Temat: na weekend

Dział:

Dodano: Styczeń 31, 2020

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Jacek Zalewski - Czytam, słucham, oglądam

Po chrześcijańsku staram się znajdować w TVP jakieś plusy - pisze Jacek Zalewski (fot. archiwum)

Jacek Zalewski jest komentatorem dziennika „Puls Biznesu”. Z czytelnikami magazynu „Press” podzielił się tym, co czyta, słucha i ogląda.

Uczciwie przyznaję, że „Słucham" prawie mnie nie dotyczy, chociaż serwisy słyszę. Niech się radiowcy nie obrażą, ale... nie jeżdżę samochodem. Jako pismak taktownie wstrzymam się od roztrząsania „Czytam". Czuję natomiast obywatelski obowiązek odniesienia się do „Oglądam", ze wskazaniem na programy informacyjne i publicystyczne finansowane z pieniędzy publicznych. Gdybym był respondentem Nielsena, to pomiar u mnie wykazałby dominację TVP Info, do czego wstyd się przyznawać. Jestem też recydywistą masochistą – jak co roku zapłaciłem abonament 245,15 zł, zatem media tzw. narodowe są moimi utrzymankami.

Po chrześcijańsku staram się znajdować w TVP jakieś plusy. Obiektywnie istnieją, np. chwalebne przeniesienie kanału TVP Sport do bezpłatnego rozsiewu naziemnego. Drugą szalkę wagi przytłacza jednak straszliwy ciężar służalczości TVP wobec wszechwładców kraju. Po opłaceniu abonamentowego haraczu corocznie pisuję komentarz z wnioskiem, by w ustawie wprowadzono ulgę za poniżanie mojej obywatelskiej godności. Chętnie płacę TVP za nieprzerywanie filmów reklamami, reaktywowanie Teatru Telewizji itd., ale zaborem pieniędzy jest finansowanie „misyjnego" zakłamania i zaprzaństwa w dziedzinach mi najbliższych.

Służalczej kaście – w której mam wielu kolegów! – dedykuję znakomity film Bernarda Bertolucciego „Konformista" z 1970 roku. Że co, że przesadzam, zestawiając realia faszystowskich Włoch z propagandą władzy w obecnej Polsce? No, może ciut, zatem wersja lżejsza – rysunek Andrzeja Mleczki z PRL, na którym rodzimy konformista oznajmia: „Powiedzieli mi morda w kubeł", a potem „Na szczęście okazał się pełen żarcia".

W wyborczym roku 2019 władcy kraju zasilili ustawowo swoją machinę propagandową, w pokrętnym trybie rekompensaty abonamentowej, kwotą aż 1,26 mld zł, z czego 1,13 mld zł trafiło do TVP. Trzeba jeszcze doliczyć wielomilionowe transfery ze spółek skarbu państwa pod płaszczykiem reklam, które biznesowo nie są im w takim wymiarze potrzebne.

Formuła tej wypowiedzi przewiduje koleżeńskie pochwalenie/zganienie konkretnych tytułów/dziennikarzy. Lista wyjadających ośmiorniczki ze współfinansowanego przeze mnie kubła byłaby tasiemcem. A ponieważ mam déjà vu, więc funkcjonariuszom narodowego ekranu przyporządkowuję ich dawne pierwowzory. W procederze tępienia odstających od linii przewodniej partii Jacek Kurski to dla mnie czysty Jerzy Urban, chociaż propaganda sukcesu i plebejskie ekranowe igrzyska to dyrektywy jeszcze Macieja Szczepańskiego.

Danutę Holecką, gwiazdę (teraz nawet szefową) „Wiadomości" postrzegam jako nowe wcielenie Ireny Falskiej, która w 1981 roku na transparentach o „Dzienniku Telewizyjnym" rymowała się nam jako „generalska". Z kolei Marcin Wolski, twórca obrażającego ludzką inteligencję „W tyle wizji" i autor chłoszczących wroga szopek sylwestrowych – to jako żywo Witold Filler, podobnie jadowity satyryk z epoki Władysława Gomułki. Michał Rachoń, żarliwy hunwejbin młodego pokolenia, różni się od szeregowca Marka Tumanowicza tylko brakiem mundurka na wizji. Krzysztof Ziemiec czy Michał Adamczyk przypominają ekranową elegancją Krzysztofa Bartnickiego, tyle że ów gwiazdor „Dziennika Telewizyjnego" upadku ustroju przetrwać na wizji nie mógł, natomiast wspomniani koledzy zostali po 2015 roku utrzymani przez nowych panów i wysługują się im z doskonale wynagradzaną nadgorliwością.

Na deser zostawiam Magdalenę Ogórek, którą postrzegam niemal jak Irenę Dziedzic – ale tylko w kategorii rzadkiego talentu ekranowego. Perfekcyjnie zrobiona pani doktor śrubuje jednak rekordy „łubudubu, łubudubu", przebijając trenera Wacława Jarząbka. Po przemianie z prezydenckiej kandydatki SLD w apostołkę PiS miałem okazję ją zapytać, jak takie przepoczwarzenie w ogóle jest w przyrodzie możliwe. Odesłała mnie do... programu jej prezydentury! Ideowa zgodność potwierdza teorię podkowy, zgodnie z którą najłatwiej przeskakiwać między skrajnościami. Do kubła z żarciem na pewno się trafi.

Tekst ukazał się w magazynie "Press" nr 11-12/2019

(31.01.2020)

Pozostałe tematy weekendowe

Czas (PO)Budki
Fakty o "Fakcie"
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.