Pusta szafa. Dziennikarze w Niemczech robią coming out częściej niż inni

Georgine Kellermann swój coming out zrobiła po blisko 40 latach pracy na wizji (fot. Archiwum Georgine Kellermann, WDR Lokalzeit Ruhr / screen: Magazyn "Press", nr 5-6/2025)
W Niemczech dziennikarze robią coming out częściej niż przedstawiciele innych zawodów. Nie wszystkim jednak przychodzi on łatwo.
Georgine miała plan. Na pożegnanie kupiła sobie czarną garsonkę. W ostatni dzień pracy w regionalnej telewizji publicznej WDR chciała przyjść elegancko ubrana. Jako szefowa terenowego oddziału WDR w Essen, kierująca 120-osobowym zespołem, wygłosiłaby przemówienie i słuchała przemówień innych – ubrana w końcu jak kobieta. „Spójrzcie!” – chciała powiedzieć. „Oszukiwałam was przez 40 lat. Od dzisiaj to koniec. Georg nigdy nie istniał. Grałam tylko tę rolę, bo społeczeństwo tego ode mnie oczekiwało”. – On był największym kłamstwem mojego życia – mówi Georgine Kellermann w rozmowie z „Press”.
Jednak do jej wielkiego coming outu w czarnej garsonce nigdy nie doszło. Wszystko potoczyło się inaczej.
Georgine, rocznik 1957, od dawna wiedziała, że – jak mówi – „dobry Bóg wybrał dla niej niewłaściwe opakowanie”. Po okresie dojrzewania była tego pewna. Prawdą o sobie dzieliła się tylko z najbardziej zaufanymi osobami. Na studiach, w redakcji regionalnej gazety, a potem w telewizji, funkcjonowała jako mężczyzna. W domu i podczas prywatnych podróży była Georgine. – Moja długoletnia partnerka mówiła mi za każdym razem, gdy obejmowałam nowe stanowisko, że czas powiedzieć prawdę. I zawsze to robiłam – w swojej głowie. A potem, minutę przed – tchórzyłam – mówi Georgine Kellermann. I pewnie zostałoby tak do ostatniego dnia pracy, tuż przed pójściem na wcześniejszą emeryturę, gdyby nie przypadek.
„DOŚĆ GRY W CHOWANEGO!”
Kiedy Georgine – świeżo upieczona szefowa terenowego oddziału WDR w Essen – jechała na urlop do San Francisco, nie przypuszczała, że będzie to wielki dzień w jej życiu. Na ten wyjazd ubrała się bardzo kobieco: dżinsy trzy czwarte, baleriny, szeroka bluzka, pomalowane paznokcie i duże okulary przeciwsłoneczne, za którymi czuła się bezpiecznie.
„Pan Kellermann?” – zapytała koleżanka z pracy, którą spotkała na peronie, w drodze na lotnisko. „Jest pan przebrany?” – dopytywała. „Nie. Jestem kobietą” – odpowiedziała Georgine. – Poczułam ulgę. Jakbym przestawiła zwrotnicę – wspomina. – Wystarczy już tych kłamstw. Dość gry w chowanego! Czułam też, jak bardzo w ciągu ostatnich miesięcy rosła we mnie wewnętrzna presja, by odgrywać męską rolę – mówi.
W drodze na lotnisko założyła dla Georgine konto na Facebooku. Na tło wybrała tęczę, a na zdjęcie profilowe to zrobione trzy miesiące wcześniej przed Białym Domem – w niebieskiej garsonce, kapeluszu, słonecznych okularach. W podróży napisała e-mail, który jej zastępca miał rozesłać do wszystkich w zespole. „Przepraszam, że tak was zaskoczyłam z Georgine. To nie było zaskakujące, tylko konsekwentne” – napisała, obiecując, że odpowie na każde pytanie. Wiadomości, które dostała jeszcze w USA, były w większości pozytywne, a sala na naradzie, którą zorganizowała po powrocie, pękała w szwach. Niektórzy jednak pytali, czy będzie w stanie dalej kierować wielkim zespołem. Następnego dnia przy wejściu do jej biura była już tabliczka „Georgine Kellermann. Kierowniczka oddziału”, w książce telefonicznej WDR widniało żeńskie imię, zlecono druk nowych wizytówek. Georgine dostała nowy adres e-mailowy, na który przekierowano pocztę przychodzącą na jej dotychczasowy adres. Tylko jednego Georgine nie była pewna: czy będzie mogła jeszcze stanąć przed kamerą?
WYJŚCIE Z SZAFY
Pytanie, co będzie po coming oucie, może trapić wielu dziennikarzy, także w Niemczech, gdzie sytuacja społeczności LGBT+ uchodzi za obiektywnie dobrą. Niemcy, w Tęczowym Rankingu publikowanym co roku przez ILGA-Europe, zajmują jedenaste z 49 miejsc (Polska – 42., ostatnie wśród krajów UE). Ranking ilustruje poziom równouprawnienia osób LGBT+ w krajach Europy, opierając się na analizie krajowych prawodawstw i praktyk stosowania prawa. Nie mierzy postaw społeczeństwa ani poziomu akceptacji wobec osób queer.
W Niemczech nie brakuje dziennikarzy, także wśród najbardziej znanych, którzy publicznie wyznali, że są gejami, lesbijkami, osobami biseksualnymi, trans czy queerowymi. O swojej homoseksualności powiedziała w wywiadzie prasowym m.in. Dunja Hayali – prezenterka telewizyjnych wiadomości w drugim programie telewizji publicznej ZDF. Otwarcie mówi o sobie znany reporter i zastępca redaktora naczelnego tabloidu „Bild” Paul Ronzheimer. W 2019 roku pytał szefa irańskiego MSZ o karę śmierci dla osób homoseksualnych, a dwa lata później w Afganistanie talibski sędzia opowiadał mu w wywiadzie, jak w kalifacie zostają ukamienowane takie osoby. „Ja jako homoseksualny mężczyzna siedzę obok tego talibskiego sędziego i boję się, że widzieli mój wpis w Wikipedii, gdzie jest napisane, że jestem homoseksualny. Wtedy pomyślałem: Cholera, czy on teraz o tym wie?” – mówił Ronzheimer w jednym z talk-show.
Inni – jak znana polityczna dziennikarka telewizyjna Anne Will – potrzebowali czasu, aby publicznie potwierdzić to, o czym w branży wiedzieli tylko nieliczni. „Tak, jesteśmy parą” – powiedziała kilkanaście lat temu Will, pojawiając się na uroczystej gali ze swoją partnerką. Wcześniej przez lata o tym milczała, choć w branży plotkowano, a w kręgach lesbijek żałowano, że Will nie ma odwagi publicznie ujawnić swojej orientacji seksualnej i przeciwstawić się społecznym uprzedzeniom dotyczącym homoseksualności.
POWIEDZIEĆ BEZ DRAMATU
Coming out zawsze był ważny dla Adalberta Siniawskiego – dziennikarza radiowego, obecnie freelancera w niemieckiej rozgłośni publicznej Deutschlandradio. Za każdym razem, kiedy zaczynał pracę w jakiejś redakcji, nie chciał ukrywać, że jest związany z mężczyzną. – I planowałem, żeby o tym jakoś naturalnie powiedzieć, bez dramatu – opowiada. Ale „wychodzenie z szafy” nieraz przychodziło mu z trudem i trwało nawet dwa lata. – Szczególnie wtedy, gdy redakcje miały aurę konserwatywnych i dominowali w nich starsi, poważni mężczyźni – mówi pochodzący z Polski Adalbert. Najłatwiej było mu mówić o sobie w zespole, w którym była już osoba otwarcie mówiąca o swojej nieheteronormatywności. – Taka okazja nadarzyła się kiedyś po programie na temat związany ze społecznością LGBT+. Prowadziła go lesbijka. Kiedy po audycji i już nie w eterze podsumowaliśmy program, powiedziałem, że nie tylko prowadząca i temat był queerowy, ale też redaktor, który go przygotował, czyli ja. To był bardzo naturalny coming out, ale nie był spontaniczny. Jakiś czas już o tym myślałem – zdradza Adalbert. Dzisiaj wie, że za każdym razem nie było czego się bać, ale wtedy bardzo mu to zaprzątało głowę. – Zastanawiasz się, co pomyślą, jak zareagują, czy ciebie zaakceptują – mówi. – W moim przypadku okazało się to kompletną bzdurą, bo nic się nie zmieniło – dodaje.
***
To tylko fragment tekstu Katarzyny Domagały-Pereiry. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy "Press": rozmowa z Wałkuskim, sylwetka Turskiego, pięć lat podcastu Rosiaka
Katarzyna Domagała-Pereira
