Temat: telewizja

Dział: OPINIE

Dodano: Maj 10, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Propaganda w TVP w czasach rządów PiS szczyty osiągała przed wyborami

W TVP Info przez cały czas trwania debaty w 2020 roku na pasku podawano informacje związane z planowaną wizytą Andrzeja Dudy w Stanach Zjednoczonych (screen: YouTube.com/TVP Info)

Politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz byli propagandyści Telewizji Polskiej alarmują, że obecne wybory prezydenckie nie są uczciwe m.in. z tego powodu, że media publiczne nie są bezstronne i sprzyjają kandydatowi obozu władzy Rafałowi Trzaskowskiemu. Dlatego warto przypomnieć, jak wyglądała "bezstronność" publicznego radia i telewizji, gdy rządził PiS.

Kontrowersje wzbudziło ostatnio wyznaczenie przez TVP Doroty Wysockiej-Schnepf na współprowadzącą debatę prezydencką, zaplanowaną na poniedziałek 12 maja. Podczas spotkania komitetów wyborczych kandydatów z władzami TVP, na którym ustalano zasady debaty, przedstawiciele ośmiu z nich domagali się wskazania kogoś innego, bo twierdzili, że Wysocka-Schnepf jest nieobiektywna, nazywano ją nawet propagandystką.

Politycy, którzy chcieli decydować, jacy dziennikarze mogą zadawać pytania ich kandydatom podczas debaty, a którzy nie mogą, rzucali gromy na TVP. Niektórzy twierdzili nawet, że obecna telewizja publiczna nie różni się niczym od tej z czasów, gdy rządziło nią PiS.

Obecnej TVP można wiele zarzucić. Czasami widać w niej nadgorliwość w zadowalaniu władzy. Jednak warto zachować proporcje i przypomnieć sobie, jak media publiczne działały przed wyborami w poprzednich latach.

Fekaliami w Trzaskowskiego

Wiosna 2020 roku, zbliża się pierwsza tura wyborów prezydenckich, wyznaczona na 28 czerwca. Koalicja Obywatelska wycofuje kandydaturę słabo radzącej sobie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i wystawia do wyborów prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Wyniki sondażowe Trzaskowskiego idą w górę. Zaczyna on zagrażać starającemu się o reelekcję Andrzejowi Dudzie.

TVP i Polskie Radio rozpoczynają kampanię zohydzania Rafała Trzaskowskiego jako walczącego z Kościołem dewianta, promującego homoseksualizm i seksualizację dzieci. Firma Press-Service Monitoring Mediów policzyła wtedy dla "Presserwisu", że w okresie od 3 do 16 czerwca 2020 roku ze wszystkich materiałów "Wiadomości" (wtedy głównego programu informacyjnego TVP) poświęconych Trzaskowskiemu 87 proc. z nich miało wydźwięk negatywny. W tym samym czasie 97 proc. informacji dotyczących Andrzeja Dudy miało charakter pozytywny. O Trzaskowskim nie było ani jednego pozytywnego materiału.

W "Wiadomościach" wyemitowano 10 czerwca materiał Konrada Węża (dziś w Republice), w którym Trzaskowskiego nazywano "antyklerykalem, który chce uczyć dzieci o masturbacji".

Autorzy "Wiadomości" nie cofali się nawet przed wykorzystywaniem przeciwko Trzaskowskiemu antysemityzmu. Jeszcze przed pierwszą turą wyborów straszyli, że jeżeli wygra, pieniądze z programu 500+ mogą być przekierowane na zaspokojenie "żydowskich roszczeń". "Eksperci nie mają wątpliwości. Strumień pieniędzy, który płynie z państwa do kieszeni polskich rodzin, wyschnie, jeżeli Trzaskowski po ewentualnym zwycięstwie w wyborach prezydenckich będzie dążył do zaspokojenia żydowskich żądań" – mówił autor materiału Konrad Wąż, który jednak nazwisk ekspertów nie ujawnił.

TVP Info zwykle wybierał jakiś temat dnia, który można było obrócić przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu, a potem wykorzystywać go do ataków w kolejnych dniach. W poniedziałek 29 czerwca, dzień po pierwszej turze wyborów, w Warszawie spadł ulewny deszcz. Podtopionych zostało wiele piwnic, samochody z trudem przedzierały się przez zalane ulice. Co prawda we wtorek w stolicy świeciło już słońce, ale w TVP Info nadal lało, ze studzienek kanalizacyjnych wybuchała woda, a w łazience jednego z mieszkańców Warszawy nawet wybiły fekalia. "Pływają fekalia po całym pokoju" – mówił w relacji TVP Info z przejęciem w głosie mężczyzna. Stacja przez cały dzień przekonywała, że za kataklizm i paraliż miasta odpowiada Trzaskowski, który nawet nie przerwał kampanijnego objazdu po Polsce i nie wrócił do Warszawy. Prowadzący "Serwis Info" łączył się m.in. z Jackiem Karnowskim, redaktorem naczelnym wspierającego PiS tygodnika "Sieci". "To jest jednak lekceważenie mieszkańców, bo mieszkańcom dzieje się krzywda" - oceniał Karnowski, któremu ulewa skojarzyła się z innym lansowanym od tygodni przekazem propagandowym TVP, że Trzaskowski brał udział w spotkaniach międzynarodowej, tajemniczej grupy Bilderberg. "Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby Rafał Trzaskowski był prezydentem Polski. Coś dzieje się w Polsce - nie wiem - na przykład powodzie, a on ma jakieś spotkania, na przykład w grupie Bilderberg. Czy też powiedziałby, że łączy się internetowo, bo tutaj ma ważne sprawy i być może zabiega o funkcje w organach międzynarodowych? Tak to wygląda, że tak to by było" - mówił przejęty Karnowski. 

"Wiadomości" prezentowały nawet "spontaniczną" twórczość artystyczną Polaków. "Jak Polska szeroka długa/Niechaj wygra Andrzej Duda/Żeby nie było, jak było/Gdy w Polsce PO rządziło" – śpiewała w "Wiadomościach" dziewczynka w regionalnym stroju.

Niezapomniany był spot wyborczy Andrzeja Dudy autorstwa Macieja Sawickiego wyemitowany w "Wiadomościach", który udawał zwykły materiał w telewizyjnym serwisie informacyjnym. "Miasta, gminy i wsie. Miliony ludzi, mnóstwo ważnych tematów i jeden wspólny cel" – mówił Sawicki, a w tle słuchać było podniosłą muzykę. "Ja kandyduję po to, żeby nas nikt o pięć lat nie cofnął" - mówił w materiale Andrzej Duda. A Sawicki mówił: "duma". W tle powiewały biało-czerwone flaga, a ludzie wychwalali Dudę. "Jest patriotą, jest człowiekiem, który będzie nas godnie reprezentował" – mówiła kobieta do kamery TVP.

Dopełnieniem "bezstronności" TVP w kampanii w 2020 roku było pytanie Danuty Holeckiej (dziś w Republice) w programie "Gość Wiadomości" do Andrzeja Dudy: "Panie prezydencie, co zrobić, żeby pan wygrał?".

W kampanię Andrzeja Dudy zaangażowane było też Polskie Radio. Jan Pietrzak, występujący wtedy często w Polskim Radiu 24 jako komentator, tłumaczył słuchaczom 2 lipca 2020 roku, że Trzaskowski i jego środowisko są uzależnieni od "obcych dworów", nienawidzą niepodległości Polski, bo "taki mają charakter, nie mają godności". Dodał, że niemiecka prasa jest przeciw Andrzejowi Dudzie, bo Niemcy chcę mieć w Polsce swojego prezydenta. Spuentował, że "naszym żywotnym interesem" jest wybór na prezydenta Andrzeja Dudy.

Innym częstym komentatorem Polskiego Radia 24 w trakcie kampanii wyborczej był Marian Kowalski, który w 2015 roku startował w wyborach prezydenckich z ramienia Ruchu Narodowego. Twierdził on, że Trzaskowski jest związany ze środowiskami dawnych ubeków, które chcą "tęczowej rewolucji". Przestrzegał, że ludzie przywiązani do tradycyjnych wartości nie mogą głosować na Trzaskowskiego.

Prowadzący audycje nie reagowali na takie wypowiedzi, a nawet nie kryli, że się z nimi zgadzają.

Homoseksualne marzenia kandydata

W trakcie kampanii w 2020 roku TVP zorganizowała debatę kandydatów – 17 czerwca, przed pierwszą turą głosowania. Pytania zadawane kandydatom przez prowadzącego Michała Adamczyka zostały w ten sposób, by szkodzić głównie Rafałowi Trzaskowskiemu. Adamczyk pytał m.in. o przygotowania do pierwszej komunii na lekcjach religii w szkole i zgodę na małżeństwa homoseksualne. Jedno z nich brzmiało: "Prezydent Warszawy zapowiedział, że jego marzeniem jest udzielenie pierwszego homoseksualnego ślubu. Jego zastępca zaproponował zaś tak zwane etapowanie. Najpierw związki partnerskie, potem małżeństwa homoseksualne, a wreszcie adopcja dzieci przez pary homoseksualne. To oczywiście wymaga zmian ustaw i konstytucji RP. Czy pan, jako prezydent, zgodzi się na te zmiany?".

Tylko tak się jakoś złożyło, że te same pytania pojawiały się w spocie wyborczym Andrzeja Dudy "Czas wyboru, czas pytań", co zrodziło podejrzenia, że Andrzej Duda poznał je przed debatą.

Duda szykował się wtedy do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych na spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem, co było dla niego szansą na dodatkowe punkty w wyborach. W TVP Info przez cały czas trwania debaty na pasku podawano informacje związane z tą wizytą: "Prezydent A. Duda spotka się w Waszyngtonie z prezydentem D. Trumpem" czy "A. Duda będzie pierwszym zagranicznym przywódcą, który odwiedzi Biały Dom od początku epidemii koronawirusa".

TVP Info na swoim koncie na Twitterze (obecnie X) zorganizowało sondę, kto wygrał debatę. Gdy najwięcej głosów dostał Rafał Trzaskowski, pojawił się wpis telewizji, że sonda została zaatakowana przez "strumień 600 botów".

Po debacie na "dogrywkę" mógł liczyć Andrzej Duda, który wychodząc z niej przez 10 minut opowiadał przed kamerami TVP o tym, jak dobre są rządy PiS. Skargę na to do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji złożył Juliusz Braun, wtedy członek Rady Mediów Narodowych i były prezes TVP. "Bezpośrednio po zakończeniu debaty, na antenie TVP Info nadana została trwająca ponad 10 minut wypowiedź jednego z kandydatów, urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy, który w gmachu TVP i na tle baneru TVP swobodnie rozwijał swoje odpowiedzi udzielone podczas debaty i szeroko, krytycznie odnosił się do wypowiedzi kontrkandydatów. Żaden z innych kandydatów nie miał takiej możliwości" - napisał Braun.

Pytania dla Dudy

Przed drugą turą wyborów w 2020 roku sztaby kandydatów na prezydenta RP nie doszły już do porozumienia w sprawie wspólnej debaty. Kandydaci występowali więc solo. Andrzej Duda wziął udział w "debacie" TVP w Końskich, w której odpowiadał na wcześniej przesłane pytania podobno od mieszkańców i internautów. Większość pytań brzmiała tak, jakby były przygotowane, by kandydat mógł swobodnie mówić to, co było dla niego wygodne. "Naprawdę mam uwierzyć, że Andrzej Duda nie znał pytań w debacie TVP? Właśnie opowiada o kotłach na pellet, które można zainstalować, gdy nie ma w pobliżu instalacji gazowej i nie można mieć pieca na gaz" - napisał Tomasz Kuzia z "Faktu".

Podczas debaty Dudy prowadzący ją Michał Adamczyk zastosował zabieg propagandowy. Kamery TVP pokazywały pustą mównicę z podpisem "Rafał Trzaskowski", a Adamczyk po kilka sekund czekał na odpowiedź nieobecnego kandydata KO, a potem podkreślał, że Trzaskowski nie przyjechał na debatę. Na ten element w rozmowie z "Presserwisem" zwróciła uwagę politolożka dr hab. Ewa Marciniak z Uniwersytetu Warszawskiego: "Spotkanie, bo to raczej nie debata, z Dudą miało jeden refren: Trzaskowski, wiceszef PO, na to pytanie nie odpowie. To ważny zabieg polityczny o charakterze perswazyjnym, podkreślający nieobecność kandydata. To jest adresowane do już przekonanych, ale ich też trzeba mobilizować do pójścia na wybory".

Niemal w tym samym czasie swoją imprezę przedwyborczą miał w Lesznie Rafał Trzaskowski. Po dwa pytania zadawali mu tam przedstawiciele 20 redakcji, w tym "Gazety Polskiej", "Najwyższego Czasu" i TVP 3.

Spotkanie z Dudą transmitowała TVP i TVP Info, a Trzaskowskiego TVN 24. Polsat News na początku pokazywał spotkanie z Trzaskowskim (zaczęło się o 20.30), a potem przeniósł się do Dudy (który rozpoczął o 21).

W 2023 roku pytania dłuższe niż odpowiedzi

Niezapomniana była też debata TVP przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku. Gospodarzami byli Michał Rachoń, który stał się twarzą propagandy TVP (obecnie dyrektor programowy Republiki) i prowadząca wcześniej główny serwis propagandowy TVP "Wiadomości", była modelka i uczestniczka konkursów piękności Anna Bogusiewicz-Grochowska.

Pytania oczywiście znów były wyjątkowo pomocne PiS. Nie było pytań o galopującą wtedy inflację, aferę wizową, zarobki partyjnych nominatów w spółkach skarbu państwa, propagandę i hejt w rządowych mediach. Prowadzący pytali głównie o zagadnienia, które pojawiły się w referendum, które PiS połączył z wyborami, a które miały pogrążyć ich konkurentów politycznych.

Kuriozalny był sam sposób zadawania pytań przez prowadzących. Niektóre zadawali dłużej niż uczestnicy debaty mieli na odpowiedź – 1 min. Pierwsze pytanie Rachonia o imigrację trwało minutę i 11 sekund. Warto je przypomnieć w całości, bo to był wyjątkowy przykład manipulacji i stronniczości: "Podczas towarzyszącego wyborom referendum Polacy będą mogli zadecydować o przyszłości zapory na granicy, która chroni Rzeczpospolitą przed organizowanym przez Rosję i Białoruś napływem imigrantów. Jak oceniają państwo także w tym kontekście europejski pakt migracyjny, który przewiduje mechanizm przymusowego przyjmowania przez państwa Unii w tym Polskę nieokreślonej dziś jasno liczby imigrantów lub obowiązkowej opłaty solidarnościowej. Pakt zakłada możliwość uznaniowego i czasowego zwolnienia państw z obowiązku przyjmowania imigrantów. Decyzję taką miałaby podejmować Unia Europejska, a nie państwa członkowskie, na przykład Polska. Przedstawiciele Komisji Europejskiej mówili wielokrotnie, że w sprawie imigracji, choć relokacja nie jest obowiązkowa, to jednak solidarność jest obowiązkowa, a państwa, które nie chcą przyjmować imigrantów będą musiały płacić za ich nieprzyjmowanie. W tej sprawie ścierały się w Polsce dwie koncepcje. Jedna to zgoda na relokację wyrażona w przeszłości w czasie rządów Platformy Obywatelskiej-PSL w poprzedniej wersji tego porozumienia. Druga prezentowana jest w tej chwili przez obóz rządzący, który odrzuca sprowadzanie do Polski nielegalnych imigrantów decyzją Unii Europejskiej. Którą z tych koncepcji zamierzają państwo realizować w przyszłej kadencji?".

Pod koniec debaty Michał Rachoń złamał ustalone zasady, kiedy Tusk skrytykował pracowników TVP udających dziennikarzy, nazywając ich działaczami. Rachoń odparował: "Mnie się wydaje, że ta zadziorność byłaby na miejscu względem przywódców państw silniejszych od Polski, a nie względem dziennikarzy, ale cóż".

Dr hab. Mirosława Wielopolska-Szymura, medioznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego komentowała w "Presserwisie": "Pytania były nacechowane tendencyjnie. Celowo zawierały zawiłe wprowadzenie, które nie były łatwe do zapamiętania, celowo też zawierały elementy wartościujące, narzucające interpretację i najczęściej wskazywały »winowajcę« określonych problemów czy sytuacji - rząd Donalda Tuska, koalicję PO-PSL, Unię Europejską. Nie dało się nie zauważyć, że wiele pytań powielało pytania z planowanego referendum".

Teraz ci sami ludzie, którzy organizowali i prowadzili propagandę w mediach publicznych oskarżają TVP o propagandę. TVP jest za co krytykować, ale wyrzuceni z TVP propagandyści, którzy dziś udają dziennikarzy w Republice i wPolsce24, mogliby skorzystać z okazji do milczenia, bo ich zarzuty to czysta hipokryzja.

Mariusz Kowalczyk

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.