Sondaż na życzenie. Którym firmom badawczym przed wyborami media nie powinny ufać?
Rzeczywistość alternatywna istnieje. Według niej to Prawo i Sprawiedliwość dobiło do 40 proc. poparcia (screen: YouTube/Radosław Gajda & Natalia Szcześniak)
Nieznana firma badawcza Political Changes publikuje na swojej stronie internetowej i promuje na twitterowym koncie najnowszy sondaż poparcia partii politycznych. Jest koniec listopada 2022 roku. W badaniu Platforma Obywatelska z 33-procentowym poparciem zdecydowanie pokonuje Prawo i Sprawiedliwość (ma niespełna 23 proc.). Podium uzupełnia ugrupowanie PL2050 z wynikiem 15,7 proc. „Z czego jest to wyssane?” – pyta wprost jeden z internautów w komentarzu zamieszczonym na Twitterze.
„Jesteście już naprawdę żałośni z tymi waszymi sondażami”. „Ale śmieszna skręcona opinia”. „Po co się okłamywać i zakłamywać rzeczywistość?” – dodają inni.
Ale Political Changes nie zraża się krytyką. 20 stycznia 2023 roku publikuje na swojej stronie kolejny sondaż i nadaje mu tytuł: „PO dalej buduje pozycję lidera”. W tym badaniu Platforma osiąga 33,3 proc. poparcia, PiS – 22,6 proc. „Platforma Obywatelska sukcesywnie wzmacnia swoją pozycję lidera, PiS po lekkiej świątecznej zwyżce nadal traci wyborców” – czytamy pod opublikowanym sondażem. „Sondaż z dupy. Puknijcie się w głowy. Nikt w to nie wierzy” – komentuje na Twitterze internauta Marek. „Będę głosował na PO, ale litości, Wasz »sondaż« jest turbo niewiarygodny. Sprzedajecie ludziom fikcję, nie doszacowując PiS-u. W Polsce jest znacznie więcej idiotów niż 22,6 proc.” – pisze ktoś inny.
Ben Stanley, wykładowca Uniwersytetu SWPS, choć od dawna zajmuje się badaniami preferencji politycznych, przyznaje, że pierwszy raz słyszy o pracowni badawczej Political Changes. – A że wyniki, które prezentuje, są ekstremalne, należy postawić pytanie, skąd się wzięły? Mój sceptycyzm jest duży – nie ukrywa wykładowca SWPS.
Na e-maile wysłane przeze mnie na adres podany na stronie internetowej Political Changes nikt nie zareagował. Także dziennikarze na co dzień zajmujący się polityką na pytanie o sondaże tej pracowni przyznają, że niewiele wiedzą.
Prawdę o Political Changes zna za to Marek Grabowski, prezes firmy badawczej Social Changes. – Political Changes nie istnieje. To wymysł Romana Giertycha – mówi Grabowski. I dodaje, że gdy wpisać Political Changes do Krajowego Rejestru Sądowego, nie otrzymamy żadnych informacji.
Mimo że na stronie Political Changes można przeczytać, że jest to wyspecjalizowane centrum badania opinii prowadzące sondaże, opracowujące analizy i raporty oraz formułujące prognozy preferencji społeczno-politycznych. A zespół stanowią doświadczeni nauczyciele akademiccy oraz analitycy-praktycy.
Roman Giertych zdecydowanie zaprzecza, by miał jakiekolwiek związki z firmą Political Changes. – Nie. Political Changes to nie ja. Nie wiem, kto nią kieruje. Nie jestem ich biurem – mówi Giertych, który w swoich mediach społecznościowych promuje każdy sondaż Political Changes. – Są ciekawi i nowi w porównaniu z niewiarygodnymi propisowskimi pracowniami – przekonuje. I dodaje, że wyniki tej pracowni wcale tak bardzo nie różnią się od innych – po prostu Political Changes osobno pyta o PiS, a osobno o Solidarną Polskę – tłumaczy szczegóły badania.
O tym, że za Political Changes stoi jednak Roman Giertych, słyszę od kolejnego szefa innej firmy badawczej. – Wprawdzie bezpośrednio pracownią kieruje jego kolega z czasów Młodzieży Wszechpolskiej, ale głównym promotorem sondaży Political Changes jest właśnie były lider Ligi Polskich Rodzin – przekonuje mój rozmówca. – Przez chwilę myślałem nawet, że Political Changes powstało jako odpowiedź, a wręcz parodia innej firmy – Social Changes – dodaje prezes jednej z renomowanych pracowni.
PRZYGANIAŁ KOCIOŁ GARNKOWI
Rzeczywistość alternatywna istnieje. Według niej to Prawo i Sprawiedliwość dobiło do 40 proc. poparcia i ma już 12 punktów procentowych przewagi nad Koalicją Obywatelską. Tak wynika z badania zrealizowanego przez pracownię Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl. w dniach 25–28 listopada ub.r. To najlepszy wynik partii Jarosława Kaczyńskiego od wielu miesięcy – można przeczytać na portalu. Co więcej, według tych badań poparcie dla PiS wzrasta, dla KO – maleje. Także sondaż wykonany w dniach 13–16 stycznia br., a opublikowany na portalu wPolityce.pl 21 stycznia, nie pozostawia wątpliwości. Zjednoczona Prawica może liczyć na 37 proc., zaś Koalicja Obywatelska na 30 proc. Badanie Social Changes zostało zrealizowane metodą CAWI, czyli w panelu internetowym.
Jaką metodą robi się badania podpisywane przez Political Changes – tej informacji próżno szukać. Za to 19 sierpnia ub.r. można było na ich stronie przeczytać, że nie podobają im się badania robione przez Social Changes, które „w sposób ewidentny i stały przeszacowują PiS” w sondażach realizowanych – jak napisano w oświadczeniu – „na zamówienie powiązanego z partią rządzącą portalu wPolityce.pl”. Dlatego firma Political Changes „rozważa pozew o zakazanie używania nazwy Social Changes zbliżonej do Political Changes”. Tak zaatakowany Marek Grabowski, szef Social Changes, przyznaje, że sam zastanawiał się nad skierowaniem sprawy do sądu. Nie zrobił tego, bo szkoda mu czasu na „kopanie się z koniem”. – Ale może do tematu jeszcze wrócimy – podkreśla Grabowski, który jest równocześnie prezesem konserwatywnej Fundacji Mamy i Taty. Krytycy zarzucają jej walkę z ruchami LGBT. Fundacja apelowała m.in. do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, by Warszawa nie finansowała hostelu interwencyjnego dla osób LGBT. Marek Grabowski w łączeniu obu funkcji nie widzi niczego niestosownego. – Nie ma żadnych przepływów finansowych między oboma podmiotami – podkreśla prezes Social Changes i Fundacji Mamy i Taty. – To tak, jakby zarzucać Zygmuntowi Solorzowi, że prowadzi kilka firm i fundacji. Nie widzę, jak to, że jestem prezesem fundacji, mogłoby wpływać na realizowane przez Social Changes sondaże – przekonuje Grabowski.
UDAJĄC BADACZA
Studiując przedwyborcze sondaże z dystansem należy podchodzić do wyników podawanych przez Social Changes, a zwłaszcza Political Changes, ale firm badawczych, które się kłócą jest znacznie więcej. W trakcie kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Marcin Duma, szef instytutu IBRiS, ostro skrytykował Instytut Badań Spraw Publicznych za dwa sondaże przedwyborcze, w których Koalicja Europejska miała dużo wyższe poparcie od PiS. „Czy zamierzacie zakończyć współpracę z „firmą krzak”, która oszukała Was i Waszych czytelników?” – pytał media zamawiające te sondaże. A szefa Instytutu Badań Spraw Publicznych Łukasza Pawłowskiego określił mianem faceta, „który udając badacza, wyrządził ogromne szkody wizerunkowe badaniom politycznym”. „Zalecałbym Marcinowi Dumie wstrzemięźliwość i chłodną głowę, szczególnie po bardzo nieudanych sondażach jego pracowni w wyborach samorządowych” – odpowiedział Łukasz Pawłowski. „Nie chcę się tłumaczyć, popełniliśmy błąd, ale proszę mi uwierzyć, żadna firma badawcza nie ma pojęcia, co się obecnie dzieje, a jak mówi, że wie, to kłamie” – dodawał.
Poszło o dwa sondaże z maja 2019 roku wykonane na zlecenie „Newsweek Polska” i Radia Zet. W obu Koalicja Europejska wyraźnie wyprzedziła Prawo i Sprawiedliwość. W badaniu z 14–16 maja zyskała 43,6 proc. poparcia, a PiS – 32,9 proc., natomiast w tym z 22–23 maja KE miała 42,5 proc., a PiS – 36,3 proc. Jednocześnie 18 maja, kiedy podano wyniki tego pierwszego sondażu, pojawiło się też badanie Kantara dla Interii, w którym PiS osiągnął 43 proc. poparcia, a KE – 28 proc. „Takiego rozziewu sondaży, jaki mamy dziś, nie pamiętam. Komuś za dziewięć dni będzie trochę wstyd” – komentował wówczas Konrad Piasecki z TVN 24.
Wstyd było Instytutowi Badań Spraw Publicznych. W wyborach do Parlamentu Europejskiego wygrał PiS (45,38 proc.) przed Koalicją Europejską (38,47 proc.).
– Nie chcę oceniać, czy te sondaże były zmanipulowane, czy źle zrobione. Niewątpliwie były obarczone dużym błędem. Zbyt dużym, by pozostawić to bez komentarza – przyznaje dziś Marcin Duma.
Łukasz Pawłowski pytany o tamte sondaże stwierdza, że firmy badawcze popełniły wtedy błąd. – Problem polegał na tym, że wyborcy opozycji deklarowali w badaniu, że pójdą na wybory, a ostatecznie zostali w domu. Ten sam problem dotyczył wyników Kantara, Ipsos i niestety też nas. Nawet exit poll podczas tych wyborów był dużo bardziej niedokładny niż zwykle. Dla nas była to nauczka, ale wyciągnęliśmy wnioski i wprowadziliśmy zmiany w sposobie zadawania pytania o udział w wyborach. Po każdych wyborach robimy audyt. Analizujemy, co poszło dobrze, a nad czym trzeba jeszcze pracować – wyjaśnia szef IBSP. – Obecnie zadajemy trzy pytania. Czy pójdziesz na wybory? Na ile procent jesteś pewien, że zagłosujesz? I czy ta chęć się zwiększa czy zmniejsza? Dopiero potem można odpowiedzieć na pytania, na kogo zamierzasz oddać swój głos? – precyzuje Łukasz Pawłowski.
Duże wątpliwości ekspertów wywołał też sondaż firmy Indicator z lutego 2021 roku przed wyborami prezydenckimi w Rzeszowie. Wynikało z niego, że nowym włodarzem miasta zostanie kandydat Solidarnej Polski Marcin Warchoł, który wygrałby zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze głosowania. W tej drugiej mógłby liczyć na blisko 50 proc. głosów, pokonując zdecydowanie potencjalnych konkurentów. Okazało się, że był to wewnętrzny sondaż zrealizowany na zamówienie Solidarnej Polski, do którego dotarli dziennikarze Onetu. W prawdziwym głosowaniu 13 czerwca 2021 roku Marcin Warchoł zajął trzecie miejsce z poparciem niespełna 11 proc. Wygrał już w pierwszej turze Konrad Fijołek (56,51 proc.). Centrum Badań Marketingowych Indicator istnieje od 1990 roku. Kieruje nim prof. Jan Garlicki, socjolog polityki. Firma najczęściej realizuje badania metodą CATI, czyli przez wywiady telefoniczne.
***
To tylko fragment tekstu Grzegorza Sajóra. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy „Press”: Wiśniewska na zimno, Pawlikowska prowokuje, Pereira ma zadania
Grzegorz Sajór