Maksymilian Rigamonti z nagrodą za fotograficzną książkę roku
Maksymilian Rigamonti to jeden z najlepszych polskich fotoreporterów (fot. Marcin Szpądrowski)
Maksymilian Rigamonti, fotoreporter m.in. „Dziennika Gazety Prawnej”, został laureatem tegorocznej edycji prestiżowego konkursu Pictures of the Year International.
Nagrodę otrzymał w kategorii „Photography Book of the Year” za album „Echo”, który jest efektem kilkunastu podróży na tereny historycznego Wołynia w latach 2013-2017. Album ma formę mapy. Składa się z 12 kart, które można rozłożyć i na każdej z nich są cztery czarno-białe zdjęcia. Na każdej stronie znajduje się kilkuwersowy tekst, nazwa wsi i jej współrzędne GPS.
Album tworzył wspólnie z żoną, dziennikarką Magdaleną Rigamonti, która była autorką tekstów.
- Tak książka nie powstawała z myślą o nagrodach, ani o innych wielkich gratyfikacjach. Założeniem było to, żeby upamiętnić tych ludzi, którzy dawno temu zostali w straszliwy sposób na Wołyniu potraktowani. Tak naprawdę miałem głębokie przeświadczenie, że to, czym się zająłem, ma sens – mówi Rigamonti w rozmowie z Press.pl.
"Płakał jak się rodziły nasze dzieci. Płacze dziś, kiedy książka Echo okazała się najlepszą książką fotograficzną na świecie. Pictures of the Year!"- napisała na Facebooku Magdalena Rigamonti.
Finalistą w tej kategorii był także Kacper Kowalski za książkę fotograficzną „Over”, na którą składa się ponad 40 fotografii dokumentalnych.
Konkursu Pictures of the Year International jest organizowany przez Instytut Dziennikarstwa Donalda W. Reynoldsa w Missouri School of Journalism.
Rigamonti to zdobywca Grand Press Photo 2012.
Recenzja książki "Echo" z magazynu "Press" 07/08 2018
Parośla. Wygranka. Krzywucha. Janowa Dolina. Trupie Pole. Wola Ostrowiecka... Kolejne miejscowości, które zniknęły z mapy Wołynia, kolejne liczby zabitych, kolejne zdjęcia. „Miejsca po wsiach leżą tuż za polsko-ukraińską granicą. Miękkie czarnoziemy, najlepiej jechać i się nie zatrzymywać, bo łatwo się zakopać” – pisze Maksymilian Rigamonti. Pierwszy raz był tam w 2013 roku, potem jeszcze 11 razy. „Żeby zobaczyć, co zostało po ludziach w tych miejscach, których nie ma”. Więc żeby znowu były, dokumentował je. On fotografował, jego żona Magdalena rozmawiała z Ukraińcami pamiętającymi wydarzenia sprzed 75 lat. Jak mówił w wywiadzie dla RMF FM Maksymilian: „To jest taka książka-mapa. Mapa do naszej społecznej i historycznej wrażliwości”. Ponieważ po wsiach i ludziach nie pozostał ślad, przy każdym zdjęciu są współrzędne geograficzne danego miejsca.
Książka fotograficzna to specyficzne medium, w którym fotografie spełniają też rolę narracyjną. To nie ma być album do przeglądania i odstawienia na półkę. Taka książka jest tym lepsza, im częściej do niej zaglądać, za każdym razem znajduje się coś nowego. Do „Echa” warto wracać, by zadumać się nad ruinami kościoła w Kisielinie, do którego „zjechali na mszę Brzezińscy z Woronczyna, Kraszewscy z Zapustu, Kuleszowie z Żurawca” – „wszystkich ponad setka”. Można zobaczyć białe kwadraty, które na obrysach dawnych domów w Woli Ostrowieckiej zostawia topniejący śnieg. Uruchamiają wyobraźnię. 12 rozkładanych kart z fotografiami i 12 historii. Zdjęcia robione analogowym aparatem średnioformatowym, czarno-białe. Książkę zaprojektowała Katarzyna Kubicka. (RG)
(PD, RG, 01.03.2019)