Ranking agencji PR według fee income pokazał, że finansowo branża jest bardzo słaba
Choć ranking agencji PR według fee income jest zapewne najbardziej miarodajny z dotychczasowych rankingów to i tak, miomo starań organizatorów (Związku Firm Public Relations) nie jest obiektywny.
Przede wszystkim definicja PR jest u nas niezmiernie płynna i pozwalająca na właściwie dowolną interpretację a więc i swobodne księgowanie danych. Ale nawet mimo to ranking wykazał dobitnie to, co wiemy od dawna, ale o czym branża nie lubi mówić - że co najmniej połowa jej obrotów nie ma nic wspólnego z PR. No i w związku z tym, że z finansowego punktu widzenia branża jest niestety bardzo słaba. Polski PR na obecnym etapie rozwoju nie ma jeszcze jak widać wagi ekonomicznej.
Tabela wyników wykazała także kilka ciekawostek. Np. jeśli wiadomo, że do obsługi jednego pełnowymiarowego klienta potrzebny jest co najmniej jeden etatowy pracownik (bo nie śmiem przypuszczać , że polskie agencje oferują taśmy produkcyjne a nie indywidualną obsługę), to porównanie obrotów z zatrudnieniem i listą klientów wykazuje zaskakującą produktywność sięgającą w niektórych przypadkach miliona na pracownika oraz zdaje się mówić, że milionowe kontrakty są w polskim PR na porządku dziennym.
Tak czy inaczej dla mnie ten ranking jest bardzo pouczający i doceniam, że został zrobiony, bo stanowi niewątpliwie ważny krok w kierunku normalności polskiego PR.
(28.06.2013)