów poza ośrodkami, w których ma delegatury. – Przez 15 lat nadawałem lokalne programy pirackie w małym mieście na północnym Mazowszu i nigdy nie zostałem namierzony, mimo dużej mocy nadajnika – 250 watów. Nadawałem ponad 100 km od Warszawy, i to przede wszystkim w weekendy. Żeby mogli mnie namierzyć, ktoś musiałby donieść, a urzędnicy musieliby poświęcić wolny weekend, by przyjechać do mojego miasta i ustalić, skąd nadaję – opowiada Piotr, przedsiębiorca mieszkający teraz pod Warszawą. Piotr nadawał regularne programy o tematyce lokalnej, serwisy informacyjne. – Chciałem zintegrować lokalną społeczność. Sądzę, że po części mi się udało. Miałem odzew na moje programy, dla słuchaczy moje radio było źródłem informacji o mieście – wspomina. Radiowi piraci opuszczają swe fale i przenoszą się ostatnio do Internetu. Do nadawania w sieci wystarczą: komputer, dobre łącze, wykupienie odpowiedniego serwera. Można wtedy nadawać na cały świat, ale wówczas nie jest to już radio pirackie. – Mimo wszystko nie ma w tym uroku. Kto próbował nadawać w eterze, ten wie, o czym mówię – wzdycha z nostalgią były radiowy pirat Eryk. Krzysztof Głowiński

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.