Skiba: „Zielone” domy produkcyjne. Bez wspólnych działań będzie trudno
"W sytuacji, w której każdy gra solo, trudno o wspólny rozwój według sprawiedliwych, odgórnie ustalonych zasad. Zielona produkcja to wymagający proces pod wieloma względami" (fot. Pixabay)
Klienci domów produkcyjnych coraz częściej wymagają od podwykonawców tzw. „green credentials”, czyli wykazania, że realizują oni działania proekologiczne i świadomie ograniczają emisję w swoich produkcjach. Jednak żeby takie inicjatywy miały sens, muszą być skoordynowane odgórnie i systemowo – pisze Wojciech Skiba.
Rozwijanie się w zrównoważony sposób to bardzo ambitny cel, który stawia sobie coraz więcej domów produkcyjnych w Polsce i na świecie. Wiele podmiotów, chcąc wychodzić naprzeciw inicjatywom związanym z ograniczaniem emisyjności, działa na własną rękę. W myśl zasady „when you do a little, you change a lot” firmy działają we własnym zakresie: niezależnie zdobywają certyfikaty, edukują pracowników, zbierają dane na temat emisyjności własnych produkcji, testują przeznaczone do tego narzędzia czy mierzą się ze wskaźnikami ESG. Świetnie jest wyznaczać cele i standardy samemu sobie, jednak w skali całej branży nawet największa firma działająca w pojedynkę nie może samodzielnie wpłynąć na jej kształt.
W sytuacji, w której każdy gra solo, trudno o wspólny rozwój według sprawiedliwych, odgórnie ustalonych zasad. Zielona produkcja to wymagający proces pod wieloma względami: dostosowania jej do określonego klienta, umiejętnego zarządzania kosztorysem, otwartości na zmiany czy wprowadzania często niestandardowych rozwiązań. Zbieranie i wymiana doświadczeń, tych dobrych oraz tych złych, mogłoby się odbywać szybciej i efektywniej, gdybyśmy robili to wspólnie.
Strategia zrównoważonego rozwoju i chęć produkowania w bardziej zielony sposób wynika jednak nie tylko z osobistych wizji i pobudek menedżerów firm czy zespołów produkcyjnych, ale również z wymogów przetargowych. Coraz częściej na rynku pojawiają się przetargi – szczególnie dla klientów międzynarodowych – w których należy spełnić określone wymogi i dostarczyć dane potwierdzające działanie na rzecz ograniczenia emisyjności. Klienci zaczynają oczekiwać, że zrealizowana dla nich produkcja będzie spełniać standardy ekologiczne.
I bardzo dobrze, to obiecujący trend. Tylko presja powinna być stała i sprawiedliwa. Musi też wychodzić bezpośrednio od klienta – ale nie z pozycji siły, tylko z gotowością do współpracy i ze zrozumieniem. Z kolei kryteria ocen oraz zastosowane przy przetargach benchmarki muszą być dostosowane do możliwości i specyfiki danego biznesu – czyli np. brać pod uwagę to, że niektóre wymogi dla dużej firmy będą praktycznie niemożliwe do spełnienia przez jednoosobowego podwykonawcę.
Naszym wspólnym celem powinno stać się to, by zielona produkcja była oczywistością, a nie wyjątkiem. Potrzebujemy dialogu w ramach wielu firm, organizacji i stowarzyszeń, bo tylko wspólne, kierunkowe działanie może przyczynić się do lepszych standardów w większej skali. Domom produkcyjnym w Polsce, Europie i na świecie na pewno pomogłoby, gdyby miały na tym polu wspólny cel, ustandaryzowane narzędzia do zbierania danych i pomiarów, wspólnie uzgodnione zasady.
Wymóg stosowania na planach wyłącznie samochodów o określonej emisyjności? Rozważniejsze zamawianie cateringu i dopasowywanie porcji tak, by każdy członek ekipy dostawał swój posiłek, co pozwoliłoby zminimalizować marnowanie jedzenia? Obowiązek korzystania wyłącznie z dostawców, którzy spełniają określone wymogi? Przy odpowiednim zaangażowaniu i strategii działania takie rozwiązania są możliwe.
Wojciech Skiba