Branża marketingowa popiera protesty mediów, jest gotowa do pomocy
Akcja mediów to dobry teaser. Nie mówi o polityce, ale informuje: "Nie ma twojego ulubionego programu" - i wyjaśnia dlaczego
Branża reklamowa popiera protest mediów i jest przeciwna planowanym podatkom. Jednak nie wszyscy uważają, że kampania edukacyjno-informacyjna to najlepszy wyraz dla jej poparcia.
Marcin Gaworski, chief executive & partner 180heartbeats + Jung v Matt, deklaruje, że jeśli jakaś branżowa organizacja podejmie się koordynowania działań, to 180hertbeats + Jung v Matt bardzo chętnie się w nie włączy. - Widzimy potrzebę kampanii informacyjno-edukacyjnej, która tłumaczyłaby Polakom, o co chodzi w tym strajku i dlaczego wolność mediów w Polsce po wprowadzeniu tego podatku może być zagrożona.
Podobnego zdania jest Radek Miklaszewski, business development director w BBDO. - Branża komunikacyjna powinna się zaangażować, zarówno jako organizacje, jako poszczególne firmy i jako pracownicy - indywidualnie. To zresztą już się dzieje w mediach społecznościowych - mówi Miklaszewski. I dodaje: - BBDO zawsze wspiera słuszne akcje społeczne walczące z dyskryminacją, m.in. Strajk Kobiet czy wspieranie środowisk LGBT. Chętnie włączymy się w przygotowywanie i tworzenie działań - wiemy, jak tworzyć komunikaty. Powinniśmy w nich pokazać społeczeństwu, że kolejny „podatek od mediów” to nie jest abstrakcja, która nas nie dotyczy. Pieniądze wyciągnięte z mediów gdzieś będą musiały zostać zabrane i finalnie to zwykli ludzie poniosą te koszty, np. w większych opłatach za ulubiony produkt czy niezbędne usługi.
Hanna Waśko, właścicielka firmy doradczej Big Picture, w pełni popiera media w walce z kolejnym podatkiem i uważa, że terapia szokowa w postaci strajku jest świetnym ruchem. Ale jest też przekonana, że klucz do rozwiązania problemu nie będzie leżał w kolejnej kampanii informacyjnej bądź edukacyjnej robionej przez agencje. - Nawet jeśli ją zrobimy, to do kogo trafi? - pyta Waśko. - Ci, których chcemy przekonać, korzystają z innych mediów albo polityką nie interesują się wcale. Błędne koło polaryzacji społecznej i pogłębiających się podziałów w Polsce tkwi w tym, że nie potrafimy nawzajem wyjść poza swoje bańki – kolejna kampania, która powstałaby w „przyjaznych” mediach, pozostałaby w tej bańce, a więc byłaby bezcelowa. Więcej sensu ma już samo to doświadczenie, które dziś zafundowały konsumentom redakcje – w przypadku czytelników "Gazety Wyborczej" ten szok poznawczy może nie zmieni wiele, ale już Polsat zawieszający transmisję meczu obudzi sporo swoich widzów - stwierdza.
Hanna Waśko uważa, że klucz leży nie w jednostronnym przekazie, ale dialogu. Jak mówi - Polskę wygra dziś ten, kto wsiądzie w PKS i pojedzie rozmawiać z ludźmi, którzy wszystkim różnią się od świata warszawskich agencji, mediów i Sejmu.
Zgadza się z nią Szymon Gutkowski, dyrektor zarządzający DDB Warszawa: - Kampanie edukacyjne zwykle nie są skuteczne od razu, to długi proces zmian. Po pierwsze, musimy opowiedzieć historię językiem zrozumiałym dla wszystkich Polaków. Uważam, że dzisiejsza akcja mediów zaczyna dobrze, bo mówi nie o demokracji, konstytucji czy innych kwestiach, na które statystyczny obywatel niestety nadal reaguje dość obojętnie. Akcja mówi "nie ma twojego ulubionego programu". I to jest dobry teaser dla zwrócenia uwagi. Pytanie, co potem? Czy ten teaser wypełnią trolle, mówiące o zachłannych, niemieckich mediach, czy jednak inna treść, która do Polaków trafi? I tu jest rola dla branży komunikacyjnej, która powinna i musi być z mediami solidarna. Mamy wiedzę i narzędzia, jak strategicznie pomóc mediom w próbie budowy porozumienia, i zrozumienia ze wszystkimi Polakami, szczególnie tymi spoza naszej bańki. I tą wiedzą chętnie się z mediami podzielimy.
(AMS, 11.02.2021)