Temat: telewizja

Dział: TELEWIZJA

Dodano: Czerwiec 03, 2023

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Kolonia miłości dla dorosłych. Wszystkie telewizje stawiają na bikini reality

Programy typu bikini reality to fabryki celebrytów. To wymarzona trampolina do sławy – zanim jednak nadejdzie sława, trzeba przetrwać w „raju” (fot. materiały prasowe)

Słońce, plaża, młodość, piękne ciała, miłość, seks, nicnierobienie. Nie mamy tego na co dzień, przynajmniej popatrzymy sobie w telewizji. Taka to idea.

W każdym odcinku perełki. Prowadząca „Love Never Lies” po tym, jak jeden z uczestników dowiedział się, że jego partner go zdradził: „Prawdomówność Bruna dodała wam 2 tysiące złotych do puli”. Albo quiz z wiedzy ogólnej na planie „Hotelu Paradise” i pytanie o stolicę Portugalii. Uczestnik Adam: „Strzelam, wyjdę na głupka najwyżej. Strzelam: Peru!”. Albo uczestnik „Hotelu Paradise” do koleżanki: „Nie martw się, też mam trochę ciałka, też mógłbym zrzucić. Chodź, pozrzucamy razem”.

Właśnie trwa casting do ósmej edycji „Love Island”. Można się zgłosić za pomocą formularza online. Zanim wpiszemy imię i nazwisko, musimy wkleić swoje zdjęcie portretowe i kolejne – całej sylwetki. Następnie trzeba odpowiedzieć na pytania o wagę, wzrost, orientację seksualną, wykształcenie, wykonywany zawód, jak długo jesteś singlem i czy masz dzieci. Ale to nie koniec – potem producenci dokonują żmudnej selekcji. Tysiące ludzi uważa, że warto się jej poddać. Programy typu bikini reality to fabryki celebrytów. Dla każdego, kto chce się wybić w social mediach, to wymarzona trampolina do sławy. Zanim jednak nadejdzie sława, trzeba przetrwać w „raju”.

CO NAS KRĘCI, CO NAS PODNIECA

Słońce, miłość, intrygi, seks, piękne ciała i pieniądze – to najbardziej lakoniczna recenzja programów z gatunku bikini reality, czyli takich, w których młodzi uczestnicy obu płci zamknięci w luksusowej posiadłości gdzieś w egzotycznym kraju podglądani są przez kamery niemal przez całą dobę. Formaty takie ma w portfolio większość liczących się grup telewizyjnych. „Love Island. Wyspa miłości” w TV 4 (Polsat) „Hotel Paradise” w TVN Siedem (grupa Warner Bros Discovery), „True Love” – nowość w TVN Siedem. Nawet Telewizja Polska, nie mogąc znieść sukcesów słonecznych randek u konkurencji, sprawiła sobie ostatnio swoje bikini reality – „Love me or leave me. Kochaj albo rzuć”. Nie odważyła się jednak na emitowanie go w konwencjonalnej telewizji. Show jest dostępny tylko na platformie TVP VOD, a pierwszy sezon wystartował 16 marca. Podobny format w polskiej wersji zaproponował też Netflix. Od stycznia na platformie można oglądać pierwszy sezon „Love Never Lies Polska”, gdzie – to nowinka wśród tego typu programów – pojawia się też trójka gejów. Do tego w maju w TVN Siedem ma wystartować specjalne wydanie „Hotelu Paradise”, z dopiskiem All Stars, w którym zobaczymy gwiazdy poprzednich edycji programu.

Nie bez powodu bikini reality rządzi w prime time tych stacji. Widzowie oglądają je pasjami. Odcinki „Hotelu Paradise” na TVN Siedem emitowane od 29 sierpnia do 18 listopada 2022 roku, oglądało średnio (AMR – average minute rating) od 370 do 596 tys. widzów. Szósta edycja „Love Island” – z jesieni 2022 roku, jeszcze wyświetlana w Polsacie – miała od 393 do 711 tys. widzów. Po przeniesieniu „Wyspy miłości” do TV 4 (i przy okazji zmianie godziny emisji z 22 na 21) siódma edycja show, emitowana od 27 lutego do 9 kwietnia 2023 roku, cieszyła się publicznością liczącą od 377 do nawet 801 tys. (wszystkie dane: Nielsen). Na platformach streamingowych też sukcesy. W Polsat Box Go numerem jeden jest „Love Island”, a w serwisie Player.pl jeden z najpopularniejszych programów to obecnie „True Love Extra”.

Co nas tak kręci w bikini reality? – Lubimy podglądać – wyjaśnia Małgorzata Bulaszewska, kulturoznawczyni i medioznawczyni z Uniwersytetu SWPS. – Bikini reality są jeszcze bardziej „podglądacką” wersją tego, co serwują nam zwykłe reality show. To kolejna odsłona voyeuryzmu medialnego. Wczesne reality show odbywały się w pomieszczeniach zamkniętych. Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać po takich programach jak pierwsza edycja „Big Brothera”. Zachowania uczestników były naturalne – i to było prawdziwe podglądanie. Później już wiedzieliśmy, że jest w tym trochę udawania i grania, dlatego nam się znudziło. W konsekwencji potrzebowaliśmy czegoś nowego, wręcz z innego świata, rozgrywającego się w atrakcyjnym miejscu, z ładnymi ludźmi jako uczestnikami, z atrakcyjnymi ciałami, których na co dzień na ulicy raczej się nie widuje. Potrzebowaliśmy programu, w którym możemy się choć na chwilę przenieść w miejsca, gdzie jest słońce, plaża, radość, zabawa. Współczesny widz zdaje sobie sprawę, że w przypadku tych pięknych ciał nie chodzi o romantyczną miłość, ale o grę, o udawanie, które pozwoli wygrać. A zatem wszystko jest dozwolone. Kłamstwa czy brak lojalności w imię spodziewanej nagrody – dodaje Bulaszewska.

Sami producenci tego typu formatów dobrze wiedzą o naszym zamiłowaniu do podglądania i wymieniają tę ludzką słabość jako jeden z powodów sukcesów bikini reality. – Ludzie, oprócz tego, że chcą zobaczyć historię, chcą też oglądać prawdziwych ludzi w intymnych relacjach i sytuacjach – mówi Grzegorz Piekarski, prezes Golden Media Polska, firmy produkującej „Hotel Paradise” i „True Love”. I dodaje: – Mają możliwość skrupulatnego, codziennego śledzenia ich losów. Do tego Polacy uwielbiają seriale, a tutaj mają serial z prawdziwymi ludźmi. Chcą przyjrzeć się emocjom innych, uciec od szarości życia, zobaczyć, że ktoś czasami ma lepiej lub gorzej. Nawet jeśli jest w pięknym kraju, to być może ma rozterki miłosne.

Nieco bardziej romantyczne podejście do bikini reality ma Zuzanna Madejska, producentka programu „Love Island. Wyspa miłości” z firmy Jake Vision. – Naprawdę wkładamy całe serce w to, żeby ten program był o relacjach. Wierzę, że tam mogą i wydarzają się naprawdę fajne rzeczy. Naturalnie rzeczywistość później weryfikuje związek. Będąc w willi Love Island, nietrudno się zakochać: jesteś w pięknym miejscu, w pięknym słońcu, wśród pięknych ludzi. Nie masz żadnych obowiązków dnia codziennego. Ten program jest taką kolonią miłości singli – przekonuje.

REKLAMODAWCY NIE BOJĄ SIĘ BIKINI

Sama dobra oglądalność jednak nie wystarczy, muszą znaleźć się jeszcze reklamodawcy chcący promować się przy tego typu formatach. Tych nie brakuje, co potwierdzają eksperci z domów mediowych.

Krzysztof Pełka, strategic director w Media Group, odpowiedzialny za rynek telewizyjny, wyjaśnia: – Stacje emitują takie formaty, bo liczą, że koszty ich produkcji pokryją reklamodawcy. Stacje traktują te programy jako konie pociągowe, umieszczają je w ramówkach high-seasonowych, czyli wiosennych i jesiennych, i to w prime time od poniedziałku do piątku. One są dość dobrze oglądane, a z perspektywy reklamodawców, a tym samym domów mediowych, kluczowym kryterium wyboru programów są wielkość i profil widowni.

***

To tylko fragment tekstu Katarzyny Pachelskiej. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy "Press": Bianka Zalewska i jej dwa światy, Duklanowski od wrzutek, tata Maty i kryminały

Press

Katarzyna Pachelska

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.