"Wróg się rodzi". Kącki opowiada o Radiu Maryja
Marcin Kącki w 2016 roku byl nominowany do Nagrody Literackiej Nike (fot. Rafał Masłow/ archiwum "Press")
Marcin Kącki, reporter „Gazety Wyborczej” i „Dużego Formatu”, napisał swoją pierwszą samodzielną sztukę. Poświęcił ją m.in. Radiu Maryja. - Zastrzegam, że to nie jest rzeczywistość – mówi w rozmowie z Press.pl.
Sebastian Kucharski: Skąd pomysł na sztukę dotyczącą Radia Maryja?
Marcin Kącki: W zeszłym roku do mojej partnerki i reżyserki Anety Groszyńskiej zgłosił się z propozycją teatr w Toruniu. Padło hasło: zróbmy coś razem. Po krótkim spacerze po tym mieście stwierdziliśmy, że to świetna okazja, żeby przedstawić coś, co nie zostało dotychczas przerobione ani w sferze kultury, ani popkultury, czyli ojca Rydzyka i jego Radio Maryja. Jego namiętność do wskrzeszania w Polakach różnych antagonizmów. Jako reporter pisałem o wzmagającym się nacjonalizmie, o poczuciu tożsamości narodowej oraz o towarzyszących im skutkach społecznych, dlatego podjąłem się napisania tej sztuki.
A o czym będzie sam spektakl?
Ten dramat opiera się na próbie przedstawienia dwóch rozgłośni radiowych. Jedną z nich jest stacja z Rwandy - Radio Télévision Libre des Mille Collines, czyli w skrócie RTLM. Jej działalność w latach 90. przyczyniła się do ludobójstwa w tym kraju. Później prokurator Carla Del Ponte z Międzynarodowego Trybunału Karnego dla Rwandy skazała część dziennikarzy tego radia za podżeganie do nienawiści. Drugą jest Radio Maryja. O ile przy RTLM wiemy, jakie są skutki, o tyle przy Radiu Maryja i działalności ojca Rydzyka interesuje mnie, jakie te skutki będą. I o tym jest sztuka. To nie jest spektakl o Radiu Maryja. Na przykładzie dwóch rozgłośni zadaję pytanie, jak daleko można się posunąć w propagandzie i manipulacji, by wywołać jakieś demony, i jakie są tego intencje. Bo tego nie wiem.
Jednym z bohaterów sztuki jest o. Tadeusz Rydzyk.
Tak, ale pytam raczej o przekaz. Dla mnie stacja o. Rydzyka i korporacyjność, którą stworzył, to nie jest dziennikarstwo. Oni udają medium, nie są ciekawi świata, bardziej ich ciekawi co zrobić, żeby dokonać tożsamości grupowej. Dlatego na podstawie stacji RTLM i Radia Maryja pytam, jak dzisiaj wygląda przekaz oparty na tożsamości. Bo jak jeszcze weźmiemy Donalda Trumpa, Fox News i inne przekaźniki, które odwołują się bardzo silnie do konserwatyzmu, do nauki społecznej Kościoła i łączą to z nacjonalizmem i poczuciem tożsamości grupowej, to ja się zastanawiam, do czego to prowadzi.
I odpowiadasz?
Nie daję odpowiedzi. Zostawiam to widzom, żeby się sami nad tym zastanowili.
Ilu aktorów pojawi się na scenie?
Dziesięciu. Jest prokuratorka Carla Del Ponte, adwokat reprezentujący oskarżonych dziennikarzy, jest także o. Tadeusz Rydzyk oraz personel radiowy, który próbuję przedstawić z okruchów, jakie udało mi się zebrać. Ale zastrzegam, że to nie jest rzeczywistość. To nie jest reportaż. To jest teatr.
Podoba ci się ta nowa formuła pisania?
To jest właśnie fascynujące. Napisałem jedną powieść, w której zdałem sobie sprawę, że o ile w reportażu jestem w kleszczach rzeczywistości, to w przypadku teatru czy prozy nie jestem niczym ograniczony. Mogę posilić się o zadawanie pytań, które w reportażu by nie padły. Tutaj mogę pójść dalej - w filozofię, w nauki społeczne. Mogę pobawić się tym, co mi siedzi w głowie, swoimi własnymi lękami. Mogę sprawdzić lęki odbiorców.
W 2016 roku, gdy w Białymstoku wystawiano sztukę na podstawie twojego reportażu "Białystok. Biała siła, czarna pamięć", protestowało kilkudziesięciu wszechpolaków. Spodziewasz się podobnych manifestacji?
Pamiętam, jak teatr w Białymstoku był w zasadzie otoczony faszystami, kilku z nich trzymało transparent „Poznań przeprasza za Kąckiego”. To była niezwykła premiera, bo w zasadzie nie było wiadomo, czy odgłosy protestów dobiegały ze sceny, czy spoza teatru. Także tym razem nie zdziwi mnie, jeśli komuś wpadnie do głowy, żeby spróbować konfrontować się z naszym przedstawieniem. Odebrano ostatnio dotację festiwalowi „Poznań Poetów”, który nie jest kompletnie kojarzony z żadną partią czy ideą polityczną. A wspierany jest w ten sposób o. Rydzyk. I bardziej bym się spodziewał takich ruchów. Takiego swoistego ciśnienia z góry. Nie wyobrażam sobie, żeby protestowali ludzie, którzy obejrzą tę sztukę. Bo w tym spektaklu zadajemy pytania i skupiamy się na jednostce, jej bezradności i samotności, a nie na rozgrywaniu tego w sposób komediowy czy paszkwilancki.
Tytuł „Wróg się rodzi” miał wzbudzać kontrowersje?
To tytuł bardzo wymowny, który oczywiście nawiązuje do kolędy, dlatego spodziewam się, że przed spektaklem mogą komuś puścić nerwy, ktoś będzie chciał zabrać głos, wygłosić stanowisko, pokazać się. Jednak myślę, że po obejrzeniu spektaklu nawet do tych, którym wydaje się, że są po drugiej stronie bieguna duchowości, trafi jakaś refleksja. Chociaż tego nie przesądzam. Z drugiej strony dzisiejszy podział społeczny jest tak duży, że niewiele trzeba, by wywołać napięcie.
Premiera spektaklu odbędzie się 30 marca na dużej scenie Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu. Reżyseruje go Aneta Groszyńska, scenariusz napisał Kącki.
(SK, 22.02.2019)