IWP do marszałka Hołowni: projekt nowelizacji prawa autorskiego może utrwalić patologie
Jacek Wojtaś, prawnik z IWP: – Niedostosowanie przepisów do standardów unijnych oznacza, że wszystko zostaje po staremu (fot. Andrzej Lange/PAP)
Projekt nowelizacji prawa autorskiego w obecnym kształcie może utrwalić patologie rynkowe i doprowadzić do upadku niektórych polskich wydawców – przestrzegają przedstawiciele Izby Wydawców Prasy w piśmie do marszałka Sejmu Szymona Hołowni.
Jak czytamy w piśmie IWP, przyjęcie projektu nowelizacji, która ma implementować unijną dyrektywę DSM, „jeszcze bardziej umocni hegemonię zagranicznych gigantów technologicznych”. „Apelujemy do Pana Marszałka, by ważne akty prawne nie były przyjmowane przez Sejm zbyt pospiesznie, kosztem ich merytorycznej wartości. A w efekcie kosztem polskich mediów, polskiej kultury i gospodarki” – napisano w apelu.
"Wszystko zostaje po staremu"
Wydawcy tradycyjnie jako pierwszy wysuwają argument, że w projekcie nie przewidziano mechanizmu interwencji organu państwowego, jeśli wydawcy nie osiągną porozumienia z platformami cyfrowymi w sprawie zapłaty za eksploatowane treści.
Czytaj też: Likwidacja abonamentu i zmiany w KRRiT? MKiDN przedstawiło założenia ustawy medialnej
„(…) doświadczenia innych krajów wyraźnie pokazują, iż w przypadku przyjęcia możliwości interwencji państwowego organu przy fiasku negocjacji, rozmowy kończą się porozumieniami, a rekompensaty należne wydawcom i dziennikarzom są wypłacane” – czytamy w piśmie, którego autorzy przestrzegają, że brak skutecznego mechanizmu ochrony w starciu z cybergigantami może nawet doprowadzić polskich wydawców do "upadku z przyczyn ekonomicznych".
W swoim piśmie IWP zwraca też uwagę na przepisy w projekcie wyłączające odpowiedzialność administratorów platform za prezentowanie materiałów prasowych online. A to nie daje wydawcom ochrony z tytułu praw pokrewnych za publikowanie artykułów prasowych np. na YouTube.
Jak mówi „Presserwisowi” Jacek Wojtaś, prawnik IWP, taki kształt przepisów jest w kontrze do art. 17 dyrektywy DSM, która przenosi właśnie odpowiedzialność z internauty na administratora serwisu, w którym doszło do tego udostępnienia.
– Niedostosowanie przepisów do standardów unijnych oznacza, że wszystko zostaje po staremu: gdy internauta wrzuca coś do sieci, naruszając prawa autorskie wydawców, muszą oni ścigać bezpośrednio tę osobę, a nie dostawców usług udostępniania treści online. A wiemy jak wygląda ściganie pojedynczego internauty z ekonomicznego punktu widzenia – mówi prawnik IWP.
Apel o podjęcie "rzetelnej debaty"
Wbrew regulacjom dyrektywy DSM, w projekcie ograniczono zakres ochrony praw wydawców. „Prawem pokrewnym (…) ma być chronione zwielokrotnianie publikacji prasowych, a także ich udostępnianie w internecie. Natomiast ustawodawca uzależnił tę ochronę od kryterium celowego, przyjmując rozwiązanie nieznane prawu autorskiemu. Według projektu ma być chronione tylko takie kopiowanie, które ma posłużyć rozpowszechnianiu treści w sieci. Zapis taki może posłużyć obchodzeniu prawa i istotnie ograniczyć zakres ochrony praw wydawców i dziennikarzy” – czytamy w piśmie IWP.
Czytaj też: Będzie zakaz prowadzenia działalności medialnej przez samorządy? Jest propozycja
Co to oznacza w praktyce? Jacek Wojtaś tłumaczy, że w świetle obecnego projektu implementującego dyrektywę prawa pokrewne wydawców i dziennikarzy nie będą chronione, jeśli np. jakaś firma udostępni publikację prasową w zamkniętym obiegu, czyli np. w intranecie lub w niepublicznej grupie na Facebooku.
Pismo do marszałka Sejmu wysłano dzień po tym, jak postulatów polskich wydawców nie uwzględniono na sejmowej komisji kultury ws. prawa autorskiego.
"Apelujemy do Pana o spowodowanie, by jeszcze na etapie prac w Sejmie podjęto rzetelną debatę na temat implementacji dyrektywy DSM, aby w przyszłości o mechanizmach polskiej demokracji i kształcie polskiej kultury nie decydowały niemal wyłącznie algorytmy firm technologicznych" – piszą wydawcy do Szymona Hołowni.
Czytaj też: Prezes Orlenu zapowiada sprzedaż Polska Press. "To spore wyzwanie"
(MZD, 25.06.2024)