Wydanie: PRESS 01/2008
Wbrew regułom
Skrzypienie drzwi, stukot obcasów, donośne kichnięcie – takie efekty akustyczne słyszane zza kadru urozmaicają programy Superstacji. Stremowani prowadzący, którzy nerwowo bawią się długopisami, reporter próbujący nieporadnie sformułować pytanie – takie obrazki widzom Superstacji nie są obce. Nie pomagają ekranowe chwyty zaczerpnięte z Fox News Channel: czerwony pasek z newsami, prostokątne logo kręcące się wokół własnej osi albo flagi Polski i Unii Europejskiej z napisem „Na żywo”. Na Superstacji bezlitośnie żeruje YouTube, gromadząc kadry z takimi wpadkami jak rozpadająca się scenografia lub zdziwienie szefa stacji, że już jest na wizji. – Nawet prestiżowy „The New York Times” popełnia błędy. Pamiętam, jak pomylili nazwisko jednego z bohaterów publikacji. Dopiero przy trzecim sprostowaniu ukazało się poprawne – broni zespołu Mariusz Ziomecki, od listopada ub.r. redaktor naczelny stacji. I dodaje: – Jednym z moich zadań jest dążenie do tego, by błędów było coraz mniej. Wydawać by się mogło, że na polskim rynku telewizyjnym, na którym o widza walczy blisko stu nadawców, nie ma miejsca na kanały reprezentujące słaby poziom. Jednak Superstacja ma widzów. W kwietniu ub.r. miała średnią widownię dobową na poziomie 6,3 tys. osób, w listopadzie już 12,3 tys. Choć np. od TVN 24, który miał wtedy średnią widownię 201 tys. widzów, dzielą ją lata świetlne, to jej lightowy profil przyciąga więcej osób niż informacyjno-biznesowy TV Biznes (w listopadzie 2,9 tys.). Na plecach Polsatu Pierwsza połowa lat 90., polski rynek telewizyjny raczkuje. Ze Stanów Zjednoczonych do kraju wraca producent Ryszard Krajewski z licencją na teleturniej „Familiada”. Pierwszy odcinek pokazuje TVP 2 we wrześniu 1994 roku. Niespełna 11 lat później Krajewski decyduje się sam uruchomić Superstację. Koncesję dostaje w marcu 2006 roku. Gdy się okazuje, że środki finansowe jego firm producenckich Astro i K&R Enterprises nie wystarczą na uruchomienie kanału, podpisuje porozumienie z funduszem Capital Partners. Jednak operatorzy kablowi wymuszają na nim wycofanie się z tej umowy – żądają od Capital Partners spłaty długów kanału Podróże TV, zanim włączą do oferty Superstację (fundusz kupił udziały w Podróżach TV miesiąc po podpisaniu porozumienia z Superstacją). Krajewski rozmawia z potencjalnymi inwestorami branżowymi – TVN-em i Polsatem. – Spotykaliśmy się trzykrotnie. Interesowało nas, jakie plany ma stacja, ale kompletnie nie byliśmy zainteresowani jej kupnem. Wtedy miała straszne problemy z zasięgiem – pamięta Olgierd Dobrzyński, członek zarządu TVN SA. Pod koniec 2006 roku Superstacji nie było w żadnej dużej sieci kablowej. Analitycy wieszczyli jej kres. W maju ub.r. 50 proc. udziałów w Superstacji kupiła spółka Ster, związana z właścicielem Polsatu Zygmuntem Solorzem-Żakiem. Jego przedstawiciel Janusz Kaliszyk zostaje członkiem zarządu Superstacji odpowiedzialnym m.in. za finanse. – Współpraca z Polsatem na razie dotyczy techniki, wysyłamy sygnał na satelitę za pośrednictwem jego infrastruktury. Ponadto czas reklamowy w kanale sprzedaje biuro reklamy Polsat Media. Nie wykluczamy, że podpisana zostanie umowa, która zacieśni współpracę – mówi Kaliszyk. Kilka miesięcy przed zawarciem umowy ze Sterem Superstacja zrezygnowała z płacenia TVP za wynajem pojemności na satelicie Astra i trafiła do oferty Cyfowego Polsatu. Umowy z sieciami kablowymi podpisała już bez problemów. O tym, że współpraca z Solorzem-Żakiem jest korzystna, świadczą dane AGB Nielsen Media Research – prawie 50 proc. widzów Superstacji to abonenci właśnie Cyfrowego Polsatu. Resztę oglądalności kanał zawdzięcza klientom Cyfry+ i obecności w prawie wszystkich największych sieciach kablowych. Daje mu to łączny zasięg 4,5 mln gospodarstw domowych. Podczas ostatnich targów Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej właśnie Superstacja otrzymała Tytanowe Oko w kategorii debiut roku i najlepszy kanał tematyczny. – Skorzystała na wypełnieniu niszy kanałów o profilu informacyjnym. Kanału podchodzącego do newsów w sposób luźniejszy niż TVN 24 jeszcze na rynku nie było – wyjaśnia Jerzy Straszewski, prezes PIKE. Wyróżnienie spotkało się z dużym zdziwieniem profesjonalnych telewizji. – Superstacja pobiera w ogóle opłaty od operatorów kablowych? – pyta zdziwiony Adam Pieczyński, redaktor naczelny TVN 24 i członek zarządu TVN-u. – Średnia opłata od gniazdka za nasz kanał to 35 groszy. Część sieci kablowych emitowała nas za darmo, ale okresy promocyjne skończyły się na przełomie 2007 i 2008 roku. Pracujemy nad podpisaniem umowy ramowej z PIKE, która na długie lata ureguluje nasze wzajemne relacje – odpowiada Aleksander Sawicki, pełnomocnik zarządu Superstacji odpowiedzialny za dystrybucję. Fakty i mity Po wejściu do siedziby Superstacji na warszawskiej Pradze zamiast recepcji widać bufet i drzwi do dwóch studiów. W Studiu 1 odbywa się właśnie nagranie „Familiady” dla TVP 2. W budynku czeka kilkudziesięcioosobowa grupa uczestników i widzów teleturnieju. W tym tłoku identyfikatorami wyróżniają się dziennikarze Superstacji, którzy co jakiś czas przepychają się do Studia 2. Przez uchylone drzwi widać siedzącą za stołem prezenterskim dwójkę młodych prowadzących, którzy przepytują gościa. Na jednym z komputerów w newsroomie obraz z TVN 24. Część programów w Superstacji nawiązuje do pierwszego polskiego kanału informacyjnego. „Salon polityczny” przypomina „Skaner polityczny” TVN 24. Zaraz po zakończeniu „Kropki nad i” Moniki Olejnik bohatera wydarzeń dnia w Superstacji przepytuje Eliza Michalik w programie „Do Elizy”. Kopiowanie pomysłów TVN 24 to znak, że Superstacja odeszła od pierwotnych założeń. – Miał powstać telewizyjny tabloid o charakterze informacyjnym bez kopiowania sposobu prezentowania informacji TVN 24 – opowiada Mateusz Hładki, reporter programu „Teraz my!” TVN-u, który w pierwszej połowie 2005 roku uczestniczył w spotkaniach dotyczących powstającego kanału. Jakub Lutyk, pierwszy dyrektor programowy Superstacji, zapowiadał wtedy liczne programy interwencyjne. W paśmie wieczornym miał pojawić się program informacyjny ze skąpo ubraną prezenterką. – Część reklamodawców w obawie o własny wizerunek nie chce się promować w kanałach tabloidowych. Gdybyśmy poszli w stronę tabloidu, musielibyśmy się liczyć z utratą około 30 procent wpływów – tłumaczy zmianę koncepcji Janusz Kaliszyk. Tak więc dzisiaj Superstacja definiuje swój profil jako lightnewsowy. – Jesteśmy kanałem informacyjnym, troszkę mniej sztywnym niż TVN 24 albo CNN. Przekazujemy newsy bardziej na luzie, z przymrużeniem oka. Naszym ideałem jest Fox News, ale nie jesteśmy konserwatywni. Superstacja to kanał liberalny nie tylko w gospodarczym rozumieniu tych poglądów – wyjaśnia Mariusz Ziomecki. Tyle że pod względem dziennikarskiego warsztatu Superstacji daleko do każdego z wymienionych kanałów. – Przed ekipą Superstacji jeszcze długa droga. To, co widziałem, to amatorstwo. Jak na polskie realia stacja osiągnęła jednak przyzwoity zasięg, co daje jej szansę na rozwój – uważa ekspert medialny Andrzej Zarębski. Akademia telewizyjna Od trzech miesięcy w najbardziej widocznej części witryny Superstacja.tv widnieje ogłoszenie, że nadawca szuka dziennikarzy, realizatorów wizji, montażystów i informatyków. – Większość z nas zarabia mało, stawki są o wiele niższe niż w innych stacjach – mówi jeden z młodszych dziennikarzy. Przyznaje, że przed rokiem, gdy zaczął pracę, zdarzały się niewielkie opóźnienia wypłaty. Teraz już się nie zdarzają, choć pensje wciąż nie są wysokie. Kilka miesięcy temu dziennikarze z krakowskiego i gdańskiego oddziału narzekali, że szefostwo kanału obcięło im pensje o połowę, nie uwzględniając wynagrodzenia za przygotowane materiały. Ryszard Krajewski tłumaczył wówczas, że reporterzy źle zinterpretowali wycenę – mieli pomylić stawki za godzinę pracy, np. w Sejmie, ze stawką za jedno wejście antenowe. Po tym konflikcie wprowadzono wynagrodzenie ryczałtowe w granicach 1,5–2,5 tys. zł netto. Debiutantom to nie przeszkadza, bo zdobyte podstawy warsztatu telewizyjnego chcą wykorzystać w poważniejszych mediach, np. Grzegorz Kwolek, reporter Superstacji przez ponad rok, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem przez nią nadawania trafił do „Wydarzeń” Polsatu, a teraz jest korespondentem zagranicznym telewizji Puls. Wizerunek Superstacji poprawia kilkoro współpracujących z nią znanych publicystów. Własne programy mają m.in. Janina Paradowska z „Polityki”, Wojciech Mazowiecki, do połowy października ub.r. związany z „Przekrojem”, i Bartosz Węglarczyk z „Gazety Wyborczej”. Dla nich kanał jest miejscem terminowania w fachu telewizyjnym. Paradowską skusiły też pieniądze. – Skontaktował się ze mną pomysłodawca Superstacji. Ponieważ nigdy nie miałam programu w telewizji, po kilku miesiącach namyślania się przyjęłam propozycję na bardzo dobrych warunkach – przyznaje. Program „Puszka Paradowskiej” należy do najchętniej oglądanych w Superstacji. W listopadzie ub.r. miał średnio 38,3 tys. widzów. Marzenia o rentowności – Obecnie większość naszych przychodów to opłaty od operatorów kablowych, ale szacujemy, że w przyszłości 60 procent będzie pochodzić z reklam – mówi Aleksander Sawicki. Według danych AGB Nielsen Media Research w listopadzie ub.r. przychody reklamowe Superstacji wyniosły 6,1 mln zł (netto, bez rabatów). To niewiele mniej niż ogólnopolskie pasmo TVP Info – 10,3 mln zł, choć już TVN 24 zarobił 23,4 mln zł. – Spore jak na ten kanał przychody reklamowe to w dużej mierze zasługa Polsatu. Klienci, którzy robią kampanię opartą na głównych kanałach tego nadawcy, resztę pieniędzy zostawiają właśnie w Superstacji – mówi anonimowo tv buyer z dużego domu mediowego. Latem ub.r. sprzedaż czasu w kanale przejęło biuro reklamy Polsatu i TV 4 – Polsat Media. – Wprowadzili bardzo dobrą promocję, dlatego umieściłam pod koniec sierpnia w Superstacji spoty kampanii Wawelu – mówi Katarzyna Krysztofek, media planner MPG. Prawie 72 proc. widzów Superstacji to osoby powyżej 50. roku życia, 54 proc. jest na emeryturze lub rencie, a 63 proc. mieszka w miastach poniżej 100 tys. mieszkańców. Nic więc dziwnego, że dużą część reklamodawców stanowią firmy farmaceutyczne. Poza przychodami z emisji spotów stacja zarabia też na blokach telezakupowych i serwisach SMS-owych dla widzów. W osiągnięciu rentowności do końca czerwca br. ma jej pomóc wejście na amerykański rynek, gdzie Polonia płaci nawet kilkadziesiąt dolarów za dostęp do jednego kanału. Ma wzrosnąć też zasięg w Polsce – do 5,2 mln gospodarstw domowych, głównie przez umowy z małymi operatorami kablowymi. Superstacja planuje do końca br. zwiększenie udziału w rynku do 1,2 proc., czyli porównywalnie z TVN Siedem. – Osiągnięcie rentowności w tym czasie jest nierealne. Ta stacja jest rzeczywiście fenomenem. Choć bardzo się dziwię, że ktoś wydaje pieniądze w taki sposób – uważa Adam Pieczyński z TVN 24. Jego zdaniem Superstacja nie jest kanałem informacyjnym. W jej niedociągnięciach, rażących na tle profesjonalnego rynku, niektórzy dostrzegają jednak pozytywy. – Lubimy oglądać kanały informacyjne, więc jeśli powstanie kolejny, mamy większy wybór. A brak profesjonalizmu, młodość, spontaniczność i liczne gafy można przekuć w atut – uważa medioznawca prof. Wiesław Godzic. Adrian Gąbka
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter