Strategia PO wobec TVP. Chodzić mają tylko sprawdzeni w bojach z propagandą
Politycy Koalicji Obywatelskiej zaczęli chodzić do telewizji publicznej. Ale tylko ci, którzy najlepiej radzą sobie z propagandą (fot. Wojciech Olkuśnik/East News)
– Do uczestnictwa w programach TVP będziemy delegować polityków najbardziej doświadczonych, którzy w przeszłości udowodnili, że doskonale radzą sobie w tego typu sytuacjach – mówi Jan Grabiec, rzecznik Platformy Obywatelskiej i poseł tej partii, pytany o strategię obecności PO w mediach rządowych. Politycy opozycji zdecydowali o powrocie na anteny TVP i Polskiego Radia, choć spodziewają się, „że nasi politycy będą w nich zakrzykiwani i prowokowani”.
Politycy Koalicji Obywatelskiej ogłosili bojkot ogólnokrajowych stacji telewizyjnych w marcu br. w reakcji na materiał Tomasza Duklanowskiego z Polskiego Radia Szczecin. Dziennikarz regionalnej rozgłośni ujawnił w nim dane umożliwiające identyfikację ofiar pedofila. Jedna z nich, 16-letni syn posłanki PO Magdaleny Filiks, nie żyje. Media publiczne nie potępiły materiału. Wprost przeciwnie: TVP insynuowała, że to polityka PO doprowadziła do śmierci dziecka.
Decyzja o powrocie do TVP konieczna
– Nie używaliśmy słowa bojkot, ale z zasady nie wysyłaliśmy przedstawicieli do programów TVP, TVP Info i Polskiego Radia Szczecin. Natomiast w programach regionalnych, na antenie TVP 3, nasi politycy mogli brać udział, bo są to przeważnie stacje mniej upolitycznione od ogólnopolskich – dodaje Jan Grabiec.
Czytaj też: Tusk ogłosił, że politycy PO będą chodzić do TVP. Konferencję zakłócił Michał Rachoń
Eksperci są zgodni, że powrót do mediów rządowych to dobry ruch, lecz także przestrzegają. W ocenie Anny Gołębickiej, ekonomistki, ekspertki komunikacji i zarządzania, przedstawionej w niedawnym wydaniu „Presserwisu”, z uczestnictwem polityków opozycji w programach mediów publicznych jest jak z jazdą na nartach na czarnym szlaku: powinny go wybierać tylko osoby o wystarczających umiejętnościach. – Politycy cierpliwi, dobrze przygotowani merytorycznie mogą z powodzeniem wybierać ten czarny medialny szlak i brać udział w programach mediów publicznych – mówiła nam Anna Gołębicka.
Rzecznik PO podkreśla, że decyzja o powrocie do programów Telewizji Publicznej była konieczna. – TVP oglądają wyborcy niezdecydowani, również nasz elektorat, bo jego część jest pozbawiona dostępu do mediów niezależnych od rządu. Uczestnictwo w programach telewizji publicznej jest więc dla nas jedyną szansą dotarcia do ważnych dla nas grup społecznych – dodaje.
Politycy PO, którzy pracują z mediami, nieoficjalnie mówią nam, że istnieje coś na kształt rankingu najlepszych medialnie przedstawicieli partii. Oznacza to, że generalnie wiadomo, kto do mediów powinien iść i daje gwarancję dobrego występu, a kto raczej powinien rządowych mediów unikać. – Ostatnio doszedł nam do tej grupy jeden zawodnik – Michał Kołodziejczak z Agrounii. Dobrze radzi sobie z propagandystami – śmieje się poseł ze Śląska.
I wymienia innych liderów w tej konkurencji: znakomici Dariusz Joński i Michał Szczerba czy dobrzy Borys Budka albo Izabela Leszczyna. Bezkonkurencyjni z radzeniem sobie z propagandą są Donald Tusk i Rafał Trzaskowski – oni jednak nie są zapraszani do standardowych programów publicystycznych TVP.
Tylko najbardziej doświadczeni posłowie
Jan Grabiec zdaje sobie sprawę, że dla polityków opozycji uczestnictwo w programach TVP nie jest łatwe, bo prowadzącymi są niemal wyłącznie dziennikarze, którzy realizują instrukcje czołowych propagandystów. – Na porządku dziennym było wyciszanie mikrofonów naszym politykom i przerywanie wypowiedzi. W tym kontekście widać rażącą dysproporcje między nami a politykami Zjednoczonej Prawicy, którzy zapraszani do mediów niezależnych od rządu po prostu nie odpowiadali na pytania i wygłaszają zdania zgodne z ustalanym odgórnie przekazem dnia – mówi Jak Grabiec.
Czytaj też: Krzysztof Luft złożył skargę do KRRiT na notoryczne naruszanie ustawy przez TVP
Rzecznik Platformy Obywatelskiej zapewnia, że w Koalicji Obywatelskiej nie ma tzw. przekazów dnia. Inny polityk PO tłumaczy nam jednak, jak to działa. – Na kluczowe tematy pierwsi wypowiadają się nasi koledzy, którzy znają się na rzeczy. I oni budują narrację – zauważa nasz rozmówca.
Jan Grabiec w pewnym sensie potwierdza: – Mamy polityków specjalizujących w konkretnych dziedzinach. Spójność przekazu osiągniemy delegując do konkretnych programów osoby dobrze przygotowane merytorycznie. Wiemy, jak dużej pokory i cierpliwości wymaga uczestnictwo w programach TVP. Dlatego przed wyborami do TVP wyślemy najbardziej doświadczonych posłów, o których wiemy, że radzą sobie w takich sytuacjach – dodaje.
– Szkoda, że władze PO dopiero teraz zrezygnowały z bojkotu TVP – mówi nam inny czołowy polityk KO. – Ze strony opozycji chodzili do niej politycy, którzy przeważanie umieli wykorzystać swoje występy do budowy indywidualnej marki, np. publikując wybrane fragmenty programu w mediach społecznościowych. Poza tym praca w tak ekstremalnie trudnych warunkach była dla większości doskonałym ćwiczeniem medialnych umiejętności – dodaje.
Czytaj też: Dziennikarze przesłuchiwani, bo pisali o fikcyjnym zatrudnieniu siostry Morawieckiego
(JF, 22.09.2023)