Wydanie: PRESS 10/2006
Naprawa czy na prawo
Nie jest przypadkiem, że kierownictwo „Rzeczpospolitej” i wydawnictwa Presspublica zmieniono równo pół roku po tym, jak Grzegorz Gauden po raz pierwszy powiedział, że ustępuje ze stanowiska naczelnego dziennika. Według naszych informacji brytyjski fundusz Mecom, od połowy października oficjalny właściciel tytułu, skorzystał ze scenariusza przygotowanego na wiosnę przez Orkla Media – norweskiego właściciela udziałów w Presspublice. 15 marca Gauden oświadczył w redakcji, że pokieruje nią jeszcze tylko dwa tygodnie. Kilka dni później wycofał się jednak z tej deklaracji, bo wspólnicy Presspubliki nie dogadali się co do wyboru jego następcy. Jednak 13 września stracił oba stanowiska: i prezesa Presspubliki, i naczelnego. Pierwsze zajmował siedem lat, drugie – dwa. Z nieoficjalnych informacji wynika, że decyzje co do powierzenia stanowiska redaktora naczelnego „Rz” Pawłowi Lisickiemu zapadły w marcu. Już wtedy Orkla Media (51 proc. udziałów w Presspublice) i PW „Rzeczpospolita” (49 proc.) zgodziły się co do tego, że czas odebrać Gaudenowi stanowisko naczelnego. Orkla nie była zadowolona z wyników ekonomicznych dziennika, a państwowemu udziałowcowi nie odpowiadała zbyt liberalna linia programowa pisma. „Rz” zaczęto odbierać jako wręcz nieprzychylną koalicji rządzącej. Orkla prowadziła wówczas negocjacje w sprawie sprzedaży swoich medialnych aktywów i nie chciała zadrażnień z państwowym udziałowcem. Andrzej Liberadzki, przewodniczący rady nadzorczej Presspubliki z ramienia państwowego udziałowca, publicznie domagał się dymisji Gaudena. Wśród powodów, dla których uważał go za złego szefa „Rz”, Liberadzki wymienia: – Długotrwały spadek sprzedaży egzemplarzowej dziennika, utrata drugiego miejsca wśród dzienników w rankingu wpływów reklamowych na rzecz „Faktu”, niedocenianie rywala, którym jest „Gazeta Prawna”, i próba przyciągnięcia do tytułu czytelników o podobnych poglądach, jakie prezentuje swoim czytelnikom „Gazeta Wyborcza”. Orkla szukała więc jego następcy, którego drugi państwowy udziałowiec byłby skłonny zaakceptować. W ostatnim etapie negocjacji doszło jednak do rozbieżności: Orkla za najlepszego kandydata uznała Tomasza Wróblewskiego – wówczas jeszcze naczelnego „Newsweek Polska”, a PW „Rzeczpospolita” SA – Pawła Lisickiego, szefa zamkniętego właśnie projektu ogólnopolskiego dziennika finansowanego przez Michała Sołowowa. Ostatecznie udziałowcy zgodzili się na następujące rozwiązanie: Wróblewski przejmie od Gaudena kierowanie redakcją. Po pół roku zostaje członkiem zarządu Presspubliki, a jako naczelny „Rz” pojawi się Lisicki. Wróblewski miał nie zgodzić się na taki układ i dlatego kandydatem na naczelnego obu wspólników został Lisicki. Projekt zmian został jednak przedwcześnie nagłośniony (m.in. przez „Gazetę Wyborczą”), a część redakcji „Rz” przyjęła zakulisowe negocjacje współwydawców jako ograniczenie jej niezależności. Lisicki w swoich felietonach nie ukrywał sympatii do Prawa i Sprawiedliwości. Jego kandydaturę zespół „Rz” odebrał więc jako próbę zawłaszczenia przez obóz rządzący tego medium. Dlatego wtedy w ostatniej chwili Orkla na pół roku wycofała się ze zmiany naczelnego – Lisicki w tym czasie był konsultantem. Pragmatyczny Monti Nabywca udziałów od Orkli – należący do Davida Montgomery’ego fundusz Mecom – nie chce wchodzić w zatarg z państwem. Zdecydowanie bardziej pragmatyczny od Orkli, wychodzi z założenia, że czytelnicy kupują gazetę nie tyle dla prezentowanego przez nią światopoglądu, ile jej szerszej zawartości. Dla funduszu Mecom wydawnictwo to przede wszystkim biznes, a wszelkie konflikty między udziałowcami prowadzenie interesu utrudniają. O tym pragmatyzmie przekonali się inni członkowie zarządu. Zaraz po Gaudenie państwowemu udziałowcowi udało się usunąć Elżbietę Ponikło (wiceprezes) i Piotra Płuciennika. Ponikło, choć weszła do zarządu właśnie z nominacji państwowego udziałowca, z czasem głosowała po myśli Norwegów. Teraz interesu skarbu państwa w Presspublice pilnują Tomasz Jakubiak (dyrektor generalny PW „Rzeczpospolita” SA) i Andrzej Filipowicz (prezes PW „Rzeczpospolita” SA). Jako jedyny stanowisko w zarządzie zachował wiceprezes Piotr Frątczak, któremu podlega biuro reklamy i ogłoszeń. Kilkanaście dni przed rewolucją w „Rz” w Warszawie pojawił się David Montgomery i to on osobiście miał zdecydować, że nie chce żadnych zatargów z państwowym udziałowcem. Mecom ma swojego prezesa w Presspublice – Trulsa Velgaarda. Ten 46-letni socjolog z wykształcenia był od ponad 20 lat związany z mediami Orkli. W tym roku został dyrektorem zarządzającym Orkla Media i jest odpowiedzialny za całą działalność firmy w Polsce, czyli nie tylko za Presspublikę, ale także spółki wchodzące w skład Orkla Press Polska. Pozostanie na stanowisku w Presspublice również w strukturze Mecom Europe (zgrupuje byłe aktywa Orkla Media). Może to jednak być rozwiązanie tymczasowe, bo Velgaard ma na głowie nie tylko Presspublikę (oprócz „Rzeczpospolitej” jest prawie 100-proc. udziałowcem „Gazety Giełdy Parkiet”), ale także 11 tytułów regionalnych w Polsce. Grzegorz Gauden do końca był lojalny wobec swoich przełożonych z Norwegii, którym do tej pory zawdzięczał swoją pozycję w Presspublice. Osobiście przed zespołem tłumaczył słowa nowego prezesa Trulsa Velgaarda. Musiał m.in. przedłożyć oficjalne powody, dla których stracił stanowisko. Swoich zalet już nie tłumaczył, powiedział tylko: „A teraz mi podziękowano”. – Miałem świadomość, że mogę zostać odwołany. Mecom wprowadza zmiany w kierownictwie przejmowanych spółek – mówi Gauden, który właśnie przebywa w Nowej Zelandii. Dlaczego nie odszedł, gdy próbowano go usunąć po raz pierwszy? – Norwegowie sami mnie poprosili, abym wtedy pozostał na stanowisku. Byłoby wielką nieodpowiedzialnością z mojej strony pozostawienie gazety bez kierownictwa. A dlaczego ściągałem do niej ludzi na stanowiska, choć sam nie mogłem być pewny własnego? Byłoby zupełnym idiotyzmem, gdybym tylko siedział z założonymi rękami i czekał. Robiłem to, co wcześniej zaplanowałem, także w sprawach kadrowych. Jestem bardzo zadowolony z tego, co wnieśli do gazety Jacek Rakowiecki i Paweł Moskalewicz – opowiada. Zdaniem jednego z byłych współpracowników Gauden mógł chcieć przeciągać sprawę, bo liczył na wcześniejsze wybory parlamentarne. Gdyby wygrała je Platforma Obywatelska, to kwestia wymiany naczelnego „Rzeczpospolitej” mogłaby upaść. Cięcia nieuniknione Argumenty Liberadzkiego za odwołaniem Gaudena były prawdziwe, ale nie do końca. „Rz” notuje spadek sprzedaży, ale niewielki. W ub.r. jej sprzedaż ogółem, według ZKDP, wyniosła 158 506 egz., a w tym roku (od stycznia do sierpnia) – 156 053 egz. Trzeba jednak pamiętać, że mimo wojny cenowej, którą toczą między sobą „Gazeta Wyborcza” i „Dziennik” (są sprzedawane po 1,50 zł za egz.), „Rz” nie zmieniła ceny i nadal kosztuje 2,70 zł. W przypadku przegonienia we wpływach reklamowych przez „Fakt” i spadku udziału „Rz” w rynku dzienników trzeba zauważyć, że według Expert Monitora jej wpływy reklamowe w ostatnich trzech latach jednak rosły (ze 128,7 mln zł w 2003 roku do prawie 180 mln zł w roku 2005 – dane cennikowe). Rosły także łączne przychody netto ze sprzedaży w Presspublice – według danych spółki w 2003 roku wyniosły 192,9 mln zł, w 2004 – 213,4 mln zł, a w ub.r. – 220,5 mln zł. W ostatnich latach był także zysk, z którego tytułem dywidendy korzystała też państwowa PW „Rzeczpospolita” SA. Poprawa wyników ekonomicznych Presspubliki, czyli wzrost zarówno przychodów z reklam, jak i zysków, to cel nowego prezesa. Ten drugi m.in. przez cięcie kosztów. Według nieoficjalnych informacji podanych przez „Gazetę Wyborczą” w przyszłym roku koszty spółki mają być obniżone aż o 25 mln zł. Truls Velgaard w rozmowie z „GW” zaprzeczył jednak, że już znane są faktyczne kwoty oszczędności. „Obecnie przeprowadzamy analizy” – powiedział gazecie. W Presspublice już zapowiedziano jednak zwolnienia – także w redakcji „Rz”. Trwają przygotowania do redukcji etatów (od czterech do sześciu) w działach krajowym, gospodarczym i prawnym. Zarzut, że w pierwszym półroczu br. „Rz” zanotowała stratę, Gauden odpiera, mówiąc: – Mieliśmy w tym czasie najwyższe w historii gazety wydatki na promocję tytułu. W obecnej sytuacji na rynku, przy tak ostrej konkurencji, jest to nieuniknione. Proszę spojrzeć, ile wydają na nią Axel Springer Polska czy Agora. Wystarczyłoby zmniejszyć wydatki na promocję i marketing do poziomu z przeszłości i wynik pozostałby dodatni. Liberał Znawcy rynku twierdzą, że jedyny poważny zarzut, jaki można mieć do Gaudena, to ten, że nie zdążył on zmniejszyć formatu „Rz” przed pojawieniem się na rynku „Dziennika”. – Żałuję, że nie udało się zmienić formatu na tabloid, ale to decyzja jednorazowa, nieodwracalna i wymagająca długotrwałych przygotowań. Gazeta kompaktowa to nie tylko format, ale też inny layout, inny sposób redagowania tekstów, inna organizacja pracy. Nad tym pracowaliśmy – mówi Gauden. Dla państwowego udziałowca największą wagę wydaje się mieć argument, że „Rz” zbliżyła się do światopoglądu ideologicznego prezentowanego przez „Gazetę Wyborczą”. Ostatnio w komentarzach redakcyjnych autorzy częściej opowiadali się po stronie opozycji, co musiało budzić niezadowolenie koalicji rządowej. O ile krytykę ze strony „Gazety Wyborczej” politycy PiS-u muszą znosić jako zło konieczne, o tyle – jak pokazuje życie – nie są w stanie tolerować jej na łamach gazety, która prawie w połowie należy do skarbu państwa. A krytyki nie brakowało. Najgłośniejsze przykłady to tekst o ministrze skarbu Andrzeju Mikoszu, który prowadził interesy z podejrzanym inwestorem giełdowym, czy cykl tekstów o przeszłości prezesa PZU z rekomendacji PiS-u Jaromira Netzela. Choć Grzegorz Gauden w ciągu dwóch lat swoich rządów w redakcji „Rz” pozbył się wielu przeciwników, to jednak zwolenników nie zyskał. Wyrzucił Bronisława Wildsteina po tym, jak ten ujawnił listę nazwisk z Instytutu Pamięci Narodowej. Gauden uzasadnił to mieszaniem przez Wildsteina działalności politycznej z dziennikarską. Jawnie tej decyzji sprzeciwiło się kilkudziesięciu dziennikarzy „Rz”, podpisując się pod protestem. Jednak niewielu zdecydowało się wtedy odejść – zrobili to Luiza Zalewska i Michał Majewski. Po kilku miesiącach pozbył się także znanego z prawicowych poglądów kierownika działu politycznego Igora Jankego. Po jego zwolnieniu z dziennika odszedł także Paweł Lisicki – wówczas zastępca naczelnego. Dla niektórych solą w oku było przejście do „Rz” publicysty „GW” Ernesta Skalskiego czy strata na rzecz „Dziennika” felietonisty Macieja Rybińskiego. Intelektualista – Moim celem jest przede wszystkim wyhamowanie spadku sprzedaży. Jest on zależny od wielu czynników, w tym działań promocyjnych – zapowiada nowy naczelny Paweł Lisicki. Ten 39-letni prawnik z wykształcenia zaczął karierę w mediach 15 lat temu w dziale zagranicznym „Życia Warszawy”. W 1993 roku pracował już w „Rzeczpospolitej”: najpierw był sekretarzem działu zagranicznego, potem korespondentem w Wiedniu, sekretarzem redakcji, szefem działu opinie, szefem działu człowiek i nauka. Jedną z pierwszych decyzji Grzegorza Gaudena jako naczelnego było nominowanie na swojego zastępcę właśnie Pawła Lisickiego. Lisicki to typ redaktora intelektualisty, a nie menedżera. Napisał kilka książek, jest autorem esejów filozoficznych. Ze względu na swoje prawicowe poglądy, których nie ukrywa w felietonach, jest postrzegany jako jedno z głównych piór IV Rzeczypospolitej. Współpraca Lisickiego z Gaudenem nie układała się od początku. Po odejściu z „Rz” były wicenaczelny zaczął tworzyć projekt ogólnopolskiego dziennika opiniotwórczego, finansowany przez Michała Sołowowa. Sołowow twierdzi, że numery zerowe wypadły pozytywnie, ale wycofał się z wejścia na rynek, bo uznał, że ryzyko jest zbyt duże. Przekonała go o tym porażka „Nowego Dnia” Agory. Gazeta przygotowywana dla Sołowowa miała być liberalno-konserwatywna. Taką też „Rz” widzi Lisicki. – Chcę wrócić do linii ideowej wyznaczonej przez redaktorów naczelnych Dariusza Fikusa, a potem Macieja Łukasiewicza. Chcę do tej linii wrócić po okresie przechyłu na stronę treści liberalnych – mówi. – Nie mam zamiaru uprawiać na jej łamach propagandy na rzecz PiS-u. Nie zamierzam angażować się w jakiekolwiek akcje wspierające rząd. Przypomnę, że za Macieja Łukasiewicza gazeta publikowała materiały śledcze dotyczące afer związanych z ludźmi AWS-u i nie pozostawało to w sprzeczności z linią programową dziennika. Lisicki podtrzymuje stanowisko swojego poprzednika w sprawie Bertold Kittel kontra prezes PZU Jaromir Netzel. Kittel napisał o przeszłości Netzela i zarzucił mu m.in. powiązania ze spółkami, które są przedmiotem postępowań karnych. W odpowiedzi Netzel zarzucił autorowi, że jest pracownikiem tajnych służb. – Nie zamierzam wycofać redakcji z procesu wytoczonego przeciwko prezesowi PZU. Materiał Kittela ukazałby się także, gdybym ja wówczas był naczelnym – zapewnia Lisicki. – Nie mam wątpliwości, że Lisicki to redaktor dużego formatu intelektualnego. Jednak o stopniu jego niezależności będzie świadczyć nie to, co się w „Rzeczpospolitej” ukazuje, ale to, co się w niej nie ukaże – twierdzi Jarosław Sroka, naczelny „Gazety Prawnej”. – Ja już zauważam, że „Rzeczpospolita” jest bardziej przychylna rządowi, ale jeszcze nie tak dalece, aby straciła obiektywizm. To na razie mieści się w ramach różnic poglądów – mówi Tomasz Wróblewski. Gauden nie chce komentować zmian wprowadzonych przez swojego następcę: – Chcę tylko przypomnieć słowa świętej pamięci Dariusza Fikusa: prawdziwym właścicielem gazety są jej czytelnicy. Na białym grzbiecie Ze zmian redakcyjnych, które do końca roku zamierza wprowadzić, nowy naczelny „Rz” zapowiada bardziej wyrazistą i aktualniejszą dyskusję publicystyczną, pisanie przystępniejszym językiem i prezentowanie więcej ludzkich historii. To oznaczałoby większą pogoń za czytelnikami dzienników ogólnotematycznych, i to ze względu na prezentowany światopogląd bardziej za czytelnikami „Dziennika” niż „Gazety Wyborczej”. Co ciekawe, naczelny „Dziennika” Robert Krasowski uważa nominację Lisickiego za trafioną, w przeciwieństwie do Piotra Stasińskiego, zastępcy naczelnego „Gazety Wyborczej”. – Jeżeli dostanie kredyt zaufania, wydaje mi się, że zrobi dobrą gazetę – mówi Krasowski. – Ta nominacja może wpłynąć na dziennikarską niezależność „Rzeczpospolitej”. Miała ona opinię gazety niezależnej i opiniotwórczej, a będzie kierowana przez człowieka niezwykle przychylnego partii rządzącej – mówi z kolei Stasiński. Grzegorz Gauden próbował stworzyć z „Rz” polski „Financial Times”, stawiając na wzmocnienie zielonego (ekonomicznego) i żółtego (prawnego) grzbietu. Podobną wizję „Rz” miał Tomasz Wróblewski. – Chciałem, aby to był przede wszystkim ekspert do spraw gospodarczych. W takiej gazecie polityka byłaby prezentowana, ale w kontekście jej wpływu na gospodarkę czy prawo – mówi. Tymczasem w redakcji już na pierwszym kolegium z udziałem nowego naczelnego zauważono, że przyszedł on na nie tylko z białym grzbietem „Rz”. Odebrano to jako odwrót od dotychczasowej koncepcji, którą chciał wdrożyć Gauden. Lisicki zapowiada jednak równoległy rozwój części zarówno politycznej, jak i biznesowej. – W dwóch nogach, czyli ogólnoinformacyjnej i prawno-biznesowej, można widzieć słabość „Rzeczpospolitej”, ale można też widzieć jej przewagę nad konkurencją. Ja widzę przewagę. Chodzi o to, aby czytelnicy biznesowi dostali coś więcej, a więc informacje ze świata polityki, i aby swój wolny czas mogli wypełnić na przykład, czytając publicystykę czy informacje o kulturze i nauce – mówi Lisicki. Szybko stara się on uporządkować zespół, tak aby otaczali go ludzie, do których ma pełne zaufanie. Krótko po objęciu stanowiska zwolnił zastępców Gaudena: Ewę Kluczkowską, Jacka Rakowieckiego i Pawła Moskalewicza. Pozostawił jedynie Pawła Jabłońskiego odpowiadającego za grzbiety prawny i gospodarczy. Na zastępców powołał Marka Magierowskiego (do lipca był szefem stron ekonomicznych w „Rz”) i Tomasza Sobieckiego (był jednym z sekretarzy redakcji) – obaj wcześniej pracowali z Lisickim w projekcie dziennika Sołowowa. Magierowski odpowiada za opinie, dodatek sobotni „Plus Minus”, zagranicę i wydanie online, a Sobiecki za sport, kulturę i naukę. Dział krajowy będzie podlegał Amelii Łukasiak, która przyjdzie do „Rz” 1 listopada z „Newsweek Polska”, gdzie była dziennikarką. Nie ma ona doświadczenia redaktorskiego w prasie. – Kierowała serwisem informacyjnym w telewizji Puls i do tej pory patrzyła na „Rzeczpospolitą” z zewnątrz, co okaże się bardzo przydatne – broni jej kompetencji Lisicki. W redakcji „Rz” zmiany naczelnego się spodziewano, więc przyjęto ją bez przesadnych emocji. – Na razie zauważalne jest większe doświadczenie Lisickiego w samym redagowaniu. To przejawia się choćby w pewności, z którą decyduje o tym, co idzie na pierwszą stronę. Za Gaudena dawaliśmy więcej newsów na pierwszą stronę, ale nikt nie miał pewności, czy to powinno iść, a jeżeli nie, to dlaczego – mówi jeden z dziennikarzy działu krajowego „Rz”. Lisicki zdecydował, że prowadzącymi numer będą tylko jego zastępcy, a nie także szefowie poszczególnych działów. Innych wydawców bardziej niż zmiany redakcyjne „Rz” interesuje, czy po raz kolejny zmieni ona właściciela. Grzegorz Haftarczyk, wiceprezes Polskapresse, zauważa, że Mecom to fundusz, który na pewno chce poprawić rentowność każdego swojego przedsięwzięcia. Jego zdaniem na pewno tak jest w przypadku Presspubliki. Według niektórych spekulacji Mecom porozumiał się z państwowym udziałowcem Presspubliki, że odsprzeda swoje udziały firmie przez niego wskazanej. Miałby za tym przemawiać argument, że Mecom szybko potrzebuje pieniędzy, aby spłacić dług wobec Orkli. Truls Velgaard temu zaprzecza i twierdzi, że Mecom chce zachować polskie aktywa Orkli. David Montgomery odmówił odpowiedzi na nasze pytania. Według naszych informacji udziałowcy zmienili statut spółki w taki sposób, że w przyszłości o wyborze naczelnego nie będzie już mogło decydować kolegium redakcyjne w przypadku braku porozumienia między udziałowcami. W takiej sytuacji ostatnie słowo ma mieć większościowy udziałowiec, a więc Mecom. Paweł Lisicki pytany, czy nie obawia się, że gdy w najbliższych wyborach parlamentarnych nie wygra PiS, to sprawa obsady stanowiska naczelnego „Rz” znów stanie się przedmiotem negocjacji między udziałowcami Presspubliki, odpowiada: – Kompletnie się tego nie obawiam. Grzegorz Kopacz
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter