Temat hejterki z prokuratury połączył konkurujących ze sobą na co dzień dziennikarzy śledczych. "Lepsze efekty"
Współautorami śledztwa są Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski i Michał Fuja z "Superwizjera" TVN, pomogła im Julia Dauksza z "Frontstory" (screen: wp.pl)
Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski, Michał Fuja z "Superwizjera" TVN i Julia Dauksza z "Frontstory" wspólnie ustalili, kim jest internetowa hejterka atakująca na Twitterze posłankę Magdalenę Filiks. Operacja udała się dzięki współpracy dziennikarzy z różnych redakcji. - Nasze redakcje bez wahania zgodziły się na ten układ. Taka współpraca jest warta wspierania, bo przynosi lepsze efekty - mówi Szymon Jadczak.
Szymon Jadczak opowiada, że śledztwo zaczęło się niewinnie. Kiedy Magdalena Filiks ujawniła samobójczą śmierć swojego syna (3 marca 2023 roku), wylała się na nią fala hejtu. Szczególnie aktywne było jedno konto i początkowo z ciekawości, a potem zaintrygowani intensywnością ataku Jadczak i Fuja zaczęli mu się przyglądać uważniej.
- Z Michałem pracowałem już wcześniej w "Superwizjerze", lubię z nim pracować i często rozmawiamy o tego typu tematach - mówi Jadczak. - Na początku to był OSINT (Open Source Intelligence, biały wywiad - przyp. red.) po godzinach, bardziej jako hobby niż temat.
Hejterskie konto, które publikowało tweety naruszające godność posłanki, nie oszczędzało także premiera Mateusza Morawieckiego, prezydenta Andrzeja Dudy, prezentowało treści antyszczepionkowe, a ostatnio antyukraińskie, ale za to gloryfikowało Zbigniewa Ziobrę. W czasie analizy treści wpisów dziennikarze zderzyli się z twitterową rzeczywistością. Platforma pod rządami Elona Muska ma częste kłopoty technologiczne, błędy w kodach. To sprawiło, że narzędzia do analizy treści tweetów przestawały działać lub działały niepoprawnie.
Ratunkiem okazało się szkolenie z technik OSINT, zorganizowane kilka tygodni temu przez Fundację Reporterów. - Tam poznaliśmy Julię Daukszę i to ona pomogła nam obejść przeszkody - mówi Jadczak. - Jej metody są imponujące, podobnie jak jej dostęp do narzędzi.
Sam znał już ich część z podobnego szkolenia Niebezpiecznika. - Ale to Julia pokazała nam, jak jeszcze można ich używać - mówi.
Dziennikarzom udało się wspólnie ustalić, kim jest właścicielka konta, dzięki analizie jej dwóch zdjęć profilowych. I tu pomogła sztuczna inteligencja. To ona porównała fotografie z tysiącami zdjęć dostępnymi w sieci, zidentyfikowała kobietę i doprowadziła dziennikarzy do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku (gdzie właścicielka konta pracuje). Kobieta zaprzecza, że to jej konto, ale jej słowom przeczy analiza faktów, którą Jadczak i Fuja szczegółowo opisują w tekście na WP.
Jadczak cieszy się, że coraz częściej dochodzi do współpracy dziennikarzy z różnych redakcji przy wspólnych tematach. - Nasze redakcje bez wahania zgodziły się na ten układ. Taka współpraca jest naprawdę warta wspierania, bo przynosi lepsze efekty - mówi.
Przyznaje to również Michał Fuja. - Był między nami taki ping-pong pomysłów, kiedy jednemu kończyły się pomysły, drugi przychodził z kolejnymi. Jestem z tej współpracy bardzo zadowolony i mam nadzieję, że ją powtórzymy - mówi, dodając, że jedynym problemem przy takiej współpracy jest to, że telewizja pracuje w zupełnie innym tempie niż gazeta czy portal. Tym razem jednak udało się zgrać terminy.
Często w podobny sposób współpracują dziennikarze "Superwizjera" i "Gazety Wyborczej". Zaledwie kilkanaście dni temu dziennikarze "GW" i TVN ujawnili powiązania szefa wysypiska śmieci z regionalnym potentatem branży śmieciowej. Wspólny materiał nominowany w 2022 roku do Grand Press na temat kontraktu na wojskowe śmigłowce zrobili też dziennikarze Superwizjera i Frontstory. Na specyficzną formę współpracy umówili się dziennikarze konkurujących ze sobą portali Onet i Wirtualna Polski przy materiale o aferze drobiowej z października ub.r. Reporterzy pracowali nad tym samym tematem równocześnie, choć oddzielnie, a potem dogadali się na opublikowanie materiału w tym samym czasie.
Jednym z ostatnich przykładów takiej kooperacji jest też współpraca "Nowej Gazety Trzebnickiej" z "Gazetą Wyborczą". Dziennikarze ujawnili, że siostra premiera Morawieckiego - Anna Morawiecka - miała pracować jako "pomoc administracyjna" w referacie w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy. Referat w ogóle nie istniał.
(PAR, 27.04.2023)