Patronują dziennikarstwu
Szefowie Patronite, Michał Leksiński i Mateusz Górski, mówią, że profil twórców na ich portalu jest jak szczoteczka do zębów – warto go zmieniać raz na trzy miesiące.
"Raport o stanie świata" Dariusza Rosiaka w serwisie Patronite.pl przekroczył milion zebranych złotych. Przypominamy wywiad Marcina Antosiewicza z założycielami serwisu Patronite.pl, który ukazał się w listopadowo-grudniowym wydaniu "Press" (11-12 2020).
Marcin Antosiewicz: Kto wpadł na pomysł założenia Patronite?
Michał Leksiński, impression designer, odpowiedzialny za komunikację: Tadeusz Chełkowski miał tę idée fixe, ale pomagali mu również Michał Krawczyk i Marcin Galicki.
MA: Tadeusz Chełkowski nie zgodził się na wywiad. Powiedział, że Wy o wszystkim najlepiej opowiecie.
ML: Geneza tego wywiadu najlepiej pokazuje naszą mentalność. Tadek powiedział wprost, że najchętniej wysłałby do was twórców, bo my bardzo rzadko komunikujemy się jako Patronite. Po pierwsze, twórcy robią to świetnie i niewątpliwie pomagają przez to naszej platformie. Po drugie, nam najbardziej zależy na nich i ich projektach. My nie epatujemy zespołem ani liczbami, bo uważamy, że to nie ma sensu.
MA: Jednak dzisiaj skupmy się na Was.
ML: Wszyscy lubimy powtarzać, że to był eksperyment społeczny. Zadawaliśmy sobie pytanie, czy my jako społeczeństwo jesteśmy gotowi na wspieranie ludzi i ich pasji, nie oczekując w zamian żadnego ekwiwalentu. Każdy z nas osobiście lub w swoim otoczeniu miał ludzi, którzy próbując żyć ze swojej pasji, rozbili się o ścianę.
MA: Wy też?
ML: Mam w swoim życiu epizod iluzjonisty amatora. Nawet próbowałem jakoś się monetyzować, ale przekucie tej pasji w pracę z regularnymi zarobkami okazało się niemożliwe.
Mateusz Górski, executive director: Ja nie mam takiej osobistej historii, ale z tego, co wiem, to Tadeusz jako ekonomista interesujący się sharing economy chciał wprowadzić tę ideę w życie i przekonał do tego kilka osób.
MA: Ile? Wszyscy przetrwali do dzisiaj?
ML: Na początku był tylko Tadeusz, potem doszły trzy osoby, a dzisiaj nasz stały zespół liczy 10 osób.
MG: Po pięciu miesiącach od startu zadzwonił do mnie Michał, którego znałem ze studiów, i powiedział, że powstaje portal, który chce zmienić finansowanie kultury, a nawet trochę górnolotnie – zmienić świat na lepsze. Kiedy w lutym 2016 roku dołączyłem do zespołu, na platformie było tylko kilkudziesięciu twórców, więc zająłem się pracą u podstaw. Moim głównym zadaniem stało się rozwijanie relacji z twórcami; nawiązywanie ich i podtrzymywanie. Cały Patronite oparty jest na relacjach. Od początku taka była główna idea – skoro chcemy budować portal crowdfundingowy, który opiera się na wielomiesięcznym wsparciu, to podstawą tego powinny być relacje między nami i twórcami, i przede wszystkim między twórcami i patronami.
MA: Po pięciu latach sami się dziwicie, że Wam się udało?
MG: Ja się dziwię! Bo tak jak Michał mówił, to był eksperyment. Cała idea tego portalu opiera się na wierze, że ludzie są dobrzy. Na początku funkcjonowania portalu pojawiały się opinie, że Patronite to „żebranie w internecie” i przylgnęło do nas określenie: „Żebronite”. W ciągu lat opinia o nas zmieniła się diametralnie.
MA: A kiedy zdaliście sobie sprawę, że pomysł już chwycił na całego?
ML: Sukces autorów definiował wzrosty portalu. Pierwszym wielkim był Krzysiek Gonciarz, który skierował wektor w stronę YouTube’a. Z jednej strony to był nasz spektakularny sukces, ale z drugiej, istniało ryzyko, że utkniemy na YouTubie, a zależało nam na tym, żeby pójść szerzej i dać szansę artystom, rzemieślnikom, ludziom, którzy nie tworzą contentu do internetu. Czas pokazał, że nasze obawy się nie potwierdziły. Mamy twórców, którzy są introligatorami, wykuwają miecze artystyczne, mamy malarzy i poetów.
MG: Gonciarz był papierkiem lakmusowym. Przed nim mieliśmy autorów, którzy otrzymywali comiesięczne finansowanie, ale brakowało dowodu na to, że nasz model działa na większą skalę. I pojawił się Krzysztof, który tę skalę posiadał. Jednak nie lubię fetyszyzowania liczb ani zasięgów, to naprawdę spory problem całego rynku influencer marketingu. Dla mnie najlepszym przykładem tego, jak dobrze funkcjonuje Patronite, jest dość niszowy autor – Michał Bańka z kanału Baniak Baniaka. On, mając na YouTubie zaledwie 34 tysiące subskrypcji, zarabia miesięcznie ponad 35 tysięcy złotych.
MA: Baniak Baniaka ma ponad 2,2 tysiąca patronów, ale z informacji na platformie wynika, że nie uzbierał ani złotówki.
MG: Istnieje możliwość ukrycia tych kwot. To była jego decyzja co do tego, ile elementów chce pokazywać na stronie. Zresztą sposób działania tej funkcji profilu był decyzją naszej społeczności. Kiedy zapytaliśmy autorów, czy chcą, żeby pokazywanie zarobków było obowiązkowe, zdecydowali się na rozwiązanie dobrowolne.
ML: Większość rozwiązań, które obowiązują na platformie, została wypracowana z twórcami. To jest nasz modus operandi. O zmiany na portalu pytamy autorów.
MA: Czyli sukces Gonciarza był punktem zwrotnym?
ML: Dla mnie momentem, w którym poczułem, że osiągnęliśmy to, co chcieliśmy, były nasze trzecie urodziny, od których rozpoczęła się współpraca z ING Bankiem Śląskim. To oni przyszli do nas, żeby zrobić kampanię „Najlepiej robić swoje”, w której mówili ludziom, że najlepiej inwestować w pasje. Poza tym na afterparty po trzecich urodzinach usiadłem z wieloma twórcami, których znałem tylko z portalu, i oni zaczęli opowiadać, jak im się życie zmieniło dzięki temu, że weszli na Patronite. To był znak, że nasza idea zażarła.
MA: A na jakich wzorcach się opieraliście i kogo dzisiaj podglądacie?
MG: Początkową inspiracją był amerykański Patreon. Natomiast od początku przyjęliśmy taką zasadę, że nie podglądamy intensywnie konkurencji.
MA: Jednak pewnie czasem zaglądacie na Zrzutka.pl, PolakPotrafi.pl czy Wspieram.to?
MG: Nie, bo działamy w innym segmencie. Patronite zakłada wsparcie cykliczne, nie jednorazowe. I bardzo się tego trzymamy, nawet jak wielu autorów i patronów sugeruje nam, żebyśmy wprowadzili jednorazowe zbiórki. My jednak chcemy zachować swój charakter.
ML: To jest nasze DNA. Bo jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.
MG: Wyznajemy zasadę, którą dobrze opisali twórcy Basecamp: miej świadomość swojej pozycji na rynku, ale nie skupiaj się na podglądaniu konkurencji, staraj się być innowatorem. Więc rozwijając serwis, staramy się opierać na tym, co podpowiadają nam autorzy.
MA: Jak odnieść sukces na Patronite?
ML: Społeczność. Komunikacja. Profil. To trzy filary, które trzeba zbudować, żeby osiągnąć sukces. Zespół Mateusza służy radą, jak zbudować profil, twórca musi to zrobić perfekcyjnie. Musi powiedzieć, po co to jest, dlaczego, jakie są cele, co patroni dostaną w zamian. Komunikacja jest ważna przy inauguracji projektu, ale równie ważna jest podczas jego realizacji. Twórca musi mieć także zaangażowaną społeczność, żeby przyjść na Patronite, bo inaczej nie zdobędzie finansowania. Większość patronów rekrutuje się ze społeczności danego autora.
MA: Jak dużej społeczności?
ML: To zależy od rozmiaru projektu. Jeśli chcesz robić radio internetowe i potrzebujesz ćwierć miliona złotych miesięcznie, to musisz mieć dużą siłę rażenia, żeby zebrać taką sumę. Ale jeśli chcesz robić podcast, to może cztery tysiące złotych pozwolą ci rzucić pracę i zająć się tylko tym. Mieliśmy przykłady twórców, którzy mają milionowe zasięgi na YouTubie, a ich zbiórki były bardzo mizerne.
MA: Dlaczego?
ML: Bo ich grupa docelowa nawet nie ma dostępu do portfela. Są tak młodzi, że nie mają pieniędzy.
MA: Wielu myśli, że kluczowe jest albo nazwisko autora, albo superpomysł na projekt, albo timing.
ML: To są elementy, które zwiększają szansę na sukces. Chociaż na początku byliśmy przekonani, że żadne duże nazwisko z pierwszych stron gazet nie zdecyduje się na wejście do naszego portalu, bo będzie obawiało się weryfikacji swojej wartości.
MG: Ostatnio brytyjska instagramerka, która ma 2,6 miliona obserwujących, wypuściła serię swoich koszulek i nie była w stanie sprzedać nawet 36 sztuk. Więc my dużo czasu spędzamy na tłumaczeniu twórcom, że jeszcze nie są gotowi do wejścia na platformę, że może warto byłoby założyć profil nieco później. Nie działamy, jak inne portale, na zasadzie „wpuszczamy wszystkich i każdy niech sobie jakoś radzi”. Dwoma kryteriami, które pozwalają określić właściwy moment, jest to, na ile rozwinięta jest twórczość autora i jak duża jest jego społeczność oraz jej przywiązanie do twórczości autora.
MA: A kiedy to się wie?
MG: Dobrym zwiastunem jest to, kiedy społeczność pyta autora, czy nie myśli o założeniu Patronite’a. Albo kiedy twórca pyta o to fanów i dostaje wiele pozytywnych odpowiedzi.
MA: Jest ktoś z branży mediów lub kultury, kogo chcielibyście pozyskać?
MG: To nie jest tak jak w piekarni, że czekamy, aż ktoś przyjdzie i kupi bułkę. Od samego początku wychodzimy z inicjatywą i rozmawiamy o współpracy.
MA: To kogo chcecie teraz pozyskać?
MG: Mamy w zespole kilku fanów youtubera SciFun. Bardzo chętnie widzielibyśmy go na Patronite.
MA: SciFun ma ponad milion subskrybentów na YouTubie. A dziś lepiej robić podcast czy vlogi?
MG: Na zrobienie profesjonalnego podcastu, który będzie dobrze brzmieć, potrzeba o wiele mniej pieniędzy niż na produkcję wideo.
MA: A patroni zaczynają dostrzegać podcasty, które dotychczas nie cieszyły się dużym zainteresowaniem na polskim rynku?
ML: To jest właśnie rynek mniej nasycony i o wiele dynamiczniej rosnący niż kanały na YouTubie.
MG: Poza tym treści podcastowe bardzo mocno wiążą autora ze społecznością. Pamiętam, jak na jednej z konferencji do podcastera podeszła jego fanka, która rozmawiała z nim tak, jakby znała go od dwudziestu paru lat, a on ją widział pierwszy raz w życiu. Jak się kogoś słucha przez godzinę lub dwie w tygodniu, to nawiązuje się dość intymna relacja. I to się bardzo dobrze przekłada na monetyzację.
MA: Co najlepiej zaoferować patronom za wsparcie?
MG: Najlepszym pomysłem jest zamknięta grupa na Facebooku albo Discordzie. Tak jak mówiliśmy, podstawą Patronite’a są relacje. Jeżeli zgromadzisz w jednym miejscu ludzi, którzy chcą cię wspierać, którzy wychodzą poza lajki, udostępnienia i komentarze, i pozwolisz im nawiązać głębszą relację ze sobą, ale także między nimi, to trwale zyskasz ich zaufanie i wsparcie. W czasie COVID-u takie grupy bardzo zyskują na popularności. Ludzie siedzą zamknięci w domach i rośnie ich chęć do uczestnictwa w internetowych plemionach.
Poza tym najlepszymi nagrodami są te, które nobilitują patronów – jak plansza z napisami końcowymi z ich nazwiskami. Bardzo dużą popularnością cieszą się również certyfikaty, czerpiące z fenomenu cegiełki, które zaświadczają, że ktoś jest jednym z fundatorów, na przykład Radia Nowy Świat.
MA: Wracając do opisu profilu, jak najlepiej się sprzedać? Wystarczy opis projektu, czy musi za nim stać osobista historia autora?
MG: Trzeba odpowiedzieć swojej społeczności na pytanie, dlaczego postawiło się na Patronite. Kluczowe jest, żeby pokazać, po co proszę was o pieniądze i co potem z nimi zrobię. Czasem twórcy mówią bardzo szczerze, że nie są w stanie sformułować jednego celu. I to jest OK, bo nie do tego służy Patronite. Twórca może zadeklarować, że każdą złotówkę przeznaczy na rozwój pasji lub projektu.
MA: Patroni bardzo kontrolują autorów? Zachowują się jak księgowi?
MG: Właśnie nie, z naszych badań wynika, że patroni wcale nie wybierają progów wsparcia dla czysto transakcyjnej wymiany. Najczęściej chcą wyrazić uznanie dla twórcy za wartość, którą im dostarcza od wielu lat lub mają oczekiwania, że będzie robił więcej, częściej, lepiej. Nie wymagają od twórców, żeby rozliczali się z każdej faktury. Co ciekawe, im wyższy próg wsparcia, tym patroni są mniej chętni do odbioru nagród.
MA: Pomagacie autorom w budowaniu profili i promocji. Ile to u Was kosztuje?
MG: Jedyną opłatą, którą pobiera Patronite, jest prowizja od wpłat autorów, która wynosi 6,5 procent netto. Do tego dochodzą prowizje operatorów płatności, które są zmienne. Ogólnie suma prowizji zamyka się w przedziale 8–10 procent. Działamy na prostej zasadzie: my zarabiamy w momencie, kiedy ty zarabiasz. W naszym interesie więc jest to, żeby pracować z twórcą, żeby on zarabiał jak najwięcej. Mamy zamkniętą grupę wsparcia dla autorów, z którymi cały czas jesteśmy w kontakcie.
MA: Nie myślicie o tym, żeby w przyszłości pobierać dodatkowe opłaty za promocję?
MG: Mamy usługi premium, dzięki którym możesz promować swój profil na stronie głównej albo na stronie kategorii. Natomiast opłaty, jak na wyświetlenia, które są na tych stronach, są symboliczne.
MA: Ile to kosztuje?
MG: Promocja na stronie głównej kosztuje 49 złotych za miesiąc, a na stronie kategorii – 29 złotych.
MA: A banery twórców, które się zmieniają na górze strony głównej, też sprzedajecie?
MG: Nie. Sami podejmujemy decyzję, kogo na nich promujemy w danym tygodniu. Staramy się pokazywać twórców, którzy już cieszą się dużym zainteresowaniem, ale też takich, którzy, naszym zdaniem, powinni się cieszyć większym.
MA: Na ile „polityczny styropian” pomaga odnieść sukces na Patronite?
ML: Z punktu widzenia komunikacyjnego czynnikiem sprzyjającym sukcesowi jest nie tyle polityka, ile emocje. Wystarczy sobie przypomnieć moment jeszcze przed Radiem Nowy Świat, kiedy topowymi autorami byli bracia Sekielscy, którzy realizowali film o pedofilii w Kościele, a z drugiej strony dominikanin ojciec Adam Szustak z Langusty na Palmie.
MG: Oni się ścigali łeb w łeb przez dwa lata.
MA: Wbrew pozorom oba te projekty nie są tak dalekie od siebie.
ML: W przypadku Radia Nowy Świat decydujący był sentyment do starego zespołu Trójki.
MG: Chodzi także o pewien spin, kiedy negatywne emocje można skanalizować w coś produktywnego. I to zadziałało zarówno w przypadku Radia Nowy Świat, podcastu Darka Rosiaka, Radia 357, jak i w przypadku Sekielskich.
MA: Od kilku tygodni Kickstarter ma podtytuł: „#BlackLivesMatter”. Czy wyobrażacie sobie podobną akcję, na przykład #WolneMedia, na Patronite? Czy to byłoby dla Was za polityczne?
ML: Chcemy być daleko od polityki.
MG: Chcemy być neutralni. Na portalu są przedstawiciele lewej i prawej strony politycznej. Wyznacznikiem założenia profilu jest regulamin i przepisy polskiego prawa.
MG: Niedawno wyrzuciliśmy z portalu podcastera, który stwierdził, że jak patrzy na to, co się dzieje w USA, to na nowo odtworzyłby piece krematoryjne dla czarnoskórych Amerykanów.
MA: Jakie są Wasze czerwone linie przy weryfikacji autorów? Czy zgodzilibyście się na zbiórkę Juliana Assange’a albo Edwarda Snowdena?
MG: Od tego właśnie mamy dział prawny i dział ryzyka finansowego, które prowadzą ocenę takich profili. Nad weryfikacją nowych autorów pracuje czteroosobowy zespół.
MA: Ale prawnie sytuacja jest jasna. Whistleblower łamie prawo i ujawnia tajemnice państwowe w imię wyższego dobra, jakim jest poinformowanie opinii publicznej o kulisach działania władzy.
MG: Nie jesteśmy w stanie dać teraz jasnej odpowiedzi, bo to jest zawsze proces decyzyjny. Podczas weryfikacji zawsze badamy kanały twórcy, w tym jego tożsamość, by uniknąć sytuacji, że zbieramy na kogoś, kto nie istnieje, a zdarzały się takie sytuacje.
MA: A czy możliwa byłaby zbiórka na Patronite na tego dostawczaka anty-LGBT, który jeździ po ulicach polskich miast?
MG: Pytanie, czy to nie łamie prawa.
MA: Chyba nie łamie, skoro nawet policja ich ochrania. Więc tu kierownictwo portalu musiałoby podjąć decyzję kierunkową.
ML: To są sprawy, które wchodzą w sferę światopoglądową. Do tej pory nie zetknęliśmy się z taką sytuacją, więc nie mogę udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
MA: Jak duży jest odsetek odrzuconych projektów?
MG: W naszym przypadku całkiem znaczny. Większość odrzuconych zbiórek albo nie miała społeczności, albo nie miała twórczości. Zdarzają się także profile, które są sprzeczne z naszym regulaminem. Część osób z kolei rezygnuje z własnej woli – procesy weryfikacyjne są u nas dosyć czasochłonne i nie da się uruchomić profilu „od ręki”.
ML: Mieliśmy w przeszłości przykłady dziewczyn, które szukały sponsora na platformie. Kombinowały i w zawoalowany sposób opisywały, jak będzie wyglądała nagroda, podawały się za gamerki, ale i tak byliśmy w stanie je wyłapać.
MA: Co robicie, kiedy patron poczuje się rozczarowany i żąda zwrotu pieniędzy? Istnieje w ogóle taka możliwość?
MG: Oczywiście. Zdarzają się sytuacje, że autor nie zapewnił patronowi nagrody, na którą się umawiali, i wtedy dochodzi do klasycznego postępowania reklamacyjnego. Ale takich sytuacji jest bardzo mało.
MA: Jaki jest okres reklamacji?
MG: Jeżeli uznasz, że twórca nie zrealizował żadnej nagrody, to teoretycznie możesz dochodzić zwrotu wszystkich środków, które na niego wpłaciłeś. W ciągu pięciu lat funkcjonowania portalu mieliśmy zaledwie kilkadziesiąt takich przypadków.
MA: Po jakim czasie twórcom spadają przychody?
MG: To jest uzależnione od realizacji obietnic i komunikacji twórcy ze swoją społecznością. Śmiejemy się, że profil na Patronite jest jak szczoteczka do zębów – warto go zmieniać raz na trzy miesiące. Poziom wsparcia autorów rośnie i spada – to ciągły i naturalny cykl życia profilu. Na niektórych profilach obserwowaliśmy niekiedy 40-procentowy spadek liczby patronów, a następnie, po odświeżeniu profilu, wzrost o prawie 250 procent!
MA: A jak myślicie, jak długo Dariusz Rosiak będzie zarabiał 50 tysięcy złotych miesięcznie?
MG: Myślę, że trzeba zadać inne pytanie; kiedy Dariusz Rosiak dojdzie do poziomu 100 tysięcy miesięcznie.
MA: Czy Kuba Strzyczkowski będzie miał podobny sukces z Radiem 357 jak Radio Nowy Świat?
MG: Ma na to duże szanse.
MA: A ile zarabiają ludzie zarządzający Patronite?
MG: Jesteśmy otwarci, ale wszystko ma swoje granice.
MA: Pytam, bo zarządzacie portalem, który właśnie się tym zajmuje.
ML: Nikt z nas nie jeździ ferrari ani nie stawia sobie hoteli jak w Monopoly. Zarabiamy na to, żeby prowadzić ten biznes i żeby on się zwracał i dalej rozwijał.
Marcin Antosiewicz