Wydanie: PRESS 10/2007
Przeszacowani
Jeśli ktoś jest na tyle głupi, by zapłacić mi milion dolarów za film, nie zamierzam być na tyle głupia, żeby odrzucić jego propozycję – mawiała Elizabeth Taylor. Podobną dewizę stosują polskie gwiazdy. Do czasu… Tomasz Kammel i Hubert Urbański już się przekonali, że nie można bez końca podbijać stawki. Urbański dwa dni przed rozpoczęciem szóstej edycji „Tańca z gwiazdami” zażądał od TVN-u podwyżki. Ponoć z 30 do 50 tys. zł za odcinek. Pertraktacje trwały do ostatniej chwili. TVN się nie ugiął, miejsce Urbańskiego zajął Piotr Gąsowski. I... nic się nie stało. Już po trzech odcinkach „Taniec” miał 5,2 mln widzów, podczas gdy piąta edycja gromadziła średnio 4,9 mln (dane: AGB Nielsen Media Research). Okazało się, że ludzie oglądają show nie dla Urbańskiego. – TVN nie cierpi na brak gwiazd. Nie ma takiej, o której marzę, którą chętnie ściągnąłbym do pracy – mówi Edward Miszczak, dyrektor programowy stacji. Na temat rozstania z Urbańskim milczy. Urbański rozpoczął grę w najmniej odpowiednim czasie. Po pierwsze, stacja ogłosiła, że szósta część „Tańca” jest ostatnia, co już poprawia oglądalność. Po drugie, samo zamieszanie wokół programu jeszcze zaostrzyło apetyt widowni, która z ciekawości zasiadła przed ekranem. A TVN w mistrzowski sposób wykorzystał koniunkturę, stawiając na jednego z najpopularniejszych aktorów i artystów estradowych. Piotr Gąsowski zyskał sobie sympatię publiczności w jednej z poprzednich edycji „Tańca”. Honorarium gwiazdy zależy od tego – wyjaśnia dyrektor Miszczak z TVN-u – w jakim okresie prowadzone są negocjacje, na jakim etapie kariery gwiazdy i produkcji programu. Ważne, jaka jest pozycja tej gwiazdy na rynku, np. ile może zarobić w reklamie, o jakie zarobki jest podejrzewana i ile byłaby skłonna zapłacić konkurencja. – No i jeszcze jeden ważny czynnik, jak bardzo gwiazda potrzebuje pieniędzy – dodaje. Mówi się jednak, że Urbański mógł sobie pozwolić na targi z TVN-em, bo miał w zanadrzu intratny kontrakt reklamowy, o czym świadczy emitowany właśnie spot jednego z banków. A w dodatku dorabia, prowadząc różne firmowe imprezy. Według „Faktu” zarabia do 100 tys. zł miesięcznie. Pazerne i grymaśne Do rozstania Tomasza Kammela z telewizją publiczną doszło po trwających kilka miesięcy spekulacjach, gdzie i z kim zatańczy. Na początku czerwca pojawiły się informacje, że zabłyśnie w show Dwójki „Gwiazdy tańczą na lodzie”. W sierpniu okazało się, że jednak zasili konkurencyjny zespół „Tańca z gwiazdami” i media zaczęły spekulować, czy na stałe zwiąże się z TVN-em. Pod koniec września gwiazda Kammela nagle zgasła. TVP rozwiązała z nim umowę, a widzowie zdecydowali, że z show TVN-u odpadł już na początku. Od powodzenia w „Tańcu z gwiazdami”, według słów dyrektora Edwarda Miszczaka, zależała propozycja pracy w TVN-ie... – Telewizje same wykreowały te pazerne gwiazdki – uważa Agata Maroń, specjalistka do spraw wizerunku, trener i doradca. TVP rzeczywiście Tomasza Kammela lansowała. Bywał gościem wielu programów, prowadził telewizyjne koncerty. Jego ojciec i menedżer był spokojny o przyszłość syna. Kammel był jednym z tych, którzy mieli tzw. kontrakt gwiazdorski, zarabiał 40 tys. zł miesięcznie. W prasie czytaliśmy, że TVP 1 oferuje mu dwa programy rozrywkowe. „Chcemy, żeby w nowym kontrakcie zawartym przez Tomasza z TVP znalazły się zapisy dotyczące tych produkcji” – informował Christian Kammel i zapowiadał: „Jeden z programów, zrealizowany z rozmachem show przewidziany na sobotnie wieczory, ma być nadawany raz w miesiącu, a drugi co tydzień. Prace nad nimi zaczną się po podpisaniu nowego kontraktu”. Gdy nowy show TVP 1 „Przebojowa noc” okazał się niewypałem, Jedynka zaproponowała Kammelowi, by ratował oglądalność i zastąpił Janusza Józefowicza w roli prowadzącego. Prezenter stawiał warunki, grymasił, pertraktował z konkurencją. – Takie gwiazdorstwo często zwraca się przeciwko samym gwiazdom. Zatracają zdolność samooceny, czują się pępkiem świata, nie potrafią ocenić swojej wartości rynkowej – twierdzi specjalistka do spraw wizerunku Agata Maroń. Teraz Kammel i Urbański nie są związani z żadną telewizją. Publiczna na razie nie ma dla nich propozycji. Z naszych informacji wynika, że prezes TVP Andrzej Urbański, któremu na zatrzymaniu Kammela bardzo zależało, jego odejście „potraktował jak kopniak”. Stacje komercyjne ponoć umówiły się, że ze względów wychowawczych nie będą ich zatrudniać. – Nie ma żadnej umowy między telewizjami – zaprzecza Edward Miszczak z TVN-u. – Urbański i Kammel nie są obiektami jakiejś wendety. Po prostu na naszym rynku gwiazdy nie dyktują warunków, bo ich pozycja zależy od poziomu rozwoju rynku, czyli od tego, ile jest na nim pieniędzy. Honoraria gwiazd to od kilku do kilkunastu procent budżetu programu rozrywkowego. Trudny powrót na szczyt – Rynek jest bezlitosny – przekonuje proszący o anonimowość menedżer jednej z gwiazd. – Ale i gwiazdy strzelają samobója: nie inwestują w siebie, starają się wykorzystać swoje pięć minut i prowadzą kilka programów w jednej stacji. Dlatego widz przełącza telewizor na inny kanał. Pokusa szybkich i dużych pieniędzy jest duża. Za prowadzenie imprezy, rautu, eventu gwiazda z najniższej półki (wschodzące gwiazdki seriali, radiowcy) może zarobić od 3 do 6 tys. zł. Średnia półka, czyli znani prezenterzy telewizyjni, to od 10 do 15 tys. zł za imprezę. Tyle dostawali Kammel i Urbański. Najwyższa liga to osobowości od lat utrzymujące się na szczycie – jak Wojciech Mann, Krzysztof Materna. Oni mogą zgarnąć w ciągu wieczoru nawet 25 tys. zł. Do tego dochodzą wynagrodzenia z reklam. Topowe gwiazdy mogą w ten sposób zarabiać nawet do 60 tys. zł miesięcznie. A co z tymi, które właśnie straciły pracę albo ich notowania u publiczności spadły na łeb na szyję? Maciej Durczak, właściciel firmy Rock House Entertainment, jedna z najbardziej wpływowych postaci show biznesu, współtwórca sukcesu Dody i Ich Troje, zna jeden sposób na poprawę notowań upadłej gwiazdy – na chwilę dać o sobie zapomnieć, a potem wrócić z nowym wizerunkiem, programem. – Tomasza Kammela uratowałaby przerwa w pojawianiu się na wizji. Być może jego akcje poszłyby w górę po spektakularnym pogodzeniu się z matką. O ich konflikcie od dawna piszą brukowce. Dla Huberta Urbańskiego zbawienne byłoby pojawienie się na przykład we wracającym do telewizji publicznej „Kole fortuny” – radzi Durczak. Tylko że „Koło fortuny” prowadzi już Krzysztof Tyniec, zwycięzca poprzedniej edycji „Tańca z gwiazdami”. Tomasz Kammel posypał głowę popiołem i skruszony przyszedł na Woronicza rozmawiać o swoim powrocie do pracy – doniósł ostatnio „Super Express”. Zacytował jednego z pracowników TVP: „To nie był ten sam, pewny swego, Tomek. Wyglądał, jakby przejechał po nim czołg typu Tygrys”. Elżbieta Turlej
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter