Stanowski ujawnia wyniki finansowe Kanału Zero  |  Oglądalność kanałów telewizyjnych w 2024 roku  |  Radio Impuls z Puław przejęte  |  Wiosenna ramówka TVN  |  Wiemy, gdzie trafi reaktywowana "Randka w ciemno"  |  Widownia "Dzień dobry TVN"  |  TVP Kultura  |  Powrót teleturnieju do TTV  |  Republika zaczęła produkować serwisy  |  Drożeją ogólnopolskie dzienniki  |  Enea poszukuje  |  Lighthouse wygrała  |  Szwajcarski nadawca publiczny zakończył emisję radia FM  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś aż 50 newsów ze świata mediów i reklamy  |  Od początku stycznia w kioskach także nowy numer magazynu "Press"  |  Kliknij tutaj, by zobaczyć zapowiedź nowego numeru. Andrzej Andrysiak, serwis XYZ Nawackiego, a także była naczelna „Pisma” i odbudowa radiowej Trójki – polecamy!  | 

Stanowski ujawnia wyniki finansowe Kanału Zero  |  Oglądalność kanałów telewizyjnych w 2024 roku  |  Radio Impuls z Puław przejęte  |  Wiosenna ramówka TVN  |  Wiemy, gdzie trafi reaktywowana "Randka w ciemno"  |  Widownia "Dzień dobry TVN"  |  TVP Kultura  |  Powrót teleturnieju do TTV  |  Republika zaczęła produkować serwisy  |  Drożeją ogólnopolskie dzienniki  |  Enea poszukuje  |  Lighthouse wygrała  |  Szwajcarski nadawca publiczny zakończył emisję radia FM  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś aż 50 newsów ze świata mediów i reklamy  |  Od początku stycznia w kioskach także nowy numer magazynu "Press"  |  Kliknij tutaj, by zobaczyć zapowiedź nowego numeru. Andrzej Andrysiak, serwis XYZ Nawackiego, a także była naczelna „Pisma” i odbudowa radiowej Trójki – polecamy!  | 

Stanowski ujawnia wyniki finansowe Kanału Zero  |  Oglądalność kanałów telewizyjnych w 2024 roku  |  Radio Impuls z Puław przejęte  |  Wiosenna ramówka TVN  |  Wiemy, gdzie trafi reaktywowana "Randka w ciemno"  |  Widownia "Dzień dobry TVN"  |  TVP Kultura  |  Powrót teleturnieju do TTV  |  Republika zaczęła produkować serwisy  |  Drożeją ogólnopolskie dzienniki  |  Enea poszukuje  |  Lighthouse wygrała  |  Szwajcarski nadawca publiczny zakończył emisję radia FM  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś aż 50 newsów ze świata mediów i reklamy  |  Od początku stycznia w kioskach także nowy numer magazynu "Press"  |  Kliknij tutaj, by zobaczyć zapowiedź nowego numeru. Andrzej Andrysiak, serwis XYZ Nawackiego, a także była naczelna „Pisma” i odbudowa radiowej Trójki – polecamy!  | 

Temat: książki

Dział: PRASA

Dodano: Grudzień 01, 2024

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Ktoś inny. Remigiusz Mróz nie lubi trudnych pytań dziennikarskich, ale się uśmiecha

Dziennikarze najczęściej pytają go, jak i ile pracuje, skąd bierze pomysły do swoich powieści. A on mówi im to, co chcieliby usłyszeć (fot. Tomasz Waszczuk/PAP)

Remigiusz Mróz liczbą wydanych tytułów nie przeskoczył jeszcze Kraszewskiego, za to popularnością przebił nawet Sienkiewicza i Mickiewicza.

Mural umieszczono na ślepej ścianie kamienicy w centrum Opola. Do jego wykonania zużyto 150 litrów farby elewacyjnej. Na muralu pisarz Remigiusz Mróz, z rękoma założonymi za głową, w eleganckim ciemnym garniturze i w krawacie. Obok okładka jego książki „Osiedle RZNiW”. Rysunek powstał cztery lata temu na zlecenie Wydawnictwa Poznańskiego i zgodnie z umową z Urzędem Miasta Opola książki na nim miały się zmieniać wraz z pojawianiem się na rynku wydawniczym kolejnych tytułów autora. Tak się nie dzieje.

Być może wydawnictwu nie udało się znaleźć malarza, który pracowałby tak szybko, jak pisze Mróz. Od powstania muralu w lipcu 2020 roku do dzisiaj wydał 22 książki.

MICKIEWICZ I SIENKIEWICZ W TYLE

„Zdaniem badań czytelnictwa Biblioteki Narodowej jesteś najczęściej czytanym polskim autorem. Za tobą Sienkiewicz, Rowling i Mickiewicz…” – mówił do Remigiusza Mroza Wojciech Szot, przeprowadzając wywiad dla „Gazety Wyborczej”. Mróz odpowiedział: „Poczekaj, aż Sienkiewicz i Mickiewicz zaczną wydawać tyle co ja. Są na początku drogi, mają spory potencjał”.

Temat Remigiusza Mroza powoduje nagłe onieśmielenie u wydawców i dziennikarzy. Większość osób, które proszę o wypowiedź do tego tekstu, grzecznie odmawia. Dominika Kozłowska, prezeska Wydawnictwa Znak, najpierw dopytuje o temat, potem odsyła mnie na czas po urlopie, a gdy z niego wraca, oświadcza, że jednak mi nie pomoże.

Joanna Proczka-Markiewicz z wydawnictwa Bellona, redaktorka powieści „Turkusowe szale” Mroza, nie odpowiada na moje prośby o kontakt na Messengerze i w e-mailu.

Karolina Borowiec, redaktorka wszystkich powieści pisarza w obu publikujących go wydawnictwach Czwarta Strona i Filia, odpisuje, że z zasady nie rozmawia o pisarzach, z którymi współpracuje.

Mariusz Czubaj, autor kryminałów i stały współpracownik tygodnika „Polityka”, nie ma nic do powiedzenia w sprawie twórczości Mroza, poza tym, że życzy mu dobrze. Zygmunt Miłoszewski, pisarz powieści kryminalnych, nic nie powie, bo o kolegach mówi dobrze albo wcale. Justyna Sobolewska, krytyczka literacka i dziennikarka „Polityki”, informuje mnie w SMS-ie, że nie ma nic do powiedzenia na temat Remigiusza Mroza. Kilka lat temu opublikowała jednak z nim wywiad w „Polityce”. Krzysztof Varga, dziennikarz i pisarz, a także autor krytycznych felietonów na temat książek Mroza, rzuca do słuchawki: „Darujmy sobie ten temat”.

Kiedy zwracam się do Wydawnictwa Poznańskiego z prośbą o skontaktowanie mnie z pisarzem, słyszę, że powinnam podać szczegółowe informacje na temat mojego tekstu. Wysyłam więc pytania. I dostaję odpowiedź od redaktor Moniki Długiej: „Szanowna Pani, im dłużej myślę o artykule, nad którym Pani pracuje, to tym bardziej jestem zaniepokojona, że jest on pisany pod tezę. Przed chwilą otrzymałam także pytania przesłane Grecie Sznycer do autora i mój niepokój wzrósł. Tym samym chciałabym wycofać moją zgodę na publikację mojej wypowiedzi”.

RESEARCH W BIESZCZADACH

Z wywiadów z Mrozem nie dowiem się o nim niczego nowego. Udziela ich rzadko, raczej mediom elektronicznym i tylko z okazji wybranych premier. W dodatku mówi zawsze to samo, a dziennikarze doskonale się do tego przystosowują. Najczęściej pytają go, jak i ile pracuje, skąd bierze pomysły do swoich powieści. A on mówi im to, co chcieliby usłyszeć.

Jak długo pracuje? Codziennie od 9 do 13. Potem idzie biegać, pokonuje dystans 10 km, coś je, ogląda serial i znów siada do pisania. Kończy o 23. Potem do drugiej w nocy czyta książki innych autorów. I tak przez 365 dni w roku. Wtedy – być może – da się napisać i wydać tyle, ile on.

Gdzie tu czas na research, korektę i redagowanie oraz skracanie napisanych książek, co sam zaleca młodym autorom? Jak znajduje czas na pisanie umów wydawniczych i na przekłady oraz filmy na podstawie swoich powieści – bo jako prawnik wszystkiego pilnuje sam? Nie mówiąc już o dużej aktywności w social mediach. Specjaliści mówią, że jest rzadkim typem wśród celebrytów – często sam komentuje i odpowiada na uwagi oraz pytania czytelników.

Pytam o czas wolny Mroza. Monika Długa, dyrektorka wydawnicza i redaktorka, która zainicjowała wydawanie książek Mroza w Wydawnictwie Czwarta Strona, zmienia zdanie i jednak będzie odpowiadać na moje wątpliwości. Zapewnia, że Mróz jeździ na wakacje, choć nie co roku. Jak mówi, czasem możemy zaobserwować relacje na Instagramie, że zmienia otoczenie pisarskie. Ostatnio był chyba w Hiszpanii. 

Pytam Mroza o jego wakacje, odpisuje: „Staram się wyjeżdżać, choć niestety jest to staranie cokolwiek nieudolne. Ostatnim razem na pełnoprawnym urlopie byłem w kwietniu 2018 roku w Rzymie, gdzie spędziłem jakieś dziesięć dni i pod koniec zazdrościłem już robotnikom pracującym w pocie czoła nad łataniem nawierzchni, że mogą normalnie pracować. Od tamtej pory raz wyskoczyłem w Bieszczady, w tamtym roku, ale trzy dni właściwie spędziłem na researchu”.

MIMO WSZYSTKICH PLOTEK

Drugim dziennikarskim pytaniem – oprócz stylu pracy – do Remigiusza Mroza jest to, czy naprawdę pisze sam, czy ma pomocników.

Kuba Wojewódzki w TVN, dziękując Mrozowi za przyjęcie zaproszenia do programu, stwierdził: „Wiem, że literatura na tym ucierpi, bo nie ma cię w domu, chyba że komuś zlecasz?”.

„No nie, jeszcze się nie dorobiłem, mimo tych wszystkich plotek na mój temat, że trzymam te gnomy w piwnicy i one za mnie piszą” – odpowiada Mróz. Wojewódzki kontynuuje: „Masz takie konsorcjum różnych ludzi, którym poniekąd wymyśliłeś styl, a oni siedzą i piszą”.

„No tak, ale tak nie jest” – protestuje Mróz.

„Na 100 proc.?” – pyta Wojewódzki.

„Nie, na 99 proc. Zostawmy ten 1 proc. niepewności” – odpowiada Mróz, a Wojewódzki nie drąży już tematu.

W Radiu Zet Szymon Majewski pyta: „Zastanawiałem się, czy jest was paru?”. Mróz: „Jestem jeden. Rzeczywiście jest dużo takich teorii, że się sklonowałem, że mam grupę ludzi, że ich sklonowałem, że trzymam niewolników w piwnicy, którzy piszą 24 godziny na dobę, a ja tylko daję twarz i nazwisko. Ale nie, to jest taka jednoosobowa działalność”.

Zdawkowymi odpowiedziami Mroza zadowalał się też w swoim programie „Mellina” na YouTubie Marcin Meller. „(Istnieje) grupa autorów, której jesteś twarzą. Dobra teoria? Jak ją oceniasz w skali od 0 do 7?” pytał Mroza w maju 2023 roku. „Jeśli chodzi o prawdę, to 0. Jeśli chodzi o atrakcyjność, to 7” odpowiedział Mróz. Meller nie kontynuował wątku.

Więcej dociekliwości wykazał Tomasz Smokowski z Kanału Sportowego. W rozmowie z Mrozem w maju 2020 roku stwierdza, że wielu ludzi czytających książki uważa, „że nie pisze Remigiusz Mróz, tylko spółdzielnia autorska Mróz, że masz ghostwriterów, że wszystkim wam się to opłaca, bo Mróz jest znany, a ci młodzi autorzy nie są znani”. Pisarz odpiera, że to popularna opinia „wśród heheszków”, ale jeśli chodzi o poważnych odbiorców, to raczej nikt tak nie sądzi.

Smokowski nie daje za wygraną. „Czy to jest możliwe, że facet wypuszcza nową książkę co dwa–trzy miesiące?” – pyta. Odpowiedź Mroza jest taka jak zwykle: „To jest wykonalne. Musisz zapierdalać, trochę wyłączyć się ze świata i wpaść jak najgłębiej w opowiadaną historię”.

Smokowski pyta też: „Czy nie masz wrażenia, że gdybyś pisał mniej, to pisałbyś lepiej?”. To samo pytanie nurtowało autora kryminałów Jakuba Ćwieka.

TRZY KSIĄŻKI ROCZNIE

Ćwiek na swoim blogu „Smak Książki” opublikował w 2018 roku list do Remigiusza Mroza: „Na miejscu Twojego wydawcy już jakiś czas temu powiedziałbym Ci »Remigiusz, musimy poważnie pogadać. Jesteś fantastyczny, ale nam na Tobie zależy i dlatego, stary, chcemy Ci zaproponować takie coś – my od teraz będziemy puszczać trzy Twoje książki rocznie i troszkę dłużej nad nimi popracujemy«”.

Ćwiek zarzuca Mrozowi brak pogłębionego researchu i korzystanie z Wikipedii.

„Nieważne, jak byś był, chłopie, zdolny, każdy pisarz potrzebuje redaktora, który niczym ten sługa Marka Aureliusza będzie mu stał przy uchu i mówił: jesteś tylko człowiekiem. Kogoś, kto wskaże błędy, wątki zbędne, nielogiczności albo miejsca, w których nie chciało Ci się w opisie nawet specjalnie poszerzać notki z pierwszych wskazań Google’a”.

„Dlaczego nigdy nie ustosunkował się Pan publicznie do listu Jakuba Ćwieka, który zarzucił Panu, że wydaje dużo kosztem jakości swoich książek?” – pytam Remigiusza Mroza. „Parafrazując pewnego polskiego wieszcza – nie uprawiam polityki epistolarnej. Szczególnie kiedy znam nadawcę listów otwartych, który przecież może odezwać się do mnie prywatnie. Inna sprawa, że z natury zawsze byłem sceptyczny co do motywacji osób, które wybierają tę formę kontaktu, twierdząc, że chcą na kogoś w ten sposób wpłynąć. Koniec końców i tak nie ma znaczenia, co powiem – liczy się to, co na kartach powieści. Jeśli książka nie potrafi obronić się sama, to żaden autor jej w tym nie wyręczy. A ponad wszystko, wydaje mi się, że wikłanie się w tego typu internetowe sprzeczki zabiera czas i energię, które zawsze lepiej przeznaczyć na pisanie” – odpisał mi Mróz.

WYSPY OWCZE

Czasu i energii nie chciało mu się też poświęcać na tłumaczenie się z wpadek przy kryminałach z Wysp Owczych. I nie tylko dlatego, że na okładce widniało nazwisko nie Mróz, ale Ove Løgmansbø. Trzy tomy cyklu wydało w 2016 i 2017 roku Wydawnictwo Dolnośląskie, czyli wrocławski oddział poznańskiego wydawnictwa Publicat. Monika Kaczmarek, dyrektor wydawnicza Wydawnictwa Dolnośląskiego, opowiada: – W jakąś niedzielę około godziny 23 siedziałam przed komputerem. Nagle przyszła oferta publikacji książki, której akcja rozgrywa się na Wyspach Owczych. Autor przedstawił się jako Ove Løgmansbø, syn Farera i Polki, który na stałe mieszka na wyspach. Napisał, że porównał potencjał wydawniczy na Wyspach Owczych i w Polsce i wyszło mu, że bardziej opłaca się wydawać w Polsce. Brzmiało to wiarygodnie. Nawet domena adresu internetowego, co sprawdziłam, odpowiadała Wyspom Owczym. Zaznaczył, że tę samą ofertę wysłał też do kilku innych wydawnictw, ale nie chce robić licytacji. Kto pierwszy, ten lepszy. Byłam pierwsza.

Kaczmarek zastanawiała się co prawda, czy nadesłany tekst rzeczywiście mógł napisać człowiek, za którego podawał się autor. – Ta sprawność językowa, potoczność była mało prawdopodobna u kogoś, kto żyje z dala od kraju. Ale historia kryminalna była dobrze napisana i byłam przekonana do jej wydania, przeczuwając, że spodoba się czytelnikom.

Mróz zdradził Monice Kaczmarek swoją tożsamość dopiero wtedy, gdy podpisała z nim umowę. Swoje nazwisko chciał zachować w tajemnicy.

NIKT NIE SŁYSZAŁ O OVE

Awantura wybuchła przy trzecim tomie. Trylogia trafiła w ręce mieszkającej na Wyspach Owczych Kingi Eysturland, Polki, która wyszła za tutejszego. „Początkowy entuzjazm opadł dość szybko, bo już samo nazwisko autora wzbudziło moje wątpliwości. Na Wyspach Owczych nie ma bowiem nazwiska „Løgmansbø”. Istnieje natomiast nazwisko „Á Løgmansbø”, które należy do tylko jednej rodziny” – mówiła Eysturland w wywiadzie dla Adama Szai, prowadzącego blog „Smak Książki”.

Ponieważ mąż Kingi Eysturland znał kogoś z tej rodziny, błyskawicznie udało się im dowiedzieć, że nikt w tym klanie nie słyszał o żadnym Ove ani o jego matce. Lektura „Enklawy” też przyniosła rozczarowanie, bo realia przedstawione w książce nie zgadzały się z rzeczywistością. Miejscowi nie pukają bowiem do drzwi domów ani nie gaszą silników samochodów zaparkowanych pod sklepem. Po prostu wchodzą i głośno informują gospodarzy, że się pojawili. „Jeden z bohaterów informuje drugiego, że widział samochód na stołecznych blachach, podczas gdy numery rejestracyjne pojazdów na Wyspach Owczych są przypadkowe i niepowiązane z żadnymi miejscowościami” – pisała na blogu www.faroe.pl Eysturland. Jej zdaniem mocno przesadzone są także animozje między Farerczykami a Duńczykami, a przedstawiona w książce jako skrajnie nacjonalistyczna partia Sjálvstýri jest w rzeczywistości najbardziej umiarkowaną z partii republikańskich.

Eysturland napisała do Ove Løgmansbø. Odpisał jej, że miał jak najlepsze intencje. Nie odpowiedział jednak na zarzuty o sfabrykowanie tożsamości.

O sprawie Løgmansbø zrobił się szum na Wyspach Owczych, bo nagłośniło ją lokalne radio. „Szczególnie zdegustowana była rodzina Á Løgmansbø, ponieważ jest to historyczne nazwisko ze szczególnym odniesieniem do farerskiej kultury i tradycji, więc wieść o tym, że ktoś podszywa się pod jednego z nich i wykorzystuje to nazwisko do celów marketingowych, była dla rodziny szokiem” – mówiła w wywiadzie dla bloga „Smak Książki” Eysturland.

Sprawą zainteresował się TVN, który nagrał 10-minutowy program z Wysp Owczych. Wziął w nim udział sam Remigiusz Mróz, który po raz pierwszy odwiedził archipelag. Materiał był jednak dla niego przychylny i w gruncie rzeczy promował ekranizację przez TVN jego książki „Chyłka”.

Kilkanaście dni po spotkaniu z autorem Jana Á Løgmansbø napisała: „Jesteśmy rodziną muzyków i nasze nazwisko stanowi znak rozpoznawczy, dlatego też nie jesteśmy zadowoleni z faktu, że ktoś posłużył się naszym nazwiskiem, pisząc o Wyspach Owczych rzeczy odbiegające od rzeczywistości i mamy z tego powodu żal”.

Od tego czasu na okładkach trylogii z Wysp Owczych wydawnictwo umieszcza dwa nazwiska autorów: Ove Løgmansbø i Remigiusz Mróz.

ŁUT SZCZĘŚCIA CZY PRZYPADEK

Pytam Remigiusza Mroza, jaki był prawdziwy powód podpisania książek cudzym nazwiskiem? Bo ten oficjalnie podawany przez niego, że jako pisarz chciał sprawdzić, czy pod innym nazwiskiem też się będzie dobrze sprzedawał, trudno mi uznać za wiarygodny. Mróz odpowiada w e-mailu: „Dlaczego trudno? W życiu każdego pisarza przychodzi moment, kiedy zastanawia się, czy jego sukces jest wynikiem łutu szczęścia, zwykłego przypadku, czy może czegoś więcej. Chciałem się sprawdzić – ale nie li tylko siebie. Chodziło mi również o przetestowanie polskiego rynku, było to bowiem w czasach, kiedy rodzimym autorom debiutowało się trudno, natomiast na pęczki wydawano zagraniczne kryminały, przede wszystkim skandynawskie. Zafundowałem więc wydawcom mały sprawdzian – tekst wysłałem do kilku największych oficyn w Polsce, mniej więcej o 22 w niedzielę. Jeszcze przed północą miałem trzy oferty na podpisanie umowy – i mówię o najbardziej szacownych, mogących pochwalić się pięknymi tradycjami wydawnictwach. Polak wówczas na taki odzew nie mógłby liczyć. I raczej nikt nie wziąłby książki w ciemno, gdyby na stronie tytułowej nie widniało skandynawskie nazwisko autora”.

Pytam: „Dlaczego nigdy nie odpowiedział Pan na zarzuty w sprawie błędów w książkach o Wyspach Owczych?”.

Mróz bagatelizuje: „Och, odpowiadałem wielokrotnie! Przede wszystkim te książki nie zostały wydane po farersku, więc mieszkańcy Wysp Owczych nie mieli okazji się z nimi zapoznać. Siłą rzeczy wszystkie opinie płynęły od Polaków. Kiedy prawda co do pseudonimu wyszła na jaw, przetłumaczyliśmy z wydawcą część pierwszego tomu, byłem nawet z wizytą na Farojach – serdeczność, z jaką się tam spotkałem, była naprawdę ujmująca i nikt nie miał pretensji o to, że opisałem dziurę na drodze prowadzącej z Vestmanny do Kvívík, mimo że nawierzchnia była remontowana parę miesięcy wcześniej, ani że przekręciłem literę w imieniu bohatera – a w gruncie rzeczy tego te zarzuty dotyczyły. Farerzy byli raczej urzeczeni faktem, że jakiś pisarz w Polsce pisze o ich kraju, i że książki te cieszą się taką popularnością”.

POCZYTNY NAWET W ADESIE

Urzeczeni są także czytelnicy w Polsce. Pod zamieszczonym na FB apelu Mroza o zagłosowanie na jego książkę w plebiscycie na Bestseller Empiku w 2023 roku fanka napisała „Z przyjemnością oddam głos. Tylko proszę obiecać, że utuli Pan tęsknotę fanów za Chyłką. Bardzo dużo nowości ostatnio, wszystko jest niesamowite. Ale czas oczekiwania na nowe tomy Chyłki, a zwłaszcza dla wybitnych fanów tej postaci, to tortura dla serca”.

Inna fanka tak uzasadniła oddanie głosu na książkę Mroza:

„Jedyny taki, który nie pozwala spać nocami,
jedyny, który zarządza moimi dniami.
Towarzyszy w pracy, w kuchni, w autobusie,
na wakacjach i w sanatorium na turnusie.
We wannie i na sedesie,
poczytny nawet w Hadesie”.

O Mrozie powstają dowcipy. „Przychodzi czytelnik do księgarni i prosi o najnowszą książkę Remigiusza Mroza. – Jest tylko wczorajsza – mówi sprzedawca. – No trudno, wezmę – godzi się czytelnik”.

Co takiego Remigiusz Mróz wie o polskich czytelnikach, czego nie wiedzą inni pisarze? Odpowiada pisarz kryminałów Wojciech Chmielarz: – Remigiusz dobrze pisze, ma prosty, przyjazny czytelnikowi styl. Ma też dobre początki swoich powieści. Czytelnik od razu zastanawia się, w jaki sposób autor rozwiąże problem. Potrafi też tworzyć bohaterów, którzy podobają się czytelnikom. Forst i Chyłka od razu budzą sympatię.

Zdaniem Chmielarza Mróz dobrze wyczuwa potrzeby rynku wydawniczego. – Dziś książka żyje na półkach księgarskich miesiąc, najwyżej dwa. Potem potrzeba nowych. I wtedy wchodzi Mróz ze swoją nową książką – tłumaczy Chmielarz.

– Remigiusz Mróz zaczął w dobrym momencie, zanim w Polsce zaczęła się inflacja powieści kryminalnej. Miał dobry instynkt marketingowy i świetnie prowadzi swoje social media. Jest ich prawdziwym królem – sądzi Maciej Siembieda, autor reportaży i powieści kryminalnych.

Rzeczywiście Mróz swoją stronę na FB regularnie odwiedza i nie pozostawia nigdy swoich fanów bez odpowiedzi.

Monika Długa, pierwsza redaktorka prowadząca powieści Remigiusza Mroza w wydawnictwie Czwarta Strona, poznała osobiście pisarza w 2014 roku. – Umówieni byliśmy na targach książki w Krakowie. Biło od niego silne przekonanie, że chce pisać i wydawać, że to dla niego sens życia. Od razu wiedziałam, że warto z Remigiuszem współpracować. Intuicja wydawnicza mnie nie zawiodła – opowiada.

Długa wylicza czynniki, które zdecydowały o sukcesie: – Remigiusz Mróz jest osobą, która wie, co pisze i jest swojego pisarstwa bardzo świadoma. Jego książki mają wciągającą fabułę. Znaczenie ma też szybkość, z jaką się pojawiają, co sprawdza się w rzeczywistości streamingowej. 

KSIĄŻKI W SZUFLADACH

Na blogu „Ubierz się w słowa” internautka Gabriela napisała: „Choć tempo pisania Remigiusza Mroza jest imponujące, niezwykle trudno będzie mu przebić Józefa Ignacego Kraszewskiego – najbardziej płodnego polskiego pisarza. W ciągu 57 lat napisał on aż 232 powieści! Kraszewski jest autorem około 600 tomów, nie licząc pracy redakcyjnej i korespondencji prywatnej. Skąd tak niesamowita efektywność pisarza? Między innymi stąd, że cierpiał na bezsenność”.

Ale tempo Mroza i tak jest imponujące, zwłaszcza że pisze dopiero od niecałych 12 lat. W tym czasie wydał 70 książek. Ich sprzedaż w maju tego roku przekroczyła 10 mln egzemplarzy. To jednak nie wszystko. Jak przyznaje w wywiadach, w szufladach ma jeszcze kilkanaście niewydanych książek.

Ekranizacje jego kilku bestsellerowych powieści stały się przebojami platform streamingowych. Mróz wydaje tylko w dwóch wydawnictwach – w Czwartej Stronie (należącej do Wydawnictwa Poznańskiego) i w również poznańskiej Filii. W obu jego książki redaguje ta sama osoba – Karolina Borowiec.

Jest najlepiej zarabiającym pisarzem w Polsce. W 2023 roku tygodnik internetowy „Wprost” oszacował, że rocznie zarabia ok. 3 mln zł.

NIGDY WAS NIE ZAWIODĘ

Jego image jest konsekwentny. Jak przystało na doktora prawa, zawsze występuje w garniturze i krawacie. Zarost ma wypielęgnowany. Jest ułożony, skromny, uprzejmy, nigdy nie podnosi głosu. Budzi sympatię.

„Ma wizerunek pracowitego i dorosłego chłopczyka. Czytelnicy dostają z nim gwarancję »Nigdy was nie zawiodę. Moje książki będziecie mogli czytać do końca życia«” – mówił w opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” w 2017 roku tekście nieżyjący już antropolog kultury prof. Wojciech Burszta.

Także Maurycy Seweryn, trener mowy ciała, uważa, że wizerunek Mroza jest przemyślany. – Trafia do młodych kobiet i części mężczyzn, którzy chcą być dynamiczni, eleganccy i odnieść sukces.

– Czy Mróz jest wiarygodny w tym, co mówi w wywiadach? – pytam.

Maurycy Seweryn ocenia go jako pewnego siebie i nowoczesnego. – To zaplanowana i doprecyzowana do grupy odbiorców strategia wizerunkowa. Remigiusz Mróz jest stonowany, tworzy wizerunek sympatycznego, inteligentnego 30-latka. Służy mu do tego nie tylko aparycja, w tym garderoba, ale również inne elementy komunikacji niewerbalnej: gestykulacja, postawa, w tym sposób siedzenia i mimika – mówi Seweryn.

Zauważa, że w czasie wystąpień publicznych i medialnych Mróz przyjmuje często dwie postawy. Klasyczną pozycję pewności siebie – z szeroko rozłożonymi ramionami i szeroko rozstawionymi nogami – oraz tzw. amerykańską czwórkę – z szeroko rozłożonymi ramionami i nogą założoną na nogę. – Są to postawy demonstracyjne, szybko odbierane przez publiczność.

Jednak prawdziwe emocje zdradzają jego mikrogesty i elementy mimiki. Najczęściej uwidacznia się to poprzez stykanie się palca wskazującego i kciuka. Gest ten oznacza niepewność. Zdarza mu się również nieświadomie zaciskać dłoń. Ten gest jest odbierany jako przejaw złości, ale u Mroza przyjmuje wyraz niepewności, ponieważ jest powielany w odstępach sekundowych – wyjaśnia Seweryn.

Zauważa też inne sekwencje niewerbalnych zachowań Mroza, gdy odpowiada na trudne pytania.  Kiedy Kuba Wojewódzki sugeruje, że być może Mróz zleca komuś pisanie swoich książek, pisarz uśmiecha się lewym kącikiem ust. – Było to ukrywanie zadowolenia, potwierdzone lekkim ruchem obu ramion. Zadowolenie wynika z tego, że przewidział to pytanie. Nie oznacza to jednak, że był zadowolony z tego samego, czyli oskarżania o wspomaganie się autorami widmami lub wyszukiwaczami informacji – uważa Maurycy Seweryn.

Jak tłumaczy, świadczyło o tym spojrzenie w dół w lewo (nawiązanie do odczuć wewnętrznych związanych z pytaniem) i ściśnięcie dłoni (niezadowolenie, zakłopotanie, stres).

Kiedy Mróz zaczął odpowiadać, utrzymywał stały kontakt wzrokowy. Stara się w czasie wywiadów robić to jak najczęściej. Według Seweryna ma to świadczyć o zaangażowaniu w rozmowę, o szczerości i pewności siebie. Robi to najsilniej wtedy, kiedy słucha pytania i wywodów rozmówcy. Analizuje wówczas jego intencje. Kiedy odpowiada, częściej rusza gałkami ocznymi. Jednak tym razem, u Kuby Wojewódzkiego, odpowiadając, zachował się nietypowo. Sprawdzał w czasie mówienia, jak dziennikarz reaguje na jego słowa. Przejawiało się to w tym, że przestał mrugać i skoncentrował wzrok na analizie mimiki rozmówcy. Tak było w czasie odpowiadania na pytanie Wojewódzkiego dotyczące pomocy w pisaniu książek.

Zdaniem trenera mowy ciała Mróz jest zwierzęciem medialnym. – Jest świetnie przygotowany na pytania padające podczas wywiadów. Trudnych pytań nie lubi, ale uśmiecha się, zakładając maskę sympatycznego człowieka. To zachowanie jest doskonale wyćwiczone, choć zdradza go spięta mimika. W rzeczywistości jest kimś innym. W pierwszej chwili miałem wrażenie, że został wybrany jako twarz jakiegoś przedsięwzięcia, ale wyjaśnienie może być zupełnie inne – kończy Seweryn.

NIE SLUMS, A DROGI ADRES

Wojciech Chmielarz podziwia Remigiusza Mroza za pracowitość. Ale jego twórczości nie ceni. – Z pięciu książek Mroza, które czytałem, tylko jedna okazała się moim zdaniem przyzwoita. W pozostałych wypadkach czułem się lekceważony przez autora. Bo jeśli w książkach są tak duże błędy, to znaczy, że autor nie szanuje czasu czytelnika.

Wojciech Orliński na blogu „Ekskursje w dyskursje” wytyka błędy popełnione przez Mroza w cyklu o Chyłce. „Oto nasi prawnicy chcą zastosować prawny wybieg, zwany Epsodem Meniętnym. Przez cały rozdział studiują Ustawę o Epsodzie Meniętnym i ciągle dochodzą do tego samego wniosku. Że ustawa wyraźnie mówi, że można to zrobić w sześciu przypadkach i żaden tu nie zachodzi (…woda woda woda…) I nagle: „bum!”, Oryński odkrywa orzeczenie Sądu Najwyższego przewidujące wyjątek, który akurat idealnie pasuje do naszej sprawy. Uratowani. Nie poznajemy treści tego orzeczenia. Mrozowi nie chciało się go nawet wymyślić!”.

Podaje też inny przykład: „W »Kasacji« Oryński mieszka na ulicy Mickiewicza, która przedstawiona jest jako slums. Nie mam pojęcia, skąd autor to wytrzasnął, od kiedy tę ulicę wytyczono, to raczej drogi adres”.

TEMAT PENETRUJĘ SAM

Pytam Remigiusza Mroza: „Czy miał Pan kiedykolwiek researcherów, bo w wywiadach stanowczo Pan temu zaprzecza?”. Odpowiada: „Nie, bo właściwie od początku wychodziłem z założenia, że research to immanentna część pracy nad daną opowieścią – to on sprawia, że przywiązuję się do historii, jeszcze zanim się w niej zanurzę, czuję bowiem, że skoro poświęciłem tyle czasu na przygotowanie się do jej spisania, to nie mogę potem porzucić. Pewnie, czasem konsultuję niektóre sprawy ze specjalistami w dziedzinie, bo nie wszystko da się zweryfikować z zewnątrz – ale zdecydowanie wolę sam spenetrować dany temat na tyle, na ile się da”.

Z naszych informacji wynika jednak, że Mróz korzysta z researchera, który sprawdza jego książki pod względem prawnym. To zaskakuje, Mróz sam bowiem jest doktorem prawa.

GRUPA AUTORÓW

Mróz jest tak świadomy zarzutów wobec jego powieści, że nawet sam je przytacza i rozbraja w książce „O pisaniu na chłodno”, którą stworzył, by podzielić się zawodowym warsztatem. „Jednocześnie oznajmili mi, żebym uważał, bo jak tak dalej pójdzie, ludzie zaczną myśleć, że Remigiusz Mróz to nie imię i nazwisko, tylko pseudonim literacki grupy autorów. Nie miałem pojęcia, że po latach niejedna osoba postawi taką tezę całkiem poważnie. Wciąż traktuję to jako pochwałę, szczególnie kiedy przy tej okazji ktoś bierze na warsztat kilka moich książek, porównuje style, w jakim je pisałem, i stara się wykazać, że jest absolutnie niemożliwe, by używał ich ten sam pisarz”.

Marcinowi Mellerowi tłumaczył: „To się przyjemnie słucha, szczególnie tych analiz wykazujących te różnice stylistyczne. Ktoś nawet algorytm napisał i starał się wykazać, że to nie jedna osoba pisze. Fajnie, fajnie. To bardzo ciekawe doświadczenie poznawcze”.

I tak samo pisze do mnie: „Za każdym razem, kiedy coś takiego słyszę, czuję, że wykonałem swoją pracę należycie. Właściwie nie ma dla pisarza większego komplementu niż stwierdzenie, że jego powieść historyczna różni się od kryminalnej tak bardzo, jakby pisała ją inna osoba. Kiedyś trafiłem nawet na dyskusję na Facebooku, w której wklejano fragmenty moich książek i wykazywano, że stylistycznie różnią się na tyle, że niemożliwe, by pochodziły spod pióra jednej osoby. Z czystym sumieniem zostawiłem like’a, bo było to najpiękniejsze, co mógłbym na temat swoich powieści przeczytać. Wydaje mi się, że każdemu z nas zależy na tym, by operować różnym głosem, dostosowanym do danej opowieści, danego gatunku, danej konwencji. A wreszcie także do bohaterów – zresztą kimże jest narrator, jeśli nie jednym z nich? Nawet w narracji trzecioosobowej nie jest przecież autorem, ale kimś pomiędzy światami, odrębnym bytem, który powinien mieć własną – niezależną od pisarza – dykcję”.

Ryszard Ćwirlej, poznański autor kryminałów, wydaje dwie–trzy książki rocznie. – Mimo że piszę szybko, zajmują mi one tyle czasu, że nie byłbym w stanie napisać kolejnej. Dziś na przykład od godz. 9 do 20 napisałem siedem stron, czyli 13 tys. znaków. Dużo czasu pochłania autokorekta i redakcja, które zajmują niekiedy cztery–pięć miesięcy. Ale może kolega Mróz jest geniuszem – zastrzega Ćwirlej, który dokumentację książki rozpoczął w czerwcu, pisze od tygodnia i planuje, że ją skończy w połowie września. Potem książka przejdzie redakcję w wydawnictwie. Ukaże się na początku przyszłego roku.

Poczytny pisarz kryminałów, który chce zachować anonimowość, zdradza, że jest w stanie napisać maksymalnie jedną książkę w roku. – Powieść licząca 400 stron wymaga napisania 10 tys. znaków codziennie w ciągu 40 dni. Jeśli ograniczyć czas jej powstawania do miesiąca, to trzeba by pisać codziennie 15 tys. znaków. To przy odpowiedniej strukturze psychicznej jest wykonalne, ale nie obejmuje czasu na namysł nad stylem i tematem. Autokorekta też nie wchodzi w grę, ale już redakcja w wydawnictwie może być szybka, jej poziom jest bowiem coraz niższy – mówi.

Maciej Siembieda uważa, że wydawanie sześciu książek rocznie jest dla niego nierealne. – Trzeba przecież doliczyć czas na research, korektę i redakcję. Siembieda pisze maksymalnie 7 tys. znaków dziennie, najczęściej – 5 tys. Monika Długa z Czwartej Strony stanowczo podkreśla, że Mróz jest samodzielny w swojej twórczości. – Prowadzi dość ascetyczne i uporządkowane życie. Korzysta jedynie z konsultacji merytorycznych u autorytetów z danej dziedziny.

Jej zdanie podziela Anna Wyżykowska, dyrektor marketingu w Wydawnictwie Muza. Pytana, czy Mróz jest w stanie pisać tak dużo, nie ma wątpliwości. – To jest możliwe, choć wymaga żelaznej samodyscypliny. Sukces Mroza okupiony jest wysiłkiem i wyrzeczeniami – mówi.

– Remek jest niewiarygodnie pracowitym i sumiennym człowiekiem. Jestem głęboko przekonany, że pisze sam – mówi Wojciech Chmielarz.

I uzasadnia: – W niektórych książkach Mroza są błędy logiczne. Na przykład powieść „Hasztag” to książka o pewnej pani, której mąż zaczyna mordować ludzi z zazdrości o nią, ale z fabuły wynika, że morderca zaczął zabijać na długo, zanim poznał swoją żonę. Pół żartem, pół serio mogę powiedzieć, że gdyby Mróz miał współpracowników, to pewnie takich dziur logicznych by nie było.

***

Ten tekst Małgorzaty Wyszyńskiej pochodzi z magazynu "Press" – wydanie nr 09-10/2024Teraz udostępniliśmy go do przeczytania w całości dla najaktywniejszych Czytelników.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy „Press” – Katarzyna Kasia, Solorz, odejścia szefów RMF, a także TVP PiS Bis

Press

Małgorzata Wyszyńska

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.