Śmigulec: „Mówili: nie ruszaj, nie ma sensu”. A jednak za ten tekst dostała Grand Press
Anna Śmigulec dostała Grand Press 2021 w kategorii reportaż prasowy za tekst "Władcy ciał i umysłów", opublikowany w Wirtualnej Polsce (fot. Lidia Skuza)
- Wiele razy słyszałam: „Ania, nie łudź się, to nic nie da, nigdy nic się nie zmieni, przemoc trwa tam od lat” – mówił Anna Śmigulec z Wirtualnej Polski, autorka materiału „Władcy ciał i umysłów”, za który dostała nagrodę Grand Press w kategorii „reportaż prasowy i internetowy”. Kilkanaście dni po jej tekście wszyscy wychowankowie ośrodka byli już bezpieczni.
Jej reportaż opowiada o przemocy wobec nastolatków, której przez lata dopuszczała się kadra młodzieżowego ośrodka wychowawczego w Renicach niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego. We wstrząsającym materiale przedstawia ofiary wyrafinowanych kar, jakie stosowali wychowawcy. Śmigulec przyznała, że zarówno w trakcie zbierania materiałów, jak i po publikacji tekstu wciąż zgłaszali się do niej kolejni poszkodowani - ofiary systemu panującego od lat w tym ośrodku.
Fot. Lidia Skuza
Anna Śmigulec z Wirtualnej Polski. Laureatka Grand Press 2021 w kategorii Reportaż prasowy
- Zgłosili się do mnie dziś dorośli już ludzie, którzy przebywali tam w latach 90. Potwierdzali, że źle działo się w Renicach od lat – mówi Śmigulec. – Wielu wątpiło, czy tym razem uda się coś załatwić. Bo zmowa milczenia była dojmująca.
Udało się, bo – jak ujawniła autorka – „niemal natychmiast podjęto działania”. – W ciągu niespełna trzech tygodni ośrodek ten po prostu przestał działać, interweniowały ministerstwa – mówiła Anna Śmigulec jeszcze na scenie Grand Press. - To znaczy: oficjalnie w dokumentach wciąż funkcjonuje, natomiast dzieci nie są już zagrożone, wywieziono je stamtąd i przeniesiono do innych ośrodków w Polsce.
I dodaje: - Bardzo mi na tym zależało, bo znam te dzieci, spędziłam w kontakcie z nimi trzy tygodnie.
Zapraszamy do lektury materiału „Władcy ciał i umysłów” autorstwa Anny Śmigulec. Kliknij
Anna Śmigulec jest reporterką Magazynu Wirtualnej Polski od tego roku. Wcześniej publikowała w „Dużym Formacie”, „Wysokich Obcasach”, „Newsweeku” i „Tygodniku Powszechnym”. Z wykształcenia jest romanistką i dziennikarką, ukończyła też porównawcze studia cywilizacji na Uniwersytecie Jagiellońskim i Polską Szkołę Reportażu. To już jej trzecia nagroda Grand Press w kategorii reportaż prasowy.
W 2014 roku dostała GP za artykuł „Głupia Sprawa" opublikowany w "Dużym Formacie". Była to historia niesłusznie skazanego za zabójstwo Czesława Kowalczyka, który przesiedział 12 lat w więzieniu. Natomiast w 2016 roku Grand Press przyznano jej za tekst "Wojny Galiny" (też „Duży Format") za reportaż o Ukraince z polskimi korzeniami, wyrzucanej z Polski wraz z adoptowanymi na Krymie dziećmi.
***
Pozostali nominowani w tej kategorii Grand Press 2021 (w kolejności alfabetycznej według nazwisk autorów):
- „Reżyser i rozgwiazdy” – Iga Dzieciuchowicz („Duży Format – Gazeta Wyborcza”)
- Cykl „Nie słyszę” – Anna Goc („Tygodnik Powszechny”)
- „Co piąty weterynarz myślał o samobójstwie. Ja pękłam 23 grudnia, gdy musiałam wykonać dziewięć eutanazji” – Anna Kiedrzynek („Duży Format – Gazeta Wyborcza”)
- Cykl „Moja zbrodnia to mój paszport” – Szymon Opryszek (OKO.press)
- „W klatce” – Paweł Piotr Reszka („Duży Format – Gazeta Wyborcza”)
- „Piżamki” – Janusz Schwertner (Onet)
***
Wirtualna Polska. 2.09.2021.
Anna Śmigulec
Władcy ciał i umysłów
Adrian - kręgosłup złamany podczas ucieczki przed oprawcami. Kuba – plecy przypalone papierosami i rozgrzanymi gwoźdźmi. Krystian – pobity przez wychowawcę. Od lat słychać refren: "To są chłopcy zde-mo-ra-li-zo-wani!". A co powiedzieć o ośrodku, w którym wychowankom można wykręcać jądra, bić ich pięścią w głowę i okładać pałką teleskopową?
"Przeproście ode mnie mamę"
Adrian zsuwa się z najwyższej kondygnacji pałacu po związanych poszewkach i prześcieradłach. Nagle czuje szarpnięcie i widzi: węzeł tuż nad nim puścił! Paraliżuje go strach. Już nic nie zależy od niego. Zdąży tylko rzucić w myślach: "W imię Ojca i Syna..." i uderza o ziemię. Spada na nogi. Zginają się w scyzoryk i chłopak czuje potworny ból. W mostku i w plecach. Wydaje mu się, że wstaje, ale upada.
Zbiegają się ludzie z ośrodka, przyjeżdża karetka. Ratownicy wzywają helikopter. Adrian nie może oddychać, podają mu aparat tlenowy i narkozę.
Słyszy: - Leci!
I wie, że ostrzegają się, że umiera.
Mamrocze: "Przeproście ode mnie mamę" i naprawdę leci. Śmigłowcem do szpitala w Szczecinie.
Kiedy się tam budzi dziewięć godzin później, już po operacji, nie czuje nic poniżej mostka. Nie może usiąść, ani się przekręcić. Złamanie kręgosłupa w odcinku piersiowym i połamane żebra. Lekarzom i rehabilitantom zajmie kilka miesięcy, zanim usiądzie na wózku inwalidzkim.
Ciało niepedagogiczne
Ma 16 lat. Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Renicach był jego pierwszym ośrodkiem. Adrian jest bystry, nigdy nie miał problemów z nauką, tylko zachowanie zdarzało się naganne. Kiedy ktoś go zaczepiał lub uderzył, wpadał w amok. Miał to od dziecka. Lub od mamy, bo ona też wybuchowa. Tylko dziadek umiał z nim postępować: chwytał go za ręce, żeby nie zrobił krzywdy sobie i innym, i mówił spokojnym głosem, dopóki wnuczek się nie uspokoił.
W Renicach stosują inne metody. Adrian idzie korytarzem, gada z kolegami i wymyka mu się przekleństwo. Nagle zza pleców wyłania się wychowawca W., zwany Psychiatrykiem, i uderza go w jądra. Ale nie twardym ciosem z pięści. Pan W. ma swój autorski sposób: najpierw miękko kręci ręką w nadgarstku i znienacka luźnym strzepnięciem dłoni uderza w genitalia.
Adrian zwija się na posadzce, robi mu się gorzko w ustach, czuje, jak ból przechodzi mu od jąder, przez skręcające się jelita, aż po głowę. Jeśli któryś z chłopaków zdąży zauważyć, że zbliża się Psychiatryk kręcący ręką, alarmuje grupę. Ale jeśli usłyszy to W., obrywa też ten, kto ostrzegał.
Czasem strzał zostaje odroczony. Gdy miejsce przewiny obejmuje monitoring. Ale już kilka godzin później, gdy chłopak się niczego nie spodziewa, pan W. strzela w jądra. Zwijający się z bólu nastolatek rzuca rozżalone: - Za co?!
Wtedy Psychiatryk z precyzją szwajcarskiego zegarka podaje mu co do minuty oraz słowo w słowo - co powiedział lub zrobił.
Dostaje się za przekleństwa, bójki, przejście bez pozwolenia do innej grupy. Z kolei jak podchodzi rosły pan D. pseudonim Rekin, wiadomo, że trzeba uciekać. (Ale jak się ucieka, to później nie można z nim i resztą chłopaków pójść na siłownię. Jedna z wielu pułapek tutaj.)
Bo D. i inni oferują swoim podopiecznym zabawę, która od lat im się nie nudzi. Wychowawca podchodzi do wychowanka i pyta: "Koń czy źrebak?". Jak odpowiesz: "Koń" - to uderza pięścią w głowę mocno, a jak powiesz: "Źrebak", to lżej. Każdy wychowawca ma swój styl i swoją siłę rażenia.
Tego dnia Adrian, stojąc z chłopakami w pokoju i widząc zbliżającego się pana D., z daleka krzyczy: "Źrebaaak!". Nie czekając nawet na pytanie. Ale pan D. i tak uderza go z taką siłą, że Adrian leci do następnego łóżka.
Natomiast pani M. robi chłopakom "kokosy". Uderza zwiniętą dłonią w głowę od góry. Czy to boli? Zależy, czy pani M. ma na palcu pierścionek...
To tylko fragment tekstu
Zapraszamy do lektury materiału „Władcy ciał i umysłów” autorstwa Anny Śmigulec. Kliknij.
(MAT, 18.12.2021)