Politbiuro.info. Rzecz o mistrzostwie Samuela Pereiry w TVP.info
Wojciech Cieśla o Pereirze: – To szef najbardziej politruckiego i służalczego portalu informacyjnego w historii polskiej telewizji (screen: YouTube/TVP Info)
Propaganda na kierowanym przez Samuela Pereirę portalu Tvp.info jest mistrzowska, ale za to włos mu z głowy nie spadnie. Pogrążyć go może krótki wpis na Twitterze „Wy nie wiecie”.
NA EKRANIE NIE WYGLĄDA TO DOBRZE: JAKBY NIE WIEDZIAŁ, GDZIE NAPRAWDĘ JEST ANI CO CHCE PRZEKAZAĆ, kadr dziwny, dźwięk słaby, niczym w szkolnej telewizji.
Pereira wyraźnie zestresowany wolno kroczy wzdłuż ulicy w Waszyngtonie. Gdy mówi, połyka końcówki, zapowietrza się co jakiś czas, kamera przed nim się trzęsie: „Jesteśmy w centrum wydarzeń. Amerykanie zdecydują, kto będzie ich prezydentem na najbliższe cztery lata. Rozmawiamy z ludźmi, rozmawiamy z ekspertami, rozmawiamy z Polakami, którzy obserwują, co się tutaj dzieje. Czy będzie nim nadal Donald Trump, czy może Dżoj Biden?”.
Podczas gdy inni dziennikarze przepytują ekspertów, odwiedzają lokale wyborcze, pokazują tzw. prawdziwą Amerykę w Luizjanie, on w TVP Info pyta nieznanych Polonusów, np. Wiesława Małachowskiego, Polaka, który „od 30 lat mieszka w USA”:
– Kto wygra wybory?
– Gdybym ja to wiedział – Małachowski z niedowierzaniem słucha pytania. – Gdybym ja to wiedział, za chwilę poszedłbym do bukmachera, a jutro nie poszedłbym do pracy.
Z „Dżoja” Bidena drwiło pół Polski, ale to wtedy twarz i nazwisko Pereiry poznał przeciętny polski internauta. Samuel Pereira: – Wszyscy schodzimy do poziomu krótkich wpisów, lajków i ripost. Sam gram w tę grę, więc nie narzekam na złośliwości, z którymi się spotykam, o ile są w pewnych granicach.
Nasi rozmówcy nie ograniczali się jedynie do złośliwości.
Pod wrażeniem prezesa
Nazwisko ma po ojcu, Portugalczyku, ale urodził się w Polsce. – Rodzice poznali się w Grecji i zamieszkali w Polsce. Wychowywałem się najpierw w Warszawie, a potem w Zielonce, co dla wieloosobowej rodziny było dużo lepszą opcją niż życie w trzypokojowym mieszkaniu w bloku, a mam ośmioro rodzeństwa – opowiada Samuel Pereira.
Z czasów licealnych pamięta go Klaudia Tyczyńska, koleżanka z klasy humanistycznej. – Często zagadywał nauczycieli, absorbował ich pytaniami, wciągał w dyskusje, a my byliśmy mu za to bardzo wdzięczni, bo zapominali nas pytać albo nie mieli na to czasu – wspomina.
Dawid Wildstein, syn Bronisława Wildsteina, znanego prawicowego publicysty, zastępca dyrektora radiowej Trójki, jest przyjacielem Samuela Pereiry od 15 lat: – Nasza znajomość zaczęła się od rozmów internetowych, gdy działały jeszcze takie komunikatory jak Grono. Zaprzyjaźniliśmy się. On studiował wtedy historię na UKSW, ja filozofię na UW. Spotykaliśmy się na mieście, potem pracowaliśmy razem w „Gazecie Polskiej Codziennie”, wreszcie w Telewizji Polskiej – opowiada Dawid Wildstein.
Do grona przyjaciół Samuela Pereiry należy też Michał Adamczyk, dziennikarz TVP Info i prowadzący główne wydanie „Wiadomości”. – Z Samuelem znamy się od ośmiu lat. W telewizji zaczęliśmy współpracować przy programie „Bez retuszu” i nadal współpracujemy, tym razem przy „Strefie starcia”. Jest ambitny, co się przejawia także w życiu prywatnym. Czasami gramy w szachy i bardzo mu nie w smak, gdy zdarza się, ze przegrywa – Michał Adamczyk ze spraw zawodowych gładko przechodzi do relacji osobistych. – Pamiętam nasz wyjazd do Portugalii. Opowiadał wtedy z pasją o tradycjach i zwyczajach Portugalczyków oraz o tamtejszym futbolu, który zna doskonale.
Pereira nie został jednak piłkarzem, wybrał inną drogę. Postanowił zostać dziennikarzem. – Mój ojciec, Portugalczyk, odkrywał Polskę od połowy lat 80., a więc w wyjątkowym czasie transformacji, na przełomie systemów. Był korespondentem portugalskiej agencji informacyjnej, zresztą do dziś pracuje w mediach. Ojciec szczerze mi odradzał dziennikarstwo, ostrzegał, że to zawód trudny, konfliktogenny, a środowisko próżne i bufonowate. Od dziecka obserwowałem go przy pracy. Znosił do domu prasę, którą też czytałem. Pamiętam, że lubiłem „Życie” z kropką – wspomina młodzieńcze czasy Samuel Pereira.
Momentem przełomowym było dla niego pojawienie się „Dziennika”. – Okazało się, że można przełamać monopol „Gazety Wyborczej”, że jest miejsce na fascynujące polemiki i dyskusje. Polityką zainteresowałem się pod koniec rządów lewicy, na początku pierwszego PiS-u.
(...)
Szybkie radio
Na Pereirę czekały już media elektroniczne. Czy rzeczywiście czekały? Wieloletni pracownik radiowej Jedynki pamięta, że Pereira przemknął przez redakcję jak meteor.
– To była wiosna 2016 roku, kiedy przychodził PiS-owski nabór, w tym Pereira. Fatalna dykcja, kwalifikacje żadne. Nie było mowy o karcie mikrofonowej, liczyła się dyspozycyjność.
Przyjmował go Marek Mądrzejewski, wicedyrektor Programu I, i nawet na korytarzach mówiło się, że uważa, iż „ten Pereira jest zdolny i szybko się uczy”. Ale chyba nie zdążył się wiele nauczyć, bo zniknął błyskawicznie.
Przemysław Szubartowicz, dziennikarz radiowy i telewizyjny, też pamięta krótką radiową karierę Samuela Pereiry. – Pereira przyszedł do Jedynki, gdy z grafiku wielu radiowców, w tym mnie, wykreślił nowy dyrektor stacji Rafał Porzeziński. Można uznać, że Pereira przyszedł do radia, żeby się przetrzeć przed pracą w telewizji. Ale tak naprawdę szlify dziennikarskie zdobywał, gdy atakował Adama Michnika na Krakowskim Przedmieściu – ironizuje Szubartowicz.
Na YouTubie jest filmik nagrany 3 maja 2011 roku przed Pałacem Prezydenckim. W rolach głównych: Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, i Samuel Pereira, przedstawiany z offu jako „zadziorny aktywista Stowarzyszenia Solidarni 2010”. Krąży wokół Michnika z mikrofonem, zadając napastliwe pytania w słabym raczej stylu: najpierw „Panie redaktorze, proszę nam wytłumaczyć, czemu 9 maja mamy czcić żołnierzy Armii Czerwonej, nie zaś ofiary tychże?”, a potem „Kiedy pan przestanie opluwać Polskę?”.
***
To tylko krótki fragment obszernego tekstu Doroty Boruszkowskiej. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy „Press”: Wiśniewska na zimno, Pawlikowska prowokuje, Pereira ma zadania
Dorota Boruszkowska