Zabawa w głuchy telefon
Dziennikarzy, z którymi rozmawiamy, najbardziej bulwersuje to, że prawo do informacji publicznej łamią instytucje, które powinny go strzec (fot. Jakub Kaminski/East News)
Doszło do tego, że zadawanie pytań przez dziennikarza prokuratorowi bywa traktowane jak przestępstwo. W masowym łamaniu prawa do informacji publicznej prym wiodą państwowe instytucje, które powinny stać na jego straży.
Tekst pochodzi z magazynu "Press" 03-04/2020.
Tak, wypycham pana, proszę wyjść! – zastępca prokuratora rejonowego w Nysie Sebastian Litwin wyrzuca z sekretariatu Marcina Miłkowskiego – dziennikarza, redaktora i dyrektora Regionalnej Telewizji Opolskie. Krótko potem inny prokurator rejonowy Sebastian Biegun żąda od filmującego, by opuścił także poczekalnię. Pustą. – Czyli nie wychodzi pan?! – Biegun dopytuje nerwowo, dodając, że dziennikarz „zakłóca czynności”. Wezwana policja nie usuwa Miłkowskiego, bo – jak przyznaje – w ogólnodostępnych pomieszczeniach każdy może przebywać. Materiał RTO z 24 września 2019 roku pt. „Dowody wpadły pod dywan” można zobaczyć na YouTube.
Ciekawie robi się później. Na wniosek prokuratora policja wszczęła postępowanie wobec dziennikarza z Kodeksu ds. wykroczeń z art. 51 par. 1 („karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny podlega, kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny”). Gdy zainterweniował rzecznik praw obywatelskich, okazało się, że prokurator Biegun złożył także zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez dziennikarza z art. 193 Kodeksu karnego, czyli naruszenie miru domowego. I wskazał sytuację, w której dziennikarz nie opuścił sekretariatu na wezwanie. Miłkowski dokładnie ma wyliczone w nagraniu, że przebywał tam 35 sekund po pierwszej prośbie Bieguna o opuszczenie. W tym czasie zadawał pytania.
Skąd ta reakcja prokuratorów? Dziennikarz zapytał, dlaczego odmówili wszczęcia dochodzenia wobec trzech ważnych lokalnych polityków mimo twardych dowodów w ich sprawie. Miłkowski opisał w RTO, że byli urzędnicy starostwa w Nysie bezpodstawnie pobrali po 758,3 zł diety każdy na wizytę w armeńskim Talinie w kwietniu 2018 roku.
W rozmowie z „Press” prokurator Biegun nie chciał ujawnić, dlaczego nie odpowiedział na pytania dziennikarza. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu Stanisław Bar także odmówił udzielenia informacji, zasłaniając się postępowaniem. To prowadzone jest w tzw. sprawie. Na razie. Półtora miesiąca po interwencji prasowej RTO Sąd Rejonowy w Nysie nakazał prokuraturze wszczęcie umorzonego postępowania w sprawie bezpodstawnie pobranych diet.
„Działania prokuratury można odbierać jako próbę wywołania tzw. efektu mrożącego wśród dziennikarzy” – tak sytuację ocenił rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Dodał, że współpraca z mediami jest „obowiązkiem prokuratury jako organu władzy publicznej”.
W świetle zebranych przez „Press” faktów to ostatnie wydaje się nieaktualne.
Krzysztof Boczek
Pozostałe tematy weekendowe
Kup dostęp poprzez SMS wysyłając treść KOD.PRESS na numer 7355 (koszt 3,69 zł). Otrzymasz kod, który należy wpisać w pierwsze okno poniżej. Na koniec wciśnij "Prześlij". Więcej informacji w regulaminie.
Tu wpisz kod jeśli dostałeś go mailem kupując dostęp w redakcji „Press”. Więcej informacji w regulaminie.