Jak nie puścić fake newsa. Warsztat dziennikarski
(screen Wiadomosci.tvp.pl)
Zdjęcia prezentowane podczas konferencji ministrów Mariuszów Błaszczaka i Kamińskiego jako rzekomo znalezione przy niektórych imigrantach, zostały zidentyfikowane jako ogólnie dostępne w internecie. Szeroko omawiana fotografia z konferencji, która miała obrazować skłonności zoofilskie jednego z imigrantów, okazał się kadrem ze starego filmu wideo, a zdjęcie mężczyzny z nożem, to kadr z filmu opublikowanego w 2016 roku przez agencję informacyjną Państwa Islamskiego. Problem w tym, że identyfikacji zdjęć nie dokonali dziennikarze, a internauci.
Przypominamy tekst warsztatowy Stanisława M. Stanucha z magazynu "Press" 1-2/2018, który w krótkim poradniku tłumaczy, jak weryfikować zdjęcia, aby sprawdzić ich prawdziwość.
Gdy 11 listopada 2017 roku na stronie internetowej „The Wall Street Journal” ukazał się artykuł Drew Hinshawa o Marszu Niepodległości w Warszawie, zapewne nikt nie przypuszczał, że stanie się on początkiem serii materiałów w czołowych amerykańskich i brytyjskich tytułach, które w przyszłości będą przedstawiane studentom dziennikarstwa jako case study o tym, jak należy weryfikować informacje
Drew Hinshaw, relacjonując 11 listopada 2017 roku w swoim tekście, jak przebiegał w Warszawie Marsz Niepodległości, opisywał m.in. banery z hasłami niesionymi przez uczestników marszu. Jego uwagę przykuł szczególnie jeden: „Modlimy się o islamski holocaust”. Na witrynie Wsj.com redakcja zamieszcza jego tekst wraz ze zdjęciami z Polski.
Temat podchwytuje CNN – w swoim serwisie międzynarodowym szeroko komentuje baner „Módlmy się o holocaust dla muzułmanów” – pisząc, że w polskim Marszu Niepodległości uczestniczyli ludzie w maskach wznoszący ksenofobiczne i rasistowskie hasła „Biała Europa, Europa musi być biała” i „Modlimy się o islamski holocaust”. Za CNN artykuł publikuje na swojej witrynie „The Washington Post”, który „Módlmy się o islamski holocaust” umieszcza nawet w tytule tekstu.
Rusza lawina: kolejne są „Newsweek”, brytyjski „The Independent” i „The Guardian” oraz telewizja Al-Dżazira
Wyjaśnienia (corrections) pojawiły się jednak bardzo szybko. Gdy informację o skandalicznym banerze podchwycili internauci, okazało się, że był to klasyczny fake news. Taki baner rzeczywiście pojawił się, ale w Poznaniu i to dwa lata wcześniej, o czym pisał wtedy lokalny serwis Epoznan.pl.
Największe światowe media mogłyby uniknąć tej kompromitacji, gdyby w redakcjach przestrzegano zasad weryfikacji informacji.
Poniżej krótki poradnik, co koledzy z zagranicy powinni byli zrobić:
Najpierw sprawdzić w Google zdjęcia z Marszu Niepodległości.
Wystarczyło w wyszukiwarce wpisać „Marsz Niepodległości” (w cudzysłowie) i ograniczyć poszukiwania do zdjęć z dnia 11 listopada. Ukazałoby się coś takiego:
Już w pierwszych wynikach wyszukiwania widać, że baneru z hasłem „Pray for islamic holocaust” tu nie ma.
Owszem, brak obrazów w wyszukiwarce Google, jeszcze nie znaczy, że takiego baneru nie było. Dziennikarze amerykańskich mediów dysponowali jednak jego zdjęciem – mogli więc użyć techniki „szukania obrazem”. W wyszukiwarce do obrazów Google https://images.google.com wgrywamy z dysku zdjęcie albo podajemy do niego link i Google wyszukuje podobne do naszego zdjęcia obrazy i podaje adresy stron, na których się ukazały.
Na tym etapie weryfikacji już powinno się zapalić czerwone światełko: pierwsze dwa linki wskazują na strony serwisu Epoznan.pl i lokalnego dodatku „Gazety Wyborczej” z Poznania, gdzie dokładnie takie samo zdjęcie się znajduje!
W dodatku tu widać dokładnie, że te teksty są z listopada 2015 roku.
Właściwie weryfikację zdjęcia, a tym samym opartej na nim informacji, można by już zakończyć. Ale załóżmy, że dziennikarz chce być absolutnie pewny i postanawia drążyć dalej temat zdjęcia. Co może zrobić? Według informacji, które po ujawnieniu fake newsa podawali dziennikarze, skandaliczne hasło wisiało na jednym z warszawskich mostów. Wystarczyło porównać wygląd warszawskich mostów z tym, co przedstawione na zdjęciu. Można to zrobić przy pomocy Google Maps, który ma tryb Street View, czyli widoku ulicy, a nie mapy. Dziennikarz wyszukuje w Wikipedii „bridges in Warsaw”, by po chwili zobaczyć listę z nazwami 13 mostów w Warszawie.
Mając nazwy, wchodzi do Google Maps i w wyszukiwarce wpisuje „most Poniatowskiego, Warszawa”, a następnie włącza tryb Street View. Rzut oka wystarczy, by stwierdzić, że to nie jest ten sam most co na zdjęciu.
A jeśli i to nie przekonuje dziennikarza, może spróbować dotrzeć do świadków, którzy ów skandaliczny napis widzieli. Jednym z narzędzi znowu będzie Google, gdzie wpisujemy: „Pray for islamic holocaust” site:pl i ograniczamy wyniki wyszukiwania do 11 listopada. Hasło w cudzysłowie jest zabiegiem koniecznym, by Google nie poszukiwał każdego z tych słów osobno, lecz całej frazy. Operator site:pl oznacza, że Google ma szukać tylko na stronach, które w adresie mają końcówkę „pl”, czyli polskie strony. Jeśli tam nikt o tym nie pisał, raczej na pewno informacja jest nieprawdziwa albo nie ma możliwości jej zweryfikowania.
Wszystkie te czynności zajęły mi 15 minut. Więc by nie iść w ślady kolegów z amerykańskich mediów, warto szukać newsów tam, gdzie są, nawet jeśli słabiej się klikają.
Stanisław M. Stanuch
Stanisław M. Stanuch