"Viva!" zwolniła autora autoryzowanego wywiadu, który opublikowała
Anna Maria Sieklucka wystąpiła w ekranizacji powieści erotycznej "365 dni" (screen: YouTube.com/HeliosPolska)
Dziennikarz Roman Praszyński został zwolniony z redakcji dwutygodnika "Viva!". Jest autorem autoryzowanego wywiadu z Anną Marią Sieklucką, aktorką wchodzącego na ekrany filmu na podstawie powieści erotycznej "365 dni". Wydawnictwo przeprosiło aktorkę za publikację.
Anna Maria Sieklucka wciela się w rolę głównej bohaterki filmu "365 dni", będącego ekranizacją powieści erotycznej Blanki Lipińskiej pod tym samym tytułem. W wywiadzie opublikowanym przez Viva.pl Roman Praszyński zadawał pytania między innymi o to, czy aktorka lubi seks i czy na casting założyła koronkową bieliznę.
Aktorka autoryzowała wywiad, ale po publikacji oburzyli się internauci, krytykując dziennikarza za seksizm i molestowanie słowne. Redakcja usunęła artykuł z serwisu, przeprosiła aktorkę i zwolniła Praszyńskiego, który pracował na etacie.
On sam również opublikował oświadczenie, w którym pisał: "W sieci pojawiły się niektóre pytania, jakie zadałem Aktorce, które w ten sposób czytane budzą wiele emocji i dają skrzywiony obraz tego wywiadu". Przeprosił rozmówczynię i stwierdził, że obrana przez niego forma rozmowy nie zdała egzaminu.
"Zapewniamy, że wyciągnęliśmy wnioski z zaistniałej sytuacji i wprowadzamy dodatkowe wewnętrzne procedury weryfikacji publikowanych treści. (...) podjęliśmy stosowne kroki w stosunku do osób odpowiedzialnych za publikację wywiadu na naszej stronie internetowej" - napisało w czwartkowym oświadczeniu Edipresse.
Wydawnictwo nie odpowiedziało na nasze pytania dotyczące autoryzacji wywiadu, procesu akceptacji oraz publikacji tekstu. Z Romanem Praszyńskim nie udało nam się skontaktować.
Seksizm w Polsce wciąż ma się dobrze
W kwestii autoryzacji dla serwisu Ofeminin.pl wypowiedziała się Ewa Lewandowska, producentka filmu, która brała udział w weryfikowaniu wywiadu. Przyznała, że wspólnie z aktorką uznała, że skoro dziennikarz tak rozmawia z kobietą, "to aktorka zbierze w sobie odwagę i ten »wywiad« autoryzuje. Jeśli ta rozmowa może przyczynić się do tego, żeby po raz kolejny zwrócić uwagę na to, że seksizm w Polsce wciąż ma się dobrze, to niech ten wywiad temu służy" - stwierdziła Lewandowska.
- Rozmowa z aktorką, która odgrywa odważne sceny erotyczne, wymaga delikatności. Oczywiście można się umówić z rozmówcą przed wywiadem nawet co do obcesowej konwencji rozmowy, bo wywiad jest grą zespołową. Ale zespołowo nie da się grać, jeśli tylko jedna osoba zna zasady - ocenia Robert Ziębiński, były redaktor naczelny "Playboya".
Magdalena Rigamonti z "Dziennika Gazety Prawnej" zwraca jednak uwagę, że wywiad był autoryzowany. - Sporą część wywiadu stanowią pytania pozostawione bez odpowiedzi. Nie wiadomo, czy to nie podczas autoryzacji wykreślono je i zastąpiono wielokropkami - mówi Rigamonti. - Mam wątpliwości co do intencji dziennikarza. Ale i do zamiarów producentów filmu, czy nie chcieli w ten sposób zrobić promocji swojej produkcji - stwierdza dziennikarka "DGP".
(MNI, 31.01.2020)