Krzysztof Brejza zarzuca TVP manipulacje i bezprawne pozyskanie informacji z jego telefonu
Senator Krzysztof Brejza złożył przeciwko TVP kilka pozwów (screen: Piotr Molecki/East News)
"Wiadomości" TVP i TVP Info w sierpniu 2019 roku publikowały SMS-y pochodzące z telefonu opozycyjnego polityka Krzysztofa Brejzy (Koalicja Obywatelska), które ten miał wysyłać do swoich współpracowników. W rzeczywistości dwa z tych SMS-ów były wysłane do ówczesnego posła, a nie przez niego, jeden zaś stanowił kompilację treści z różnych lat. Brejza oskarża dziennikarzy stacji o manipulacje - złożył już pozwy.
TVP pokazała ten materiał w czasie, kiedy wybuchła afera hejterska w Ministerstwie Sprawiedliwości - przypomina Onet.pl, który pierwszy napisał o sprawie. Media ujawniły wtedy, że pod nieformalnym przywództwem wiceministra Łukasza Piebiaka grupa sędziów organizowała akcje mające kompromitować prawników sprzeciwiających się reformom Zbigniewa Ziobry. TVP, pokazując rzekome SMS-y z telefonu Brejzy, chciała pokazać, że prawdziwa afera hejterska jest po stronie opozycji.
SMS-y - wg TVP - miały pochodzić z materiałów ze śledztwa - sformułowanie tego typu pojawiało się we wszystkich materiałach dotyczących Brejzy. Tymczasem, jak czytamy w zawiadomieniu o przestępstwie, które 22 września Brejza złożył w Prokuraturze Okręgowej w Bydgoszczy, treść opublikowanej korespondencji faktycznie znajduje się w jego telefonie, lecz Brejza nigdy nikomu nie udostępnił jego zawartości, a telefon ten nie był też zabezpieczony do żadnego postępowania. Dlatego polityk zarzuca w zawiadomieniu o przestępstwie bezprawne pozyskanie informacji z telefonu, a jako możliwych sprawców wskazuje "nieznanych funkcjonariuszy publicznych, agentów CBA oraz prokuratorów".
Brejza napisał wyraźnie, że "w ocenie zawiadamiającego jest niemal pewne, że opublikowany (w TVP) materiał został pozyskany przez służby specjalne poprzez włamanie na telefon (za pomocą systemu Pegasus)".
Brejza tłumaczył, czemu teraz zdecydował się na ujawnienie tej manipulacji - dopiero w lipcu br. bowiem uzyskał z prokuratury pisemną informację, że nie udostępniała ona telewizji "SMS-ów Brejzy". Jednocześnie prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nielegalnego wycieku tajnych materiałów, wskazując na niemożność ustalenia sprawcy.
Krzysztof Brejza stał się obiektem zmasowanego ataku TVP, gdy w 2018 roku ujawnił, że premier Beata Szydło przyznawała sobie i ministrom bardzo wysokie premie (nawet 85 tys. zł). Skandal kosztował PiS spadek notowań o 12 proc.
- Liczę na wywalczenie sprawiedliwości - mówi "Presserwisowi". - TVP nie realizuje misji publicznej, do której jest zobowiązana. Brak jej rzetelności i obiektywizmu. Informacje podawane przez TVP często są fabrykowane, czego przejawem jest nagonka na mnie. Dlatego domagam się przeprosin i zadośćuczynienia.
Brejza dodaje, że złożył przeciwko TVP i konkretnym pracownikom telewizji publicznej jeszcze kilka pozwów.
Szef TAI Jarosław Olechowski nie odpowiedział na pytania "Presserwisu" dotyczące "SMS-ów Brejzy", odesłał po wyjaśnienia do biura prasowego, które do momentu zamykania tego wydania również nie odpowiedziało.
W cywilnym pozwie przeciwko TVP Brejza domaga się przeprosin i 200 tys. zł zadośćuczynienia.
(AMS, 29.10.2021)