Dział: OPINIE

Dodano: Styczeń 27, 2022

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Dwa lata temu Turski zaapelował: "Nie bądź obojętny". "Mówiłem z głowy" - opowiada nam

Marian Turski wygłosił jedno z najpiękniejszych przemówień ostatnich lat (screen: YouTube.com/France 24 English)

"Nie bądźcie obojętni, jeżeli widzicie kłamstwa historyczne. Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana na poczet aktualnej polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana" – to przemówienie Mariana Turskiego, wygłoszone 27 stycznia 2020 roku w Oświęcimiu, podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, zapadło wszystkim w pamięć. Dziś, po dwóch latach, warto je przypomnieć i wrócić do niedawnego wywiadu, jakiego magazynowi "Press" udzielił Marian Turski. 

Znakomite przemówienie Turskiego - więźnia Auschwitz - wielu wtedy poruszyło. W Polsce tekst ten publikowały niemal wszystkie media, szeroko go komentowano, omawiano w szkołach. Nikt nie miał złudzeń, że świat wokół nagle się zmieni, ale już sama refleksja nad tym przemówieniem wnosiła nadzieję.

Turski, niespecjalne skłonny do szybkich komentarzy i błyskawicznych telefonicznych rozmów, dopiero po kilkunastu miesiącach opowiedział nam o tym wystąpieniu. W rozmowie z Weroniką Mirowską - wywiad ukazał się w listopadowym numerze magazynu "Press" - Marian Turski mówił m.in.:

- Jak długo pisał Pan przemówienie „Nie bądź obojętny”, które nazwaliśmy na Gali Medalu Wolności Słowa najlepszym, jakie wygłoszono w ostatnich latach w języku polskim?

- Ja go nie napisałem.

- Mówił Pan z głowy?

- Miałem tylko spisane główne punkty. O tym, że będę przemawiał, wiedziałem już dwa lata wcześniej. Ale lubię przemyśleć wcześniej, co powiem na wejście i zejście, a dopiero w trakcie przemowy wypełniam środek. W tym przypadku pewne olśnienie spadło na mnie wtedy, kiedy byłem u prezydenta Austrii, a on stwierdził: „Wie Pan, Auschwitz nie spadło z nieba...”. Zrozumiałem, że to zdanie może być główną ideą przemówienia, a ja będą mógł jeszcze dodać: „O, jest z nami autor, który to wymyślił”. 

- Od razu miał Pan pomysł, by mówić do córki i wnuczki?

- Nie, ale gdy stanąłem za pulpitem, nagle zobaczyłem, jak duża jest widownia, a między mną i nimi zieje pustka. A gdy ja mówię, muszę zawsze patrzeć słuchaczowi w oczy. Po jego reakcji wiem, czy jestem rozumiany, a jeśli nie – mówię i tłumaczę dalej. Wtedy moja córka i wnuczka siedziały na widowni, więc uznałem, że to przemówienie będzie jakbym mówił tylko do nich.

- Czuł Pan wtedy, że ta mowa ma tak niebywałą siłę? 

- Nie, ponieważ - powiem szczerze - z mojego punktu widzenia, to co mówiłem wcześniej na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ było mocniejsze. Tam też mówiłem z głowy: „Słuchajcie, pytają mnie, co było najstraszniejsze w tamtych czasach w obozie. Pewnie byście odpowiedzieli - głód. Nie, to nie on był najgorszy. Myślicie może że był to ziąb, straszna zima, pobito mnie niemal na śmierć za to, że wykroiłem sobie z worka cementowego taką kamizelkę, by mnie chroniła przed mrozem. To było najgorsze? Nie. A może warunki w baraku? Jak jesteś na górnym piętrze to masz lepiej, bo to ty sikasz komuś na głowę, a nie inni sikają na ciebie. Ale z drugiej strony, gdy jest nagły apel, to ledwo zdążysz się zgramolić, bo trudniej schodzić z górnej półki i boisz się że cię zabiją, bo się ociągasz. Czy to było najgorsze? Nie. Czy wszy były najgorsze? Miałem ich setki tysięcy, z ich powodu na końcu wojny zapadłem na tyfus i niemal umarłem. Nie. Co było najgorsze - spytacie? Powiem Wam - Upokorzenie”. W ONZ widziałem, że na tych ludziach sytych, którzy byli na sali, to zrobiło wrażenie, a w Auschwitz tego nie czułem. Jednak następnego dnia przychodzę do redakcji, a nasza genialna Kasia Czajka mówi mi „Panie Marianie, Pan zawojował internety”. Nie uwierzyłem, więc pytam: „Śmieje się Pani?”. I to jest cała historia. Choć później, po przemówieniu młodzi podchodzili do mnie. Po tym wyczułem, że stało się coś o czym człowiek może tylko marzyć - trafiłem do młodych ludzi.

- Teraz młodzi i starzy wychodzą na ulicę i na transparentach mają Pana hasło „Jedenaste przykazanie: Nie bądź obojętny!”.

- Mówiono mi potem: „Panie Marianie, dodał Pan otuchy”. 

Zobaczcie fragmenty wystąpienia Turskiego w materiale przygotowanym przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Gdy w sierpniu 2021 roku Marian Turski odbierał w Gdańsku od Fundacji Grand Press Honorowy Medal Wolności Słowa, o tym urodzonym w 1926 w Druskienikach historyku, dziennikarzu, działaczu społecznym, byłym naczelnym „Sztandaru Młodych” i publicyście tygodnika „Polityka”, mówiliśmy w laudacji:

"Mógłby nam powiedzieć wprost: nie dorośliście, nie rozumiecie, zawiedliście. Ze swoją wiedzą, czuciem, charakterem, pozycją i wiekiem ma prawo nas pouczać. Ale nigdy nie stawia się w pozycji sędziego. Jest raczej naszym adwokatem. Wie, że gdybyśmy przeżyli to co on, bylibyśmy lepiej przygotowani do walki z nacjonalizmem, totalitaryzmem, nadużyciami władzy.

To pewnie paradoks, ale wciąż wierzy w ludzkość: „Gdybym musiał wybrać spośród wszystkich lekcji i wszystkich słów jedno lub dwa, wybrałbym tak: empatia i współczucie. To jest w życiu najważniejsze” – mówił młodym ludziom w 2019 roku w siedzibie ONZ.

Przeżył Holokaust, odrobił lekcję komunizmu, który początkowo go uwiódł, walczył z dyskryminacją rasową. Orędownik porozumienia polsko-niemieckiego, kustosz pamięci o Żydach Polskich, członek Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, publicysta, wieloletni szef działu historycznego „Polityki”. 

Autor najwspanialszego przemówienia, jakie w ostatnich latach wygłoszono w języku polskim". 

(MAT, 27.01.2022)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.