Usłyszał „Go home, Polish” i ruszył z aparatem
Michał Iwanowski od kwietnia do sierpnia przemierzył łącznie ok. 1900 km (fot. archiwum Michała Iwanowskiego)
105 dni zajęła fotografowi Michałowi Iwanowskiemu piesza wędrówka z Cardiff pod Wrocław w ramach projektu „Go home, Polish”. Wystawa w warszawskim Instytucie Fotografii Fort pozwala nie tylko podziwiać efekty jego dokumentalnej pracy, ale też spróbować odnaleźć własną odpowiedź na pytanie: „Gdzie jest dom?”.
- Ta wystawa jest dla mnie pierwszą okazją spojrzenia na projekt ze znaczącego dystansu i spotkania z widzem - podkreśla Michał Iwanowski.
Jego fotografie można oglądać do 25 listopada, od środy do piątku w godz. 14-18 i w soboty oraz niedziele w godz.12-18. Wstęp kosztuje 7 zł. Identyczna wystawa została otwarta w walijskim Caernarfon.
fot. Ian Smith
Iwanowski od kwietnia przemierzył łącznie ok. 1900 km przez Walię, Anglię, Francję, Belgię, Holandię, Niemcy oraz część Czech i Polski. Do celu dotarł 7 sierpnia. O jego wyprawie powstał m.in. krótki film dokumentalny telewizji Arte. Powstał też artykuł na ten temat w "Guardianie".
- Szykowałem się na trudne konfrontacje. Zakładałem, że będzie ciężko, bo szedłem m.in. przez wschodnią Anglię, gdzie im bliżej portu w Dover, tym więcej osób popierających Brexit. Tymczasem w Wielkiej Brytanii spotkałem raptem jedną osobę, która dała mi do zrozumienia, że przez imigrantów jej syn ma kłopoty ze znalezieniem pracy. Pewien Niemiec przepędził mnie sprzed swojej działki, gdzie chciałem zrobić zdjęcie stojącym tam trzem strachom na wróble, ale to była raczej groteskowa sytuacja. Dzięki tej wyprawie na nowo zachwyciłem się ludźmi, czego jeszcze do niedawna bym się po sobie nie spodziewał - mówił w lipcu w rozmowie z Press.pl.
fot. Michał Iwanowski
Jego wyprawa to połączenie projektu dokumentalnego i artystycznego, na który środki wyłożyło walijskie ministerstwo kultury. Inspiracją do wyruszenia w podróż było dla niego hasło "Go home, Polish" ("Do domu, Polaku!"), które zobaczył kilka lat temu na jednym z murów w Cardiff. Po referendum brexitowym w 2016 roku postanowił zmierzyć się z tym hasłem i spróbował poszukać odpowiedzi na pytanie „Gdzie jest dom?”.
fot. Michał Iwanowski
Fotograf zbierał od napotkanych w trakcie wędrówki ludzi odpowiedzi na swoje pytanie i na ich podstawie robił fotografie nawiązujące do usłyszanych historii.
- Bardzo bliska jest mi opowieść pani Ursuli, którą spotkałem w zachodnich Niemczech. Wioska, w której mieszkała w dzieciństwie, tuż po wojnie znalazła się pod wodą, bo w okolicy zbudowano tamę. Gdy miała 70 lat, jej dorosłe dzieci zabrały ją nad tę tamę, aby pokazała im, gdzie jest jej dom. Stała na brzegu, oczy jej się zaszkliły i wskazała palcem dokładne miejsce. Dzieci weszły do jeziora i popłynęły we wskazane miejsce. Nie widziały żadnego budynku, ale zapewniały, że to był bardzo intensywny moment. Fizycznie odczuwały coś, do czego nie da się wejść, dotknąć czy zobaczyć. Znalazłem tę tamę i wracałem nad nią trzy razy, w dzień i w nocy. Ciągnęło mnie tam. Postawiłem aparat na brzegu, wskoczyłem do wody i zrobiłem zdjęcie, jak pływam nad domem ukrytym gdzieś głęboko. Woda jest tam bardzo czysta, ale nawet przy pomocy drona nie udało nam się uchwycić tam żadnych konturów budynków. Oczywiście można wynająć nurka, ale to trochę jak wyprawa na Titanica… Ta „Atlantyda” jest około 100 km na wschód od Kolonii, ludzie jeżdżą tam na kempingi - opowiada fotograf.
To była kolejna artystyczna wędrówka Iwanowskiego. W 2013 r. przeszedł pieszo z rosyjskiej Kaługi do Wrocławia drogą, którą w 1945 r. pokonał jego dziadek, uciekając z bratem z sowieckiego obozu. Na jej podstawie powstała wystawa oraz książka pt. „Clear of people”.
fot. Facebook/Michal Iwanowski
⇒ PRZECZYTAJ CAŁY WYWIAD: „Go Home, Polish” powstaje w trakcie wędrówki z Cardiff do Świebodzic
(PAZ, 04.10.2018)