Wydanie: PRESS 01/2008

Ranking

Z codziennego przeglądu prasy najbardziej mnie ciekawią „Gazeta Wyborcza” i „Dziennik”, m.in. ze względu na różnice w komentowaniu tych samych wydarzeń. W „Wyborczej” szczególnie lubię czytać Ewę Milewicz, Mirosława Czecha i Magdalenę Środę, w „Dzienniku” – Piotra Zarembę, Pawła Reszkę i Jana Wróbla (który czasem rozśmiesza do łez, innym razem irytuje, zawsze przyciąga oryginalnością). „Wyborcza” ma, moim zdaniem, lepszy dział zagraniczny, „Dziennik” z kolei cenię bardziej za debaty o kulturze. „Rzeczpospolita” przytłacza przewidywalnością prawicowych komentarzy, ale podoba mi się obszerny (mimo zmiany formatu) dział opinii. „Rzeczpospolitą” wyróżnia też zatroskanie obyczajową sferą życia, co bywa w sposób niezamierzony zabawne (z prasy opiniotwórczej tylko tu znajdziemy pytania w stylu: „czy będziemy się smażyć w piekle?”), ciekawe (tekstu poświęconego orientacji seksualnej Condoleezzy Rice nie powstydziłaby się nawet „Replika”, pismo adresowane do gejów i lesbijek), na ogół jednak straszy moralizatorską intencją. „Polska” nie zachwyca, ale potrafi pozytywnie zaskoczyć dobrym dziennikarstwem śledczym lub perełką z „Magazynu” (był nią np. świetny tekst o 50-latce, która kazała sobie wytatuować na ramieniu gigantyczną Matkę Boską). Nowy dziennik ma chyba zaspokajać czytelnika zainteresowanego bardziej ludzkimi niż politycznymi sprawami, co po zgonie IV RP nie jest złą strategią. Ale ciągle tu czegoś brak (najbardziej – dobrej szaty graficznej). Z tygodników jedynym, który czytam od deski do deski, jest „Polityka”, natomiast moje przywiązanie do „Przekroju” graniczy z uzależnieniem. Marka Raczkowskiego uważam za najlepszego publicystę RP (trzeciej, czwartej i następnych). Jego rysunki wycinam i przechowuję w specjalnej teczce, przekonana, że dysponuję najciekawszym archiwum polskiej pamięci narodowej. Błyszczą w „Przekroju” felietony Romana Kurkiewicza i Bartka Chacińskiego. Oryginalne, pozbawione łatwych skojarzeń, dowcipne i bardzo serio, zawsze zanurzone w szerszym kulturowym kontekście (co wzmacnia zdrowe poczucie, że nie samą polityką żyje człowiek). No i wywiady Piotra Najsztuba, który umie korzystać w każdej rozmowie z – używanych na zmianę – quasi-terapeutycznego zasłuchania i wysuwanego znienacka ostrego pazura. Ostatnio zadziwiła mnie nowa rola Najsztuba (w reklamówce), bo moim zdaniem reklamowanie czegokolwiek i niezależność dziennikarska nieco obok siebie zgrzytają. Nieustającą przygodą w moim codziennym zestawie telewizyjnym jest zbitka „Faktów” TVN-u z „Wiadomościami” TVP 1. Oglądanie jednego po drugim przysparza rozrywki w stylu „znajdź 21 szczegółów, którymi różnią się te dwa obrazki” (starsi fani „Przekroju” pamiętają). Długo porównania wygrywał bezapelacyjnie TVN, odkąd jednak „Wiadomości” przestały być nachalnie propisowskie, rywalizacja stała się ciekawsza, a wynik informacyjnego wyścigu rozstrzygam czasem na korzyść TVP 1. „Wydarzeń” już nie oglądam, bo kontrast teraźniejszej bylejakości z dawną jakością (pochodzącą z czasów Tomasza Lisa) jest przykry. Z telewizyjnej publicystyki najwięcej punktów przyznaję nieodmiennie Monice Olejnik (TVN 24, „Kropka nad i”), na antypodach umieszczając „Autograf” z Kubą Strzyczkowskim (TVP). Oba programy to także symbol stylu uprawianego przez te telewizje. Krótko mówiąc: dociekliwość kontra wazelina. Teraz plusy dodatnie i plusy ujemne za kulturę. Wypada chwalić nawet tych, którzy podtrzymują kulturę na kroplówce. Chociaż powstanie TVP Kultura zaowocowało zmarginalizowaniem tzw. kultury wysokiej w telewizji publicznej, a tym samym w umysłach rzeszy rodaków, to przynajmniej jest co oglądać. Między innymi świetne kreskówki dla dorosłych, filmy dokumentalne i monografie kompozytorów, ludzi filmu, teatru i sztuk plastycznych. Ale mam też pretensje: za okrojenie rozmów w studiu (najlepszy był Łukasz Drewniak, merytorycznie lepszy od Maksa Cegielskiego) oraz za nadmiar staroci. Odgrzewane kotlety z archiwów bywają interesujące, ale po świeże mięso z galerii, muzeów, sal koncertowych, debat o sztuce musimy najwyraźniej wyprawić się sami, korzystając z uprzejmości tanich linii lotniczych. Ewentualnie (wyjdzie jeszcze taniej) przerzucić się na kanały obcojęzyczne. Wśród gazet zainteresowaniem kulturą wyróżnia się „Dziennik”, także piątkowym dodatkiem, gdzie recenzje i informacje o nowościach na rodzimym rynku nie są tylko okrasą dla programu telewizyjnego. „Gazeta Wyborcza” dawno przyjęła kierunek odwrotny – kultury coraz mniej, po książkowym dodatku nie zostały nawet wspomnienia, a mała rubryczka „hit” i „kit” w poczytnych „Wysokich Obcasach” (które zresztą lubię) pełni funkcję właśnie kroplówki. Nagrodę indywidualną przyznałabym natomiast tekstom Tadeusza Sobolewskiego, znakomitego krytyka filmowego. Z tygodników na podwórku kultury wygrywa „Przekrój”, którego opiniom ufam prawie w stu procentach. Kultura w eterze najlepiej się trzyma w publicznej Dwójce i całkiem nieźle w Radiu PiN (dodatkowe punkty dla PiN-u za rodzaj nadawanej muzyki!). A na koniec moje nominacje w kategorii „hit bez kitu” – dla „Czasu Kultury” i „Krytyki Politycznej”. Tam tygrysy znajdują to, co lubią najbardziej. Anna Laszuk jest dziennikarką radia Tok FM

...

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.