„Nie był tam wysłany przez TAI” - TVP odcina się od prowokacji jej współpracownika
Mikołaj „Jaok” Janusz jest współtwórcą satyrycznego kanału na YouTube Pyta.pl, a od grudnia także współpracownikiem programu „W tyle wizji” w TVP Info (kolaż:screen Wiadomosci.tvp.pl, Twitter.com/wolne_media_pl)
TVP opublikowała oświadczenie, w którym zapewnia, że Mikołaj „Jaok” Janusz w trakcie sobotniej demonstracji pod siedzibą TVP Info, nie reprezentował tam telewizji publicznej, której jest współpracownikiem, lecz rejestrował materiał do swojego internetowego programu.
Mikołaj „Jaok” Janusz jest współtwórcą satyrycznego kanału na YouTube Pyta.pl, a od grudnia także współpracownikiem programu „W tyle wizji” w TVP Info. W sobotę wieczorem w przebraniu wmieszał się w grupkę demonstrantów pikietujących pod budynkiem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej na placu Powstańców Warszawy. Do zdarzenia doszło jeszcze przed incydentem, w którym demonstranci utrudniali wyjazd Magdalenie Ogórek.
„Pan Mikołaj Janusz, performer i dokumentalista, znany z prześmiewczych materiałów zamieszczanych w sieci, uczestniczył w proteście przed TVP, aby zarejestrować materiał do swojego, internetowego programu. Nie był tam wysłany przez Telewizyjną Agencję Informacyjną i nie reprezentował TVP.
W swojej dotychczasowej działalności pan Janusz uczestniczył w kilkuset tego typu wydarzeniach, zawsze działając na pograniczu satyry i performance'u. Protestujący bardzo szybko go rozpoznali i zareagowali agresją na jego obecność. W wyniku przepychanki, do jakiej doszło, Pan Janusz został poturbowany i zraniony, co zgłosił do właściwych organów” - napisano w oświadczeniu TVP.
Materiał wideo z zajścia został opublikowany na kanale YouTube Pyta.pl. Widać na nich Janusza, który przyszedł pod siedzibę TVP Info z założoną sztuczną brodą i okularami. Z megafonu włączał głośną muzykę w trakcie puszczanej przez demonstrantów melodii z czołówki „Dziennika Telewizyjnego”. W kierunku protestujących wykrzykiwał, że są opłacani przez Sorosa. W swoim materiale zwrócił uwagę, że jeden z demonstrantów próbował wyrwać mu mikrofon, a następnie został przez innego kopnięty w nogę.
Dla współczesnych przeciwników nienawiści fakt, że kogoś poznają jest wystarczającym pretekstem do ataku. Totalna chamówa wobec @ogorekmagda #muremzaogorek mnie z kolei jakieś ogry zaczeły szarpać a jeden rozwalił piszczel. https://t.co/EOmkS47slT
— Mikołaj "Jaok" Janusz (@JaokJanusz) 3 lutego 2019
W niedzielę Janusz zrelacjonował zajście w TVP Info, gdzie został podpisany jako „dziennikarz TVP”. Przyznał, że w sobotę założył „pół żartem, pół serio” sztuczną brodę, żeby dostać się do redakcji TVP Info. Powiedział, że uniemożliwiono mu wejście do budynku, szarpano go, został uderzony w rękę i kopnięty w piszczel. Dodał, że już wcześniej manifestujący zachowywali się agresywnie, więc starał się skupić na siebie ich uwagę, żeby koleżanki z redakcji mogły wyjść z budynku.
W niedzielę w mediach społecznościowych autorzy serwisu Wolne-media.pl opublikowali własne nagranie ze sprzeczki z Januszem. Na nagraniu widać, że Janusz wymachuje przed protestującymi megafonem i krzyczy m.in. „hańba” i „prowokatorzy PiS-u”. W materiale słychać, że uczestnicy demonstracji rozpoznali Janusza, jako youtubera z Pyta.pl. W pewnym momencie jeden z protestujących zaczął krzyczeć „pokaż twarz, Jaoku”. W innym materiale widać, jak Janusz oddala się od pikietujących, krzycząc „chodźcie, chodźcie”.
Pikieta pod TVP
— wolne-media.pl ??✌ (@wolne_media_pl) 3 lutego 2019
Pracownik TVP w przebraniu, z głośnikiem i kamerą, wchodzący w pikietujących ludzi po to, aby podsycać agresję.
Prawdopodobnie wyjścia innych dziennikarzy byly typową reżimową prowokacją, bo jak wytłumaczyć uśmiech na twarzy "zastraszonej" M. Ogórek? pic.twitter.com/JS0ct42rcu
Janusz opublikował na Twitterze zdjęcie rannej nogi. Niektóre osoby komentujące zajście twierdziły, że historia o kopniętym piszczelu została zmyślona. „Tonący brzydko się chwyta. Primo, zdjęcie nie jest stare tu macie sprzed chwili. Jeden konkretnie mi przykopał. Secundo, byłem w tym i jeszcze innych strojach na setkach demonstracji i jakoś nie wywoływało to szału, ale rozumiem, że zwierze da się sprowokować samym wyglądem” - napisał.
Tonący brzydko się chwyta. Primo, zdjęcie nie jest stare tu macie sprzed chwili. Jeden konkretnie mi przykopał. Secundo, byłem w tym i jeszcze innych strojach na setkach demonstracji i jakoś nie wywoływało to szału, ale rozumiem, że zwierze da się sprowokować samym wyglądem. pic.twitter.com/W9m6rsUg8t
— Mikołaj "Jaok" Janusz (@JaokJanusz) 4 lutego 2019
Prowokację Janusza skrytykowali dziennikarze aktywni na Twitterze. „Prowokatorem zachęcającym tłum w sobotę do atakowania pracowniczki TVP okazał się być jej kolega z pracy w "ostoi prawdy, wolności i pluralizmu" (© @KurskiPL). Jestem pewny, że policja ustali szybko, dlaczego ów pan był częścią „dziczy" (© @jbrudzinski)” - napisał redaktor naczelny Onet.pl Bartosz Węglarczyk.
Prowokatorem zachęcającym tłum w sobotę do atakowania pracowniczki TVP okazał się być jej kolega z pracy w "ostoi prawdy, wolności i pluralizmu" (© @KurskiPL).
— Bartosz Węglarczyk ?????? (@bweglarczyk) 4 lutego 2019
Jestem pewny, że policja ustali szybko, dlaczego ów pan był częścią „dziczy" (© @jbrudzinski).
„Każdy normalny dziennikarz albo i media worker przyłapany na tym, jak w przebraniu i po chamsku zaczepia i prowokuje demonstrantów, wyleciałby z roboty w sekundę. Odchodziłby ze spuszczoną głową, przez nikogo nie żegnany. Tak byłoby wszędzie - tylko nie w TVP” - ocenił z kolei Witold Głowacki z „Polski The Times”.
Każdy normalny dziennikarz albo i media worker przyłapany na tym, jak w przebraniu i po chamsku zaczepia i prowokuje demonstrantów, wyleciałby z roboty w sekundę. Odchodziłby ze spuszczoną głową, przez nikogo nie żegnany.
— Witold Głowacki ????️? (@WitoldGlowacki) 3 lutego 2019
Tak byłoby wszędzie - tylko nie w TVP. https://t.co/RpgZdigWoF
„Patrzę na historię faceta, który wszedł w demonstrację z doczepioną brodą i megafonem i różne rzeczy zaczynają mi się układać. Oni po prostu kompletnie nie wiedzą, czym jest »dziennikarska prowokacja« i »reportaż wcieleniowy« i naprawdę uważają, że to ta sztuczna broda” - napisała z kolei Dominika Długosz z serwisu Newsweek.pl.
Patrzę na historię faceta, który wszedł w demonstrację z doczepioną brodą i megafonem i różne rzeczy zaczynają mi się układać. Oni po prostu kompletnie nie wiedzą czym jest „dziennikarska prowokacja” i „reportaż wcieleniowy” i naprawdę uważają, że to ta sztuczna broda ??♀️
— Dominika Długosz (@domidlugosz) 3 lutego 2019
(PD, PAZ, 05.02.2019)