Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Październik 21, 2023

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Stańczyk ekonomii. Media nie traktują Glapińskiego poważnie, więc słabo go krytykują

"Po konferencjach Glapińskiego ekonomiści siadają i zastanawiają się, niemal jak na maturze z polskiego, co prezes chciał powiedzieć. To nie tak powinno wyglądać" (screen: YouTube/Onet News)

Wypowiedzi szefa NBP Adama Glapińskiego sprawiły, że stał się obiektem memów. Media nie traktują go poważnie, więc nie krytykują merytorycznie.

Profesor nauk ekonomicznych, wykładowca w Szkole Głównej Handlowej, były poseł, senator, minister. W końcu członek Rady Polityki Pieniężnej, potem zarządu Narodowego Banku Polskiego. A od 2016 roku prezes NBP.

HISTORIE WPADEK I NIESPRAWDZONYCH PROGNOZ

Ekonomiści nie mogą mu zapomnieć 2021 roku, kiedy apelowali do polskich władz monetarnych o reakcję wobec rosnących cen. Szef NBP z uporem przekonywał, że podwyżek stóp procentowych należy spodziewać się dopiero w 2022 roku, i to raczej w drugiej połowie. We wrześniu 2021 roku podniesienie stóp przy rosnącej inflacji uznał nawet za „szkolny błąd”, niekorzystny dla gospodarki odbudowującej się po pandemii. Mówił o inflacji: „Bardzo nas zasmucił ten wskaźnik. Jednak poziom ten jest efektem czynników niezależnych od polityki Narodowego Banku Polskiego”.

Inflacja zbliżała się wówczas do 6 proc. w skali roku, a ceny rosły najszybciej od dwóch dekad.

Jednak w ciągu zaledwie miesiąca Rada Polityki Pieniężnej (organ decyzyjny NBP) postanowiła działać i na początku października ogłosiła pierwszą od lat podwyżkę stóp procentowych. W ramach „dążenia do obniżenia inflacji”, na którą wcześniej – według Glapińskiego – NBP miał nie mieć wpływu.

– To pokazało, że polityka komunikacyjna banku centralnego, która jest kluczowa, bo kształtuje oczekiwania inflacyjne całego społeczeństwa, jest na drastycznie niskim poziomie. To była bardzo obciążająca sytuacja. Niedopuszczalne jest, żeby z miesiąca na miesiąc zmieniać klucz polityki monetarnej, bo to prosta droga do chaosu – komentuje dr Wojciech Świder, ekonomista z Katedry Finansów Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Tłumaczy, że w dojrzałej gospodarce wszyscy muszą mieć jasność: jeśli NBP coś mówi, to tak zrobi. Gdy społeczeństwo spodziewa się dalszej inflacji, to agresywnie domaga się podwyżek płac, nie chce oszczędzać, część osób decyduje się nawet na gromadzenie zapasów – co tym bardziej napędza inflację.

Dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych, stwierdza wprost: – Zapowiedzi prezesa i jego sztabu wtedy, kiedy trzeba było reagować z wyprzedzeniem i dostosować się do inflacji, były kompletnie nietrafione. Szły w odwrotnym kierunku, bo popełniono ogromne błędy prognostyczne.

Największym zaskoczeniem była wysokość pierwszej podwyżki. – Chcieliśmy, aby tak się to odbyło. Rynek przewidział podwyżkę o 15 punktów bazowych, a my podnieśliśmy o 40, prawie trzykrotnie więcej. I też chcieliśmy, aby tak się to odbyło – w ten sposób Adam Glapiński nie rozwiał wątpliwości ekonomistów.

Grzegorz Siemionczyk, dziennikarz „Rzeczpospolitej” piszący o gospodarce i makroekonomii, wcale się temu nie dziwi, bo według niego przewidywalność decyzji NBP pod kierownictwem prof. Glapińskiego jest niewielka. – Prezes kilka razy mówił, że zaskakiwania rynku i ekonomistów, których regularnie krytykuje, nie uważa za błąd. Inaczej niż szefowie największych banków centralnych, którzy starają się być możliwie klarowni i przewidywalni – tłumaczy dziennikarz. – To błąd w sztuce kierowania NBP – dodaje dr Świder.

W kolejnym miesiącu, listopadzie 2021 roku, specjalistów zaskoczyło nie tyle podwyższenie stóp, ile ich skala – o 75 punktów bazowych. To o 25 punktów więcej, niż zakładali ekonomiści. Dr Dudek z Instytutu Finansów Publicznych komentuje: – W polityce pieniężnej niekiedy ważniejsze jest prognozowanie, komunikacja, pokazanie nastawienia do tego, co będzie, niż samo zmienianie stóp procentowych. Jeśli potrafię przekonać, że robię wszystko, żeby walczyć z inflacją, to dzięki temu oczekiwania inflacyjne zmaleją i trzeba mniej ruszać stopami procentowymi.

Według dr. Świdra z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu mamy w Polsce jeden z najwyższych wskaźników inflacji w Europie m.in. z powodu niekonsekwencji w komunikacji, jaką wykazał się NBP.

Przy okazji grudniowej podwyżki prezes Glapiński zapowiedział już, choć nie wprost, kolejny wzrost. Stał się on faktem niespełna miesiąc później i już wtedy, w styczniu 2022 roku, szef NBP nadal informował, że to nie koniec. Jak powiedział, tak się stało.

Gorzej poszło z prognozowaniem wysokości inflacji. Jej maksymalny poziom, czyli ok. 8 proc., Glapiński przewidywał na czerwiec 2022 roku. Potem miała się obniżać do ok. 6 proc. w grudniu. Tymczasem w czerwcu dopiero się rozkręcała – osiągnęła 15 proc. – by w październiku dojść prawie do pełnoletności. – Po drodze jednak wiele się zmieniło – zwraca uwagę dr Świder. Ma na myśli wybuch wojny w Ukrainie.

Jeśli chodzi o wpadki, dr Świder cofa się do kwietnia 2020 roku. Adam Glapiński przekonywał wówczas, że inflacja jest naszym ostatnim problemem, bo w oczy zagląda nam raczej groźba deflacji. Czyli spadku przeciętnego poziomu cen, co przekłada się na wzrost siły nabywczej pieniądza. – Rzeczywiście inflacja nieco spadła, ale potem szybko urosła. Prezes popełnił spory błąd. Chociaż trzeba przyznać, że w czasie pandemii trudno było cokolwiek przewidzieć – tłumaczy nieco Glapińskiego dr Świder.

Grzegorz Siemionczyk z „Rzeczpospolitej” przypomina z kolei sytuację z końca 2020 roku. Glapiński zdołał przekonać rynek, że na początku 2021 roku RPP obniży jeszcze stopy procentowe, aby już w styczniu się z tego wycofać. – Ta werbalna interwencja miała prawdopodobnie na celu osłabienie złotego i poprawę wyniku finansowego NBP. A zysk banku centralnego w większości zasila budżet państwa – tłumaczy Siemionczyk.

Jeśli już mowa o czasie pandemii i lockdownów, to Narodowy Bank Polski i prof. Adam Glapiński zostali uhonorowani nagrodą Best Central Bank Governance Europe 2021 (Najlepiej zarządzany bank centralny w Europie). Wyróżnienie przyznał magazyn „Capital Finance International”. – Nagroda pochodzi z kwietnia 2021 roku, kiedy inflacja nie była jeszcze tak dużym problemem. Instytucja przyznająca nagrodę wskazała, że NBP bardzo wcześnie obniżył stopy procentowe. Czas pokazał, że z perspektywy celu inflacyjnego to był błąd. Poza tym na świecie jest mnóstwo instytucji mogących przyznawać nagrody. Według rankingu prezesów banków centralnych sporządzanego przez „Global Finance” prezes Glapiński był bardzo nisko oceniany zarówno w 2021, jak i 2022 roku – komentuje dr Świder.

Wraz z wybuchem wojny w Ukrainie zmienił się przekaz NBP. Oprócz walki z inflacją bank podwyższał stopy w ramach „walki z ekonomicznymi skutkami agresji Rosji na Ukrainę”. I o ile jeszcze w marcu podwyżkę stóp ustalono niemal pośrodku przewidywań analityków, o tyle w kwietniu była kolejnym rekordowym wzrostem, znów zaprzeczającym wielu prognozom.

W trakcie następnych comiesięcznych podwyżek, w połowie lipca, szefa NBP w Sopocie na molo zaczepiła działaczka Agrounii. „Jak my, młodzi ludzie, mamy żyć?” – zapytała, nagrywając spotkanie. Po krótkiej wymianie zdań Glapiński odpowiedział, że jeśli podwyżka stóp jeszcze nastąpi, to jedna, o 0,25 punktu procentowego. – W tym samym czasie na konferencjach mówił, że cykl podwyżek trwa. To sprzeczność i duża wpadka. W krajach zachodnich po takiej akcji prezes byłby niechybnie odwołany lub przynajmniej miałby duże kłopoty – wyjaśnia dr Świder.

Po sopockim spotkaniu stopy podniesiono jeszcze dwukrotnie: w sierpniu i we wrześniu. W sumie 12 razy. Na koniec 2022 roku inflacja średnioroczna wyniosła 14 proc. Niemal o połowę więcej niż prognozy Adama Glapińskiego. – Przy czym szef NBP sam nie prognozuje. Robią to analitycy – zaznacza dr Dudek. Mówi o nich tak: – W tej chwili nie są niezależni. Członkowie RPP nie mają do nich dostępu. Rozmowy odbywają się tylko pod nadzorem prezesa. Pewne rzeczy, jak analizy cenotwórcze, nie są publikowane. Widać zmianę podejścia i kontrolę nad prognozami.

CO PREZES MIAŁ NA MYŚLI?

Oczywiście były też trafne prognozy, np. w ostatnich miesiącach. Ceny nie spadają, ale inflacja spowalnia. – Tylko że to wszyscy wiedzieli, więc nie jest to szczególne osiągnięcie – stwierdza dr Dudek. Jego zdaniem problem leży nie w liczbach, lecz w słowach. – Po konferencjach Glapińskiego ekonomiści siadają i zastanawiają się, niemal jak na maturze z polskiego, co prezes chciał powiedzieć. To nie tak powinno wyglądać – stwierdza.

Szef NBP występuje zazwyczaj raz w miesiącu po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej, która decyduje: podnosimy stopy lub nie. Do niedawna ten comiesięczny rytuał – jeśli ktoś w ogóle o nim wiedział – dla zdecydowanej większości był jednym z nudniejszych na świecie. Gdy przyszła wysoka inflacja, a do mikrofonu doszedł Adam Glapiński, z uwagą zaczęto słuchać każdego jego słowa. Nie tylko ze względu na prezentowane dane.

– Prezes NBP w wypowiedzi, które zazwyczaj powinny dotyczyć stanu finansów publicznych, niekiedy wplata przeróżne wątki mające często formę żartów ubarwionych przykładami z życia prywatnego lub towarzyskiego. Zestawienie poważnych państwowych spraw, języka urzędowego z językiem okraszonym żartami sprawia, że konferencje mają bardzo oryginalny charakter – mówi dr Paweł Ramiączek, politolog specjalizujący się m.in. w marketingu politycznym. Im dłużej i częściej prezes NBP staje przed mikrofonem, tym mocniej przylega do niego przydomek stand-upera.

Zaczął delikatnie, cytując Miltona Friedmana. „Coś za coś. Nie ma darmowych obiadów” – w ten sposób we wrześniu 2021 roku wyjaśnił, że tylko rząd może mieć wpływ na inflację, ale kosztem firm i budżetu. Potem już było bardziej osobiście. M.in. zachęcał tych, którzy „odczuwają brak miłości” i potrzebują uspokojenia, do kupna psa lub kota. „Mam bardzo stare psy, które są wyciągnięte poza statystyczny kres. Dwie ogromne wilczurki, mają 12 i 13 lat, są ogromne kłopoty z nimi. Muszę wydłużyć czas wychodzenia z domu, żeby sprzątać” – mówił podczas konferencji w grudniu ub.r.

– Takimi opowieściami Glapiński buduje obraz człowieka podobnego do nas, mocno zdystansowanego od bieżących ekonomicznych danych – komentuje prof. Jacek Trębecki, specjalista od psychologii PR oraz internal relations.

W styczniu wypowiedź Glapińskiego stała się hitem internetu, gdy mówił o inflacji sięgającej szczytu Giewontu i… no właśnie. Tu miał wątpliwości, jak odmienić nazwę najwyższego szczytu polskich Tatr. „A może i Rys… Rysów? Rysów czy Rys?” – zastanawiał się przed mikrofonem Glapiński, po czym uznał, że zostanie tylko przy Giewoncie. [Prawidłowa odmiana „Rysów” – przyp. red.].

– Tego rodzaju wypowiedzi prezesa NBP sprawiają, że wykorzystują je twórcy memów. Instagram, TikTok i inne media, mając do dyspozycji atrakcyjną w swojej formie treść, błyskawicznie ją rozpowszechniają. Często trafia ona do młodych odbiorców. Oni nie zawsze interesują się sprawami wagi państwowej, ale lubią rozpowszechniać wśród znajomych oryginalne wypowiedzi ważnych, znanych osób, przez co stają się one popularnymi memami, wręcz wiralami – tłumaczy rosnącą memiczną popularność Glapińskiego dr Ramiączek. Przyznaje również, że niektóre niefortunne zestawienia słów, żartobliwe wypowiedzi w sprawach poważnych mogą budzić złość. Zwłaszcza tych, którzy mocno odczuwają wszelkie zmiany na rynku finansów.

Być może dlatego też jednocześnie dowiadywaliśmy się, że prezes NBP pochodzi z niezamożnej rodziny. Ojciec przez kilkadziesiąt lat pracował w Narodowym Banku Polskim jako naczelnik, a mama nie pracowała, bo chorowała. „Naszym posiłkiem podstawowym była zupa jarzynowa. Rano jakiś chleb z czymś tam. Bardzo skromnie” – opowiadał Glapiński w czasie konferencji. Tłumaczył, że w pewnym momencie przestał jeździć na wycieczki szkolne, bo rodzina nie mogła ich sfinansować. Dlatego jak zapewniał, wie, co to znaczy niepokój, „czy wystarczy do pierwszego”.

– Trudno ocenić merytorykę, bo przykrywa ją narracja – stwierdza dr Dudek. Oczywiście co jakiś czas Adam Glapiński przytacza konkretne liczby, np. krytykując ekonomistów, którzy straszyli, że chleb będzie kosztować 30 zł. Media tymczasem ochoczo podjęły temat i dostarczały kolejne zdjęcia z piekarni czy restauracji, które oferowały pieczywo w cenie oscylującej wokół tej podanej przez Glapińskiego.

***

To tylko fragment tekstu Aleksandry Pucułek. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy "Press": Dziedzic i symetryści, także Kolanko, Pałasiński, Zielke oraz neuro a typowi

Press

Aleksandra Pucułek

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.