Projekt "Polska Stories" rozstrzygnięty. Budyńska: O piłkarce z Podlasia i innych, których byśmy nie poznali
Uczestnicy Polska Stories. Wygrał tekst Jana Rybickiego o młodej piłkarce z Podlasia, jej drodze do ekstraligi oraz o regułach rządzących kobiecym sportem (fot. Kinga Majewska)
Właśnie zakończył się projekt „Polska Stories”. W jego ramach dziesięciu młodych autorów wzięło udział w kilkumiesięcznych warsztatach dziennikarskich pod okiem reportażystki Olgi Gitkiewicz, a następnie opublikowało własne teksty na stronie głównej Gazeta.pl oraz w serwisie Weekend.gazeta.pl. Spośród wszystkich materiałów wytypowano najlepszy reportaż: zwyciężył tekst Jana Rybickiego o młodej piłkarce z Podlasia, jej drodze do ekstraligi oraz o regułach rządzących kobiecym sportem. Porozmawialiśmy przy tej okazji z Anną Budyńską, redaktorką naczelną Weekend.Gazeta.pl.
Anna Budyńska, redaktorka naczelna Weekend.Gazeta.pl. (fot. Maciej Cieślak)
W jury konkursu zasiadali Anna Budyńska, redaktorka naczelna Weekend.Gazeta.pl, Olga Gitkiewicz, reportażystka i prowadząca program „Polska Stories", Bartosz Józefiak, reportażysta i prelegent warsztatów „Polska Stories", Rafał Madajczak, redaktor naczelny Gazeta.pl oraz Jolanta Molińska, zastępczyni redaktorki naczelnej Weekend.Gazeta.pl. Za opiekę redaktorską każdego uczestników programu Polska Stories odpowiedzialna była Olga Gitkiewicz, ze strony Weeekend Gazeta.pl projekt koordynowała zaś Paulina Mudant-Siwicka.
***
Press: Co zaważyło o zwycięstwie Jana Rybickiego, autora reportażu o młodej piłkarce z Podlasia?
Anna Budyńska: Przede wszystkim wybór bohaterki, Oli, której marzeniem jest granie w piłkarskiej ekstralidze. Przez cały tekst czytelnik za nią podąża, kibicuje jej. Bardzo ważne jest tło tej historii: sytuacja kobiecej piłki nożnej, dofinansowywanie klubów, zarobki młodych dziewczyn w porównaniu z zarobkami w męskiej piłce. Mocny jest też wątek relacji głównej bohaterki z trenerem - jego wypowiedzi, które znalazły się w tekście, skierowane do Oli i innych piłkarek, są skandaliczne. Reportaż jest świetnie napisany: Janek bardzo dobrze operuje szczegółem, pisze zdania proste, ale mięsiste.. Ta historia po prostu płynie.
Czy trzeba było zorganizować konkurs, aby dotrzeć do tak obiecujących autorów? Młodzi nie zgłaszają się do waszej redakcji?
Jeśli zgłaszają się do nas autorzy zewnętrzni, są to najczęściej osoby, które już gdzieś publikowały, mają większe doświadczenie i wiedzą, do kogo napisać maila, jak sformułować temat. Brakowało nam perspektywy młodych autorek i autorów. Obecnie powstaje bardzo dużo tekstów o tym, jakie jest pokolenie Z, co jest dla niego ważne, jak chce pracować itd. Zależy nam, żeby właśnie tych młodych ludzi dopuścić do głosu, żeby pisali przez pryzmat swojej wrażliwości i wieku.
Zaskoczyło mnie, że niewielu młodych ludzi dobija się do Weekend.Gazeta.pl. Może po prostu nie chcą spalać się w trudnej roli dziennikarza-freelancera?
Na pewno praca początkującego freelancera jest bardzo trudna, bo redakcji, które publikują długie formy reportażowe, jest po prostu mało. W tym zawodzie liczy się upór, ale też, jeżeli chcemy nawiązać współpracę z redakcją, sposób formułowania tematu: jak przedstawić go w kilku krótkich zdaniach, żeby chwycił, zainteresował redaktora lub redaktorkę. Szczerze odradzam pisanie tasiemcowych maili, zachęcam do zwięzłości i konkretu. Druga sprawa, że trzeba się wstrzelić z ujęciem tematu, tak aby pasowało ono do profilu redakcji.
Oczywiście, w przypadku autora, który nie jest nam znany, bardzo ważne jest, by nie popełniał jednego z podstawowych błędów – powielania tematu, który aktualnie jest modny, dużo się o nim pisze. Warto wyjść poza trend i zaproponować coś naprawdę nowego i świeżego. Tego, jak formułować temat i „ustawić” tekst, uczyła młodych dziennikarzy i dziennikarki podczas warsztatów Olga Gitkiewicz, prowadząca program Polska Stories. Kolejna sprawa - jeśli dojdzie już do realizacji tematu, warto pochylić się nad uwagami redaktora lub redaktorki, wdrożyć je i pamiętać o nich przy pisaniu kolejnego tekstu.
O co najczęściej pytali prowadzących uczestnicy warsztatów?
Głównie właśnie o sprawy warsztatowe. Na panelu, który prowadził Bartosz Józefiak, pytano o to, jak docierać do bohatera, jak zacząć z nim rozmowę, podtrzymać kontakt i co zrobić, jeśli okaże się, że ten nie chce już z nami rozmawiać. Porady Bartka były bardzo precyzyjne, doradzał m.in. jak rozpocząć rozmowę z osobą mieszkającą w bloku, a jak skutecznie zagaić kogoś, kto mieszka w domu jednorodzinnym.
W wyniku kilkumiesięcznych warsztatów powstało dziesięć tekstów. Czego dowiedziała się Pani o dziennikarstwie młodego pokolenia?
W reportażach widać skupienie się na człowieku, nacisk na tematy lokalne i dużą wrażliwość na kwestie społeczne. Mamy teksty m.in. o małych gminnych bibliotekach, fanach żużla z Grudziądza, o 77-letnim pszczelarzu z Małopolski, nastolatkach pracujących na wsi czy pracownikach DPS-ów. To może zabrzmi górnolotnie, ale te reportaże mówią o Polsce więcej niż kolejna kłótnia na Facebooku czy w Sejmie. Jeśli mówimy o zaangażowanym, jakościowym dziennikarstwie, to właśnie tak powinno ono wyglądać - bez nachalnych tez i podążania utartymi ścieżkami. Tak jak podkreślał zasiadający w jury Bartek Józefiak, autorzy i autorki Polska Stories zabierają nas do bohaterów, do których nigdy byśmy nie dotarli albo których byśmy po prostu ominęli. Młodzi autorzy i autorki pozwolili czytelnikom wyjść z ich baniek i dali im poznać ludzi z drugiego krańca Polski.
Zwycięzca konkursu na minimum sześć miesięcy dołączy do współpracowników Weekend.Gazeta.pl. A co z resztą uczestników projektu?
Przed nikim nie zamykamy drzwi. Reszta uczestników może zgłaszać tematy. Wszyscy finaliści i finalistki znają naszego maila i jeśli tylko mają dobry temat, mogą go śmiało zaproponować.
Na jakiej zasadzie będzie przebiegała współpraca z Janem Rybickim: czy podpiszecie umowę ramową, czy też w grę wchodzi umowa o dzieło za każdy tekst?
Janek ma zagwarantowaną opiekę redaktorską i publikację minimum dwóch tekstów w miesiącu. Będzie otrzymywał wierszówkę za każdy materiał według stawek, jakie otrzymują inni autorzy zewnętrzni. Formę rozliczenia wybierze sam.
Czy ta współpraca może doprowadzić do etatu? Sytuacja w Agorze nie jest teraz łatwa: właśnie zakończyliście zwolnienia grupowe.
Taka historia wydarzyła się już w redakcji Weekendu. Anna Kalita przez lata współpracowała z nami jako autorka zewnętrzna. Kiedy tylko pojawiła się taka możliwość, dołączyła na stałe do zespołu. Jeśli autor jest zdolny i widzimy, że się rozwija, możemy rozmawiać o stałym zatrudnieniu. Niczego nie mogę jednak obiecać, bo dobre chęci to nie wszystko, jest wiele czynników, które o tym decydują.
Podczas warsztatów mówiliście o narzędziach do analityki wyników tekstów, jakich na co dzień używa redakcja. Jakie warunki musi spełnić tekst, by klikał się na Weekend.Gazeta.pl?
Mniej liczą się znane nazwiska, a bardziej historia, odkryty przez autora lub autorkę ciekawy bohater z krwi i kości. Mam mnóstwo przykładów na to, że opisywani w Weekendzie szerzej nieznani ludzie, mający za to osobowość, pasję i coś sensownego do powiedzenia, cieszyli się większą popularnością wśród czytelników niż najbardziej znane nazwiska, które powtarzają okrągłe zdania. Ważny jest też sposób napisania tekstu - jego język powinien być przystępny. Na bieżąco sprawdzamy, jak na nasze publikacje reagują czytelnicy. Ważnym wskaźnikiem, na jaki patrzymy, jest średnia czasu spędzonego na stronie. Dzięki niemu wiemy, czy tekst o objętości 15-20 tys. znaków był tak napisany, że czytelnik został z nami na dłużej. Liczy się świeżość i pomysł.
Rozmawiała Marta Zdzieborska
(MZD, 12.01.2023)