Pokonać 2520 konkurentów
Rozmowa z Mateuszem Rydlewskim, kapitanem drużyny, która wygrała konkurs Google Online Marketing Challenge
Skąd student zarządzania na politechnice wiedział, jak zrobić kampanię w systemie AdWords?
Wszystko zaczęło się rok temu, gdy braliśmy udział w poprzedniej edycji konkursu. Zrobiliśmy projekt dla restauracji dziennikarza kulinarnego Tomka Jakubiaka – S’poco Loco. Zajęliśmy 52. miejsce i pozostał niedosyt.
Czyli dwa lata temu nie miałeś pojęcia, czym jest AdWords?
Gorzej, niczego nie wiedziałem o Internecie. Poszedłem na spotkanie ze zwycięzcami edycji z 2012 roku trochę z przypadku, spóźniony. Posłuchałem ich i doszedłem do wniosku, że przeprowadzenie ciekawej kampanii reklamowej nie jest wcale trudnym zadaniem.
Spotykając się z działem marketingu Legii, konkretnego pomysłu na kampanię jeszcze nie mieliście?
Nie. Wiedzieliśmy, że zrobimy linki sponsorowane, reklamy AdWords w graficznej sieci banerowej oraz że będziemy chcieli wykorzystać nowe kanały wideo reklamy na YouTube. Na spotkaniu dowiedzieliśmy się, że jest problem z tym, by kibice regularniej chodzili na mecze. Z 240 tysięcy posiadaczy karty kibica, czyli osób, które teoretycznie mogą pójść na mecz, aż 60 procent w sezonie wybiera się tylko raz. Chcieliśmy ich zachęcić, by chodzili częściej.
Jaki był udział Legii Warszawa przy organizacji i realizacji tego projektu?
Przede wszystkim operacyjny. Z Legią pracowaliśmy również nad omówieniem problemów i zarysem strategii. Dużym utrudnieniem był brak bezpośredniego dostępu do serwera ich strony. Nie mogliśmy wprowadzać tam żadnych modyfikacji. Wszystko musieliśmy kierować najpierw do klubu, oni do działu IT, potem jeszcze do firmy obsługującej system biletowy i tej od platformy sklepowej.
Jakie problemy pojawiły się przy realizacji kampanii?
Zaoferowaliśmy użytkownikom wchodzącym przez nasze reklamy 10 procent rabatu w sklepie. Przed świętami dział sklepowy, który jest oddzielną jednostką w strukturze klubu, postanowił wprowadzić swoje 15 procent promocji. Nasza promocja działała w ten sposób, że trzeba było się zapisać poprzez podanie adresu e-mailowego, później dostawało się kod, który przy zakupie wpisywało się do koszyka. I dopiero wtedy było odliczane 10 procent. Na szczęście tylko dwaj kibice się zorientowali, że mogą skorzystać z obu promocji naraz. Mieliśmy wyścig z czasem, żeby wszystko poprawić. Siedzieliśmy nad tym dwie noce.
Czy faktycznie Legię lub jakąkolwiek inną markę można wznieść na wyższy poziom w świecie marketingowym, opierając się wyłącznie na reklamie AdWords?
Uważam, że jest to jeden z najskuteczniejszych kanałów w Internecie. Jeżeli kierujemy reklamy do wyszukiwarki, to gdy ktoś czegoś szuka, dajemy mu podpowiedź. Poza tym mamy bardzo dużą elastyczność, zarówno jeśli chodzi o strony, na które kierujemy reklamę, jak i dobór słów, które powodują wyświetlanie reklam. Możemy tę reklamę kierować na gotowe strony albo tworzyć nowe, tak zwane landing page, czyli pojedyncze scrollowane strony internetowe, bez menu, które są jakby ulotką prezentującą dany produkt lub usługę. W przypadku reklam AdWords płacimy głównie za efekt, czyli za kliknięcie, mamy więc dużą kontrolę nad wydatkami.
Zaletą tego typu reklamy jest jej duża mierzalność. W Internecie można zmierzyć wszystko, zaczynając od tego, ile dana reklama miała wyświetleń, kliknięć, który tekst lepiej się sprawdzał, która strona docelowa lepiej performowała.
Po informacji, że wygraliście Google Online Marketing Challenge, posypały się propozycje pracy?
Pojawiło się sporo różnych ofert, natomiast jeszcze zastanawiamy się nad swoją przyszłością i z żadnej nie skorzystaliśmy. Dostałem jakieś 12–15 propozycji z agencji, domów mediowych, firm programistycznych. Ale na razie nie skorzystałem, bo zawsze chciałem realizować własne projekty e-commerce.
Może praca w samym Google?
Być może, chociaż słyszałem różne opinie, w tym taką, że wcale tak fajnie w Google nie jest.
Rozmawiała Daria Różańska
(fot. Bartłomiej Ryży/Press)
(25.11.2014)