Dział: PRASA

Dodano: Listopad 17, 2021

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Żołnierze zaatakowali fotoreporterów w okolicy Michałowa? MON zrzuca winę na dziennikarzy

Fotoreporterzy zapowiadają, że złożą zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa (fot. Pixabay.com)

We wtorek grupa osób w mundurach Wojska Polskiego miała zaatakować trzech fotoreporterów: Macieja Nabrdalika ("New York Times"), Macieja Moskwę (kolektyw Testigo) i Martina Diviska (European Pressphoto Agency) w czasie, gdy wykonywali oni obowiązki dziennikarskie. Ministerstwo Obrony Narodowej zaprzecza, stwierdzając, że dziennikarze nie byli odpowiednio oznaczeni i próbowali uciekać.

Fotoreporterzy relacjonują, że chcieli wykonać zdjęcia dokumentujące obecność wojska w rejonie miejscowości Wiejki koło Michałowa, znajdującej się poza obszarem obowiązywania stanu wyjątkowego. Przed przystąpieniem do pracy przedstawili się wartownikowi jako dziennikarze i uprzedzili go, że będą robili zdjęcia.

Agresywni "żołnierze"

Po wykonaniu fotografii wsiedli do samochodu i chcieli wrócić do Michałowa. Wtedy drogę mieli zastąpić im ludzie w mundurach Wojska Polskiego, którzy następnie "wyciągnęli ich z samochodu, szarpiąc ich przy tym i używając wulgaryzmów". Osoby te odmówiły zidentyfikowania się.

- Koledzy mówili, że poziom agresji i wulgaryzmów był całkowicie zaskakujący - relacjonuje Press.pl Marcin Lewicki z Press Club Polska, który poinformował o sprawie.

 Fotoreporterów skuto kajdankami i przetrzymywano ponad godzinę. Mundurowi mieli przeszukać ich samochód i przejrzeć zawartość kart pamięci w aparatach fotograficznych dziennikarzy.

Po przyjeździe policji fotoreporterów uwolniono, ale funkcjonariusze nie podjęli próby ustalenia tożsamości osób w mundurach, które w tym czasie zaczęły się rozchodzić. Policjanci poinformowali fotoreporterów, że mogą złożyć zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Samym dziennikarzom nie postawiono żadnych zarzutów.

"Popychanie i poturbowanie trzech fotoreporterów, którzy próbują relacjonować nie ze strefy stanu wyjątkowego, tylko z okolic tej strefy jest skandaliczne. Czekam na jasną odpowiedz ministra Błaszczaka na temat tego, co tam się wydarzyło" - powiedziała w Poranku TOK FM dziennikarka Magdalena Rigamonti z "Dziennika Gazety Prawnej".

MON zaprzecza

W przekazanym Press.pl oświadczeniu Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej napisało, że "wojskowi nie stosowali przemocy". Z kolei fotoreporterzy mieli mieć na twarzy "białe maski, założone kaptury na głowach, nie posiadali żadnych oznaczeń zewnętrznych świadczących o tym, że są dziennikarzami". "Na wezwanie do zaprzestania fotografowania Panowie udali się do pojazdu i próbowali odjechać. W międzyczasie zostały powiadomione odpowiednie służby, w tym policja. Żołnierze otrzymali polecenie zatrzymania tych osób do wyjaśnienia sprawy przez uprawniony organ. Osoby te okazały dokumenty potwierdzające tożsamość, jednak legitymacje prasowe okazały dopiero po pewnym czasie" - podało CO MON.

Wojskowi nie potwierdzają, że przed wykonaniem zdjęć dziennikarze się przedstawili i uprzedzili, że będą wykonywać fotografie. W oświadczeniu podkreślono, że wojskowi mają prawo do interwencji, a żołnierze pełnią służbę w warunkach eskalacji napięcia.

Fotoreporterzy zapowiadają, że złożą zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.

(MNIE, 17.11.2021)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.