Dział: TELEWIZJA

Dodano: Czerwiec 14, 2021

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

W czasie meczu Dania-Finlandia zawiedli nie tylko komentatorzy, lecz także realizatorzy

Podczas meczu rozgrywanego między Danią i Finlandią piłkarz duńskiej reprezentacji Christian Eriksen stracił przytomność i upadł na murawę (screen YouTube.com/TİCTİMAİ TV)

Reakcje i wypowiedzi prowadzącej studio w TVP Sport Sylwii Dekiert po zasłabnięciu duńskiego piłkarza Christiana Eriksena podczas meczu Euro 2020 zostały skrytykowane przez widzów. Eksperci zgadzają się, że wydarzenie przerosło dziennikarkę, jednak testu nie zdali także producenci i realizatorzy programu. 

Podczas meczu Euro 2020 rozgrywanego w sobotę między Danią a Finlandią piłkarz duńskiej reprezentacji Christian Eriksen stracił przytomność i upadł na murawę. W czasie reanimacji, która trwała kilkanaście minut, piłkarze duńskiej drużyny otoczyli murem nieprzytomnego kolegę, a kiedy był wynoszony ze stadionu, osłonięto go płachtami.

Mecz, transmitowany w TVP 2 i TVP Sport, komentowali Mateusz Borek i Kazimierz Węgrzyn, natomiast w studiu dziennikarka Sylwia Dekiert rozmawiała z trenerem Markiem Papszunem, byłymi bramkarzami Maciejem Szczęsnym i Arkadiuszem Onyszką oraz z dziennikarzem sportowym Adamem Kotleszką. Wypowiedzi prowadzącej i jej gości skrytykowali widzowie. Dziennikarce zarzucono m.in. brak empatii i zadawanie "żenujących pytań". 

- Jej pytanie o to, co dalej z turniejem, jeśli się okaże, że Eriksen nie żyje, było nie na miejscu. W takim momencie nie należy skupiać się na tym, co dalej z turniejem i czy mecze zostaną odwołane. Zresztą założenie, że piłkarz nie żyje, było przedwczesne, bo z mowy ciała piłkarzy, których pokazywano podczas transmisji, można było wyczytać, że wiadomości są pozytywne - uważa Kuba Radomski, dziennikarz "Przeglądu Sportowego". - Jednak nie zmienia to faktu, że bardzo jej współczuję, bo ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak gigantycznie trudna była jej praca w takiej chwili.

Dziennikarz sportowy Stefan Szczepłek też jest zdania, że prowadząca studio nie oceniła właściwie sytuacji, ale w związku z falą hejtu, jaka się na nią wylała, jest mu jej żal. - Nawet jeśli do tej pory mieliśmy do czynienia z tego rodzaju dramatem, to dochodziło do niego na mniej ważnych imprezach albo nie dotyczył on kogoś tak bardzo znanego, a tutaj te dwa elementy się połączyły. Nie wszyscy w tej sytuacji zdali egzamin i nie chodzi o egzamin z bycia dobrym dziennikarzem, tylko z bycia wrażliwym człowiekiem - zaznacza Szczepłek. 

Dominik Piechota, dziennikarz newonce.sport, zwraca uwagę na to, że błędy popełnili także realizatorzy i wydawcy. - Największe zarzuty mam do produkujących sygnał, bo to oni pokazali na publicznych antenach bardzo intymny moment walki o życie Eriksena, który oglądały miliony ludzi, także dzieci - mówi Piechota. - Sylwia na pewno zagalopowała się w kilku pytaniach, bo rozważała śmierć chłopaka, który walczył o życie. Po pewnym czasie studio stało się groteskowe, a ona pewnie jeszcze miała sygnały, żeby to ciągnąć, chociaż trochę nie było wiadomo, jak do tego podejść - dodaje Piechota.

Eksperci zaznaczają, że także goście nie pomogli prowadzącej. - Adam Kotleszka po powrocie do studia stwierdził, że kalendarz jest przeładowany i stąd wynikają takie sytuacje. Nawet nie sprawdził, że piłkarz, który leżał na murawie, był oszczędzany i grał dużo mniej od innych. Takie wypowiedzi tylko napędzają sensację - uważa dziennikarz sportowy, który chce pozostać anonimowy. Ten sam dziennikarz przywołuje zachowanie Arkadiusza Onyszki, który wyciągnął telefon w czasie trwania studia i zaczął czytać komentarze na Twitterze. - Profesjonalne studio nie powinno pozwolić na to, aby goście grzebali w telefonach. Reżyserka, widząc to, powinna poinformować prowadzącą, żeby zwróciła uwagę gościowi.

Na zarzuty zareagowali zarówno dziennikarka TVP Sport Sylwia Dekiert, jak i szef stacji Marek Szkolnikowski - oboje przeprosili za słowa, które padły w sobotę w studiu. 

"Czy można było to studio zrobić lepiej? Oczywiście, że tak. Czy powinniśmy wywiesić białą flagę? Nie, wszyscy czekali na informacje, że Eriksen żyje. Machina @EURO2020 w @sport_tvppl pędzi dalej, a wylewanie wiadra pomyj na @SylwiaDekiert jest po prostu słabe" - napisał w sobotę wieczorem na Twitterze Szkolnikowski. - "Co się stało z naszym pięknym krajem, że nie ma już fundamentalnych wartości jak szacunek wobec kobiety? Sylwia mogła zachować się lepiej, ale cały zespół @sport_tvppl łącznie ze mną też. Za to przepraszamy, ale na ubliżanie i chamstwo nie pozwolę" - zaznaczył.

Tuż po północy do sprawy odniosła się sama dziennikarka. "Przez 20 lat pracy nigdy nie miałam trudniejszego studia. Ch.Eriksen dochodzi do siebie i to jest najważniejsza informacja. Nie uśmierciłam go, więc nie rozumiem skali hejtu. Pytanie o żałobę na wypadek gdyby… faktycznie było niefortunne. Przepraszam. Bądźcie zdrowi, dobrej nocy" - napisała na Twitterze Sylwia Dekiert.

Krytykowane były reakcje nie tylko w studiu TVP Sport, lecz także publikacje portali i serwisów internetowych, które według komentatorów szukały sensacji. Na przykład NaTemat.pl na facebookowym fanpage'u tekst o zasłabnięciu Eriksena zapowiedział wpisem: "Runął jak kłoda”, w dziale kobiecym Onetu opublikowano artykuł pod tytułem "Rozpacz partnerki Eriksena chwyta za serce. Wszystko na oczach widzów", a w serwisie Se.pl - "Kim jest Christian Eriksen? Piłkarz Danii ma piękną partnerkę i dwójkę dzieci".

(BAE, 14.06.2021)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.