Temat: telewizja

Dział: TELEWIZJA

Dodano: Kwiecień 11, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Winnicki dream. Przypominamy sylwetkę twórcy MWE Networks

W środę Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję KRRiT o udzieleniu koncesji naziemnych dla Republiki i wPolsce24 (wyrok nie jest prawomocny). Sprawa toczy się ze skargi należącej do MWE Networks spółki Polskie Wolne Media, która nie uzyskała miejsca na MUX 8. Przypominamy archiwalny tekst z magazynu "Press" o Michale Winnickim, właścicielu MWE Networks.

Około stumetrowe mieszkanie w nowym bloku w Szczecinie. Żadnego większego szyldu, gdyby nie naklejka na drzwiach, nikt nawet nie domyśliłby się, że to siedziba firmy Michała Winnickiego, do którego należy pięć kanałów telewizyjnych. Zdaniem wielu nie ma prawa na tych stacjach zarabiać. On sam twierdzi, że jego firma jest na plusie. Może ma duży spadek, bogatego wujka albo wygrał w totolotka – zastanawiają się ludzie z branży. I kiedy najwięksi gracze praktycznie nie uruchamiają nowych kanałów, on tworzy kolejne – i to w segmentach wyjątkowo nasyconych – a do tego przejmuje podupadające telewizje.

American Dream

Michał Winnicki pod koniec liceum ponad 10 lat temu był na wymianie uczniowskiej w Nowym Jorku. – Jestem zafascynowany Ameryką. American dream zawsze był w mojej głowie – stwierdza. Motywy amerykańskie mają nawet zasłony na oknie w biurze.

Za oszczędzone pieniądze jego koledzy kupowali wtedy w Ameryce iPody czy modne buty. – Ja miałem inny pomysł: kupiłem kamerę HD – mówi Winnicki. Pamięta, że kosztowała praktycznie połowę mniej niż w Polsce. – W tamtym czasie sam fakt jej posiadania otwierał wiele drzwi. Zastanawiałem się, co robić: kręcić wesela czy jednak coś poważniejszego – opowiada. Pracował jako handlowiec sprzętu RTV w Szczecinie, stąd znajomość telewizorów, kamer i dekoderów płatnej telewizji. Telewizja go fascynowała. Od zawsze oglądał jej dużo, dzięki zagranicznym kanałom uczył się angielskiego.

– Starałem się za wszelką cenę wbić do telewizji, by coś porobić – opowiada Winnicki. Mając kamerę HD, założył firmę producencką. Do współpracy zaprosił m.in. Dawida Szczawińskiego, operatora i montażystę.

Winnicki miał pomysł programu o grach komputerowych. Debiutował w 2008 roku programem „High score” w telewizji O.TV (Owsiak.TV) dostępnej na platformie satelitarnej N. Później magazyn trafił m.in. do Patio TV i TV Biznes.

Kiedy TV 4 zakończyło emisję programu „Gram.tv”, Winnicki zaproponował stacji magazyn „AlleGra”, pozyskał sponsora – Grupę Allegro. To był rok 2009.

– To był duży sukces. Mieliśmy ogromny budżet – twierdzi Winnicki. Czyli jaki? – Nie mogę podawać kwoty. Jak na tamte czasy i program o grach komputerowych stać nas było na wszystko. Prowadzący przylatywał z Warszawy samolotem – opowiada.

Tym prowadzącym był prezenter Radia Zet Marcin Sońta. – Pamiętam, że miał dokładnie zaplanowane weekendy, w które się spotykaliśmy, nagrywaliśmy po trzy odcinki. Codziennie sprawdzał, ile kosztuje bilet lotniczy Warszawa – Szczecin. Najtańszy, jaki udało mu się kupić, kosztował 134 czy 136 złotych w obie strony. Wyszło taniej niż pociąg – opowiada Sońta.

Winnicki chwali się, że na potrzeby programu stworzono duże studio telewizyjne. Sońta pamięta to tak: – Nagrywaliśmy w mieszkaniu, które wynajmował Michał. Kręciliśmy na drugim piętrze w bloku.

– To była półamatorska produkcja, ale dopóki przechodziła kolaudację, nikt nie musiał o tym wiedzieć. W telewizji wyglądało to jak normalna telewizja. I o to chodziło – wspomina Marcin Sońta. – Michał potrafi oszczędzić na wszystkim, ale to nigdy nie było uciążliwe – dodaje.

Później Winnicki dla TV4 zrealizował również program turystyczno-podróżniczy „Letni wakacjometr”. – Pod względem oglądalności i przebicia do szerokiego spektrum widzów był to nasz największy sukces – zapewnia. Dodaje, że miał już mniejszy budżet niż „AlleGra”.

Adam Stefanik, dyrektor programowy TV4, początkowo nie potrafi sobie przypomnieć programów, które Winnicki produkował dla niego. – Pamiętam, że kiedy pojawiły się między nami jakieś elementy negocjacji, zaskoczyło mnie, że pan Michał wykazał się bardzo dużą pewnością siebie, graniczącą wręcz z zupełnym brakiem pokory – wspomina Stefanik. – Miał dalece odmienne stanowisko od naszego w kwestii oceny oglądalności swoich programów i ich przydatności dla anteny – dodaje.

Później firma Michał Winnicki Entertainment pracowała dla TV Biznes, produkując programy „Golf pasja i sport”, „High score” o grach komputerowych i „Darz bór” o myślistwie i łowiectwie. Firma Winnickiego współpracowała także z telewizją rolniczą TVR.

– Moja praca polegała na tym, że jeździłem prawie co tydzień do Warszawy i spotykałem się z szefami różnych kanałów, których jakimś cudem udało mi się namówić na spotkanie – opowiada Michał Winnicki. – Przyjeżdżałem już z pomysłem na program i ze sponsorem w zębach – dodaje.

Nie chce mówić o budżetach swoich produkcji. – Robiliśmy programy i za 100 złotych, i za 10 tysięcy złotych za odcinek – stwierdza tylko. Czym przekonywał sponsorów? – Dobry sprzedawca sprzeda każdy produkt – kwituje.

– Chcieli sprzedać nam program o myślistwie, ale ze względów etycznych nie byliśmy zainteresowani. Szukaliśmy za to producenta programu o drogówce. Zaproponowaliśmy nagranie pilota. Niestety, nie do końca nam się spodobał – wspomina Radosław Sławiński, dyrektor Polsat Play.

Na własnym

Sławiński pamięta też, że spotkał Winnickiego na targach telewizyjnych w Cannes. Wypytywał go o koszt uruchomienia własnego kanału telewizyjnego. – To było mniej więcej rok przed tym, jak dostał pierwszą koncesję – wspomina szef Polsat Play.

– Przez kilka lat trochę tych odcinków się nazbierało. Pomyślałem, że po co rwać włosy z głowy, prosić, by puszczali nasze produkcje, gdy kończyło się to tym, że jeden na dziesięć pomysłów przechodził. Doszedłem do wniosku, że lepiej założyć własną telewizję, a pieniądze od sponsorów powinny pozwolić na związanie końca z końcem – wspomina Winnicki.

W październiku 2013 roku ruszył muzyczno-rozrywkowy Power TV (oficjalny debiut z pełną ramówką to styczeń 2014). Obok m.in. teledysków disco polo stacja emitowała programy, które produkował Winnicki. Weszli na trudny rynek stacji muzycznych, na którym prym wiodły naziemne Polo TV (również z disco polo) i Eska TV.

Spośród największych sieci kablowych pierwszym operatorem, który dołączył Power TV do oferty, była łódzka Toya. – Przy swojej skali nie włączamy pochopnie kanałów, firma Winnickiego nie była medialnie znana, ale produkowała różne programy. Po rozmowach, które gwarantowały i zapewniały ciągłość i trwałość projektu, nie mieliśmy żadnych wątpliwości i ją włączyliśmy – mówi Jacek Kobierzycki, dyrektor generalny sieci Toya. – Mamy dużo kanałów muzycznych, ale uznaliśmy, że tego typu stacja może się przyjąć. Wydaje mi się, że się nie pomyliliśmy – dodaje.

Ponieważ Power TV jest kanałem free-to-air, Toya – tak jak inni operatorzy – nic za tę telewizję płacić nie muszą. W największej kablówce, UPC Polska, stacja pojawiła się dopiero po dwóch latach – we wrześniu 2015 roku. – Nie mieliśmy wiarygodności jako nadawca telewizyjny. Trochę czasu zajęło nam przekonanie największych kablówek. Duzi operatorzy obawiają się, że jak mała firma zakłada kanał, to zaraz padnie, a oni zostaną z problemami – przyznaje Winnicki. – Najlepszą rekomendacją jest dla nas to, że jeszcze żaden operator nie wypowiedział nam umowy – dodaje Winnicki.

Początkowo reklamy w Power TV sprzedawał broker Atmedia, ale po tym, gdy zakończył działalność, stacja trafiła do oferty handlowej TVN Media – Premium TV. – Nasze podejście było takie, że każdej stacji, która została bez opieki handlowej, pomagaliśmy, niezależnie od jej wielkości czy kraju pochodzenia. Dla nas nie miało to żadnego znaczenia, a liczyło się wspólne budowanie biznesu – wyjaśnia Andrzej Karasowski, szef Premium TV.

Nie tylko jeden kanał

– Od początku zakładałem, że będziemy nadawali więcej niż jedną telewizję – podkreśla Michał Winnicki. – Jeśli ma się jeden kanał, to lepiej komuś zlecić dystrybucję, emisję, siedzieć w Londynie i patrzeć, czemu ten biznes nie przynosi pieniędzy – stwierdza obrazowo.

Dlatego we wrześniu 2014 roku ruszył dokumentalny Adventure, który w przeciwieństwie do Power TV jest już płatny dla operatorów. Ci muszą także płacić za kolejne telewizje Winnickiego.

Kontent dla kanału Adventure, jak i Top Kids, kupuje u dystrybutorów m.in. ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemiec czy Holandii, jeździ na targi do Cannes. Tłumaczeniami i nagraniami lektorskimi zajmuje się Toya Studios z Łodzi.

1 września 2014 roku rozpoczęła nadawanie Nuta.TV. Jak mówi Winnicki, dla tych, którzy gardzą Power TV. – Jak ktoś ma 30–40 lat, dalej ma prawo słuchać Rihanny, Maroon 5 czy Red Hot Chili Peppers, ale nie będzie już oglądać Eski TV czy 4fun.tv z SMS-ami i konkursami dla młodzieży – tłumaczy ideę powstania drugiej stacji muzycznej Winnicki.

Z kolei w grudniu 2015 roku powstał Top Kids. – Praktycznie wszystkie telewizje dla najmłodszych skupiają się na najnowszych bajkach. Postanowiliśmy sięgnąć do archiwum z lat 80. i 90. XX wieku, wybrać kultowe bajki i zaprezentować je dzieciom. Dla nich wszystko, co jest w Top Kids, jest nowością. Jeśli „Inspektor Gadżet” był emitowany 20 lat temu, wtedy nie było ich na świecie – opowiada Michał Winnicki. – Widzimy dwie grupy docelowe kanału – dzieci oraz dorosłych, którzy pamiętają te kreskówki ze swojego dzieciństwa – opowiada.

Power TV, Adventure i Nuta.TV są we wszystkich pięciu największych sieciach kablowych (co nie wszystkim telewizjom się udaje), Top Kids – na razie w trzech z nich.

Jacek Kobierzycki z sieci Toya nie chce mówić o tym, ile płaci za kanały firmy Winnickiego. – Oferta była konkurencyjna w stosunku do innych – przyznaje jednak.

Jarosław Pijanowski, członek zarządu operatora kablowego Inea, kiedy pierwszy raz spotkał Winnickiego, myślał, że jest pracownikiem firmy, a nie jej właścicielem. – Nie da się go namówić na wielkie inwestycje marketingowe. Niewiele wymaga, bo chce zarabiać głównie na reklamach – mówi Pijanowski.

– Widać, że ma strategię. Wstrzelił się w rynek. Buduje kanały w segmentach, w których dostrzega potencjał – uważa Jarosław Pijanowski. Jacek Kobierzycki ma pewne wątpliwości: – Według mnie Top Kids jest jego najsłabszym projektem. Filmy są dosyć stare i nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości. Dzieci nie bardzo to oglądają.

Zaprzyjaźnieni producenci

Początkowo firma Michała Winnickiego łączyła prowadzenie kanałów z produkcją programów. – W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że tydzień roboczy ma pięć dni, a my cztery dni pracujemy nad naszymi produkcjami dla zewnętrznych klientów, a tylko jeden dzień poświęcamy na własne Power TV i Adventure. Czekaliśmy, aż kanały będą osiągać przychody – tłumaczy Winnicki. Teraz skupił się na prowadzeniu kanałów. – Współpracujemy z producentami, których znamy. Uważam, że jest to efektywniejszy sposób: za wszystko odpowiada producent, łącznie ze znalezieniem sponsora – dodaje.

„Darz bór” powstaje do dziś, ale produkcję przejęła firma Forest Hunter Media, którą założył prowadzący ten program Przemysław Malec. Dołączył do niego Dawid Szczawiński. – Po długiej rozmowie uznaliśmy, że podzielimy swoje biznesy. Ja przejmę magazyn, Michał będzie tworzył stacje telewizyjne – opowiada Przemysław Malec. „Darz bór” emitowany jest obecnie w Adventure. – Jesteśmy cały czas na stopie przyjacielskiej – zaznacza Malec.

Przejmować innych

Dziś zapewnienie dobrej dystrybucji nowej telewizji jest coraz trudniejsze. Dlatego Winnicki znalazł sposób, by dalej poszerzać portfolio swojej firmy – przejmuje kanały, które samodzielnie nie są w stanie utrzymać się na rynku.

Pod koniec listopada 2016 roku kupił większościowy pakiet udziałów (51 proc.) w spółce Nova Media, która wygrała przetarg na nabycie kanału TVR od syndyka masy upadłościowej. Pozostałe 49 proc. kupił fundusz inwestycyjny Media Tycoon LLC. Dotychczas właścicielami Nova Media byli Marta Rudek-Łepkowska i Michał Łepkowski, prowadzący firmę Plants Broker. – TVR kupiliśmy, bo jest w najtańszych pakietach sieci kablowych i nie chcieliśmy, aby ta stacja wpadła w ręce któregoś z konkurentów – tłumaczy Winnicki.

– Za TVR zapłaciliśmy mniej, niż myśleliśmy. Przejęliśmy spółkę, która wygrała przetarg, a ta kupiła stację po cenie wywoławczej. To nas mniej kosztowało niż oferta, którą chciałem złożyć w przetargu, który przespałem – przyznaje Michał Winnicki.

500 tysięcy złotych? – pytam. – Trochę więcej – odpowiada Winnicki i dodaje, że cała inwestycja zamknęła się w 1 mln.

Michał Winnicki finalizuje również zakup telewizji muzyczno-rozrywkowej To!TV (wcześniej ITV) od spółki Telestar. – Nie ukrywam, że nawiązaliśmy z nim współpracę, bo jest już w Cyfrowym Polsacie – przyznaje. Jego wcześniejszych kanałów ta platforma nie dołączyła do oferty. To!TV wycofały jednak dwie czołowe sieci kablowe: Vectra i Inea. – Nie było oglądalności w tych kablówkach, więc nadawca To!TV nie miał uzasadnienia biznesowego, by te umowy przedłużać, a my chcemy nabyć spółkę wolną od zadłużenia – tłumaczy.

– Stacje telewizyjne prowadzone przez Michała Winnickiego obserwuję z zaciekawieniem. Warto docenić, że zostały zbudowane od zera oraz że mają stabilny udział w widowni. Ciekawą strategią jest akwizycja. Mimo że stacje nie są duże, potencjalnie mogą mieć istotną wartość ze względu na zbudowaną dystrybucję. A tę, jak pokazują m.in. badania ScreenLovers, trudno jest dziś budować od podstaw – uważa Wojciech Kowalczyk, zastępca dyrektora ds. strategii produktu i internetu w biurze reklamy TVP.

Winnicki twierdzi, że negocjuje jeszcze z dwoma nadawcami. Z którymi? Nie chce powiedzieć. Ale jakby to było jeszcze mało, w styczniu złożył w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji wniosek o kolejny kanał muzyczny – Rock TV. Chciałby, żeby stacja ruszyła wiosną. – Wiemy, że będzie ciężko – stwierdza. W młodości Winnicki słuchał dużo rocka i metalu, był na Przystanku Woodstock. Do uruchomienia telewizji z muzyką rockową zachęcił go debiut Hip Hop TV Grupy ZPR Media.

– Uruchamianie kolejnego kanału muzycznego to samobójstwo, a rock to zbyt niszowa muzyka, by taka stacja mogła się utrzymać, co widać po rynku radiowym, gdzie mieliśmy trzy sieci radiowe z formatem rockowym, a teraz jest de facto jedna – twierdzi Rafał Freyer, dyrektor programowy stacji Kino Polska Muzyka. – Grupa ZPR uruchomiła kanał Hip Hop TV, licząc, że popularność klipów na YouTube przełoży się na oglądalność, a na razie wielkich efektów nie widać – przypomina Freyer i podaje, że w ofercie NC+ jest 20 kanałów muzycznych, a w brytyjskim Sky – 15.

Power TV z najlepszymi wynikami

Spośród kanałów należących do firmy Winnickiego najlepiej radzi sobie Power TV – ma też najszerszą dystrybucję (dociera do 36,8 proc. gospodarstw domowych).

W 2016 roku Power TV był na siódmym miejscu wśród telewizji muzycznych, zdobył 0,05 proc. udziału w rynku (0,1 proc. w grupie komercyjnej).

W minionym roku Power TV najlepszy wynik odnotował w lipcu. Średnia dobowa widownia stacji wyniosła 4,5 tys., a udział w rynku 0,08 proc. (w grupie komercyjnej 0,18 proc.). Telewizja Winnickiego była na piątym miejscu wśród kanałów muzycznych – wyprzedziła m.in. 4fun Dance i Viva Polska.

Adventure TV i Nuta.TV mają śladowe wyniki (0,01–0,02 proc.), ale też ich zasięg jest ograniczony – oba mają po 13,7 proc. zasięgu technicznego.

– Nie są to kanały, które charakteryzują się wysokimi udziałami oglądalności. Rynek jest bardzo sfragmentaryzowany i trudno jest nowym stacjom zdobyć widza. Naszą rolą jest między innymi reprezentacja takich kanałów, które są stosunkowo nieduże, a w naszej ofercie sumarycznie stanowią dość istotny udział – mówi o kanałach Winnickiego Andrzej Karasowski z Premium TV.

Według szacunków TV director w domu mediowym Codemedia Katarzyny Baczyńskiej Power TV, Adventure TV i Nuta.TV mogły w grudniu 2016 roku zarobić 0,4–0,5 mln zł. To oznaczałoby, że w skali całego roku firma Winnickiego zarobiła na reklamach kilka milionów złotych.

Michał Winnicki o przychodach swoich stacji nie chce mówić. Power TV zarabia na reklamach więcej niż jeden milion złotych rocznie? – pytam. – Tak – odpowiada. A więcej niż dwa miliony złotych? – dopytuję, na co stwierdza: – To zależy.

Mariusz Wójcicki, szef telewizji muzycznej Stars.TV, dziwi się biznesowi Winnickiego: – Patrzę na kanały Michała Winnickiego, ich oglądalność, wiem, ile zarabiam w swojej stacji. Przekładając to na swoje warunki, wiem, że już dawno bym zbankrutował. Nie wiem, jak on działa.

Podobne pytania zadaje sobie wielu graczy w branży telewizyjnej. Jakim cudem uruchamia kolejne telewizje? – słyszę nieraz.

Nie brakuje nawet głosów, że za Winnickim ktoś stoi, a on sam jest tylko pionkiem.

– Michał stoi za tym wszystkim sam. Dobrze poukładał to biznesowo. Nigdy nie zaglądałem nikomu do portfela, ale na pewno to, co zarabiał, inwestował dalej. To nie jest facet, który najpierw sobie kupi supersamochód czy pięć mieszkań – tłumaczy Przemysław Malec, który współpracuje z Winnickim od lat.

Jarosław Pijanowski z Inei rok temu zapytał Winnickiego, skąd miał pieniądze. – Nie do końca spinała mi się jego postać z tym, że zbudował firmę z kilkoma kanałami – przyznaje. Winnicki mówił mu, że produkował programy telewizyjne.

– Energia, którą poświęca na prowadzenie biznesu, naprawdę zasługuje na słowa uznania – mówi Andrzej Karasowski z Premium TV. Za kompetentną osobę Winnickiego uważa Jacek Kobierzycki z sieci Toya. – Rzuca wyzwania wielkim tego świata. Według mnie jest słowny i wiarygodny – stwierdza. A Izabella Wiley, dyrektor generalna na Europę Środkowo-Wschodnią A+E Networks UK, dodaje: – Myślę, że jest ambitnym człowiekiem, który nie boi się ryzyka. Wydaje się, że do tej pory jego odważne decyzje inwestycyjne wyszły mu na dobre.

Nie wszyscy wypowiadają się o Michale Winnickim w samych superlatywach. – Bardzo zdesperowany, by zaistnieć – mówi o nim szef jednej z telewizji. – Starał się zrobić na mnie wrażenie. Zależało mu, by uchodzić za poważną osobę – wspomina spotkanie.

Kiedy zapytać o Michała Winnickiego dziennikarzy w Szczecinie lub osoby związane z tym miastem, wszyscy robią wielkie oczy. – Nikt nas tu nie zna – potwierdza Winnicki. – Lokalnej działalności w ogóle nie prowadzimy. Klientów zawsze mieliśmy z Warszawy – tłumaczy.

Oszczędza na wszystkim

– To, co robimy tutaj, nie opłacałoby się ani w Warszawie, ani w Londynie. Ciągle słyszę, jakim cudem uruchamiamy kolejne kanały, powinniśmy zbankrutować – opowiada Michał Winnicki.

Jak twierdzi, oszczędza, na czym się da. – Ostrożnie wydajemy pieniądze, bo ich de facto dużo nie mamy – mówi Winnicki. Jego ojciec jest emerytowanym profesorem matematyki. – Byłem nauczony dobrze liczyć – mówi.

KRRiT, przyznając koncesję na Power TV, stwierdziła, że „wnioskodawca dysponuje własnymi środkami finansowymi, skromnymi w relacji do potrzeb związanych z działalnością telewizyjną, niemniej wystarczającymi na zaplanowane inwestycje oraz działalność początkową projektowanego przedsięwzięcia”.

Nadawców kanałów tematycznych najwięcej kosztuje miejsce na transponderze satelitarnym, za które płaci się średnio ok. 1,5–2 mln zł rocznie. – Pojemność na satelicie bardzo optymalizujemy – zaznacza jednak Winnicki. – Mamy wydajny sprzęt emisyjny, który przy mniejszej pojemności może zapewnić wysoką jakość obrazu – tłumaczy. Nie chce jednak powiedzieć, ile kosztuje go emisja satelitarna. – Za pojemność satelitarną płacimy siedmiocyfrowe kwoty rocznie – potwierdza.

Nie wszystkie kanały firmy Winnickiego nadają z satelity – nie ma na niej Top Kids, a Nuta.TV pojawiła się dopiero z początkiem lutego 2016 roku. Nie będzie też (przynajmniej na początku) Rock TV. To powoduje, że koszty utrzymania takiej stacji są znacznie mniejsze.

Michał Winnicki cały czas prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, nie założył spółki. – Za spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością trzeba płacić większe opłaty za księgowość, wiąże się to też z wyższymi podatkami. Po co przepłacać? – stwierdza.

Michał Winnicki zaznacza, że każdy rok jego firma kończyła zyskiem, który inwestuje w nowe kanały lub przejmowanie konkurentów. Wzorem dla niego w prowadzeniu biznesu jest Victor Kislyi, założyciel białoruskiej firmy Wargaming.net. Winnicki poznał go na targach gier komputerowych. – Swego czasu powiedział mi w wywiadzie, że po sukcesie tworzonych przez jego firmę gier nie kupił ferrari, tylko zainwestował w rozwój, aby stać się jednocześnie producentem i wydawcą – opowiada Winnicki. I podkreśla: – Nic na bogato nie mamy. Nawet komputery są leasingowane.

On sam jeździ skodą przerobioną na gaz, by było taniej. W jego firmie pracuje ok. 10 osób. – Wszyscy na umowę o pracę. Jak na Szczecin zarabiają dobrze. To nie są stawki warszawskie, bo inaczej nigdy to by nam się nie opłacało – zaznacza Winnicki. Zatrudnia głównie osoby młode, zaraz po studiach, bo – jak tłumaczy – nie mają złych nawyków. – Początkowo szukałem ludzi z doświadczeniem. Jak opowiadałem im o Power TV i Adventure w 2011–2012 roku, słyszałem, że to się nie uda – wspomina.

Inwestor zza oceanu

Pytam Michała Winnickiego, czy miał propozycję kupna firmy. – Na kanapie, na której pan siedzi, siedzieli też ludzie ze Stanów Zjednoczonych w zeszłym roku – opowiada. – Była to znana firma, większa niż ta, która kupiła TVN – chwali się.

Za mało proponowali? – Nie szukamy inwestora, to my kupujemy kanały. Jestem młody, chce mi się jeszcze pracować – odpowiada. – Chcieli kupić przede wszystkim kanał Adventure. Ich akcjonariusze nie widzą wartości w kanałach muzycznych – dodaje.

On jeszcze widzi i snuje wizję dotyczącą rozwoju swojej firmy. Przed spotkaniem ze mną był na przetargu w Urzędzie Miasta Szczecina. – Wygraliśmy przetarg na zakup działki pod budowę biurowca, który roboczo nazywa się Power Tower – mówi, pokazując mi mapkę. To ok. 750 mkw. na rogu ulic Heyki i Maklerskiej w okolicach dworca PKP. Cena wywoławcza wyniosła 246 tys. zł, Winnicki kupił ją za 248,5 tys. zł. – Za parę lat zbudujemy tam siedzibę z prawdziwego zdarzenia – zapowiada.

***

Ten tekst Macieja Kozielskiego pochodzi z magazynu Press  wydanie nr 4/2017. Teraz udostępniliśmy go do przeczytania w całości

***

Dzisiaj do Grupy MWE Networks (wcześniej Michał Winnicki Entertainment) należy kilkanaście kanałów telewizyjnych. W 2024 roku najwyższy udział w widowni telewizyjnej zanotował naziemny Antena HD - 0,53 proc. w 4+ (wzrost z 0,44 proc. w 2023 roku) i 0,55 proc. w 16-59 (wzrost z 0,46 proc.; dane Nielsen Media). 

Maciej Kozielski

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.