Dziennikarz "GW" zawiadamia prokuraturę w sprawie oczerniających go publikacji
Harłukowicz w tekście opublikowanym w serwisie "Wyborczej" zaznacza, że nie ugnie się i zapowiada ciąg dalszy tekstów o "układzie wrocławskim" (screen Youtube.com/Wroclaw in Question?)
Dziennikarz śledczy "Gazety Wyborczej" Jacek Harłukowicz złożył do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na "bezprawnej inwigilacji, publikacji wizerunku, a także rozpętania kampanii oszczerstw i pomówień".
Do wniosku dziennikarza przyłączyła się również redakcja "Wyborczej". Jak tłumaczy Jacek Harłukowicz w opublikowanym w czwartek artykule w serwisie Wyborcza.pl, sprawa jest związana serią publikacji o tzw. "układzie wrocławskim", której - obok Sebastiana Klauzińskiego z OKO.press i Konrada Szczygła z Fundacji Reporterów - jest współautorem.
"Od początku pracy nad serialem o »układzie wrocławskim«, już kilka miesięcy temu, dochodziły do nas sygnały, że to niebezpieczne. Że opisywani przez nas ludzie, biegli m.in. w »czarnym PR«, zrobią wszystko, by nasze ustalenia zdezawuować, a nas samych oczernić" - napisał Harłukowicz.
Przeczytajcie koniecznie, jest tu sporo o białorusko-rosyjskich metodach, kopiowanych w PL: Ścigany Jacek Harłukowicz. "Układ wrocławski" i akcja oczerniania dziennikarza "Wyborczej" https://t.co/lOAqh6NICo
— Roman Imielski (@romanimielski) July 22, 2021
14 lipca anonimowo na platformie Wordpress opublikowano wpis: "List otwarty do Jacka Harłukowicza", w którym opisano jego rzekome kontakty z "układem wrocławskim", alkoholizm, niepłacenie alimentów oraz przypadki molestowania seksualnego koleżanek z redakcji. Wcześniej na Twitterze i YouTube opublikowano też nagrania rozmowy z informatorem i wideo sugerujące, że dziennikarz był nietrzeźwy.
Harłukowicz do zarzutów się nie przyznaje i tłumaczy, że on nie ma wątpliwości, że formułują je osoby związane z "układem wrocławskim". W tekście opublikowanym w serwisie dziennika wywołuje także: Wojciecha Wybranowskiego, od niedawna pełniącego funkcję naczelnego „Głosu Wielkopolskiego" (Polska Press), Wojciecha Muchę, od niedawna naczelnego "Gazety Krakowskiej" i "Dziennika Polskiego" (Polska Press) i jego zastępcy w "DP" Marcina Mamonia, sugerując, że mogą oni być powiązani ze sprawą jego publicznego oczerniania.
Harłukowicz tłumaczy także, że autorzy "kampanii oszczerstw" nie ograniczyli się wyłącznie do rozpowszechniania materiałów na jego temat, ale także śledzili go, fotografowali oraz nagrywali rozmowy telefoniczne.
W związku z tą sprawą Jacek Harłukowicz złożył zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej Krzyki-Zachód. Doniesienie mówi o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na bezprawnej inwigilacji, publikacji wizerunku i pomówień, a tym samym utrudnianiu pracy dziennikarskiej.
- Oczekuję od prokuratury, że ustali osoby stojące za profilami, które rozprzestrzeniły nielegalne materiały o mnie, czyli zdjęcia i paszkwil - mówi "Presserwisowi" Harłukowicz. - Nie powinno być z tym problemu, wystarczy zwrócić się do Wordpress o ustalenie IP komputera, z którego został opublikowany "list otwarty", oraz do Twittera o identyfikację konta Gruby Bolek, które rozprzestrzeniało oczerniające mnie materiały na platformie. Jak zostanę poinformowany o tym, kto stoi za tą akcją, to niezależnie od działań prokuratury wystąpię przeciwko tym osobom na drogę cywilną.
W rozmowie z nami tłumaczy, że nie wskazał prokuraturze, kto za tym stoi, bo nie ma na to twardych dowodów. Jednak nie ma wątpliwości, że są to osoby związane z "układem wrocławskim", w sprawie którego razem z redakcją OKO.Press i Fundacją Reporterów - prowadzili dziennikarskie śledztwo.
Roman Imielski, wicenaczelny "Gazety Wyborczej", zaznacza, że redakcja daje dziennikarzowi pełną ochronę prawną. - Jacek, po konsultacji z redakcyjnymi prawnikami, złożył zawiadomienie do prokuratury. My jako redakcja również wyślemy pismo. Jacek otrzyma od nas wszelką możliwą pomoc - mówi Imielski. Zapytany o raport dotyczący rzekomego mobbingu i molestowania przez Harłukowicza, o którym pisano w anonimowej publikacji z 14 lipca, tłumaczy: - Nie ma żadnych zarzutów o mobbing i molestowanie wobec Jacka Harłukowicza. Raport zupełnie go nie dotyczy. To są wierutne kłamstwa, w których nie ma krzty prawdy.
Zapytaliśmy o komentarz agencję R4S, o której wspomina Harłukowicz w tekście opublikowanym w serwisie "Wyborczej". - "Informujemy, że z p. Jackiem Harłukowiczem pozostajemy w sporze sądowym, w związku z rozpowszechnianiem przez niego, od wielu miesięcy, insynuacji nt. naszej firmy. Dzisiejszą publikację dołączamy do przekazanych wcześniej kilkunastu artykułów, stanowiących dowód w sprawie o ochronę naszych dóbr osobistych" - poinformowała nas agencja R4S
Harłukowicz w tekście opublikowanym w serwisie "Wyborczej" zaznacza, że nie ugnie się i zapowiada ciąg dalszy tekstów o "układzie wrocławskim".
Jacek Harłukowicz wraz z Sebastianem Klauzińskim z OKO.press i Konradem Szczygłem z Fundacji Reporterów przeprowadził śledztwo, w wyniku którego 12 kwietnia w serwisie OKO.press ukazał się artykuł "Układ wrocławski. Jak przeciek z CBA spalił akcję w sprawie biznesów Adama Hofmana". Zdaniem autorów trzon układu stanowiły osoby związane z R4S - agencją PR należącą m.in. do Adama Hofmana, byłego posła i rzecznika prasowego Prawa i Sprawiedliwości. Kolejne artykuły na ten temat ukazały się potem także we wrocławskiej "Wyborczej". W związku z publikacjami R4S Adam Hofman pozwali dziennikarzy "Wyborczej" i OKO.press, domagając się 1 mln zł za naruszenie dóbr osobistych.
(BAE, BKS, 23.07.2021)